Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2010, 10:31   #94
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Helen pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Jeżeli będą działali w ten sposób za każdym razem, to to prędzej czy później skończy się dla nich tragicznie. Po przybyciu do szpitala przeprowadziła którką rozmowę z Wiedźmą. Nie wiedziała na kogo tak naprawdę jest zła, ale z pewnością było to uczucie w pełni prawdziwe. Zwarzając na jej charakter zapewne była wściekła na Audrey. Pomijajac już jej całą zabawę w policjantów i ściganych, mogła darowac sobie strzelanie do ludzi, albo lepiej strzelac mogła, byle tylko Helen nie było w bliskiej odległości. Nauczyła się jednocześnie, że jeżeli dojdzie do następnej takiej pogoni należy zawsze obstawiac tyły. Zawsze.

Helen stała pod ścianą i czekała. Podobnie jak reszta.

- Mam nadzieję, że się z tego wyliże... - powiedziała ni to do siebie, ni to do towarzyszy. - Mocno oberwała - dodała, spoglądając na Audrey z lekkim wyrzutem.

Audrey łypnęła na egzorcystkę spode łba. Przygryzła wargę nie odzywając się jednak ani słowem.

Helen nie spuszczała z niej wzroku. Była zła, postanowiła wyjaśnic wszystko raz, a dobrze.

- Jeżeli przeżyje, lepiej, żeby nie znalazła się w zasięgu... - urwała na chwilę. - Trzymaj się od niej może z daleka, dobra? Tak dla jej bezpieczeństwa.

- Jasne... ? - odburknęła wiedźma tonem głosu dziecka, które wie że przeskrobało i teraz w kącie czeka na karę - Uciekała... nie było innego wyjścia... - dodała nieskładnie w obronie w którą sama teraz wątpiła.

- To widziałam i nawet dobrze wyszło, ale... - ugryzła się w język. Nie chciała powiedziec, ze bała się bardziej o siebie niż Czarownicę. - Na przyszłośc uważaj... - poddała się. Albo odpuści teraz, albo wyrzuci z siebie o kilka słów za dużo.

Wiedżma widocznie podjęła za nią decyzję, bo już się nie odezwała. Może nie chciała, moża miała podobne uczucia co Helen odnośnie tej sprawy. Nieistotne. Ważne, że uciekinierka nie umarła. Jej stan nie pozwlała na jakiekolwiek przesłuchania. Niech to licho porwie... Już byli blisko.

Dostarła do domu niespodziwanie szybko. Było już późno, właściwie to zaczynało się chyba rozjaśniac, a może już było jasno? Jej myśli odpływnęły gdzieś daleko, nie zwracała uwagi na porę. Szła po schodach, otworzyła mechanicznie drzwi, usiadła na krzesełku w salonie i zatopiła się we wspomnieniach. Nie wiedziała dokładnie, co ją do tego skłoniło. To nie było normalne morderstwo. Jej myśli krażyły żywo w okolicach tematu trojaczek, czarownic, tego pseudo sabatu i wielu innych rzeczy niekoniecznie powiązanych ze sprawą.

Kiedy poczuła pierwsze oznaki zmęczenia, poderwała się niechętnie z fotela, poczłąpała do łóżka i zasnęła, oczywiście w ubraniu, które miała na sobie. Po chwili poczuła, że materac ugina się pod drugim ciężarem. Pies sapnął, pokręciła sie chwilę i położył w jej nogach.

Obudziła się rano, stęknęła i stwierdziła, że czas najwyższy na porządny łyk kawy albo mocnej herbaty. Zależnie od tego co jeszcze ostało się w szafkach po rewolucjach kuchennych jakie urządzała niedawno. Wstała ciężko, jęcząc cicho i podeszła do kuchenki. Nad nią wisiała ciemnobrązowa szafka z mocno podrapanymi rogami. Kanty już dawno stały się matowe i wytare. Uchylił drzwiczki i ostrożnie przejrzała zawartośc. Skrzywiła się strasznie, gdy okazało się, że jedynym wypełnieniem półek były dwa małe słoiczki. Ciemne granulaty w jednym i wysuszone listki w drugim.

Cudownie... pomyślała niemrawo. Zostało jej jedynie jakieś dziwne połączenie miętowej i owocowej herbaty, którego nie znosiła i rozpuszczalna... kawa. Trzasnęła drzwiczkami szafki. Odchylając się lekko najpierw w prawo, potem z jeszcze bardziej niezadowoloną miną, w lewo zorientowała się, że ktoś zakosił jej wszystkie zapasy. Dosłownie wszystkie. Miała jedynie jakieś suchary, słoiczki z dżemem, ciasteczka, które zdążyła starannie ukryc i dwa wspomniane słoiczki.

Zabiję go! Słowo daję, że zabiję! zagroziła. Zacisnęła pięści na jedej z rączek do szufladek ze sztuccami. Złapała za wiszący na haczyku kubek, wrzuciła do niego kilka listków rzeczonej, wstrętnej herbaty i wstawiła wodę, żeby zaparzyc paskudztwo.

Czekając, aż woda się zagotuje, podeszła do czekającego na nią psa i pogłaskała. Ten zamerdał chętnie ogonem, liznął jej rękę i szczeknął. Helen podrwapała go w nagrodę za uchem, a gdy szczęśliwy czworonóg położył się na podłodze z uniesionym łapami, podrapała go po brzuchu. Futrzak uzależnił się od głoaskania i drapania. Przy okazji jej też nie zaszkodziło trochę zabawy. Uśmiechała się i bawiła razem z nim. Śmiała sie wesoło, kiedy rzuciła się na nią merdając i zaczął biegac, szczekając wesoło dookoła niej. Ledwie się podniosła, kiedy została od razu polizna po twarzy.

Nagle pies posndniósł łeb i zaczął warczec. Helen poderwała się natychmiast na nogi, woda w tym momencie zaczęła się gotowac, na szczęście nie ustawiła żadnego gwizdka, czy podobnych sygnałów. Od strony schodów zbliżali się Nieumarli. Wyczuwała ich. Aura którą emanowali nie mogła pozostac niezauważona. Zombie. Musiała szybko myślec. Na razie pozwoliła psu szczekac i warczec na zmianę. Piszczał oznajmiając jej niebezpieczeństwo. Nie ucieszała go, chociaż wiedziała, że nie zdoła uniknąc konfrontacji.

Wpatrywała się przez chwilę w drzwi, nie wiedząc, co powinna zrobic najlepiej, żeby zadziałało za pierwszym razem. Najpierw pomyślała o ucieczce oknem, niestety wybrała sobie takie, bez jakichkolwiek połączeń. Żadnych schodów, balkonów, linek ani starych anten. Akrobatyka w najgorszym wypadku jest lepsza od śmierci.

Podeszła ostrożnie do drzwi, zamknęła je na kłódkę, mimo że zdawała sobie sprawę, że to nic nie da. Stanęła obok nich, tak aby nie zauważyli jej w pierwszej chwili. Dawało to szansę na ucieczkę albo wyrzucenie ich z mieszkania. Cóż, druga możliwośc była raczej dla niej nie dostępna. Żaden z niej egzekutor, jeno płochliwe stworzenie odsyłajace w diabły duchy. Jedno...

Gorączkowo myślała, co najlepiej zadziała na zombie. Myślała... egzoscyzm, woda święcona, kołek, srebro, egzorcyzm, ucieczka, odcięcie głowy, ręki, nogi, wydłubanie oka... Czemu ona zawsze traci pamięc w najważniejszych sytuacjach. W dodoatku panikuje, jak zwyczajny cywil. To nielogiczne. Przecież ma do czyniania z Ożywieńcami cały czas do czynienia.

Zbliżali się, a jej jedynym planem działania było tylko postanowienie wyrolowania ich lub odcięcia głowy. Odprawienia egzorcyzmów - stanowczo nielogiczne i chybione, niestety pewne nawyki zawodowe pozostawały głęboko zakorzenione. Dobra, skoro nic nie pamiętała, stanęła z jakimś kijem, chyba od miotły, pod drzwiami i modliła się o cud. Uderzy ich i ucieknie. Nie, nie może... Do licha, co za dzień! Zaczynał się tak pięknie...
 
Idylla jest offline