Maks długo się zastanawiał nad decyzją, w końcu poszedł do Sidorowicza.
-
Witam, czego sobie życzysz?- Zapytał Maks, wiadomość wskazywał na to, że jest to coś większego.
-
Dobrze, że jesteś! Mam sprawę- Coś w głosie Handlarza budziło niepokój Maksa-
- Ten koleś, Łukasz ... co on od ciebie chciał ? - - Miałem zabić majora. - Kurwa, coś ty zrobił ... - zakrył twarz dłoniami
~Kurwa, co ja właściwie zrobiłem?~ W zasadzie nic nie było dla Maksa jasne w tej chwili. Zrobił coś niewłaściwego i już widział, że łatwo tego nie odkręci.
- Coś złego zapewne. - Tak kurwa, złego! Łukasz nie jest z Powinności ...
To było dziwne, gość musiał wcześniej to przewidzieć, dane na PDA, innym też trzeba było wmówić. Przy wódce nie było to takie trudne.
- To wszystko było ustawione. To koleś z Wolności. Podpuścił cię byś zabił majora, teraz tylko wyglądać odwetu! - Uhm. Co teraz? - Nie wiem kurwa, nie wiem ...
Wielkolud zamyślił się na chwilę
- Wiem! Pójdę do niego, chciał coś ode mnie. Zobaczę o co chodzi. Może uda mi sie to jakoś naprawić. - Pewnie chciał kolejnego łowu, kolejnej wojskowej krwi. Wiesz co kurwa znaczy przelewać wojskową krew w Kordonie ? Teraz to on Ci może łeb rozmazać co najwyżej .... - W takim razie co proponujesz?
-
Czekać ... - Czekać? Czekać na co?
Rozmowa z Sidorowiczem bywała pogmatwana, o tak.
- Na przebieg wydażeń ... albo ... - Alboooo?- To było coraz bardziej denerwujące, jeśli to takie ważne to czemu tyle zwleka?!
- Albo zanieść pewną wiadomość pewnym osobą- Konkretnym człowiekiem nie był zawsze.
- Rozumiem. Co to za wiadomość i co to za osoby? - Ludzie Wilka z fabryki, można też napuścić ludzi Kuzniecowa lub najemników zza nasypu. - Cóż, mogę im dostarczyć wieści.
~Pośpiesz się człowieku, najwyraźniej nie mamy dużo czasu~
- Tak, możesz. Ale nie wiem czy zdążysz do wszystkich ... - Wyruszę w tej chwili. Zrobię co się da- To akurat była prawda.
- Dobrze. Pytania ? - Tak, ile za vipera? Ostatni źle skonczył. - Eeee ... co ? A! Karabin! ... 2 000 rubli powinno starczyć - To dawaj.
Przynajmniej wymiana handlowa przebiegła szybko i sprawnie.
Czergowski już w drodze załadował broń. Kuśtykał trochę, do biegu jeszcze nie będzie zdolny przez jakiś czas. No, chyba, że by zdobył apteczkę wojskowych, albo naukowców, ale nie łatwo o to w Kordonie.
Rozglądał się co jakiś czas. Wszędzie w około psy i dziki wpadały w anomalie, zagryzały się, lub żerowały na zwłokach. Czy to innych zwierząt, czy dawno temu zmarłego stalkera, albo bandyty. Lepiej było się do nich nie zbliżać.
W końcu ujrzał fabrykę. Jakieś pięćdziesiąt metrów przed nią zapiszczało mu PDA. Schował broń i wyjął urządzenie.
Ktoś dzwonił, jak miło.
- Ktoś ty i czego tu szukasz ? - Maksymilian, przysyła mnie Sidorowicz. Wynikł pewien problem z wojskiem i Wolnością.
Chwila ciszy.
- Dobra, to wbijaj szybko do fabryki bo coś cię nam jeszcze pogryzie - Maks zauważył kolesia machającego do niego z przewróconego skrzydał bramy. Jedno było całe, drugie leżało.
-
Witajcie, o co chodzi ?- Spytał stalker, gdy Czergowski już podszedł.
-
Tak, witam. Jak już powiedziałem to Wolność wrobiła nas trochę w pewien sprytny sposób. Teraz sporo wojskowych cweli zwali się na obóz Wilka. Dlatego też tu jestem, by prosić was o pomoc w obronie obozu.- Starał się być miły, w zasadzie zawszy był miły, ale jak znów spotka Łukasza, to skończy się to sielankowe nastawienie.
-
Kurczę, poważna sprawa. Takich rzeczy nie omawia się w bramie. Cho.- Stalker zaprowadził go do pomieszczenia z ogniskiem na środku ,było tam pare osób, nie było za to ściany(rogu). Wyjął flaszkę, polał, podał Maksowi kielona -
Dobra, to możemy iść ale poślemy tak z ... -Wypił co mu się należało-
osiem osób
-
To i tak dużo. Wojsko się przejedzie.- Maks wlał w siebie ogrzewającą ciecz (ogrzewającą fizycznie i psychicznie). Fala ciepła rozlała się po jego ciele.
-
Jak was wkopali ? Coś ukradli i że niby wy, zaminowali drogę i trupiarka wjechała ? Nawijaj no i mi tu zaraz ... - Jeden z tych z Wolności, podszył się pod reprezenanta Powinności i zlecił zabójstwo jakeigoś żołnierzyka. Nie miało być to nic wielkiego, ale trochę się wkopałe... trochę nas wyrolował i ten gość to był major, oficer, ktoś taki. Wojskowi się wkurwili.
Zaśmiał się -
To będzie małe piekło.
To pewno był ten bratanek pułkownika ... - Pewnie tak. Aczkolwiek można na was liczyć? - No jasne, ale nie wiem czy to wystarczy. W Obozie masa kotów, co lepsi to idą tu albo za nasyp. W sumie z amunicją też u nas średnio, głównie mapy "Vipery" i klamki .... No czarno to widzę - znów się zaśmiał - Spróbuję też wybłagać ludzi Kuzniecowa, albo najemników właśnie zza nasypu. Wtedy będzie już niezła armia.
-
Ludzie Kuzniecowa ? Dobry patent. Dranie trzepią na kotach niezły szmal, mogą nei chcieć dopuścić do likwidacji obozu. Najemnicy ... to już wyższa szkoła jazdy. Jak nie masz chociaż z 20 tysięcy rubli to przez nasyp cie nie puszczą, a oni tani nie są. Chociaż sprzęt mają niezły, nie ma co. I bić się umieją sukinsyny. - Tak wiem, dlatego najpierw pośpieszę do Kuzniecowa, jeśłi starczy mi czasu, chociaż spróbuję z najemnikami. Póki co, skoro można na was liczyć to ruszę dalej, mam problem z transportem osobistym i liczy się każda chwila. - Dobra, my zaraz się zabierzemy. Z Bogiem ... o ile jeszcze nie zapomniał o tym miejscu ...
Maksymilian od razu ruszył w stronę ludzi Kuzniecowa. Na ich pomóc zapewne mógł liczyć przy pomocy perswazji i dyplomacji.