Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2010, 12:29   #117
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Gdy tylko Laure otrząsnął się ze zdziwienia zmusił członki do ruchu. Miał paskudne wrażenie że im dłużej pozostają w wieży, tym ich szanse na przeżycie maleją. Nie wspominając o Helfdanie i reszcie najemników na zewnątrz.

Wsadził miecz do pochwy. Wcisnął kadzielnicę do plecaka, już biegnąc ku schodom krzyknął ku pozostałym.
- Weźcie moją lampę! Nie wiem czy dałbym radę roztopić podłogę - dopiero teraz odpowiedział na pytanie kapłana - ale mam za to linę - może uda się zejść z któregoś okna na czwartym piętrze! Kull dostrzegł Alehandrę na zewnątrz!

Pokonując po dwa-trzy stopnie naraz gnał w górę, wymacując jednocześnie jedwabną linę w plecaku. I zwój z przydatnym czarem, jeśli “dziwne, nieokreślone odgłosy” faktycznie oznaczają coś groźnego. W przeciwieństwie do Manoriana rzadko zastanawiał się w walce, idąc na żywioł i działając instynktownie. Pewnie kiedyś się to zemści, ale teraz nie zaprzątał sobie tym głowy.
“Złotoczerwony, widzisz dwunoga z zarośniętą twarzą i z Brązowopiórym? Trzymaj się wysoko nad samicą!”

Tym razem “wieści” dźgnęły Aesdila niczym ostrogą i niemal wypadł na platformę piętra, gnany panicznym przerażeniem Kulla i słabnięciem więzi.
- Feth! - zwykle Laure nie przeklinał, tym razem jednak nie mógł się powstrzymać. - “Kull, nie odlatuj daleko!!!”
Nigdy nie zdarzało się by z własnej woli Kuleczka oddalał się hen, no, poza polowaniem czy ochotą na rozprostowanie skrzydełek, ale teraz ... Dalsze dywagacje przerwał widok kolejnego potwora - a ten nie wyglądał na takiego który miałby zamiar rozpłynąć się w chmurę dymu. “Czyżby to pozostałości po ...” Czy dotyk pierwszego stwora był aż tak zaraźliwy??!! Elf zwolnił by zorientować się w sytuacji... po czym znowu przyspieszył dostrzegając że mackowaty, galaretowany problem rusza w jego kierunku. Runął do przodu, biegnąc ku pomieszczeniu na prawo od schodów prowadzących na górę. Słyszał już tupot za sobą, postanowił więc odciągnąć stwora od zejścia. Zatrzymał się w drzwiach dysząc trochę, wymacał jednak odpowiedni zwój i ocenił odległość do potwora, by przekonać się czy ma wystarczająco dużo czasu by odczytać zaklęcie.
“Kolejny ekscytujący dzień...” - zdążył pomyśleć zanim trzeba było zająć się czymś innym...

Tym razem przywołał magiczną ochronę ze zwoju, czujnie strzegąc każdej odrobiny mocy w swej dyspozycji. Świeżo powstały stwór dał mu odrobinę czasu, bowiem najwidoczniej jego umysł (a Aesdil zachodził w głowę co tak naprawdę stało się z najemnikiem - a raczej co kieruje amorficzną bestią) nie do końca jeszcze potrafił ocenić sytuację - a raczej zdecydować się kogo zaatakować, bowiem i on najwidoczniej usłyszał kroki na schodach i piętrze. Dzięki temu bard przemknął na schody prowadzące ku górze (i to nie ociągając się, te macki nie wyglądają na takie które by doceniły sztukę i artystów...), wyrwał z plecaka kadzielnicę raz jeszcze i krzyknął do Iulusa:
- Odsuń się, odsuń, do tyłu Iulusie!

Miał tylko nadzieję że szczęk zastawek nie oznacza że jakiś nadgorliwiec ma zamiar szyć na oślep – na piętrze było ciemno, czego od razu nie skojarzył! Zaraz jednak odrobina światła pojawiła się z następnymi zuchami paladyna. Laure odsłonił wieko by aktywować przedmiot raz jeszcze... I mglista dłoń pojawiła się! Tym razem jednak coś poszło nie tak – palce co prawda próbowały się zacisnąć na potworze, ale chłoszczące macki skutecznie im to uniemożliwiały.
„I po co mi to?” – elf jął się żalić sam sobie – „ożeniłbym się z Larissą, Alariele bym wychował, teścia otruł, przejął rodzinny interes, teściową precz wygnał, a tak? Rzyć tylko odparzam w kulbace, jaja mnie bolą, palce mi twardnieją...” – zerknął od niechcenia na miecz, zapewne sporo wart, ale jakoś nie przyszło mu do głowy by ten fakt popsuł mu nastrój do narzekań.

Schował kadzielnicę i sięgnął po miecz.
- No, czas wypróbować Przerażacza - mruknął pod nosem ale nie podchodził do stworzenia. Jakoś mu się na razie odechciało bohaterskich gestów.
- Rzućcie mi linę! - krzyknął. Piętro zaroiło się od sylwetek i elf wszedł wyżej na schody by jakiś mniej lub bardziej zbłąkany bełt nie sięgnął jego cennej skóry. Dłoń oberwała kolejne cięgi ale nie rezygnowała z próby pochwycenia eks-najemnika. I wreszcie – sukces! Tylko czemu tak późno?! Palce pochwyciły potwora, zamknęły się na nim ... a ten zaczął przekształcać się na podobieństwo ameby albo innego diabelstwa by wylać się z uścisku! Bard roztropnie powstrzymał się od szarży, zamiast tego zerknął w górę. I zawahał się.
- Niech to Feth! – warknął wreszcie i ruszył pełnym pędem po schodach. Ludzie tu sobie poradzą, gorzej że nie wiadomo co na zewnątrz...

„Kull! Odezwij się, Kuleczko!!!” – wysłał kolejne bezowocne wezwanie, ale nie zatrzymywał się. Lekkostopy, wbiegł na czwarte piętro z mieczem w dłoni, zmrużył oczy od blasku wpadającego z dwóch pomieszczeń, rozejrzał się błyskawicznie i dopadł jednego okna. Wyjrzał ostrożnie – pusto. Na palcach przebiegł do drugiej komnaty.
Wychylił się, na początek, ostrożnie, coby nie przyciągnąć uważnego spojrzenia, potem bardziej ryzykownie, szukając obozowiska i Alehandry...
Była, łajza! Nachylała się nad rozkrzyżowanym Helfdanem z błyszczącym ostrzem w dłoni, a pamiętając jak tropiciel się do niej odnosił i biorąc pod uwagę NAD CZYM KONKRETNIE się nachylała elf był święcie przekonany że Helfdan już do końca życia będzie śpiewał falsetem. Przez chwilę miał zamiar jej na to pozwolić, z czystej ciekawości rzecz jasna, ale zdał sobie sprawę, że wykastrowany półelf i tak nie zrobiłby śpiewaczej kariery toteż cofnął się nieco, dotknął tarczki na rzemyku u nadgarstka i rozpoczął inkantację, a potem...

Pełna moc Płomienia trysnęła z oczu barda i trafiła bezbłędnie - tylko po to by rozlać się na podobieństwo alchemicznego ognia na kolistej tarczy! Zdał sobie sprawę że miał prawdziwego pecha - musiał trafić na jakąś osłonę, najpewniej osobistą, ruchomą, tą samą która uchroniła Alehandrę podczas próby gwałtu. A to oznaczało że właśnie możliwości wyrządzenia jej krzywdy drastycznie się skurczyły...

W czasie gdy elf nucił słowa zaklęcia, nóż Alehandry zanurzał się w ciele tropiciela. Krew barwiła karmazunowo podwiniętą kolczą, trawę i rękawy płaszcza kobiety. Płynęła wolno, wolniej niż zwykle - zaklęcie, które powaliło półelfa mogło równocześnie uratować mu życie. Mogło ale nie musiało - zaklinaczka nie bawiła się w subtelności, szukając w jego żołądku i przełyku pierścienia. Magiczny sztylet bez trudu przeciął skórę i żebra, ukazując właścicielce upragniony przedmiot.
W tej właśnie chwili gwałtowny rozbłysk kolidującej magii zwrócił uwagę kobiety. Ta odwróciła się szybko, bezbłędnie szukajac sprawcy. Elf zauważył, że nie spojrzała nawet w stronę drzwi do wieży, jakby z tamtej strony zupełnie nie przewidywała niebezpieczeństwa. Po gestach rozpoznał, że już zaczęła rucać zaklęcie.

Laure z zaskoczenia zapomniał języka w gębie widząc co się stało z Płomieniem. Jednak jako bard szybko sobie o nim przypomniał. Widząc co się dzieje i czując nieznośny chłód w piersi przygotował się by wciągnąć magiczną energię ... jakiegokolwiek czaru który był w stanie neutralizować. Niestety, aż nadto dobrze był świadom tego czego nie był w stanie zneutralizować... Sięgnął po łuk. Mimochodem zarejestrował jak wygląda Helfdan ... i nie tylko on, bowiem ciała trzech najemników również były doskonale widoczne.
“O co tu na Fetha chodzi??!!” - tylko tyle zdążył pomyśleć zanim grad olbrzymich, lodowych kul, wielkości co najmniej orczych łbów, wyleciał z rąk Alehandry i pomknął w stronę wieży. Aesdil spiął się, przygotowując się na przyjęcie uderzenia, jednak ku jego zaskoczeniu czar nie uderzył w niego, lecz w mury budowli, bombardując je z siłą wojennych katapult. Huknęło raz, drugi, po czym fragment ściany zawalił się, pociągająć za sobą część czwartego i trzeciego piętra... i stojącego w oknie elfa, który wraz z kamieniami runął na ziemię, gruchocząc członki i tracąc przytomność.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline