Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2010, 13:06   #118
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Tymczasem na dole walka szła o wiele sprawniej niż wcześniej. Podbudowani wcześniejszym zwycięstwem, magią barda, męstwem kapłana i zimną krwią paladyna najemnicy ochoczo wykonywali rozkazy. Gdy poczwara walczyła z magiczną dłonią najemnicy szybko rozbiegli się na boki, wstawiając zapalone pochodnie w uchwyty na ścianach i ładując kusze. Bełty leciały raz za razem, mniej lub bardziej skutecznie wbijając się w ciało stwora... oraz w dłoń, która również nie uniknęła nadlatujących ciosów. Gdy jednak nagle zniknęła potwór był już na tyle osłabiony, że dobicie go mieczami nie stanowiło problemu.

A gdy jego ciało oklapło na podłodze, zmieniając się w bezkształtną kupę mięsa (i bynajmniej nie znikając jak jego poprzednicy) wieża zatrzęsła się w posadach. Salę błyskawicznie wypełnił gryzący pył. Pochodnie zamigotały i przygasły pod naglym podmuchem, a z prawej komnaty wlała się do środka struga dziennego światła.

Przez chwilę wszyscy stali oszołomieni. Czyżby porywczy elf aktywował na górze jakąś pułapkę, która miała za zadanie chronić tajemnice Urgula? A może wieża była osłabiona już wcześniej i ciężar nieproszonych gości naruszył starą konstrukcję? Wszyscy czekali w napięciu na kolejny huk, ten jednak nie powtórzył się. Wyglądało na to, że budowla nie zawali się z kretesem. Przynajmniej na razie. Wreszcie co odważniejsi podeszli ostrożnie do wyrwy - cały sąsiedni pokój na tym, oraz wyższym piętrze oderwał się i runął w dół. Zaś na szczycie gruzowiska leżało nienaturalnie wykręcone ciało elfa... nad którym pochylała się Alehandra, ze stoickim spokojem odpinając mu od pasa magiczny miecz!

Słysząc ruch czarodziejka spojrzała w górę i machnęła dłonią; od ziemi oderwało się coś, co chwilę wcześniej wydawało się być częścią murawy, teraz zaś okazało się olbrzymim owadem, który zaczął krążyć w pobliżu wyrwy. Nie atakował - zapewne by nie zrzucić swej pani na głowę kolejnych kamieni - ale i nie pozwalał na złożenie się do strzału. Tymczasem Alehandra zeskoczyła z rumowiska, podeszła do konia, po czym machnęła różdżką. Jedynym widocznym efektem było zniknięcie modliszki. Kolejny gest przywołał lśniący, błękitny owal kilka kroków od niej. Kobieta chwyciła swojego konia, którego najwyraźniej przygotowała wcześniej do drogi, za uzdę... po czym jakby zawahała się i zamyśliła.

- Uznajcie to za ostrzeżenie! - krzyknęła nagle, unosząc głowę w stronę wyrwy w murze. - Wracajcie skąd przyszliście i mierzcie się z problemami na wasze siły i umiejętności. - Wymówiwszy te słowa zniknęła w portalu, którzy zamknął się z cichym trzaskiem.

Na pobojowisku zapanowała pełna grozy cisza, przerywana tylko odgłosem kropli deszczu spadających na liście drzew. Ciała czterech pokonanych przez Alehandrę mężczyzn odcinały się od murawy barwnymi plamami. Przestraszone, stojące pod lasem konie szarpały się w pętach. Nagle ciszę przerwał cichy jęk. Ktoś tam na dole jednak żył!

Nie było chwili do stracenia. Jeden z najemników wyjął ze swego plecaka przyrdzewiałe haki, najwyraźniej z zamiarem zejścia przez okno na wyższym piętrze. Drugi jednak zbiegł na dół, gdzie okazało się iż magiczna blokada zniknęła, pozwalając bez przeszkód wydostać się na zewnątrz. Wszyscy ruszyli biegiem - u większości wynikającym bardziej ze strachu przed zawaleniem się wieży niż chęcią niesienia pomocy.

Szybkie oględziny wykazały, że żyje zarówno elf, którego połamane kości w kilku miejscach przebiły skórę, jeden z najemników jak i... Helfdan, choć tropiciel przedstawiał zaiste przerażający widok: rozerwane żebra, przecieta skóra, niemal wybebeszony żołądek... Czyżby Alehandra miała zamiar użyć półelfa i najemników do jakiegoś bluźnierczego rytuału? Mimo to mężczyzna żył. Jego serce biło niezwykle wolno, krew prawie nie płynęła... jednak charczący oddech świadczył o tym, że mimo spowolnienia procesów życiowych - z którym coś wspólnego miał z pewnością otaczający go szron - posoka i tak zalewała mu płuca. Mimo to ciężko było zadecydować kim należało zająć się w pierwszej kolejności, gdyż nikt nie był w stanie ocenić rozmiarów wewnętrznych obrażeń elfa, a i najemnik ledwie dychał.
 
Sayane jest offline