Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2010, 15:10   #11
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Grupę, która postanowiła zaoferować swe usługi Gacciowi i Romualdo, można było określić jednym słowem. Ciekawa.
Niestety wnet można było się doszukać słowa kolejnego. Męcząca.
Potok słów, jakimi zaczął ich zalewać pokryty łuskami chłopak, mógł źle wpłynąć na najbardziej nawet opornego słuchacza. Oczywiście Kenning potrafił się odciąć od takiego słowotoku. Prawie bez problemu, powiedzmy. Pewien problem jednak istniał i polegał na tym, że wśród miliona bezużytecznych słów mogło się znaleźć jedno, wartościowe. Ale nie musiało, tak jak w tym przypadku.

Rudowłosa kobieta, która wkroczyła do "Piwożłopa", była najwyraźniej znana zarówno Gacciowi, jak i Romualdowi. Przy czym nie da się ukryć, że na tym drugim wywarła większe wrażenie. Może nie do samego końca pozytywne, chociaż urodzie owej niewiasty nic nie można było zrzucić. Jeśli ktoś lubił taki drapieżny błysk w oku.
Kenning nie należał do tej elitarnej grupy masochistów, dlatego też w najmniejszym stopniu nie był zainteresowany nawiązywaniem bliższej znajomości z ową niewiastą, bez względu na jej urodę. Skoro jednak Guccio nalegał w taki jednoznaczny sposób...

Kenning zerwał się z miejsca i skłonił się uprzejmie.
- Kenning. - Przedstawił się. - Zechcesz, pani, zaszczycić nas swoim towarzystwem i zasiąść wraz z nami przy stole? - powiedział, chcąc jak najszybciej zatrzeć nieco niefortunne słowa Vincenta na temat strojów. - A może - obdarzył rudowłosą miłym i ciepłym uśmiechem - zezwolisz, byśmy ci towarzyszyli w wędrówce? Oto signor Vincent - wskazał na łuskowatego młodzieńca. - Podobnie jak i ja będzie zachwycony, mogąc przebywać w towarzystwie takiej pięknej kobiety. Chyba nie będziesz na tyle okrutna, by nam odmówić? - spytał.
Kobieta uśmiechnęła się kwaśno na widok łuskowatego młodzieńca niemal z mlekiem pod nosem. Usiadła z wdziękiem prawdziwej artystokratki i zwróciła się do szlachcica omijając Kenninga.
- Co ty knujesz Gaccio?
- Ja?... to co zwykle. Widziałaś te dwie apetyczne gąski? Czyż nie są warte paru rozminięć z prawdą
- rzekł Gaspaccio w odpowiedzi, opróżniając nerwowym ruchem kielich.
Rudowłosa nie wydawała się zbyt przekonana. Zwróciła się za to Kenninga.
- A ty? Jaka jest twoja w tym rola?
- W tym?
- spytał Kenning. - Chodzi ci o naszego poetę i te dwie panienki?
Kobieta splotła dłonie i zerkając wprost w oczy Kenninga uśmiechnęła się przymilnie mówiąc.
- Taaak. W tym wszystkim. Chyba nie będziesz kręcił jak Gaccio.
- Ależ moja droga. Co ty implikujesz. Tamte dziewuszki mógłbym oszukać, ale nie ciebie, Angie
- wtrącił milutkim tonem głosu szlachcic.
Angelika spojrzała na Gaccia i dodała równie przymilnym tonem.
- Właśnie. Więc nawet nie próbuj.
- Ja miałbym kręcić?
- Kenning pokręcił głową. - Nigdy w życiu. Jeśli się nie mylę - ściszył głos do konfidencjalnego szeptu - te dwie dziewuszki dowiedziały się od kogoś, że w "Piwożłopie" będzie można spotkać sławnego poetę, Romualdo. Jak widać miały rację. Najpierw rozmawiali o poezji, a potem poprosiły go, jak już sama słyszałaś, o odprowadzenie do domu. Zaskoczyły go chyba, bo nie wiedział, jak im odmówić. Pewnie nie jest przyzwyczajony do takich sytuacji.
- Się mylisz...
- odparła Angelika z pewnością w głosie. Łyknęła nieco wina z kielicha, skrzywiła się i dodała. - Mój drogi Kenningu, mój Romualdo źle znosi tłumy i... nie radzi sobie z obecnością jednej kobiety. A co dopiero dwóch. To bardzo wrażliwa i delikatna dusza.
Uśmiechnęła się ciepło pytając z wyraźną ironią w głosie.
- Na obwieszczenie zawieszone na słupie przez Gaspaccia, też masz logiczne wytłumaczenie?
- Delikatna dusza? Poetycka?
- upewnił się Kenning. - Możliwe. Tak... Romualdo raczej nie zachowywał się jak zdobywca serc, więc z pewnością masz rację. Zaś ogłoszenie... - Zlustrował Angelikę od stóp do głów, z uznaniem w oczach. - Czyżbyś była zainteresowana współpracą? Z pewnością byłabyś nieocenioną towarzyszką podróży. Nie bardzo lubię podróżować tylko z Vincentem. A piękna kobieta do towarzystwa to wprost marzenie.
Gaspaccio zakrztusił się winę i spoglądał z przerażeniem to na Kenninga, to na Angelikę. Rudowłosa się wyraźnie zastanawiała nad propozycją mężczyzny. Zaś pracodawca okazał niezadowolenie, kopiąc w goleń Kenninga. Z kolei rudowłosa uśmiechnęła się milutko i spytała.
- O jakiej podróży, mówisz przystojniaku? Zapewniam, że potrafię być czarującą towarzyszką podróży... i to dosłownie.
- Naprawdę?
- Na twarzy Kenninga pojawiła się niekłamana radość. - To ponoć całkiem niedaleko - powiedział. Cofając przy okazji nogi, by nie narażać się na kolejne kopnięcia. - Dwa dni drogi stąd, jeśli się popłynie łodzią. Tak przynajmniej mówił Gaccio. Wspomniał coś o klasztorze Lathandera. Cudownego Wytrysku, zdaje się. Czy to ma jakiś związek z tym, z czym się kojarzy? - spytał, spoglądając na swoich rozmówców.
- Po co jechać do Klasztoru, Gaccio? - zdziwiła się Angelika. - I po co ci najemnicy, do tego? Szlak wodny do klasztoru, bezpieczny o tej porze roku?
Kolejne kopnięcie w goleń Kenninga, świadczyło o tym, że pracodawcy wyraźnie nie był zadowolony z kierunku tej rozmowy. Szybko napił się wina i rzekł nerwowym tonem głosu.
- Dajmy temu pokój. To był mój plan by uwieźć ładne najemniczki. Niestety nie przewidziałem, że i mężczyźni się skuszą. Nigdzie się nie wybieram.

Według Kenninga Gaccio był skończonym głupcem.
Zamiast podtrzymać wersję Kenninga, co skończyłoby się skierowaniem uwagi Angeliki w inną stronę, spacyfikowaniem jej i - najwyżej - stratą jednego z najemników, zawalił wszystko.
Kenning spojrzał na Gaccia z niesmakiem.
- Nie spodziewałem się tego po tobie - powiedział. Upił łyk wina. - Ale sikacz - stwierdził. Również z niesmakiem.
W ramach spłacania długów kopnął Gaccia w kostkę. Tyle że mocniej.
- Chłopcy, zachowujcie się - wtrąciła z uśmieszkiem na twarzy Angelika. Podrapała się za uchem pytając. - To wreszcie jak jest z tą wyprawą?
- Oooo... ja się wyprawiam na razie do "Pąsowych Różyczek", ale wątpię byś była zainteresowana tym miejscem, Angie
- odparł z uśmiechem Gaccio. Rozejrzał się po grupce, mówiąc. - Dzieciak jest za młody, ale... kr... gnoma wypadałoby przy okazji uświadomić.
Co do niziołka... wyglądał jak dziecko, gadał jak potłuczony. Jednym słowem jego dorosłość była pod znakiem zapytania. Dlatego Gaspaccio nie brał go pod uwagę.
- Nazwa brzmi nad wyraz ciekawie - powiedział Kenning. - Chyba że chodzi o jakiś sklepik z kwiatkami. - Uśmiechnął się.
- Nie.. to nie sklepik z kwiatkami - rzekła w odpowiedzi Angelika, pijąc łykami wino. Spojrzała po niziołku i młodym zaklinaczu i uśmiechnęła się figlarnie do Kenninga. Dłonią pogłaskała jego dłoń. - A może byśmy się...udali na rozmowę na osobności. Chętnie bym się... dowiedziała czegoś więcej o tobie przystojniaku. W bardziej intymnej atmosferze.
- Rozmowa
- z nieco dwuznacznym uśmiechem odparł Kenning - z tak piękną kobietą z pewnością będzie czystą przyjemnością. Oczywiście z chęcią zamienię z tobą kilka słów. Jestem pewien, że znajdziemy kilka wspólnych tematów. Jeśli tylko znasz jakieś przyjemne miejsce, gdzie moglibyśmy wymienić poglądy... - Uśmiechnął się ciepło do Angeliki.
- Och... pewnie. Chodźmy do pokoju na piętrze tej karczmy. Co ty na to? - rzekła rudowłosa, oblizując języczkiem wargę i palcem wędrując po dłoni mężczyzny.
- Z tobą na koniec świata - odparł Kenning, wpatrując się przez moment w usta Angeliki. Gdybym cię tam zostawił, pozbylibyśmy się jednego problemu, dodał w myślach. - A nawet jeszcze dalej. - Bo zanim byś stamtąd wróciła, Romualdo zdążyłby załatwić swoją sprawę, pomyślał. Ujął dłoń rudowłosej i delikatnie ucałował. - Kiedy tylko zechcesz - złożył kolejną deklarację.
- To... teraz. Nie traćmy czasu - uśmiechnęła się figlarnie kobieta. Wstała i podała swą dłoń mężczyźnie.

Gdy Kenning wstał ruszyli na górę. Angelika zerkała co jakiś czas na idącego za nią mężczyznę. Po czym zapukała do pierwszego z brzegu pokoju. I sprawdziwszy, że nie jest zamknięty, otworzyła drzwi. Po czym weszła.
A gdy tylko Kenning zamknął za sobą drzwi, jej uśmiech znikł. Rzekła natomiast zimnym, wręcz lodowatym tonem głosu.
- Ile by mnie kosztowała twoja lojalność? Dobrze wiem, że Gaccio coś knuje. I że Romualdo jest w to zamieszany. On jest wyjątkowo kiepskim aktorem, nie zauważyłeś tego? Ile by mnie kosztowała twoja służba. Przyda mi się szpieg. I potrafię być hojna.
- Każdy ma swoją cenę
- odparł Kenning, w najmniejszym stopniu nie zrażony tym, że romantyczne spotkanie mieniło się w rozmowę o interesach. - Problem polega tylko na tym, że zjawiłaś się na tym spotkaniu odrobinę za wcześnie. Gaccio prawie nic nie zdążył powiedzieć o swoich planach. Nie mogłaś trochę poczekać? Parę minut później i wiedziałbym wszystko. Co nie znaczy, że całą prawdę - dodał.
- A teraz, zanim zaczniemy rozmawiać o interesach, wyjaśnij łaskawie, co rozumiesz pod wieloznacznym słowem 'hojna'. Dla jednego to oznacza sztukę srebra, dla innego mieszek złota. Do której kategorii się zaliczasz?
- Cóż...
- kobieta usiadła na łóżku i rzekła pewnym siebie głosem. - ...Jestem osobą, która dla kaprysu może kupić mały oddział najemników. A do jakich ty się zaliczasz osób Kenningu? Na ile byś wycenił swe usługi?
- Cały oddział
- Kenning w kpiącym nieco geście uniósł brwi. - Musisz mieć niezłe zaplecze finansowe. Cóż... Prawdę mówiąc ostatnia praca przyniosła mi - zmienił temat - koło tysiąca leonów. W przeliczeniu. Minus koszty własne. Ale to było dość skomplikowane zadanie. I trwało dwa tygodnie. To chyba nie zajmie tyle czasu i wysiłku. Sądziłbym, że góra tydzień.
- Dwa tysiące?
- spytała uśmiechając i splatając dłonie razem. - Jeśli się wykażesz przydatnością, jestem skłonna zapłacić ci... dwa tysiące leonów. Bądź ich równowartość w klejnotach. Ale... tylko w przypadku jeśli uzyskam to, czego chcę.
- W takim razie powiedz dokładnie, co chcesz uzyskać. Jakie informacje cię interesują. Dokładnie
- podkreślił słowo - żeby potem nie było żadnych wątpliwości.
Osobiście nie wierzył, by Angelika miała zamiar wypłacić mu choćby część tej kwoty.
- Chcę Romulado z powrotem. Nie wiem co kombinuje Gaspaccio, ale chcę wiedzieć to również. Odzyskaj Romualda dla mnie, wybij mu z głowy głupie pomysły Gaccia, to dostaniesz ową sumkę. Za informowanie mnie o planach Gaccio, też dostaniesz co nieco - rzekła Angelika i wstała. Podeszła do drzwi i szepnęła na ucho mężczyźnie. - A tu zaliczka.
Po czym wsunęła w dłonie Kenninga spory rubin.- Za szpiegowanie Gaccia, zależnie od informacji, też otrzymasz zapłatę w leonach.
- Będę pamiętać
- zapewnił Kenning. - Jeśli czegoś się dowiem, to gdzie mogę cię znaleźć? W jaki sposób przekazać informacje? Gdzie zostawić nie do końca miłosny liścik?
- Przyjdź do "Portowej", łatwo znaleźć tą knajpkę. Jak sama nazwa mówi, jest w porcie
- odparła kobieta wychodząc. - Ktoś dziś wieczorem będzie już na ciebie czekał.

Kenning uprzejmym ukłonem pożegnał swą nową pracodawczynię.
Przez moment nie wychodził z izby. Obracając w palcach klejnot zastanawiał się nad sytuacją, w jakiej się znalazł. Angelika również znalazła się na liście problemów do rozwiązania.
Nie do końca potrafił rozgryźć motywy jej działania.
Jeśli się dobrze orientował, Angelika była zdecydowana osiągnąć cel. Czy było to akurat serce Romualdo, tego akurat Kenning nie wiedział. Równie dobrze mogło to się wiązać z postawą drapieżnika, który nie odda swojej zdobyczy. A Kenning potrafił sobie świetnie wyobrazić rudowłosą jako lwicę, pilnującą swego łupu. I krwawo się rozprawiającej z każdym, kto ośmieliłby się po ów łup sięgnąć.
Na pierwszy rzut oka widać było, że Angelika nie ma anielskiego charakteru. Typ zdobywczyni. Zdecydowana... Nie. Zdecydowana to nieodpowiednie słowo. Lepiej zabrzmi 'uparta'. I z pewnością niezbyt szczera.
Podrzucił w górę rubin, a potem zręcznie go złapał i schował do sakiewki. Powoli ruszył po schodach na dół. Musiał się zastanowić, w jaki sposób rozwiązać tę sytuację. I jak najlepiej wykorzystać nowe wiadomości i znajomości.
 
Kerm jest offline