Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2010, 17:50   #12
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dzienniki prywatne Connleya

Drogi pamiętniku. Jakże mi ich szkoda. Znowu chwila na napisanie czegoś, czego wcale nie miałbym ochoty pisać. Random oszalał, Vialle, piękna, słodka, dobra królowa, odeszła, jej syn zaś został porwany. Pytanie jest takie, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Bo chyba tylko najbardziej naiwny palant wierzy, ze to stało się przypadkiem. Nie. Wiadomo, to doskonale zaplanowany ruch. Ale przez kogo? Właściwie widzę trzy możliwości.

Pierwsza całkiem sensowna brzmi: Benedykt. Był zawsze cieniem królów Amberu. Wielki drugi oraz zadowalający się pozycją drugiego. Przy czym nie ma co się oszukiwać, największy geniusz militarny. Gdyby chciał, zdobyłby tron. Inna kwestia, czy potrafiłby utrzymać, ale zdobyć tron oraz obronić go siła potrafiłby nawet przeciwko samemu Oberonowi. Stare przy słowie mówi, ze zazwyczaj ten jest winny, kto ma z tego korzyść. Benedykt został regentem. Jeżeli szaleństwo Randoma jeszcze będzie trwać, niewątpliwie wymieni się króla. Dodajmy do tego na króla będącego zbawcą Amberu. Jest przecież wojna. Benedykt obroni Amber. Mama wspominała, ze płynie flota. Dla Benedykta nie ma to znaczenia. Wygra, bowiem zawsze każda wojnę wygrywa. Jakże łatwo będzie mu wtedy przejąć koronę z rąk oszalałego poprzednika. Wszyscy będą żałowali Randoma, ale wszyscy także przyjmą z ulgą wymianę. Randoma zaś gdzieś się zamknie, jak kiedyś Dworkina. Ale czy to w ogóle możliwe? Benedykt dawno już zdobyłby tron, jeśliby chciał. Ponadto jest typem wojownika, nie intryganta. Może jednak dojrzał okazję siądnięcia na tronie bez podziału wśród Amberytów. Bo dla Benedykta rodzina zawsze była ważna. Może dojrzał szanse na wyeliminowanie króla bez poróżnienia całej reszty.

Druga opcja: Corwin. Wyobraźmy sobie prostą sytuację, ze wszyscy nagle domyślą się, co mógł zrobić Benedykt. Ten wtedy albo obrazi się i odejdzie, jak zawsze robił, albo rozpęta wojnę, ale przeciwko wszystkim innym nawet Benedykt nie wygra. Corwin mógł więc wrobić Benedykta, wtedy on się pojawi. Wszak był już regentem, jest najstarszym księciem krwi, urodzonym królewiczem, podczas gdy Benedykt, choć starszy wiekiem, ale nie godnością. Czy Corwin mógłby uknuć taką intrygę? Miał czas na wymyślenie jej. Ale przeciwko temu jest pewien element, mianowicie syn Randoma. Urodził się wyglądając potwornie. Przypadek? Wątpliwe. Ktoś prawdopodobnie mu coś zrobił, po poczęciu, ale przed urodzeniem. Na cieniu – Ziemi powiedziałbym „ingerencja genetyczna”, tutaj „wredna magia”. Czyli był to ktoś obecny w tym czasie na zamku. Corwina nie było. Czy mógł pojawiać się ukradkiem? Wątpliwe, chociaż niewykluczone, ale przecież Benedyktowi byłoby znacznie łatwiej. Miał stały dostęp do królewskiej pary. Ale jeżeli jednak to Corwin, to teraz udaje zaangażowanego. Pozwoli Benedyktowi ugasić pożar oraz obronić Amber, potem zaś ogłosiłby jego niegodziwość. Piękny plan, ale czy rzeczywisty?

Kolejna wreszcie możliwość to: ktokolwiek inny. Może jakiś nieznany Amberyta? Może Bleys? Może Oberon powrócił? Może Brand nawet? Tutaj pojawia się ciekawa sprawa. Jeżeli synek królowej nie jest synem króla. Porwanie dziecka może być kluczowe: dlaczego? Odpowiedzi może być kilka:
1. żeby odciągnąć kilku Amberytów od zamku, by móc go łatwiej zaatakować,
2. żeby ich spróbować wciągnąć kilku Amberytów do jakiejś pułapki,
3. żeby mieć dziecko krwi Amberyckiej do jakichś eksperymentów,
4. żeby odzyskać własnego synka. Jeżeli królowa została sztucznie zapłodniona nawet bez swojej wiedzy, to wtedy miałoby to sens. Dlaczego bowiem dziecko było tak inne niż rodzice. Przecież najwątpliwiej, ktoś połapałby się szybko sprawdzając genetyczne powiązanie w jakimś cieniu dysponującym odpowiednim urządzeniem. Porwanie byłoby więc sensownym rozwiązaniem. Jednakże jeszcze nie wszystko stracone. Trzeba iść natychmiast porozmawiać z mamą. Króciutko przekazując jej informacje. Cóż, mam jej atut.


Trzeba dwie kwestie: po pierwsze porozmawiać z Colette. Ona może mieć jakieś ważne informacje nawet przypadkowo. Po wtóre, trzeba mieć kawałek DNA tego dziecka. Musiało się przecież zesikać, napluć gdzieś, cokolwiek. Trzeba zdobyć więc kawałek jego pieluchy. Cóż, porozmawiam na ten temat ze swoją mamą. Może będzie miała jakieś rady lub uwagi.


-------------------

Atut wzięty ze strony WiliQueen's Graphics Gallery
 
Kelly jest offline