Wizyta w Kotle była bardzo owocna. Wszystkie zdobyte informacje przekazali w Ministerstwie, łącznie z przygarniętą przez nich Bane. Wiedźma, którą złapały dziewczyny niestety nie będzie mogła rozmawiać, przez jakiś czas. Zauważył, że Audrey jest nieco wstrząśnięta efektem swojego ostrzału. Podszedł do niej i cicho powiedział:
-
Nie martw się. Zrobiłaś co trzeba… po prostu musisz przestać o tym myśleć… albo przywyknąć. Uwierz mi… wiem coś o tym.
W drodze powrotnej nikt nie przejawiał ochoty do rozmów. Jechali w milczeniu, zmęczeni i wyczerpani emocjami minionego dnia.
*****
Zaparkował auto w garażu i wjechał windą na górę, blokując ją by nikt niepowołany nie dostał się do jego mieszkania. Znaki na drzwiach i zamki były nienaruszone, spokojnie więc wszedł. „ Prysznic” – to była pierwsza myśl . Zimna woda, bo ciepłej jak zwykle nie było, spływała po jego muskularnym ciele, wyganiając zmęczenie i orzeźwiając umysł. Układał sobie w głowie wszystko, co dzisiaj odkryli. Jutro z samego rana miał odebrać w Ministerstwie raport na temat tego co do tej pory znaleźli a co mieli obrobić analitycy zatrudnieni w Regulacji.
Przygotował sobie jeszcze ciuchy na jutro i sprawdził magazynek w empepiątce, trzymanej pod łóżkiem. Magazynki w karabinach czy pistoletach zawsze ładował naprzemiennie srebrnymi i zwykłymi pociskami. Świat się tak pochrzanił, że nigdy nie było wiadomo co nawinie się po drugiej stronie lufy, a zmiana magazynków podczas wymiany ognia nie była najlepszą opcją.
W końcu runął na łóżko jak ścięty. Zmęczenie dało o sobie znać i zasnął jak kamień.
Obudził go dreszcz, otwarł oczy i spojrzał w sufit. Nie zdążył nawet mrugnąć powiekami, kiedy huk wyrywanych z zawiasów drzwi rozdarł ciszę poranka. Ciężkie kroki i zwierzęce ryki powiedziały mu wszystko. Rzucił się za łóżko i sięgnął po schowaną MP5 – kę. Wyczulone zmysły zwierzołaka na dole, zarejestrowały ruch i tylko dzięki swoim zdolnością zdołał uniknąć kul, które dziurawiły sufit półpiętra.
Strzały ustały, Egzekutor nasłuchiwał dźwięków z dołu, jego przeciwnik robił to samo. Mężczyzna wstrzymał nawet oddech - garou miały bardzo wyczulone zmysły. Wydawało mu się, że przeciwnik zbliżał się do schodów. Namacał ręką odłamek gipsu z postrzelanej podłogi. Sprężył mięśnie i wolę do skoku, rzucił odłamkiem w przeciwnym do siebie kierunku. Tak jak się spodziewał garou odwrócił się w tamtą stronę. W zasadzie nie miał pewności, że wróg tak zrobi. Rzucił się z półpiętra z drugiej strony, otwierając ogień w kierunku pleców kotołaka. Przestał dopiero wtedy, gdy usłyszał suchy trzask iglicy zamka. Szybko przeładował broń i podszedł do martwego truchła.
Kopnął czubkiem buta zwłoki, upewniając się, że nie żyje. Splunął na odmieńca i z pogardliwym grymasem na twarzy wycedził:
Ka ora!!!
Obrzucił okiem pobojowisko, ubrał się zabrał spakowaną torbę z bronią i zjechał po rurze do garażu. Odpalił silnik i wezwał przez radio Ministerstwo:
- Egzekutor nr służbowy 4647 do Ministerstwa!!! Przyślijcie ekipę porządkową i technicznych do mojego mieszkania. Miała miejsce napaść na funkcjonariusza. Powtarzam napaść na funkcjonariusza. Jakieś wieści od Regulatorki Masters albo Butler? - Nie póki co nie było żadnego zgłoszenia. Zespół wyślemy za chwilę, mamy pełne ręce roboty. - Zrozumiałem, sprawdzę co u Masters i Butler.
Rzucił gruchę Cb-radia na siedzenie z boku i ruszył najkrótszą drogą jaką znał do domu Audrey. Jego zmysły szalały… gdzieś tam coś mówiło mu, że nie tylko dla niego był to niemiły poranek. Poruszenie i ryk syren przecznicę od mieszkania Audrey nie wróżył nic dobrego. Podjechał bliżej i spojrzał w kierunku jej okien… dym i płomienie… Wyskoczył z samochodu zabierając tylko kukri i pistolet. Ruszył w kierunku budynku.