Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2010, 23:33   #18
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Po tym jak Nicky odwiózł go do domu, nie tracił czasu, na rozmyślania i przesiadywanie po nocy. Wziął szybki prysznic, i poszedł spać. Następnego dnia, z przyjemnością odkrył, że jego Alfa Romeo stoi na podjeździe, a kluczyki, na swoim miejscu, na haczyku, przy barze w salonie. Pewnie ktoś od Antonia dał je Marii, a ta je tu odłożyła. Przeszedł przez duży przestronny salon, minął stół i krzesła dla 12 osób, i wszedł do kuchni. Z lodówki wyjął słoik z dżemem, a z chlebownika dwie małe bułki. Po chwili wyjął także butelkę, z sokiem pomarańczowym, do kompletu dobrał jeszcze talerzyk, nóż, i wysoką szklankę, całość złożył na tacy i ruszył w kierunku salonu, przeszedł przez środek, i wyszedł na tył domu.

Położył tacę z jedzeniem na rattanowym stoliku, usiadł w takim samym fotelu i sięgnął po gazetę, którą Maria przygotowała dla niego, znając już dobrze jego zwyczaje. Od jakiego czasu chodziła, za nim myśl, że skoro jego kucharka, sprzątaczka i majordomuska w jednym nauczyła się jego planu dnia na pamięć, to znaczy, że jest on przewidywalny. Czyli gdyby, ktoś chciał zrobić na niego zasadzkę w jego domu, miałby ułatwione zadanie. Z drugiej strony, taka była rola Marii, aby jak najlepiej poznać jego nawyki, i jak najbardziej uprzyjemnić mu pobyt w domu.
Przez chwile zastanawiał się czy nie pójść popływać w basenie, ale kiedy spojrzał na niebo, i na chmury jakie się zbierały uznał, że lepiej zrobi, wracając do domu, i trochę poćwiczy.

Około godziny 15:30 podjechał pod dom Tommego, zaparkował i poszedł zadzwonić, na dzwonek. Już w trakcie jazdy zapytał.
- Masz tą spluwę, którą dał ci Capo? - a usłyszawszy potwierdzenie, dodał. -W schowku, masz kaburę na nią, załóż pod marynarkę, tak jak ja - odsłonił poły swojej marynarki, aby odsłonić, kaburę i rękojeść półautomatycznego pistoletu.


Alfredo nie patrzył na doktora, zresztą pewnie nie musiał, Zumbo nie wiedział prawdopodobnie tyle, aby rozpoznać właściciela tej broni.
- Jak założysz marynarkę, to upewnij się, że nie widać spod niej spluwy. - Po chwili zerknął czy na pewno nie widać, a potem dodał.
- Według Capo to ma być czysta i bezpieczna robota, więc ganaty nie będą nam potrzebne, jednak każdy go dostał, więc ryzyko istnieje. Nie obraź się, że to mówię, ale sam powiedziałeś, że to dla ciebie pierwsza taka robota. Zasadniczo chodzi o to, żeby wrócić w jednym kawałku, więc doktorze broń, wyciaga Pan dopiero wtedy kiedy zrobię to ja. Czasem lepiej pozgrywać twardziela, ma to lepsze efekty niż wymachiwanie spluwą. -



Pod restaurację, zajechali około 16:30, Alfredo zaparkował na najbliższym wolnym miejscu, mniej więcej 5 metrów za wejściem. Wchodząc do środka obserwował dokładnie, otocznie, czy przypadkiem nie ma za dużo gliniarzy na ulicy, albo czy w środku nie kręcą się ludzie z konkurencyjnych rodzin. Nie wypatrzył ani jednych ani drugich, a to dobrze wróżyło.

W środku po chwili rozmowy z szefem sali, załatwił stolik i zamówił wino, a po chwili dołączyli do nich pozostali członkowie ich grupy interwencyjnej, jak zaczął ich nazywać w myślach. Już w trakcie obiadu, niby to w normalnej przyjacielskiej rozmowie zdradził reszcie swój plan.
- Nie ma co się pchać na górę całą bandą. trzy osoby to maksimum. Ja zamierzam się tam wybrać, komuś zależy aby iść? - Zapytał, a potem mówił dalej - Ci co zostają, mają dwie rzeczy do roboty. Obserwować, czy nie ma tu za dużego poruszenia. Czy przypadkiem Szef sali nie leci pilnie zatelefonować, po tym jak wyjdzie, i tym podobne rzeczy. Drugą czynnością, którą przewidziałem dla nich jest załatwienie nam wygłuszenia. Jedna osoba musi podjeść do orkiestry i po odpowiedniej łapówce, załatwić nam z 10 minut głośnej dynamicznej muzyki. - Nie czekał tym razem na zapadnięcie decyzji, a tym bardziej na dyskusję, więc dodał - No to czas zacząć przedstawienie. - wstał i ruszył w stronę schodów na górę.

Nie zamierzał za bardzo krzywdzić właściciela. Prawdopodobnie ze dwa uderzenia w brzuch i ewentualnie kopnięcie, powinny go przekonać. Całkowicie nie zamierzał bić w twarz, wszak właściciel restauracji potrzebuje twarzy do interesów, więc uszkadzając mu twarz, tak naprawdę szkodziłby rodzinie. Proste zdanie "Rodzina Bernardino pragnie zaoferować ochronę" wyszeptane na koniec do ucha tez powinno wystarczyć.
 
deMaus jest offline