Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2010, 13:55   #13
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Caitlinn tworzyła atmosferę ciepła rodzinnego. Prawdziwa siostrzyczka, tym bardziej, że innej nie znał. Teraz dla jej własnego bezpieczeństwa musiał ją odprowadzić. Cień, gdzie odnalazła ją Fiona, wydawał się bezpiecznym miejscem. Tyle czasu w nim przebywała oraz tak dobrze go znała. Miał tylko jedną wadę. Zapewne Bleys znał go również. Dlatego zaproponował znany wyłącznie sobie cień, Caitliin zaś przyjęła jego propozycję.
- Przynajmniej na czas jakiś – szepnął jej.
- Tak, wiem, zresztą to nie jest miłe miejsce. Myślałam, że powrócę do dawnych wspomnień, tymczasem nie zdołałam niczego powspominać, za to byłam świadkiem tego wszystkiego. Nie chcę mieć nic do czynienia z tą obrzydliwą wojną.
- Oczywiście – przytaknął – wobec tego, powiedz, czego chcesz?
- Nie wiem, dlatego ciocia Fiona miała rację. Chcę się spokojnie zastanowić z daleka od tego całego zamieszania. To cóż, idziemy?
- Tak.

Szybko przywołał do pamięci jej rodzinny portal. Mógł wprawdzie posłużyć się Wzorcem, ale Atuty miały bardzo konkretną zaletę: były cichsze i szybsze, choć nie tak obdarzone siłą. To tak, jakby podczas bitwy, gdzie wszyscy mają duże, ładowane od lufy, strzelby, ktoś posługiwał się łukiem. Oczywiście strzała nie dorówna kuli mocą uderzenia, ale także robi swoje. Ponadto broń palna ładuje się dłużej niż łuk. Wreszcie, patrząc jedynie na odgłos, ciężej odszukać cichego łucznika niżeli strzelca.

Piękny obraz lasu. Wiele ładniejszy, niż Arvandor. Potem zaś zamglenie powietrza tworzącego coraz większy portal. Migocący obraz, który powoli się ustabilizował, przypominając jakby okno do cudownej puszczy faerie.


Piękne, niewielkie elfy. Skąpo przyodziane, zgrabne, uśmiechnęły się do nich pozdrawiając wesoło. Spodobało jej się, zresztą opowiedział jej wcześniej o tym ślicznym cieniu. Jeszcze kilka słów, pocałunek … krótki, zwiewny, niczym wiaterek, potem najzwyczajniejsze: pa, do zobaczenia. Dostrzegał w niej pewien rodzaj przyzwyczajenia do tego spokojnego świata. Nie chciała poświecić tego nawet dla przyjemności odwiedzenia rodziny. Ponadto może jeszcze nie była gotowa? Ale całym swoim zachowaniem dawała poznać, iż uważa, że tutaj jest jej miejsce.

Do Amberu wrócił całkiem szybko. Kilka spotkań, kilka rozmów pozwoliło mu dowiedzieć się najnowszych wieści. Zresztą jego nieobecność nie była długa. Miał w planie kilka spotkań. Najpierw księżniczka Fiona, także Aleksander, Morgaine oraz, jeśli to byłoby możliwe, księżniczka Chanicut. Mamę spotkał najszybciej. Obydwoje wymienili informacje znane sobie.
- Wiesz, kochanie, co do Benedykta raczej byłabym ostrożna. Właśnie z tych powodów, które wspomniałeś. Wyglądał zawsze na uczciwego oraz wolał działać z drugiego planu. Wyjście na najwyższe stanowisko to nie tylko nie jego styl, ale także musiałby zmienić swój charakter. Natomiast Corwin … zupełnie inna sprawa. Umieściłeś go, jako numer dwa wśród podejrzanych. Moim zdaniem jest zdecydowaną jedynką. Syn jako król Dworców, ojciec na tronie Amberu. Piękna sytuacja. Tylko jedna kwestia. Wzorzec. Corwin jest inteligentnym kawałkiem drania. Przynajmniej kiedyś był, ale trudno mi uwierzyć w przemianę wilka w łagodna owieczkę. Nie mniej, nie zna na tyle Wzorca, żeby zrobić taka blokadę oraz taki chaos, jaki był podczas tej burzy.
- Wydaje się – uznał jej syn – że jest tylko pięć osób, które potrafiłyby tego dokonać. Dworkin, Oberon, Brand oraz pewnie Bleys – nie dodał rzeczy oczywistej, że piątą jest sama Fiona, ale nie wierzył, żeby to zrobiła matka.
- Bleys, braciszek Bleys, próbowałam go odszukać ale nic z tego. I albo nie żyje, albo ukrył się bardzo dobrze. Nie wykluczam również jego. Dobrze zrobiłeś umieszczając Caitlinn w cieniu, którego mój brat nie zna pewnie.
- Mam jednak nadzieję – stwierdził oględnie – że to nie on. Wiesz, wspominam dawne czasy i wtedy wydawał się tym dobrym chłopakiem. Często przebywał z nami, a jego opowieści nie miały sobie równych. Taki typ największego bohatera. Przy nim wszyscy inni wydawali się nikim. Zawsze uśmiechnięty, lekko pokręcony, sprytny, romantyk, waleczny. Popatrz. Nawet, kiedy patrzę na jego atut – wyciągnął kartę – widzę stary, dobry obrazek pewnego siebie Bleysa, mającego szalone pomysły, ale jednak kogoś, kto miał pewne granice.


- Doskonale rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć. Także lubiłam go, ale wszyscy się zmieniają – westchnęła. - Też chciałabym, by nasze obawy wobec niego okazały się płonne. Natomiast reszta … Brand, Oberon, Dworkin, oczywiście, że to może być któryś z nich, tylko zbyt mało wiemy o nich, by cokolwiek w tej chwili wyrokować – Fiona także zakładała możliwość, że Brand wcale nie jest taki nieżyjący, jak się wydawało wcześniej.
- Hm, może udałoby ci się skontaktować z Dworkinem, bo pewnie z Oberonem nie ma szans, zaś Branda oficjalnie nie ma. Nie odpowiedzą.
- Tak, oficjalnie nie ma, ale któż to wie? Oczywiście, spróbuję. Zobaczymy, czy się uda. Natomiast co do teorii dotyczącej dziecka, zobaczę, co da się zrobić. Póki co skoncentruj się na Corwinie oraz pościgu. Zauważyłeś, jak Corwin bardzo interesuje się Morgaine?
- Tak, dostrzegłem. Trudno było nie widzieć, jak stara się ją trzymać przy sobie. Cóż, córka Deidre. Corwin zawsze ja lubił, ponoć bardziej, niżeli przystoi bratu. Może przeniósł uczucie na siostrzenicę? Morgaine jest miłą, ładną oraz mającą mocny charakter dziewczyną. Widziałaś, jak opiekowała się rannymi? Toteż wcale bym się nie zdziwił, gdyby jego uczucia dawniejsze odżyły w niej właśnie teraz.
- Może tak, a może nie – oceniła oględnie.
- Myślisz naprawdę tak? Morgaine wydawała się istną Florence Nightingale.
- Nie przeczę, tylko mam wątpliwości co do jej wuja. Natomiast ciekawe, że wspomniałeś pannę Florence. Czy wiesz, że jedna z twoich ciotek wspierała początki jej działalności oraz była bliską znajomą jej rodziców? Florence otrzymała po niej imię.
- Florence? Po ciotce Florze? Nieprawdopodobne.
- Jednak prawdziwe. Możesz ją kiedyś o to zapytać. Lubi wspominać ten okres. Wracając jednak do naszych obecnych spraw, przypuszczam, że to właśnie dziecko było celem. Reszta zaś miała narobić jakiegoś zamieszania, byle tylko oderwać nas od pilnowania królewskiego potomstwa.
- Cóż, zawsze jest jeszcze możliwe, że działa jakaś trzecia siła, albo Corwin z Benedyktem.

- Możliwe – westchnęła – przynajmniej to pierwsze, bo nie wierzę w konszachty Corwina z Benedyktem. Znają się, może nawet szanują, ale nie ufają. Podejrzewałam nawet Samsona i Hektora, ale oni są zbyt słabo związania ze Wzorecem chyba że mają silnego sojusznika. Tylko kogo?
- Naturalnym wsparciem dla synów byłby Bleys.
- Ale wcale to nie oznaczałoby mniejszych problemów. Bleys jest sprytny.
- Nadawałby się na króla – ocenił chłopak.
- Owszem, nie tylko w swoim mniemaniu, ale naprawdę byłby doskonałym władcą. Zresztą próbował kiedyś. Jednakże wtedy to była sprawa wewnątrz rodziny. Niejednokrotnie to się wcześniej zdarzało. Jednakże wciąganie innych … szaleniec Brand tego nie robił.
- Rinaldo, potomek Branda – podsunął kolejne imię. - Czy istnieje jeszcze możliwość, że to Rinaldo lub jakiś jego poplecznik? - zastanawiał się. - Chyba nie, on jednak jest chyba zbyt słaby.
- Rinaldo wątpliwe, ponieważ on mógłby jedynie stracić na zmianie króla Amberu. Random naprawdę miał z nim niezłe relacje, Corwin lub Benedykt na pewno by się tak nie cackali.
- Niewątpliwie, ale jego przyjaźń z Jasrą i Daltem jest niepokojąca. Pewnie we trójkę mogą być niebezpieczni, choć to raczej ostatni trop.
- Masz rację, owszem, ale powiedzmy sobie szczerze, nawet we trojkę by nie dali rady ani Corwinowi ani Benedyktowi, chyba, ze nastawia ich przeciwko sobie, co ewentualnie mogłoby być celem. Dalt, jak wiesz, jest moim wrogiem, ale, choć potężny to wróg, to przepraszam, wujom to on może najwyżej podskoczyć do cholewki.

- Jeśli to intryga przeciwko moim braciom, na razie się nie udała. Corwin jako pierwszy poparł Benedykta na stanowisku regenta. Przedstawiłeś mi kilka możliwych wariantów wydarzeń. Możesz mi wierzyć, Benedykt zrobił podobne kalkulacje, Corwin także.
- Czyli możliwe, ze to żaden z nich? Wobec tego dlaczego, kiedy opowiadałaś o wizji tej floty, poprosiłaś jednocześnie, bym nikomu nie wspominał? Zdaję sobie sprawę, ze Benedykt odeprze każdy atak, ale mając te informacje pewnie byłoby mu łatwiej.
- Wiedza to klucz do zwycięstwa w tej intrydze, im więcej wiesz tym jesteś mocniejszy, nie musisz zdradzać od razu wszystkich swoich atutów przeciwnikom. Zapamiętaj to synu. Przekażę informacje komu potrzeba, ale w chwili stosownej.
- Rozumiem mamo. Przyznaję, że nie wiem specjalnie, co robić oraz jak pomóc. Może właśnie dlatego chcę się wybrać z Corwinem. Przynajmniej dowiem się czegokolwiek. Będę się kontaktował.
- Postaraj się jednak, by Corwin nie wiedział, jak ze mną rozmawiasz.
- Oczywiście. Skoro mu nie ufamy, to sama doskonale rozumiesz.
- Uważaj na siebie, Connley. Nasze gdybania na temat możliwości to jedynie przypuszczenia. „Któż wie, co może drzemać w otchłani czasu.” Pamiętaj – zacytowała fragment „Don Carlosa” Friedricha Schillera.
- Postaram się. Nie wiem, kiedy Corwin chce ruszyć, ale pewnie spotkamy się jeszcze przed wyprawą. Muszę porozmawiać jeszcze z kilkoma osobami. Trzymaj się mamo.
 
Kelly jest offline