-Co to kurwa!? Odlać się nie można?!
Jerycho podniósł ręce w geście oburzenia (miał je na wysokości swoich barków, czyli głowy policjanta), po czym błyskawicznie uderzył przegubami dłoni w glocka. Prawą ręką w lufę, drugą bliżej rękojeści. Okrzyk bólu i broń zmieniła właściciela, a palec policjanta cudem uniknął złamania. Jerycho przekręcił głowę jakby pytając "i co teraz" patrząc mu w oczy znad szczerbinki. Nie trwało to długo. Wywalił spluwę na bok i ruszył z kopyta. Kopnięcie w splot słoneczny. Przeciwnik stęknął nie tracąc oddech. Chcąc nie chcąc schylił się, ale wtedy dostał pięścią w nos. Kolejna seria uderzeń. Prawy policzek, lewy, znów splot. Ostatnie uderzenie policjant zablokował, w zasadzie chyba sporym fartem, ale kontratak był, w zasadzie, wyśmienity. Jerycho poczuł piekący ból w policzku, ale nie przejmował się tym, adrenalina krążyła w żyłach. Półjamajczyk zablokował kolejne uderzenie i posłał potężnego kopniaka w tors. Policjant jęknął boleśnie lądując na ziemi. Szybko jednak wstał. Jerycho nie miał zamiaru lać leżącego na betonie, ale gdy już nie leżał... splot słoneczny, chwycił nadgarstek i wykręcił rękę na plecach naprężając go do granic możliwości. Okrzyk bólu stłumił drugą dłonią. Przez chwile zastanawiał się co zrobić. Po namyśle pchnął go lekko w przód, a gdy ten się odwrócił by widzieć przeciwnika otrzymał dwuręczne uderzenie typu młot z obrotu na twarz. Półpolak doskonale wiedział, że aby pozbawić przeciwnika przytomności nie wystarczy jeden cios jak w filmach. Potrzeba potężnego uderzenia, najlepiej powtarzanego. Glina padł na glebę, jednak już wstawał. Jerycho nie czekał. Podskoczył i potężnie uderzył go w potylicę. Znowu "młotem". Gdy koleś się obudzi pewnie nadużyje aspiryny...
Jerycho wyjrzał z zaułka czy nikt nie widział. Chyba nie... Choć mógł zobaczyć walkę dwóch policjantów i pobiec po innych. Nie było czasu. Zdjął policyjne ciuchy. Zachował jedynie krótkofalówkę którą schował do kieszeni. Zabrał spluwe którą wygarną glinie i rozejrzał się.
Zaszarżował na ścianę, skoczył, odbił się od niej i złapał schodów przeciwpożarowych. Wdrapał się i po prostu szybkim tempem oddalał się od hotelu. Gdy przechodził obok ludzi zwalniał jakby normalnie spacerował
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 19-10-2010 o 19:26.
|