Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2010, 18:11   #198
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Powiódł wzrokiem po zebranych starając się ocenić i wyczuć z kim ma do czynienia. Trochę zawiedziony, że osoby niższego stanu nie przedstawiają się pierwsze postanowił przemówić.
- Witajcie. Jestem Franz von Lepke z Szoppendorfu, krewny Ojca Mortena. Na wstępie pragnę wam podziękować za wykrycie i zlikwidowanie bandyty, który dokonał mordu na moim krewniaku. Ów obrzydliwy czyn wstrząsnął całą moja rodziną. Szczególnie mamą, dla której Ojciec Morten był kuzynem.-zawiesił na chwilę głos i arogancki uśmieszek na jego twarzy ustąpił miejsca skupieniu i smutkowi.- Jest dla nas oczywiste, że czynu tak odrażającego mógł dokonać tylko wróg Imperium i całej ludzkości. Jakaś leśna bestia czy oprych nie ryzykowałby ataku na kapłana i nie kradłby trudnego do spieniężenia świętego obrazu. Według nas stał za nim jakiś potężniejszy mocodawca. Rodzina wysłała mnie do Middenheim abym osobiście dopilnował rozwikłania sprawy i że sprawiedliwości stanie się zadość. -westchnął- Tak jak przypuszczałem władze administracyjne są zaprzątnięte całkowicie sprawami wojennymi i odbudową miasta po oblężeniu. Nie mogąc na nich polegać pozostaje mi wziąć sprawy we własne ręce. Udowodniliście, że jesteście godni zaufania i dzielni. Poza tym już naraziliście się naszej zwierzynie i znacie sprawę co ograniczy krąg wtajemniczonych i zapewni dyskrecję. Dlatego też mam dla was propozycję.-uśmiechnął się chytrze do zebranych- Jeśli pomożecie mi odnaleźć skradziony obraz, a wraz z nim zleceniodawcę mordu otrzymacie sto złotych koron do podziału. Tak wiem, to zbyt wiele, ale nie można oszczędzać na rodowej dumie i skąpić grosza gdy Imperium jest w potrzebie. Propozycja jest w oczywisty sposób korzystna, ale by formalności stało się zadość spytam czy wam odpowiada i ją przyjmujecie. No więc jak?

Gotfryd obrzucił intruza wzrokiem, w którym za grosz nie było szacunku, jakiego przedstawiciel szlacheckiej warstwy mógłby się spodziewać. To, co zobaczył, niezbyt mu się spodobało. Kolejny arogancki głupiec, któremu się zdaje, że szlachetne urodzenie zastąpi wszystkie inne zalety. Arogancki uśmieszek i zachowanie świadczyły o tym, że wszystkich obecnych w komnacie ma za gorszych od siebie. Jakimś dziwnym trafem Martin, chociaż również szlachcic, zachowywał się nieco inaczej. Widać więcej przeszedł i miał lepiej poukładane w głowie.
- Zechciejcie spocząć, panie von Lepke - powiedział Gotfryd, gdy nowo szlachcic skończył swą perorę. - Jestem Gotfryd Zedelin - przedstawił się. - Zaszczyt to dla nas wielki - mówił dalej - że raczysz nas, panie, obdarzyć takim zaufaniem, iż powierzyć nam chcecie tak ważną misję. - Co za dupka zwalili nam na głowy Bogowie, do spółki z kapitanem, pomyślał. - Tudzież zapłatę tak hojną - dokończył. Za samo dostarczenie obrazu dostaliśmy więcej, dorzucił w myślach. Mablung, Martin, Varl, Gnordi, on sam - to razem pięciu. Ze stu koron nagle zrobiłoby się dwadzieścia na osobę. Fakt, że warto było wziąć pod uwagę tempo schodzenia z tego świata osób zamieszanych w sprawę obrazu... Ale równie dobrze można się było znaleźć wśród tych, co trafili w objęcia Morra.
- Problem jednak jest w tym - kontynuował po sekundzie przerwy - iż nie dysponujemy w tym momencie wolnym czasem, gdyż swoje plany mamy i konieczność ich realizacji uniemożliwia nam przyjęcie innej propozycji. Z żalem zatem musimy odmówić. Przynajmniej na razie.
A i później trzymaj się z daleka. Znajdź sobie jakichś głupców, co będą wokół ciebie skakać i lizać ci buty, bo zdaje się nie szukasz współpracowników, a chłopców do brudnej roboty, którymi będziesz mógł rządzić.

Franz rozsiadł się wygodnie. Odpowiedź Gotfryda wyraźnie była nie po jego myśli. Uniósł w zaskoczeniu lewą brew i uważnie wpatrzył się w rozmówcę.

-No cóż, nie to nie.-rozłożył bezradnie ręce -Widzę rozmawiam z przywódcą skoro wypowiadasz się w imieniu wszystkich. Zakładam, że skoro nie interesuje was moja propozycja odnalezienia zleceniodawcy mordu Ojca Mortena, a co za tym idzie osoby zagrażającej porządkowi publicznemu być może w całym Middenlandzie, to tylko dlatego że cel jaki macie na myśli jest większej wagi. Kto wie, może ocalenie Imperium?- Uśmiechnął się kpiąco pod nosem.

-Nawet nie biorę pod uwagę, że odmowa może wynikać z tchórzostwa. Tacy bohaterowie mieliby się obawiać ryzyka związanego ze ściganiem jakiegoś tchórzliwego bandyty? Wedle Kapitana Schutzmana jesteście odważni niczym sam Ulryk. Zostawmy jednak ten temat.-Machnął niedbale ręką.

-Skoro już poprosiliście bym usiadł powiedźcie co to za ważne sprawy nie pozwalają wam przyjąć mojej propozycji. To zapewne jakaś pasjonująca przygoda.

- Twoja ironia nie wpłynie na to, co powiedziałem - oznajmił spokojnie Gotfryd. - A złośliwość najwyżej nastawi nas negatywnie w stosunku do twojej osoby. Jeśli chodzi o dokładność, to nie jestem przywódcą. Niestety niedawno postanowiliśmy wykonać coś, co uniemożliwia nam zajęcie się czymś innym, między innymi spełnieniem twojej prośby. A jako że jest to sprawa całkowicie prywatna, acz z rozmaitych względów dla nas równie ważna, jak dla ciebie sprawa ojca Mortena, zatem nie mogę dzielić się nią z kimś, kogo ona nie dotyczy.

Szlachcic roześmiał się dźwięcznie i klepnął w kolano.
- Cóż za wyszukany język, przysiągłbym że rozmawiam z altdorfskim dworzakiem. Myślę, że „negatywnie nastawiony” już jesteś i wynika to z jakichś wcześniejszych uprzedzeń, a nie z tego co powiedziałem. Jest to tym bardziej dziwne, że mnie w ogóle nie znasz a obrażanie się na zapas jest cechą głupców.- Mówiąc pochmurniał coraz bardziej a jego twarz przybrała zacięty wyraz.

-Poniekąd wasze sprawy są moimi sprawami. Jesteś w błędzie jeśli sądzisz, że sprawa Ojca Mortena was już nie dotyczy. Ten kto wynajął zabójcę jest teraz waszym wrogiem. Uporacie się z nim sami, albo z moją niewielką pomocą i zarabiając przy tym dwadzieścia złotych koron. Jeśli to nie jest was w stanie pozytywnie nastawić to doprawdy nie wiem co. Jeśli jednak odmówicie to trudno. Jesteście moim punktem zaczepienia. Sam tej sprawy nie pociągnę. Pozostanie mi wrócić do siebie i oczekiwać na wieści o waszej śmierci, lub zwycięstwie.
Podniósł się otrzepując i poprawiając ubranie.
- Jedynym tropem który prowadził do ikony był morderca - przemówił nagle elf, cały czas patrząc w ścianę. Nie zwracał najmniejszej uwagi na swojego rozmówcę, dyndając nogą założoną na kolano. - On został zabity, a ikona przekazana komu innemu. Nie mamy żadnych punktów odniesienie dlatego śledztwo utknęło w bagnie. Nic nie można zrobić, nawet mając całe to wasze ludzkie złoto.
- Żadnego oprócz was.-powiedział zwracając głowę w kierunku elfa.- Z jakiegoś powodu bogowie was sprowadzili do Middenheim i postawili na drodze Ojca Mortena i ikony. W wytropieniu zabójcy też mieliście dużo szczęścia. Jest to nieomylny znak boskiej interwencji. Tylko dlatego tracę czas na gadanie z wami. Za te pieniądze mógłbym nająć oddział najemników. Figurujecie po prostu w boskich planach.

Znawca boskich planów się znalazł, pomyślał z niesmakiem Gotfryd.
Franz z każdym swoim kolejnym zdanie potwierdzał negatywną opinię, jaką zdobył u Gotfryda. Oczywiście dobrze by było rozwiązać całą sprawę i zdobyć dodatkowe złoto, ale współpraca z kimś, kto wyglądał na chodzące źródło kłopotów i pretensji była dość trudna do wyobrażenia. Co zabawniejsze, Franz najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy ze swego zachowania i lekceważącego stosunku do innych, 'gorszych'. Jego zdaniem oczywiście.
- Nawet jeśli figurujemy w owych boskich planach - Gotfryd skomentował końcówkę wypowiedzi szlachcica - to, jak słyszałeś, bogowie nie dali nam żadnych wskazówek, które pomogłyby nam rozwiązać tę sprawę. A bez tego nie ma sensu podejmować jakichkolwiek działań. Znajdź kogoś, kto ci wywróży, co dalej zrobić, bo my w niczym nie pomożemy.
- To ja wam chciałem pomóc, ale jak nie to nie. Powodzenia w takim razie i żegnam.
Franz odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
 
Ulli jest offline