Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2010, 19:08   #12
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Rozmowy ciągnęły się w najlepsze, jedni pili wino, układając zmyślny plan podboju świata, i wcześniejszej ucieczki wstydliwego poety, inni chwalili się bielizną, a jeszcze inni opowiadali ciekawe historie ze swego dzieciństwa i o swojej rodzinie. Niestety Hibbo nie rozumiał, o co chodziło z kuzynem i bratem jednocześnie. Takoż samo nie mógł sobie wyobrazić tak wielkiej rodzinki. Życie nie okazało się dla niego, aż tak szczodre, by mógł się pochwalić psikusami zrobionymi wraz z bratem i gniewem ojca, który jednak przemijał. Za to gacie były ciekawe. Co prawda, wyglądały na trochę nieświeże, a czuły nos gnomów mógł protestować w przypadku bliższego kontaktu, jednak majciochy miały w sobie coś. Ukrytą moc przeszłych pokoleń zaklętą w każdej nitce ocieplaczy na jajecznych. Niezidentyfikowany artefakt pradawnych. Tak o nich pomyślał nie młody już tak gnom. Może jest to część zestawu potrzebnego by wreszcie odnaleźć niedościgniony horyzont? Poszukiwacz przygód i krain nielogicznych zanotował sobie w pamięci by po wykonaniu arcyważnego zadania, jakim jest ucieczka z tego nie obleganego, acz piekielnie strzeżonego miasta wraz z wieszczem, zapytać się nadpobudliwego niziołka z krain nieosiągalnych czy nie zechciał by odsprzedać mu tego artefaktu za worek rzepy. Zresztą możliwości poznania jego rodzimego domu były również zachęcające. Możliwe i nie wykluczone, że właśnie tam uzyska on odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania i będzie mógł napisać nie krótki raport o planie innym niż ich. Ciekawe czy rośnie u nich rzepa? A może mają własne hodowle Pasikoników Bocznowybuchowych? Albo inne cuda które zrodziły się w skomplikowanym umyśle małego gnoma i z powodu, że nigdy nie mogły ujść do świata zewnętrznego (dzięki niech będą bogom), kumulowały się pod sklepieniem jego czaszki.
A żaba wciąż siedziała mu na głowie i tylko oczami obserwowała otoczenie.
- Kelo, kelo. - rzekła w sobie znanym języku i ziewnęła przeciągle. Pokazała przy tym wszystkim swój długaśny język zwinięty w kłębek w jej paszczy. Chciała by sobie trochę pospać.


Jednak gdy coś zasyczało w plecaku smokowatego nagle oczy jej się zwęziły. A gdy wypełzł spod stołu nieweilki osobnik gigantycznych gadów to cofnęła się o krok. O mały włos nie spadła ze swego towarzysza. Własnie o ten mały włos szybko się złapała i szarpiąc za czuprynę, czym doprowadziła groteskowy uśmiech niskiego osobnika do wykrzywienia i wyglądu jeszcze bardziej nieludzkiego, i wdrapała się ponownie na swe leże. Widząc, że pseudo smok nie robi nic w celu upolowania płaza, postanowiła się przywitać.
- Kelo, kelo kelo - niestety smok nie mógł zrozumieć jej dziwnego języka, a Hibbo był zbyt pochłonięty wsłuchiwaniem się w rozmowy by tłumaczyć, takoż żaba nabrała powietrza w usta i tak pozostała. Jak balonik.

Zaś gnom lekko sącząc ze swego kielicha przysłuchiwał się słowom nowo przybyłej Lwicy. Jej słowa pod pozorem pudru i różu ociekały gniewem i ze złością, którą dało się niemal kroić w momencie opuszczenia przez Romualda karczmy. Wino będąc w połowie przełyku omal znów nie wróciło na ten świat w widowiskowym rozprysku kropli gdy tylko była wzmianka o uświadamianiu gnoma. Omal, gdyż w ostatnim momencie powstrzymał się i lekko zaczerwienił. Pamiętał dobrze wyprawę do Czarnej Cytadeli gdzie w bibliotece pełnej przeróżnych ksiąg, tak w bibliotekach są księgi, spotkał pewien egzemplarz zapewne przeklęty przez bogów. Źle wspomina tamte dzieje. Takoż i dziś nie chętnie odwiedził by przybytek uświadamiania gdzie młodzież nie powinna się znajdować.
Na szczęście dama w czerwieni na głowie raczyła odejść zabierając dziwnego człowieka w elfich butach (!). Na szczęście, gdyż w końcu gnom mógł zakrztusić się owym płynem co na powrót chciał się wydostać. Zakaszlał dwa razy po czym znów mógł oddychać, a purpura zeszła mu z twarzy.
- No tak, przepraszam. Taaak, cienkie to wino - próbował się jakoś wytłumaczyć. Rozejrzał się po karczmie i nie widząc nic do roboty szybko sobie jedną znalazł.
- A tak nawiasem mówiąc, to wielce ciekaw był bym, którą to bramą będziemy wyruszać by wyprowadzić na spacer "Ptaszka"? - gnom ściszył głos do "szpiegowskiego" szeptu i bacznie rozglądając się czy nikt ich nie usłyszy spytał się ich pracodawcy
-Eeee...którąkolwiek?- zdziwił się Gaccio, również przyciszając głos. Podrapał się po głowie.- Przyznaję, że planowanie nie jest moją mocną stroną...chyba, że mówimy o balangach.
- Doskonale. Zatem idę rozejrzeć się po okolicy by dopracować nasz genialny plan w stu procentach by żadne nie przewidziane zdarzenia nie śmiały zaszkodzić temu genialnemu konspektowi działania. - dodał konspiracyjnie po czym skinął nowym towarzyszom głową i wyszedł z karczmy.

Płaz na jego głowie wreszcie odpowietrzył się.

Poszedł szybkim krokiem w stronę murów obronnych miasta. I choć nikczemnego wzrostu był nasz gnom, a i pełną płytę na sobie przywdział, tak i jego kroki nie zbyt były wolniejsze od człowieka w napierśniku. Tak wiec krokiem żołnierskim przemierzał uliczki miasta. Co dziwne mimo gnomiej natury, a jak(!), i ciekawskiego patrzenia na świat, Hibbo nie zatrzymywał się ani na sekundę by obejrzeć kolorowe przedmioty na straganach czy skosztować smakowitych kąsków oferowanych przez przekupki. Miał samo nadane zadanie do wykonania. I to było najważniejsze.
Stanął naprzeciw jednej z bram otwierających drogę na świat zewnętrzny i udając, że czyści but z niepotrzebnych nikomu psich odchodów przyglądał się strażnikom. Co prawda nie wyglądał nazbyt przekonująco, ale co mógł zrobić im mały gnom, choć przybrany w tak ciężki pancerz. Tak jak się spodziewał, żołnierze skrupulatnie wypełniali swe zadania. Żaden wóz nie obył się przed ich rewizjom, żadna dwukółka z sianem nie przegapiła kłucia halabardami, żaden gąsiorek skosztowania wyrobu, ani żadna urodziwa dziewka uszczypnięcia w tyłek. Warianty z karocom by nie przeszły. Zresztą oklepane wozy ze zbożem też nie. Na szczęście mniejszą uwagę przyciągali piesi. Ci jeśli nie byli nazbyt podejrzani, albo nie mieli nazbyt dużego biustu i tyłka, nie zwracali ich szczególnej uwagi. To dobrze. Z drugiej strony Hibbo był ciekaw co się stanie jeśli któryś klepnie Romualdo w tyłek. Czy poeta z godnością przyjmie klapsa czy może zemdleje lub ujawni się. Czas pokarze. To co jeszcze zainteresowało gnomiego oficeryja było uzbrojenie wartowników. Śniące w słońcu zbroje, ostre halabardy, rapiery, miecze, kusze. To wszystko sprawiało wrażenie nowych i idealnie wykonanych. Może nie magicznych, ale i tak wartościowych. Jako artyści w swym rzemiośle musieli mieć bogatego magnata, zapewne rudowłosą złość w spódnicy. Zadowolony ze swych spostrzeżeń, drobny kuzyn krasnoludów postanowił zwiedzić jeszcze inne bramy miasta. Niestety, w żadnej z nich nie zaobserwował mniej gorliwej straży. To nie dobrze. Nie przejmując się brakiem łatwiejszej droki i szczerze wierząc, że w końcu nic mu nie może się stać, a historia nie może potoczyć się nie po jego myśli, wrócił do ich karczmy.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 12-10-2010 o 19:14. Powód: literówki
andramil jest offline