Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2010, 19:53   #120
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
***

Ciemność nadeszła niespodziewanie, dużo wcześniej niż się tego spodziewał. Podstępnie czaiła się wszędzie dookoła by nagle ogarnąć go z całą mocą. Helfdan nie był wstanie się jej oprzeć, ale ta pora nigdy nie budziła w nim przerażenia. Koniec był tak samo naturalny jak początek zarówno dnia… jak i życia…

Szarość, istnienie pozbawione różnych barw tak wszechobecnych w życiu półelfa nienawidzącego z całego serca monotonii i bladości życia codziennego. To miejsce było na nie skazane… a on na to miejsce. Swoje dziedzictwo. Miasto trwało jakby w zawieszeniu, w niebycie. Opuszczone przez dawnych mieszkańców ale i odrzucone przez naturę. Nie było tutaj życia. Nie było śpiewu ptaków. Nie było zieleni. Gruzy chrzęściły pod butami półelfa gdy szedł przez Levelion łamiąc trwające od dziesięcioleci status quo zadając gwałt ciszy. Miejsce mu wybaczało… czekało na niego.

Stara wieża zachęcała tajemnicą skrywaną w mroku swych podziemi. Stała na straży, aż ostatni z mieszkańców nie zdecyduje się ułożyć do snu. Czekała na Helfdana z Althgar. Zszedł wąskimi schodami pod ziemię… mrok go pochłonął. Dłonią wodził po wilgotnych kamieniach. Stopień za stopniem zbliżał się do początku i końca. Każdy krok w ciemność rozjaśniał mu to kim nie był, kim powinien być i co mu odebrano. Gdy stopnie się skończyły znalazł się w długim nieoświetlonym korytarzu. Mimo, iż nie było tutaj najmniejszego śladu ognia rozświetlającego wnętrze doskonale widział co to za miejsce i co się tutaj znajduje.

Podziemia nie były domem tropiciela, nigdy nie lubił ich zapachu. Ich mrok i stęchlizna nie należała do tych zapachów, które wywoływałyby miłe skojarzenia. Pająki, robactwo i gryzonie szukające schronienia w takich miejscach nie wzbudzały jego sympatii. Pomimo tego, iż Helfdan Bękart kochał wolność, przestrzeń i zieleń, a nie znosił murów i swądu krypt czuł się tak jakby był we właściwym miejscu.

Po jego lewej i prawej stronie znajdowały się kamienne posągi. Elfi wojownicy o zaciętych twarzach i nieprzejednanych spojrzeniach. Ich masywne sylwetki przyodziane w pancerze posadzone zostały na kamiennych tronach. Wpatrywały się w niego. Nie jak na intruza tylko jak na dawno oczekiwanego brata. Krwi z krwi i kości z kości. Ich ciała nie miały nic z typowej dla przedstawicieli elfiej rasy delikatności. Byli strażnikami. Każdy z nich miał wykuty ze stali oręż - włócznię, miecz czy topór, na niektórych znać było ząb czasu, inne lśniły złowrogo obwieszczając swoją ostrość. U ich stóp spoczywały zwierzęta i stwory… również zastygłe w kamieniu. Była to wieczna warta… nie wiedział czy strzegli grobowców znajdujących się za ich plecami czy dostępu do nich.

Mijał kolejne twarze pozbawione uśmiechu. Grymas na stulecia utrwalono w kamieniu… gdy doszedł do pustego miejsca wiedział, iż tron jest jego. Ptaszysko już tam na niego czekało. To tutaj miał odzyskać spokój i sens. Wystarczył tylko zrobić dwa kroki i spocząć… tak niewiele brakowało do szczęścia. Ostatni wysiłek. Krok naprzód… jeszcze jeden, malutki…

***
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 12-10-2010 o 19:56.
baltazar jest offline