- Uznajcie to za ostrzeżenie! Wracajcie skąd przyszliście i mierzcie się z problemami na wasze siły i umiejętności. – spojrzenie paladyna wędrowała za uciekającą czarodziejką, znikającą w portalu. Zupełnie nie doceniała potęgi Zakonu.
Lecz rozważania nad sytuacją, paladyn zostawił sobie na później. Zarówno Helfdan, jak i Laure byli umierający. Cóż…w przypadku elfa, to akurat Raydgasta nie dziwiło. Gorące głowy są zawsze pierwszymi trupami w bitwie. A i Laure zachowywał się tak jakby jego magia czyniła go niezwyciężonym. Kiedyś musiał dostać od życia bolesne przypomnienie o jego kruchości. Na szczęście jego stan nie wydawał się tak ciężki, jak wypatroszonego Helfdana.
Paladyn podążył na dół wraz z kapłanem Tyra.
Szybko podzielili się obowiązkami.
Iulus zajął się umierającym Helfdanem, zaś Raydgast Laure, który był w stanie nieco lepszym. Przynajmniej wnętrzności miał nadal w brzuchu.
Paladyn nie miał czasu na zabawę w znieczulanie. Upływ krwi był za wielki, nie było czasu na przygotowanie mleka makowego. -Będzie bolało.- rzekł mimo, że nieprzytomny Laure nie mógł go usłyszeć. Ale mimo to, gdy paladyn nastawiał połamane kości, na nieprzytomnej twarzy elfa gościł grymas bólu.
Paladyn przekazał najemnikowi bandaże i inne przedmiot, za pomocą których znachorzy królestwa leczyli rany i wrócił do swego pacjenta.
Pozostało bowiem jeszcze usztywnić nastawione kości i uleczy je dotykiem.
Nie był w stanie wyleczyć w pełni obrażeń elfa, ale starczyło na tyle by utrzymać go przy życiu. Reszty mógł dokonać Iulus o ile starczy mu magii leczniczej. Póki co kapłan miał sporo roboty, przy Helfdanie.
Kumpel umierającego nie był idealnym kandydatem na niańkę, bo brutalnie otworzył umierającemu usta i wlał nerwowym ruchem zawartość fiolki, darowanej mu przez kapłana Tyra.
Mimo tej prymitywnej pomocy lekarskiej, pacjent wyżył na tyle, by paladyn, po usztywnieniu i zaleczeniu złamań, mógł się zając ranami najemnika. I wykorzystać ponownie swe umiejętności medyczne.
Raydgast skończył wcześniej...mimo wszystko, ani Laure ani ranny najemnik nie byli w tak tragicznym stanie jak tropiciel. Trzeba było przyznać, że wobec tropiciela żadna kobieta nie przechodziła obojętnie. Albo się w nim rozkochiwała, albo od razu go nienawidziła...
Raydgast mimowolnie zastanowił się ile kobiet w życiu tropiciela, chciałoby by być na miejscu Alehandry. Może tropicielowi przydałby się celibat?
Gdy już trójka rannych była w miarę podleczona, kapłanowi i paladynowi pozostało radzić...co dalej. Plany Iulusa były proste. Odwrót. I Raydgast też się ku temu skłaniał.
Czarodziejki i tak w tej chwili nie złapią. Ba...nie wiedzą nawet gdzie szukać. Pyły są duże...i niebezpieczne. To nie miejsce, w które zabiera się rannych. -Myślę, co by elfa również w noszach przewozić, przynajmniej przez dzień lub dwa. Do przeszukiwania wieży ludzie się nie garną. A i wątpię by Alhandra odpuściła tak łatwo sprawę wieży, gdyby było w niej cokolwiek wartego uwagi. Przygotujemy transport dla rannym i wyruszajmy do Sielskiego Sioła. Tam zostawię ich pod twą opieką, a sam udam się do twierdzy Złamanego Topora, by poinformować tamtejszych o sytuacji. Może uzyskam jakąś pomoc dla naszej sprawy. Tak czy siak, nie ma co marnować czasu.
Po czym zaczął wydawać rozkazy.- Wy trzej przygotujcie groby dla swych kamratów, wy zaś przygotujcie nosze dla rannych.
Po czym spojrzał na grabarzy mówiąc.- To co znajdziecie przy poległych towarzyszach, jest wasze...ale do podziału z resztą kumpli.
Po czym paladyn udał się wraz z trójką najemników, poszukać młodych drzewek na drągi, z których powstaną nosze dla rannych.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |