Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2010, 15:21   #121
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Uznajcie to za ostrzeżenie! Wracajcie skąd przyszliście i mierzcie się z problemami na wasze siły i umiejętności. – spojrzenie paladyna wędrowała za uciekającą czarodziejką, znikającą w portalu. Zupełnie nie doceniała potęgi Zakonu.
Lecz rozważania nad sytuacją, paladyn zostawił sobie na później. Zarówno Helfdan, jak i Laure byli umierający. Cóż…w przypadku elfa, to akurat Raydgasta nie dziwiło. Gorące głowy są zawsze pierwszymi trupami w bitwie. A i Laure zachowywał się tak jakby jego magia czyniła go niezwyciężonym. Kiedyś musiał dostać od życia bolesne przypomnienie o jego kruchości. Na szczęście jego stan nie wydawał się tak ciężki, jak wypatroszonego Helfdana.
Paladyn podążył na dół wraz z kapłanem Tyra.
Szybko podzielili się obowiązkami.
Iulus zajął się umierającym Helfdanem, zaś Raydgast Laure, który był w stanie nieco lepszym. Przynajmniej wnętrzności miał nadal w brzuchu.

Paladyn nie miał czasu na zabawę w znieczulanie. Upływ krwi był za wielki, nie było czasu na przygotowanie mleka makowego.
-Będzie bolało.- rzekł mimo, że nieprzytomny Laure nie mógł go usłyszeć. Ale mimo to, gdy paladyn nastawiał połamane kości, na nieprzytomnej twarzy elfa gościł grymas bólu.
Paladyn przekazał najemnikowi bandaże i inne przedmiot, za pomocą których znachorzy królestwa leczyli rany i wrócił do swego pacjenta.
Pozostało bowiem jeszcze usztywnić nastawione kości i uleczy je dotykiem.
Nie był w stanie wyleczyć w pełni obrażeń elfa, ale starczyło na tyle by utrzymać go przy życiu. Reszty mógł dokonać Iulus o ile starczy mu magii leczniczej. Póki co kapłan miał sporo roboty, przy Helfdanie.
Kumpel umierającego nie był idealnym kandydatem na niańkę, bo brutalnie otworzył umierającemu usta i wlał nerwowym ruchem zawartość fiolki, darowanej mu przez kapłana Tyra.
Mimo tej prymitywnej pomocy lekarskiej, pacjent wyżył na tyle, by paladyn, po usztywnieniu i zaleczeniu złamań, mógł się zając ranami najemnika. I wykorzystać ponownie swe umiejętności medyczne.
Raydgast skończył wcześniej...mimo wszystko, ani Laure ani ranny najemnik nie byli w tak tragicznym stanie jak tropiciel. Trzeba było przyznać, że wobec tropiciela żadna kobieta nie przechodziła obojętnie. Albo się w nim rozkochiwała, albo od razu go nienawidziła...
Raydgast mimowolnie zastanowił się ile kobiet w życiu tropiciela, chciałoby by być na miejscu Alehandry. Może tropicielowi przydałby się celibat?

Gdy już trójka rannych była w miarę podleczona, kapłanowi i paladynowi pozostało radzić...co dalej. Plany Iulusa były proste. Odwrót. I Raydgast też się ku temu skłaniał.
Czarodziejki i tak w tej chwili nie złapią. Ba...nie wiedzą nawet gdzie szukać. Pyły są duże...i niebezpieczne. To nie miejsce, w które zabiera się rannych.
-Myślę, co by elfa również w noszach przewozić, przynajmniej przez dzień lub dwa. Do przeszukiwania wieży ludzie się nie garną. A i wątpię by Alhandra odpuściła tak łatwo sprawę wieży, gdyby było w niej cokolwiek wartego uwagi. Przygotujemy transport dla rannym i wyruszajmy do Sielskiego Sioła. Tam zostawię ich pod twą opieką, a sam udam się do twierdzy Złamanego Topora, by poinformować tamtejszych o sytuacji. Może uzyskam jakąś pomoc dla naszej sprawy. Tak czy siak, nie ma co marnować czasu.
Po czym zaczął wydawać rozkazy.- Wy trzej przygotujcie groby dla swych kamratów, wy zaś przygotujcie nosze dla rannych.
Po czym spojrzał na grabarzy mówiąc.- To co znajdziecie przy poległych towarzyszach, jest wasze...ale do podziału z resztą kumpli.
Po czym paladyn udał się wraz z trójką najemników, poszukać młodych drzewek na drągi, z których powstaną nosze dla rannych.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-10-2010, 09:14   #122
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Popołudnie, noc i kolejny ranek mineły wszystkim na opiece nad rannymi oraz przygotowania do drogi. Przyczepione do końskich uprzęży, podtrzymywane z drugiej strony przez najemników włóki miały zapewnić rannym względnie wygodną podróż przez las i trakt. Nawet jednak rozkazy Raydgasta nie mogły wyprostować drogi i usunąć kamieni, toteż obolałe ciała mężczyzn wyraźnie odczuwały każdy korzeń i wykrot.

Powolna podróż do Sielskiego Sioła zajęła oddziałowi sześć dni, podczas których wszyscy doszli już w miarę do siebie, choć nadal byli mocno osłabieni, a świeżo zrośnięte kości bolały przy każdym większym wysiłku. Niemniej jednak wygodne posiłki i ciepłe łóżka w gospodzie "Suchy Port" znacznie przyczyniły się do polepszenia ich samopoczucia, zwłaszcza że przez całą drogę do miasta padało.

Właścicielem "Suchego Portu" był postawny mężczyzna, który lata temu zrezygnował z żeglugi po Srebrnym Jeziorze i przeprowadził się aż do Sioła. Mimo to nigdy nie zatracił miłości do wody, toteż wnętrze Portu urządzone było w iście marinistycznym stylu, a połowę serwowanych dań stanowiły ryby... co nie przysparzało mu popularności wśród podróżników, którzy woleli solidną dziczyznę. Karczma była jednak czysta i niedroga, nie było więc na co narzekać.

Rozlokowawszy swój oddział w mieście i wydawszy rozkazy Raydgast udał się w zapowiedzianą podróż do Twierdzy Złamanego Topora. Co prawda najemnicy sarkali nieco, że kręcą się w kółko i tracą czas, ale nikt tego paladynowi w oczy nie powiedział. Iulus usłyszał tylko ich rozmowę, że z wieży do Twierdzy taka sama droga jak do Sioła była i paladyn to może i mężny chłop, ale wyczucia kierunku nie ma za grosz. Ponieważ jednak kapłan mapy nie posiadał, musiał zawierzyć raydgastowej znajomości (lub nieznajomości) Królestwa. Toteż paladyn wyruszył, obiecując wrócić w przeciągu dekadnia, a kapłan został na straży oddziału i marudnych rekonwalescentów, których w łóżku utrzymać było nie sposób, na podróż zaś byli jeszcze zbyt słabi. Najemnicy zaś przepuszczali pieniądze zdobyte na ich martwych kamratach, ktorych odarli niemal ze wszystkiego. A że jeden ze zmarłych był w posiadaniu magicznego sztyletu to mieli co przepuszczać.
 
Sayane jest offline  
Stary 15-10-2010, 16:07   #123
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Przebudzenie się było procesem bolesnym i nad wyraz niewdzięcznym. Laure musiał mocno zaciskać zęby na drewienku żeby krzykiem nie dać dowodu braku u paladyna umiejętności leczniczych. Jednak Aesdil żył, żył i miał dożyć kolejnego dnia i tylko to się liczyło. Z wolna pamięć tego co się wydarzyło wróciła - zaskoczenie na widok rozrzuconych, zakrwawionych ciał i Alehandry nachylającej się nad tropicielem, krótki moment triumfu gdy Płomień pomknął celnie ku magiczce, jeszcze większe zaskoczenie gdy osłona uchroniła ją przed potężnym ciosem, przeradzające się w zdradliwy bezruch wywołany niewiarą. Potem zadziałał instynkt ale bard nie spodziewał się tego co nastąpiło i utrata podłoża pod nogami przeraziła go - na krótko, zanim koszmarny ból i błogosławiona ciemność nie wzięły go w swoje władanie.

Był kontuzjowany. Poważnie. Zupełnie jak wtedy gdy zwierzęcy strażnicy jednego z arystokratów Nonthal, Falaby, dopadli drużynę wkradającą się do jego pałacu. Wtedy również żebra elfa popękały jak zapałki gdy ogromny kot zacisnął na nim swe szczęki i miotnął nim o kolumnę. I z tego też powodu wiedział że coś jest nie w porządku. Kłucie i ból były teraz gorsze. Zacisnął jednak zęby oczekując na poprawę swego stanu. I powrót do Sioła, mimo że sama myśl o trudach podróży wywoływała jeszcze zimniejszy pot na jego czole.

Nie cierpiał uczucia bezsilności i braku Płomienia. Gdy tylko był w stanie przywołać pierwsze z zaklęć jął rozpalać w ciele magiczny ogień. Na razie jednak wstrzymał się z użyciem go. Miał nadzieję znaleźć lepszą opiekę w Sielskim Siole. I zaciskał zęby gdy kolebiące się włóki transportowały go przez Las, podrzucając na każdym wyboju i kamieniu. W międzyczasie odkrył kradzież miecza. Nic nie dał po sobie poznać, prezentując obojętną maskę, choć złość nim targała - mniejsza jednak niż można by się spodziewać, bowiem przywykł do tego że prędzej czy później ale w jakimś tam stopniu zawsze się odgrywał na swoich przeciwnikach - czy był to zdradliwy niedoszły “teść” czy podstępny Falaba, czy wreszcie “ćma” lub widmo w podziemiach Fortecy. Oczywiście, podziękował paladynowi i kapłanowi za uratowanie życia, gdy tylko był w stanie, wypytał też ich o to co wydarzyło się po tym gdy stracił przytomność...

W Sielskim Siole znalazł pomoc której potrzebował. Eniali, starszy już wiekiem półelf prowadzący żelazną ręką lazaret w zachodniej części Sioła znalazł jego przypadek interesującym. Co prawda bardowi nie do końca podobał się błysk w oku półelfa gdy ten oglądał jego kończyny ani entuzjazm którym tamten skwitował prośbę o poprawne nastawienie kości, ale postanowił zaryzykować... I znów ból, znów wymuszona bezczynność, jednak, mimo że w gorącej wodzie kąpany, czekał z cierpliwością elfa na właściwy moment.

Gdy znalazł się już dobrze na drodze do wyzdrowienia bez zwłoki jął wspomagać odzyskiwane siły Płomieniem, ostrożnie kierując magiczne energie w obolałe miejsca, by przyspieszyć leczenie. Dzięki temu drobne kości zrastały się o wiele szybciej niż można by się spodziewać w przypadku kruchego elfa. A gdy tylko Eniali pozwolił mu na ostrożne wstawanie z łoża i sam Aesdil był pewien że nie zaszkodzi sam sobie zajął się swoim ekwipunkiem, by doprowadzić go do ładu i naprawić uszkodzenia. Do łask wrócił też wcześniej zdobyty przez barda Sahandrian, którego przezornie nie sprzedał wcześniej na wypadek utraty Przerażacza...

Resztę czasu Laure poświęcił na odpoczynek, dochodzenie do pełnej sprawności i główkowanie nad ostatnimi wypadkami. Miał nadzieję spotkać Alehandrę raz jeszcze - tyle że faktycznie mogła być trudnym orzechem do zgryzienia... Dlatego gdy był już w stanie opuścić lazaret udał się do Helfdana by dowiedzieć się co zaszło pod fatalną wieżą...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 20-10-2010, 16:04   #124
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Helfdanie, jak się czujesz? - zapytał Laure - Możesz opowiedzieć co wydarzyło się po tym jak weszliśmy do wieży? Jakich mocy użyła Alehandra? To co z wami zrobiła - to był jakiś rytuał?

- Biorąc pod uwagę, że mnie wybebeszono to czuję się jak po przegrzmoceniu bliźniaczek Arayi i Arny z południowego przesmyku. A ta lodowa zdzira odprawiała chyba jakiś pradawny rytuał zimowej miłości. Roześmiał się gromko na pytania dociekliwego elfa. - Nam nic nie zrobiła. Ci głupcy tak się jej bali, że postanowili pomóc mnie zakatrupić. Znaczy musiałem pokazać im, że Helfdana nie zjada się w kaszy jak skwarka. Upił solidny łyk wina zaprawionego ziołami i chwilę raczył się jego smakiem. - Chyba zbyt dosłownie potraktowała powiedzenie, że do serca mężczyzny można dostać się przez żołądek. Przecież powszechnie wiadomo, że do mojego dostaje się przez łożę.
- A może była zagubiona i jak stwierdziłem, że mam ją głęboko w zadzie spróbowała sama się odnaleźć tylko pomyliła kierunki. Sam już nie wiem.

Aesdil zachichotał. Tropiciel był niepoprawny! Jeśli chodzi o temat kobiet to wiadomo było że na cięty język Helfdana można było liczyć bezwarunkowo. Zaraz jednak spoważniał, przypominając sobie przebieg wydarzeń.
- Kiedy próbowałem ją powstrzymać przed wycięciem ci tego co tam zamierzała wyciąć - a aż boję się pomyśleć co miała zamiar zabrać jako trofeum
- zaśmiał się, krzywiąc się gdy zbyt gwałtowny ruch wywołał ból zrastających się żeber - okazało się że broniła jej jakaś osłona, blokująca magiczne ataki - powiedział spoglądając na obu towarzyszy i na użytek kapłana dodał - wyglądało to jak kolista tarcza, ewentualnie półkula sięgająca, być może, do samej ziemi. Więc gdybyśmy się na nią natknęli ponownie, raczej należałoby dorwać jej się do pośladków żelazem niż magią. Zaraz - zdał sobie sprawę że Alehandra najpewniej na codzień posługiwała się innego rodzaju osłoną - przecież gdy jeden z najemników próbował ją przelecieć też była chroniona, tyle że przed bezpośrednim kontaktem... Feth, ani tak, ani siak, jeśli to jedno i to samo zaklęcie. Dysponujesz czymś Iulusie co mogłoby temu przeciwdziałać?

Kapłan z politowaniem pokręcił głową na, jak zwykle rubaszne podejście do życia w wykonaniu tropiciela. Jednak nie odmówił sobie nikłego uśmieszku pod nosem, wiedząc że smutno by im wszystkim było bez tego rozwydrzonego prosiaka jakim był Helfdan. A przede wszystkim jemu było by smutno. Choć tą myśl akurat wolał pogrzebać na dnie swej nie świadomości i skupić się na pomysłach na pokonanie Alehandry
- Jeszcze przed wyruszeniem z Uran zaopatrzyłem się w zwój Rozpraszający Magię, jako, że niestety moje modły jeszcze, jakby to rzec są za słabe by Ty obdarzył mnie łaską takiego objawienia. - upił łyk wina, który sączył leniwie i dodał - Obawiam się jednak, że może to być nie wystarczające i po prawdzie w kwestiach magii musimy polegać na Tobie Aesdilu. Nie ma jakiejś możliwości byś poszerzył zestaw swoich mocy lub obudził nowe? Jeśli nie to zostaje nam poszukać na miejscu jakiś magicznych utensyliów które mogą coś wskórać przeciw tej wiedźmie - wysyczał spoglądając w rubinową głębie kielicha.

- Nie sądzę, żeby cały czas chroniła się za jakimiś barierami. Wystarczy ją odpowiednio podejść, a wtedy cóż… Helfdan przeczesał brodę palcami i uśmiechnął się do swoich myśli. Tak Ort Jurny był dla niej odpowiednim kandydatem na… karę. Tropiciel słyszał, że ten półolbrzym ma takie niezaspokojone żądze, że półelfa to przy nim tylko grzeczny chłoptaś. Słyszał, że nie przepuszcza nikomu. Niewiastom, mężczyznom… młodym i starym, kulawym i garbatym, a nawet jak ma lepszy dzień to i jakiegoś muła zbałamuci. Tak, widok lodowej zdziry przeszywanej drągiem Orta był dość zabawny. Wulkan miłości i królowa lodu. – Ale lepiej moi mili powiedźcie mi jak to się stało, że dziesiątka mężczyzn nie upilnowała jednej zdziry? A co do rytuału to nie było żadnego. Ot zwykła kradzież dziewczęcia, która marzyła o pierścionku od takiego kawalera jak wasz towarzysz tej niedoli... znaczy się najlepsza partia tych Królestw Siedmiu Boleści czy tam Pięciu Miast.

Laure poruszył się niespokojnie na słowa tropiciela.
- A jak to się stało że przestraszyła trzech chłopa i ciebie pochlastała? W porządku, w porządku
- podniósł dłonie dając znać że nie zamierza się kłócić - ciężko było ją upilnować, kiedy weszliśmy do tej fethowej wieży. Ciemno, dużo pomieszczeń i w ogóle. Może tak, co tam się wydarzyło... na trzecim piętrze natknęliśmy się na dwa stwory, amorficzne czy też ciągle mutujące. Jeden z nich dopadł najemnika którego odmienił w sobie podobnego. Tak przy okazji, te dwa zniknęły po niezbyt w sumie długim momencie, tak jakby czas przywołującego je zaklęcia się skończył - Złocisty zastanowił się nad długością tego okresu - natomiast ten powstały z zaatakowanego najemnika nie miał takiego zamiaru. Wycofaliśmy się z trzeciego piętra na drugie, zuchy paladyna jako pierwsze - skrzywieniem warg dał znać co sądzi o "zakonnikach" - tylko po to by odkryć że zejście z drugiego piętra jest zablokowane kamienną płytą, również przywołaną zaklęciem. Wróciliśmy na trzecie piętro, przebiłem się na czwarte w czasie kiedy reszta walczyła z trzecim stworkiem. Mnie pokonała, a raczej sprowadziła do parteru - skrzywił się boleśnie - następnym czarem, niszczącym ścianę gradem lodowych pocisków. A mój atak zatrzymał się na jej fethowej osłonie. I tyle, przynajmniej tyle co zaobserwowałem. Cztery sprytne zaklęcia, idealnie dobrane do tej sytuacji. Przygotowała się, dzieweczka... Dlaczego o tym mówię - jeśli spotkamy się po raz kolejny, będziemy wiedzieli przynajmniej w części czego się spodziewać. Co do innych zaklęć - to już wy musicie mi powiedzieć. Czym ją pokonać lub chociaż powstrzymać ... trudna sprawa, bowiem niewiele gotówki już mi w sumie zostało na zakup zwojów czy czegoś pomocnego. Mi skradła miecz, a wy coś straciliście? Helfdanie, oprócz pierścienia? Część czarów byłbym w stanie powstrzymać, ale raczej działające bezpośrednio na nas, a nie pośrednio, czy osłony. Pytanie dokąd Alehandra się udała, podobnie jak Stick... Bo w to że do Pyłów to nie dowierzam - a raczej nie wierzę w tej chwili. Musimy o to dopytać po drodze. Właśnie - jak uciekła? W którą stronę?

- Ja tam w tym czarowaniu nie jestem tak biegły jak wy, natomiast Alehandra wydaje się być kimś kto w swojej palecie ma znacznie więcej niż nam zaprezentowała. Dlatego przygotowania się na to jakoś blado widzę… i chyba nie ma znaczenia czy trzasnęła czymś z różdżki, z pamięci czy z dupy! - tropiciel wzruszył ramionami bo ta rozmowa obracała się tradycyjnie co „zrobimy kiedy się z nią spotkamy”. A do ewentualnego spotkania są daleko… a jeżeli się spotkają i staną naprzeciwko niej to każdy z nich będzie napierdzielał ile wlezie i jak najmocniej potrafi. A zaplanowanie wszystkiego na podstawie trzech, pięciu czy ośmiu czarów w przypadku użycia innego zestawu będą głęboko w lesie. – Na pewno rzuci jakąś ochronę, na pewno przyzwie jakiegoś stwora i na pewno spróbuje nas unieruchomić jakiś zimnym draństwem. Na mój gust przyda nam się coś do rozpraszania magii i coś czym będzie można jej przywalić tak mocno żeby nie wstała. A każda ochrona będzie mile widziana… jednak naszą najskuteczniejszą bronią będzie zaskoczenie.
- Co do naszych strat… z całą pewnością straciliśmy trochę bibelotów i dumy. Ale Śnieżynka chyba dała nam dużo większą motywację do tego by się pofatygować do Pyłów i zajęciem jej przyjaciół. A ten jej czar to gdzie mógł ją przenieść? Jak to działa rzuci ją gdzieś milę czy dwie czy raczej przenosi ją w konkretne miejsce?

- Nad naturą portali niezbyt się znam, ale domyślam się, że nie użyła go by mieć nad nami tylko milę przewagi. Może też miała jakiś punkt docelowy, gdzie inny mag mógł utrzymywać dla niej wyjście. W tej sytuacji jednak bałbym się dalszych spekulacji. - uniósł brew kapłan - względem strat to prócz Waszych nie zabrała nikomu nic więcej. Jakby wcale nie była zainteresowana.

- Unieruchomić?
- Laure nadstawił uszu, bowiem wcześniej nie był w stanie porozmawiać na spokojnie z tropicielem - Może i nie przygotujemy się na wszystko, ale zawsze to zmniejsza szansę na zaskoczenie nas - szczególnie jeśli nam udałoby się zaskoczyć Śnieżynkę. Tak się składa że również zakupiłem zwój z Rozproszeniem magii - skinął głową kapłanowi - Więc w razie czego będzie można spróbować skontrować jej moce. Opowiedzcie też przy okazji o tej jej ... modliszce czy co tam przywołała. A skradła to co mieliśmy najcenniejszego, wiedziała co wybrać... Teraz, co do Pyłów - czy na pewno tam właśnie Stick i Śnieżynka wyruszyli? Pewnie tak, ale warto dopytać i w Siole i w Twierdzy, bo jeśli się nie mylę tam szlak prowadzi, prawda?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 20-10-2010, 21:18   #125
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bastion Helma robił wrażenie na każdym kto zbliżał się do tej fortecy. Olbrzymia budowla zbudowana podczas wojny jako zapora przeciw inwazji Urgula wyglądała na prawdę imponująco. Teraz jej celem była obrona Królestwa przed plagą drowów i nie spełniała do końca swego zadania. Drowy nie były plagą, rozbijającą się o mury miast, tak jak orki. Twierdza Złamany Topór od lat nie była oblegana i stała się tylko bazą wypadową dla Helmitów, którzy walczyli ze swym wrogiem najczęściej na jego terenie.

Im bardziej Raydgast się zbliżał do twierdzy, tym bardziej ciążyły go i paliły, kopie kopii listów drowów które uczynił przed wyjazdem. Może źle zrobił wyruszając wpierw na wyprawę, która niestety skończyła się, zanim mogła się zacząć?
Może powinien wpierw udać się do Helmitów z listami. A potem ścigać Sticka?
Przecież drowy i Stick były powiązani. No cóż... co się stało, to się nie odstanie.

Wkrótce Raydgast dotarł do pierwszej bramy twierdzy, gdzie zwrócił się do strażników.- Sir Raydgast Silvercrossbow, rycerz Królestwa Pięciu Miast, paladyn Torma i członek Zakonu pozdrawia Helma i prosi o posłuchanie u dowódcy twierdzy.
Jeden ze strażników ruszył by powiadomić swych przełożonych, a drugi, oddawszy wierzchowca stajennym, poprowadził paladyna do wnętrza, gdzie Raydgast musiał czekać, aż zostanie zawezwany na posłuchanie.



Musiał czekać ponad godzinę nim nadszedł posłaniec od dowódcy zamku. Młody rycerz poprowadził Silvercrossbowa długim korytarzem na wyższe piętro do surowo urządzonego gabinetu, gdzie siedział postawny mężczyzna, na oko koło pięćdziesiątki, przeglądając jakieś papiery.
- Witam sir Silvercrossbow - rzekł, podnosząc się z miejsca i wyciągając w stronę tormity prawicę. - Jestem Ulf Valstrom, dowódca twierdzy. Cóż za obowiązki zagnały cię tak daleko na wschód?
Paladyn uścisnął dłoń dowódcy twierdzy, po czym sięgnął do sakwy i podał kilka tekstów rycerzowi.
- Między innymi takie. To listy drowów, na które natknąłem się na ziemiach Tulipa. - Raydgast czekał chwilę, aż dowódca przejrzy teksty, po czym kontynuował. - Prowadzę pościg za typkiem wymienianym w liście. Skierował się on do Pyłów, z ekwipunkiem górniczym. Pewnie czegoś szuka. Niestety wśród najemników mi podległych, była... zdrajczyni. Ranni potrzebowali odpoczynku, więc na razie wyprawa stanęła w Sielskim Siole. A ja skorzystałem z okazji, by powiadomić wasz Zakon o sytuacji.

Dowódca spojrzał na paladyna z niepokojem pomieszanym z irytacją, po czym zwinął listy.
- Chyba wybaczysz mi jeśli powiem, że nic z tego nie rozumiem - wycedził, najwyraźniej starając się być uprzejmym. - Byłbym więc wdzięczny, jeśli zacząłbyś od początku i opisał dokładnie ową “sytuację”.

Raydgast usiadł mówiąc.- To dłuższa historia.
I zaczął więc od powodu całego zamieszania, od pogłosek na temat drowów. Potem opisał zwiedzanie podziemi (incydent z nimfami - czy też rusałkami - pominął), starcie z drowami na zamku, starcie z demoniczną ćmą. Wspomniał o znaleziskach przy ciałach drowów (listach i o znakach, których kopie przy okazji pokazał) i swych podejrzeniach na temat konszachtów młodego Tulipa z drowami.

Dowódca słuchał w milczeniu, więc po skończeniu wypowiedzi Raydgast przeszedł więc do pytań.
- Czy aktywność drowów wzrosła ostatnio?
- Pogłoski, o których mówisz, też do nas dotarły; dzięki tobie zaś mamy pewność. Nie żebym wątpił w słowa młodego Crowfielda, zawsze jednak lepsza kolejna para oczu i uszu. Szkoda tylko, że zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie udało się wziąć żadnych jeńców -
skrzywił się ponuro, a paladyn pokiwał głową zgadzając się w tej opinii z Ulfem. Następnie zaś dowódca twierdzy kontynuował. - Po jego raportach zwiększyliśmy zarówno liczbę patroli jak i ich zasięg, nic jednak nie wykryliśmy. Zresztą... skoro zostali znalezieni przez czysty przypadek to nie możemy liczyć na to, że ich trasy przecinają się z naszymi. Najbardziej martwi mnie, że według Crowfielda drowy zmierzały na Srebrny Jarmark - ani chybi by spotkać się ze swoimi mocodawcami, przewieść wiadomości i pewnikiem zapłacić lub odebrać zapłatę za swoje usługi. Że też jednak nikt ich nie zauważył... przeklęta magia - skrzywił się ponownie. - Bez niej życie byłoby o wiele prostsze. Te znaki nic mi nie mówią - pewnie wykonano je na zamówienie gdzieś tutaj, bo na drowie nie wyglądają.
- Zdarzali się jacyś ludzcy mocodawcy, lub współpracownicy złapani przez Zakon Helma?-
spytał Raydgast.
- Czasem, ale zwykle byli to przestępcy, sprzymierzający się z drowami jako szpiedzy; lub drobni handlarze chcący mieć monopol na “rarytasy“ z Podmroku. W każdym jednak przypadku drowy wykazywały się dużą ostrożnością i przebiegłością - miejsca spotkań były oddalone od zejść pod ziemię, a prowokacje nie dawały rezultatów. Często też winni ginęli zanim zdążyliśmy ich schwytać.
Paladyn skinął głową i spytał.- Czy te listy dałoby się szybko przetłumaczyć z ich języka na wspólny?
- Większość osób znających drowi jest teraz na patrolu. Przekażę im listy gdy tylko wrócą, zapewne jednak tłumaczenie otrzymasz nie wcześniej jak jutro w południe. Nie liczyłbym jednak na fajerwerki - te czarne diabły nie są takie głupie jak ludzie -
machnął ręką w stronę drugiego listu, po czym westchnął. - Rozumiem twoje podejrzenia względem Gardara Tulipa, ale sam wiesz, sir Silvercrossbowie, jak to jest ze szlachtą. O dowody trudno, o świadków jeszcze trudniej. To, że coś złego wydarzyło się na jego ziemi to jeszcze nie dowód. Podobnie jak list - przecież Tulip nawet na Wzgórzach nie mieszka, jeno w okolicy Rozdroży, a z tego co wiem niziołki traktują jego i jego sługi gorzej niż plagę szarańczy. Nawet handlują z nim niechętnie. Niemniej jednak wezmę twe spostrzeżenia pod uwagę i wzmocnię patrole wzdłuż granic z jego ziemiami. W takiej sytuacji nawet z plotkami trzeba się liczyć.
- Ale to dobry powód, by się Tulipowi przyjrzeć dokładniej. Przedłożyłem mym przełożonym także i raport z niegodziwości, jakie sobie pozwala ów.... -
kolejne słowo paladyna było powiedziane wyjątkowo ironicznie. - ... szlachetka, wobec swych poddanych. Którym z racji swego urodzenia jest winien opiekę, a nie wyzysk. Jeżeli będziemy przez palce na takie działania, to nie potrzeba będzie drowów, czy orków by do upadku królestwo doprowadzić.
- To prawda. Chętnie i ja wysłucham twojego raportu - w końcu nam do Tulipa bliżej niż z Fortu na Skale, a i z tutejszymi ludźmi lepszy kontakt mamy.
- Daniny należne mu zawyża i jego poborcy nieuczciwie biorą co do nich nie należy. Upraw poza wyznaczonym terenem zakazuje i nie wywiązuje się z ochrony swych poddanych przez zbójami, ba... nawet pozwala swym najemnikom dopuszczać do mordów, gwałtów i grabieży. A ci którzy im opór stawiają, są przez Tulipa okrutnie karani. Zresztą, jaki mogą stawić opór, skoro chłopstwu broni zabrania nosić? A w jego wioskach nie istnieje nawet prosta milicyja, co w razie większych zagrożeń mogłaby zbrojne wesprzeć wojsko Królestwa. Jednym słowem, nie jest panem na swych ziemiach, a zarazą. Co zabiera więcej niż mu wolno, lekceważąc obowiązki nałożone na niego wraz urodzeniem.
- rzekł w odpowiedzi paladyn, bardziej ekspresyjnie niż zamierzał. Niemniej Tormita był czuły na łamanie prawa, zwłaszcza przez tych bardziej uprzywilejowanych.
- Nadużycia finansowe to coś, czego nigdy wyplenić się nie da, choćby świętego na stołku posadził; obojętnie jako pana czy sługę - westchnął Ulf. - A póki jego ludzie nie głodują, to przecie mu nie nakażemy pól karczować, skoro nie chce. Co innego z brakiem ochrony i broni... choć o napadach na jego terenach nic nam nie wiadomo. Ale do tego możemy się przyczepić - uśmiechnął się z satysfakcją.

Ulf miał rację, nadużycia finansowe ciężko było wyplenić. Może nawet i niemożliwym to było, ale... to nie oznaczało, że można było na nie przymykać oko. Przynajmniej tak sądził Raydgast, nagminność łamania prawa nie jest zezwoleniem na jego łamanie.
Zamiast jednak kontynuować rozmowę, spytał o coś innego.- Co Zakonowi Helma wiadomo na temat obecnej sytuacji w Pyłach?
- Pyły, Pyły... -
Valstrom w zadumie zmarszczył brwi. - Coś ostatnio... ach, już wiem. Jakiś czas temu grupa młodzików przybyła do Twierdzy szukając pomocy w wyprawie tam. Mieli listy polecające od samej Elethieny Froren. Jak się potem okazało po drodze z jej domu schwytali dużą grupę banitów, która pustoszyła latem trakty; co zresztą zrobiło na mnie o wiele większe wrażenie, bo była ich tylko siódemka, a do tego w większości kobiety. Za to jednym z nich był jeden z naszych giermków, co przyśpieszyło jego wyświęcenie na paladyna. - dodał z dumą. -Należało mu się, zwłaszcza że jego pan zginął w tej tulipowej ruinie właśnie, zabity - wedle słów chłopaka - przez drowy. Niestety nie mogłem im udzielić wsparcia wcześniej niż na wiosnę - sam zresztą wiesz jak wygląda zima w górach.
- Jednak wiecie coś o samych zagrożeniach w Pyłach. Wiecie dobrze, że opowieści opowieściami, a lepiej być uprzedzonym, co do niebezpieczeństw tego miejsca.
- spytał Raydgast. - Wolałbym nie opierać swych działań na plotkach, a na faktach właśnie.
Dowódca spojrzał na Raydgasta z niejakim zdumieniem.
- Nie oczekujesz chyba, że co rok wysyłamy tam patrol by sprawdzić czy jakiś człowiek nie powstał z martwych? - spytał z lekką ironią. - Jesteśmy pierwszym miastem na drodze z Pyłów, jednak od wojny nic stamtąd nie wylazło. A odkąd kapłani i elfy porzucili pomysł odbudowania miasta nikt tam nie jeździ, nawet rabusie.
- Czyli nic nie wiadomo... A wcześniej? Co sprawiło że i kapłani i elfy z ziem tamtych zrezygnowali? -
paladyn był dociekliwy w tej sprawie.
- Nie mam czasu by robić wykłady z historii, której uczą w każdej szkole i śpiewają na każdym rynku - odparł Ulf, a zmarszczka na jego czole pogłębiła się. - Zwłaszcza, że to co śpiewają nie mija się z faktami. Ziemia w Pyłach jest skażona i nie da się tam przebywać dłużej niż kilka dni; kilka godzin w przypadku bardziej podatnych osób. Nic tam nie żyje, nic nie rośnie. Stąd przecież nazwa. - paladyn odwrócił wzrok, by nie ujawniła się w nim irytacja z powodu ignorancji gościa.
- Nie o opowieści, czy historię mi chodzi. Jadę do Pyłów i narażam przy okazji innych, więc jeśli mogę zdobyć wiedzę, na temat zagrożeń z którymi trzeba się zmierzyć, to... - odparł Raydgast i przez chwilę milczał, by spytać retorycznie. - ...To czy byś nie zrobił tego samego, na mym miejscu?
- Na twym miejscu studiował bym przed wyprawą, a nie w jej trakcie. Najlepiej jeszcze w czasie paladyńskiego szkolenia -
mruknął rozmówca pod nosem, a głośniej dodał - Nie wiem czemu uważasz, że mam więcej informacji niż tormici. Miejsca dzikiej magii, wyrwy w Splocie, zbłąkane dusze - w większości oszalałe z samotności lub okrucieństw eksperymentów Urgula - szkielety, które uparcie powstają z martwych... Ponoć dawniej zdarzały się jakieś potwory, jednakże nawet one nie mogły wytrzymać tam przez dłuższy czas. Ciężko powiedzieć co stało się ze złodziejami, którzy dawniej próbowali rabować elfie miasto - zapewne dołączyli do snujących się tam nieumarłych.
-Obawiam się, że nie miałem czasu na studiowanie przed wyprawą.-
odparł paladyn, wzruszając ramionami.- Gdybym miał, to bym zabrał na nią członków Zakonu, a nie pośpiesznie zwerbowanych najemników. I dziękuje za wszelkie informacje, na ten temat.

Chwila milczenia...Potem rozmowa potoczyła się dalej.
- Czy zakon Helma, mógłby wesprzeć mnie jakoś w sprawie mej ekspedycji? - rzekł paladyn podając dowódcy jeszcze jeden papier. List polecający od Thunderdragona.
- Cóż mogę rzec - jestem zmuszony odpowiedzieć ci to samo, co tym młodym - Ulf rozłożył bezradnie ręce. - Zresztą po prawdzie to nie rozumiem na co ci pomoc. Jak się ten przestępca do Pyłów wybrał to pewnie zginie zanim zdąży wbić choć jeden sztych łopatą w to gruzowisko. A jak ci na jego trupie zależy, to sam rzekłeś, że najemników masz. - westchnął. - Możesz zwrócić się do moich przełożonych, wątpię jednak że jakiś obcy rzezimieszek sprawi, że osłabią obronę zamku, a już zwłaszcza wobec wzmożonej aktywności drowów, o której przecież sam doniosłeś.
-Obawiam się, że sprawa nie jest tak... prosta. Ten Stick jechał wiedząc w co się pakuje. I wątpię by zginął w Pyłach. Co więcej, w to miejsce wybierała się też, dość potężna czarodziejka, która ludzi mi ubiła wpierw zaprowadziwszy nas do wieży ponoć do Urgula należącej. -
rzekł paladyn i spytał następnie. - I nie wyglądała na samobójczynię. Sama wieża zaś niedaleko stąd jest. Może słyszeliście coś o niej?
- Taaak, to stara ruina, spalona na początku wojny. Magowie sprawdzili ją od strychu po fundamenty, nie znajdując niczego ciekawego ani niebezpiecznego. Jej lokacja nie jest rozgłaszana tylko po to, by nie wzbudzać w ludziach niepotrzebnych emocji i wspomnień.
Bardziej jednak ciekaw jestem przewinień owego Sticka. List sir Thunderdragona jest bardzo enigmatyczny, ty zaś nie wyjaśniasz więcej, zadając tylko chaotycznie pytania. Po co ów obcy, według was, udaje się do Pyłów?
-Ponoć był zainteresowany samym Urgulem. Co już jest bardzo niebezpieczne. Z tymi co bawią się w nekromancję, to jak zapewne wiesz...nigdy nic nie wiadomo. Ciężko ubić do końca.-
mruknął paladyn.
- Ten Stick jest magiem? - widać, że dopiero to wzmogło czujność dowódcy. Ostatecznie wielu ciekawskich interesowało się Urgulem... i większość owo zainteresowanie traciła jeszcze zanim postawiła stopy na starym trakcie. Co prawda czarodziejów gildia pilnowała solidnie, jednak zagraniczny mag był zupełnie inną sprawą. - I jaki miała cel owa czarodziejka w atakowaniu twojej wyprawy? Bo chyba nie powstrzymanie przed ekspedycją, skoro dysponujesz tak słabymi siłami?
- Z tego wiem czegoś chciała od moich.. towarzyszy broni...Miecz Laurego z rasy elfów, od tropiciela chyba coś z jego ciała, bo rozcięła mu brzuch jak świniakowi. Ledwo się go dało uratować.-
pomyślał paladyn i dodał po chwili.- Stick nie jest magiem ponoć. Choć diabli wiedzą ile w tym prawdy. Mógł się wszak pod barda podszywać. Natomiast ona jest potężną czarodziejką i na pewno nie bawiła się w tą maskaradę dla zabawy. Także patroszenia półelfa nie robiła dla przyjemności.- tego ostatniego Raydgast nie był jednak pewien. Helfdan nie był mężczyzną wobec którego kobiety przechodziły obojętnie. Zawsze wywoływał u nich skrajne reakcje, nie zawsze pozytywne. Wzruszył ramionami dodając.- Nie wzięła tych przedmiotów ze względu na ich wartość, czy użyteczność. Po w końcu po co czarodziejce miecz, czy fragment wnętrzności półelfa? I udała się do Pyłów, może do Sticka, może Stickiem. Tak czy siak obie opcje są groźne.
Splótłszy dłonie rzekł.- Rozumiem niedobór ludzi, byłbym jednak wdzięczny gdyby Twierdza Złamany Topór baczniejszym okiem patrzyła w stronę Pyłów. Ot, tak na wszelki wypadek.
- Będziemy - skinął głową helmita, po czym zamyślił się. - W Pyłach mieszkało wielu potężnych magów. Może ten miecz ma jakieś znaczenie rytualne, albo jest częścią kompletu, który dopiero w całości ma wartość? Nie na darmo przecież Urgul rozpoczął wojnę właśnie od tego miasta.
-Na pewno nie zabrała miecza ze względu na pieniądze.-
odparł paladyn. - I dlatego mnie to martwi.
Wstał i rzekł na pożegnanie.- Chyba już dość dużo czasu zająłem. Dziękuję za ostrzeżenia i informacje. Niech Torm was strzeże.
- A was Helm
- Ulf podniósł się również. - Nie zaszkodzi być pod opieką jednego boga więcej. Jutro powiadomię cię, czy odczytanie listów się powiodło. Pachołek wskaże ci twój pokój - wszyscy goście wyjechali już po uroczystościach pasowania i wyświęcania nowych rycerzy, toteż mamy wolnych kilka izb. Oczywiście zapraszam również na wspólny posiłek..
-Dziękuję, skorzystam. Aczkolwiek jutro o świcie będę musiał opuścić twierdzę. Obecny rozwój sytuacji, wymusza na mnie pospieszne działanie.-
odparł paladyn.

Dalsze godziny upłynęły paladynowi na odpoczynku i przygotowaniach. Była wreszcie okazja na przyjrzenie się ekwipunkowi, zwłaszcza zbroi i broni. Naprawienie połączeń w zbroi, wyklepanie tam gdzie trzeba tarczy, naostrzenie mieczy i podobne działania. Potem paladyn włączył się z własnej woli w zamkowy rytm życia. Tutejszy przebieg dnia tak bardzo przypominał rutynę jego ojczystego zakonu, że Raydgast czasem zapominał, iż rycerze tutaj noszą inny znak, na tarczach i płaszczach.


Paladyn na posiłek zjawił się jako jeden z pierwszych, w głównym refektarzu zamku. W zasadzie czuł się w tym miejscu o wiele lepiej niż w zwykłej gospodzie, mimo że zapowiadał się tu spory tłok, a i pewnie posiłek nie będzie należał do najsmaczniejszych.
W głębi ducha, szykował się do powrotu i planował jakieś odpowiednie przemówienie mające zachęcić zabijaków, których najął do dalszej wyprawy.
Póki co miał tylko jedno zdanie: „Do Pyłów. Po bogactwo, sławę... i zemstę na tej zimnej babie!”
Krótkie ale chwytliwe. Z drugiej strony, jego najemnicy nie należeli do osób potrafiących się zbyt długo skupić na jednym temacie. Długie przemowy mógłby ich co najwyżej znużyć, a nie podbudować. Zresztą na długie przemówienia i tak nie mieli czasu...właściwie na nic nie mieli, zmuszani do morderczego pośpiechu przez obecną sytuację.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-10-2010, 15:05   #126
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Moment, moment...- wyrwał się z zamyślenia Iulus - ale co było takiego w mieczu i pierścieniu że tylko to zabrała? Nie wzięła przecież Twojej kadzielnicy Aesdilu ani Twojego sejmiatara Helfdanie. Po cóż trudziła się tak bardzo dla jakiejś błyskotki? Jesteście mi to w stanie wytłumaczyć?

- Robal jak robal ino trochę większy i trochę szybszy... nie znam się na takich, ale wydawał się do ukatrupienia. Co się zaś tyczy bibelotów to chciała pierścień... a miecz chyba wzięła przy okazji. Gdybym dał jej biżuterię wcześniej to jestem przekonany, że by na was nie czekała.
Zastanawiał się głośno tropiciel, o ile go pamięć nie myliła to sprawiała wrażenie gotowej do drogi na długo wcześniej niż przyzwała modlicha.
- Może nie znasz się tak dobrze na kobietach jak ja ale uwierz mi kapłanie, pierścionek dany niewieście przez Helfdana to nie lada gratka. A że pochodził z Pyłów to chyba tylko dodawało smaczków.
Nie wiem czy będzie udawała się do tej zapomnianej przez boga ruiny, czy Stick się tam udał... nie wiem czy grożąc nam, żebyśmy olali to miasto nie wciągała nas właśnie tam. Odwracając uwagę od czegoś innego.
- Spokojnie wykładał pokrętności kobiecego umysłu towarzyszom. -
Dość to pokrętne aczkolwiek podróżując z nami chwilkę chyba nie miała złudzeń, że się przestraszymy jakiś marnych pogróżek... lub, że zrezygnuję z mojego rodowego pierścionka. Nie po to łykałem to żelastwo, żeby teraz rezygnować.
O ile mnie pamięć nie myli, jeden z naszych dzielnych kompanów wspominał że coś słyszał o tej Alehandrze... nie umiem przypomnieć sobie, który ale mam nadzieje, że to nie jeden z tych sztywnych.


- Miecz jest ... był, dość potężną bronią - powiedział Aesdil, nie mając zamiaru wdawać się w szczegóły, zwłaszcza skąd go wziął. Zwłaszcza że identyfikacja właściwości była ... niewiele mówiąca poza zwyczajowym pieprzeniem o tym że "rodowa broń", "niepowołane ręce" i takie tam duperele. "Trzeba go było od razu sprzedać w cholerę i kupić za to uczciwą broń i dobry pancerz".
Ten robal... Nie dojrzałem wcześniej u Śnieżynki żadnego chowańca, mógł to być taki potężniejszy odpowiednik? Ach, to pewnie jego przestraszył się Kull... Jak wyglądało otwarcie portalu, Iulusie? Czy wyglądało na to że Śnieżynka aktywowała jakąś strukturę, czy raczej był to czar temporalny? Bo jeśli to coś permanentnego to możemy powrócić i spróbować aktywować to ponownie. Zawsze to większa szansa na złapanie tropu. A czym tam konkretnie groziła?
Dowiesz się Helfdanie co najemnicy wiedzą o Alehandrze?

- Jeśli miecz przypadkiem też pochodził Pyłów to też może być jakaś wskazówka, szczególnie że do tej pory jakoś nie dzieliliście się informacjami i swych zdobyczach czy klejnotach rodowych... - zamyślił się kapłan. - Wracając do portalu jednak, to nie wiem. Na pewno nie było wokół niego struktury. Zniknął też zdaję się od razu jak przejechała. Zauważyłem że przed otwarciem coś gmerała w szacie, ale czy szukała komponentu, czy różdżki zgadywać jeno mogę.

- Chowaniec to nie był tylko przyzwany stwór na specjalne okazje... albo robienie wrażenia. Miała chowańca... węża albinosa. Opowiedział spokojnie tropiciel. - Pogadam z najemnikami, poczekamy na paladyna... a potem Pyły. Przynajmniej ja tam się udaję. Chyba nie mam lepszego pomysłu na przyszłość. Szukanie jej na ślepo po Pięciu Królestwach podoba mi się tak samo jak odcisk na dupie. Rozumiem, że jedziecie dalej?

- A jak konkretnie Śnieżynka się odgrażała? - zaciekawił się bard - Ze mną niestety nie chciała rozmawiać, a szkoda... I w jaki sposób was unieruchomiła? Wąż, wąż chowaniec ... muszę popytać jakie daje profity jego posiadanie. Pewnie będzie bardziej odporna na trucizny jeśli to jadowite zwierzę. Mam nadzieję że Kull w ramach rewanżu będzie miał okazję zapolować na robaczka... Co do kierunku to Pyły wydają się na razie jedynym konkretem, choć ciągle mam wrażenie że to jakaś zmyłka - w końcu kto wybierając się w drogę do tak złowieszczego miejsca przyznawałby się że tam właśnie zmierza? Chyba że faktycznie ufamy przechwyconemu listowi... Zawsze można popytać po drodze o naszą uroczą parkę, zaczynając od Sioła, w wioskach i w Twierdzy również.

- Mówiłem wąż nie żmijka! Może lepiej połyka albo coś. - Helfdan puścił oko do współtowarzyszy i zademonstrował charakterystyczny ruch dłonią żeby wiedzieli, że wybebeszanie czy też wytrzewianie nie pozbawiło go umiejętności sprowadzania wszystkiego do jednego. - Zrobiła jakąś taką półkulę do której wpadało powietrze i woda... ale żaden pocisk nie wlatywał ani nie wylatywał.

- Wąż, powiadasz, więc może w czym innym pomaga - zachichotał Laure - Ciekawe zaklęcie. I coś mi się klaruje - wygląda na to że skoro pokonała was w jego obrębie a potem weszła do środka i nadal była chroniona przed moim zaklęciem to nie była jej osobista osłona. Jak długo było aktywne zanim straciłeś przytomność? Może jest podatne na Rozproszenie magii. - odwrócił się ku kapłanowi i zabębnił palcami o pas ze zwojami - Najlepiej byłoby jednak zaskoczyć ją... Podobnie jak Sticka, jeśli go odnajdziemy, bowiem skoro sam się wybrał do Pyłów to musi być nie lada zuchem, niemal jak "chłopcy" paladyna - zaśmiał się bowiem odzyskał nieco humoru w trakcie rozmowy - Chyba że zwerbował kogoś do swego orszaku.

-Modlę się o to by Raydgast znalazł jakieś wsparcie. Co do kwestii Pyłów myślę, iż Alehandra chciała nam jeno jeszcze pogrozić, że nie dość że Pyły same niebezpieczne to ona i tam i jeszcze gorsi od niej. Pewno chciała byśmy namacalnie niebezpieczeństwo poznali i zrezygnowali z obranej przez nas ścieżki- mruknął kapłan ponuro - ale ja nie zrezygnuje, gdzie Sticka szlak tam i mój...

- Nie wiem co ją do tego motywowało ale nie doszukiwałbym się jakiś dobrych powodów. Nie mniej Pyły to chyba najrozsądnieszy wybór jaki teraz mamy. - Widać było, iż ta myśl wyjątkowo rozbawiła półelfa.

Elf postukał palcami o stół, przeklinając w duchu. Chciał się odegrać na Alehandrze - Sticka też zresztą warto by było wybebeszyć, bo przez takich sukinsynów za bardami zła fama się ciągnie - ale żal było mu zbaczać z poszukiwań Sorg. Tym niemniej nie wiedział nawet gdzie bardka przebywa...
- Dobrze - westchnął wreszcie - Pyły to chyba faktycznie najrozsądniejszy kierunek, jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało. Opowiecie mi później jeszcze o zaklęciach których użyła Śnieżynka, może łatwiej będzie znaleźć sposób na przeciwdziałanie im. Ten pierścień faktycznie pochodził z Pyłów?? - zdziwiony zapytał Helfdana, pamiętając że wywodzi się z dalekich stron - a raczej że tak się przedstawił...

- Tak utrzymywano... ale pewności nie mam. Czasem z tymi babami nie wyznasz prawdy mówi ci taka, że jesteś jej pierwszym a potem się okazuje... że może i pierwszej ale dziesiątki. To i o pochodzeniu pierścienia mogła kłamać. - Po chwili jednak dodał. - Podobno jednak jakieś elfy tam były, a na nim jakieś ich znaki były. Cóż pojedziemy, zobaczymy to się i przekonamy.

- Tak przy okazji, dlaczego zatrzymaliśmy się w tej karczmie zamiast w "Niedźwiedziu"? - zapytał Laure - Całkiem przyjemnie tam było. Ryba przez dzień czy dwa to niezłe danie, ale jak na okrągło czuje się tu ten zapach. A co do wsparcia które paladyn ma załatwić to może lepiej niech nie załatwi żadnego, bo jak na razie te jego posiłki... - machnął lekceważąco ręką.

-Jakżeśmy Was na noszach pod Niedźwiedzia dowlekli to się okazało że miejsc tam brak, stąd tu ostaliśmy- westchnął kapłan który widocznie też był zawiedziony tym faktem. - A te znaki Helfdanie to pamiętasz? Potrafił byś odtworzyć? Może Raydgast albo mości Laure coś wiedzieć o nich będą - dodał po chwili z zaciekawieniem spoglądając to na tropiciela, to znów na barda.

- Sądzę, że nie raz ów znak widzieli i że im nic nie mówił wtedy to i teraz nie powie. Uprzedzając zapobiegliwego elfa dodał. - W Pyłach wam go pokażę... tam będzie. Ale dość już tego gadania. Kości mi jeszcze mrozi od zaklęć tej przekętnicy i muszę je jakoś dogrzać. Mam nawet jeden sprawdzony sposób na chłód w łożnicy... zatem, dokończymy jak nasz dzielny paladyn wróci.


Pozostali skinęli głowami i wszyscy udali się na spoczynek.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 21-10-2010, 19:47   #127
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Raydgast - jak przyobiecał - uwinął się z podróżą w przeciągu dekadnia. Przez ten czas jednak Iulus miał pełne ręce roboty z utrzymaniem najemników w ryzach. Sielskie Sioło było porządnym miastem, w którym podejrzane dzielnice ograniczono do minimum, toteż bójki i osobliwe "rozrywki" najemników szybko zwracały uwagę straży. W jednym Alehandra miała rację - mężczyźni nie byli przyzwyczajeni do bezczynności i czekania, a złoto przeciekało im przez palce. Doświadczył tego zwłaszcza Helfdan, próbując wyegzekwować od Theona zwrot za zniszczoną zbroję. Roztrzęsiony gwałciciel, który nie doszedł jeszcze do siebie po zadanych przez tropiciela ranach, omal nie zmoczył łóżka tłumacząc adwersarzowi, że większość zaliczki już przepił i ma jedynie 20 sztuk złota. Zresztą gdy tylko wydobrzał na tyle by wstać z łóżka zniknął wraz ze swoim koniem; na szczęście nie zabrał nic innego. Była to jedyna udana dezercja - innego najemnika kapłan przyłapał w stajni, gdy siodłał wierzchowca, dorzucając sobie ekstra sakwę z jedzeniem.


Gdy tylko rumak Raydgasta wypoczął ruszyliście na północ. Podróż do włości helmitów miała trwać cztery pełne dni, ale już czwartego dnia rano zobaczyliście na horyzoncie najwyższe wieże Twierdzy Złamanego Topora. Olbrzymie warowne zamczysko nawet z daleka stanowiło imponującą budowlę, z bliska zaś przechodziło najśmielsze wyobrażenia - zwłaszcza pozostałej trójki, gdyż helmicka twierdza mogła spokojnie konkurować z największymi warowniami Faerunu. Grube na kilka metrów zewnętrze mury (z zaciekami po smole i wrzącym oleju), okrągłe baszty z wąskimi otworami strzelniczymi, stojące na nich katapulty i balisty, wysokie wieże obserwacyjne wewnętrznych murów, powiewające wszędzie proporce różnych - wszystko to stanowiło malowniczy i nieco przytłaczający widok. Podgrodzie, rozbudowane na wiele mil wokół twierdzy, zapewniało paladynom i okolicznym mieszkańcom wszystko, czego do życia potrzeba. Szeroki kamienny most łączył zaś zamek z północnym traktem... i wschodnim traktem do Pyłów.




Ten ostatni jednak - jak pokazał późniejszy zwiad - traktem był głównie z nazwy. Co prawda nosił on ślady okazjonalnego użytkowania - najpewniej przez lokalnych drwali i myśliwych - jednak płaskie kamienie dawno zarosły już darnią, a w wielu miejscach zostały wypchnięte przez korzenie okolicznych drzew. Natura upominała się o swoje.

Póki co jednak rozlokowaliście się w jednej z tutejszych gospód, ciesząc się ostatnim przyczółkiem cywilizacji, ciepłym posiłkiem i suchym łożem. Pogoda nie dopisywała i nic nie wskazywało na to, że się poprawi. Od gór wiał przenikliwy wiatr, a w powietrzu czuć było zapowiedź zimy.
 
Sayane jest offline  
Stary 23-10-2010, 20:13   #128
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Wypatroszenie nie wpłynęło na zdrowie tropiciela korzystnie. Nawet po kilkudniowych zabiegach jakimi go raczył kapłan i uzdrowiciel we wsi odczuwał pewne uciążliwości po zbliżeniu z Alehandrą. Jego dieta musiała się drastycznie zmienić aktualnie dominowały w niej zupki, papki, tłuczone warzywa i rozgotowane mięsa. Alkohol palił jego trzewia żywym ogniem. Ponadto pewna sztywność kroku i blizna przez brzuch powodowała znaczne pogorszenie humoru tropiciela. Odczuwał solidne podenerwowanie… nie wspominając o utracie pierścienia.

Gdy zszedł do głównej sali w karczmie Theon siedział plecami do niego pochylając się nad jakimś pucharem wina. Gdy go zobaczył Helfdana to mało nie udławił, zapluwając się kompletnie. Najemnik był prawie o pół głowy wyższy od półelfa i dużo masywniej zbudowany. Jednak pomimo, iż jego rana była mniej rozległa niż tą którą miał tropiciel to wydawał się bladszy i trawiony gorączką. A zraniona ręka szczelnie skrywana była w temblaku.

- Mam nadzieję, że to nie piłeś teraz za moje zdrowie. Stwierdził wpatrując się w ociekającą winem brodę. – Nie gniewam się… za bardzo. Przyzwyczaiłem się do ludzkiej głupoty. Mimo wszystko coś zaczęliśmy i nie dokończyliśmy. Twarz najemnika stężała i wyrażała lekko mówiąc zdenerwowanie.

- Znaj łaskę pańską… dam ci wybór albo cię zabiję albo zapłacisz mi za naprawę zbroi, o koszcie eliksirów leczniczych zapomnę bo nie jestem małostkowy. Pięćdziesiąt sztuk złota. Nie mniej nie więcej tyle mi oddasz… lub swoje nędze życie.

- Ale ja nie chciałem, popełniłem błąd! Ta baba rzuciła na mnie urok… nie chciałem, przecież bym nigdy…

- Nie maż się jak baba!

- Ale nie mam tyle złota… skamlał wystraszonym głosem. – Nie mam.

- Co ty kozi pierdzie myślisz, że wrazisz mi żelazo w bebechy i ci za to podziękuję? Że będziesz pił i posuwał dziewki za moje złoto, a ja poklepię cię po plecach? Czyś ty się przypadkiem nie pierdzielnął buzdyganem w ten zakuty łeb?

- Mam teraz tylko piętnaście… nie, nie dwadzieścia bo Horst jest mi dłużny jeszcze pięć. Mam dwadzieścia. Oddam ci je!

- Nie wątpię… i jeszcze trzydzieści! Wycharczał, przez zaciśnięte zęby. – Masz jeszcze konia, zbroje, miecz… i parszywe życie.

- Oddam, jak paladyn wypłaci drugą część lafy. Desperacko zaproponował.

- Na poczet zaliczki oddawaj miecz. O ile mnie pamięć nie myli jest dość dobry… i ostry! Masz trzy dni na zwrot kasy. Potem obetnę ci tan durny łeb
.

Nie potrzebował, aż trzech. Wymknął się już następnego wieczoru… Helfdan jednak go nie ścigał. Przyjdzie na to czas po załatwieniu innych spraw. Tropiciel przez kilka dni chodził jak chmura gradowa wypytując pozostałych najemników to co słyszeli o czarodziejce. Dowiedział się, że czegoś mocno szukała w mieście, że zrobiła sporo dymy, że kogoś tam utłukła (a raczej zamroziła)… zapamiętał dwa imiona – Sałatę, którego bez skrupułów zakatrupiłą… jednak jego syn gdzieś się ukrył i niejakiego typka o oryginalnej ksywce Czyrak. Przy najbliższej okazji z całą pewnością rozpyta o nich… a może się czegoś dowie konkretnego bo te chłopaki więcej mu nie były w stanie pomóc.

Czas w Sielskim Siole minął jak z bicza strzelił. Jakby się tak bardzo zastanowić to nie wiedział co mu bardziej doskwierało rozpruty przełyk czy elf dopytujący się o każą pierdołę odnośnie czarów Lodowej Zdziry. Półelfa w końcu uległ i powiedział mu dokładnie co zapamiętał… co jak rzucała, ile trwało i jakie miało efekty. Oczywiście na jego chłopski rozum. Na szczęście trubadur był kontent i go już więcej nie zamęczał snuciem planów jak można przeciwdziałać temu i tamtemu… takie akcje zostawiał już tym bardziej przezornym i lubiącym mieć wszystko pod kontrolą. Co się zaś tyczy przeszłości Helfdana z Althgar to jak ze wszystkim czego nie był pewien nie lubił się dzielić z innymi. Jego przeszłość była jego sprawą… z drugiej strony chyba nie do końca. Dalej musiał ją wydzierać innym.


On zajął się rekonwalescencją. Na równi z wywarem chyba ze smoczych jajec (sądząc po zapachu) pomagał mu okład z Ashy… dziewczyna postawiłaby na nogi nawet tygodniowego trupa już nie wspominając co ona potrafiła zrobić tym swoim języczkiem. Nie była już może najmłodsza, jej cera nie była nieskazitelna to jednak ta jej buzia pokryta niezliczoną ilością piegów w zupełności pozwoliła mu nie myśleć, iż przyszło mu czekać na najnudniejszego człowieka jakiego znał w najnudniejszym miasteczku jakie miał okazję zobaczyć. Taka pieguska o włosach przemieszanego złota z czerwienią ognia było tym czego mu było trzeba! Nim paladyn wrócił miał sporo czasu na wywczasy.

Gdy szlachetny rycerz się zjawił to oczywiście nie zapomniał mu podziękować za oddanie łupów mu należnych tej zbieraninie. Nie było to oczywiście żądanie rekompensaty. Raczej coś w stylu fajnie, że wróciłeś sztywniaku w jednym kawałku ale pamiętaj ze mną lekko mieć nie będziesz. W dalszą drogę ruszyli bez utyskiwań… Pyły czekały.


Nim tam jednak dotarli to mieli jeszcze do zaliczenia jednego postoju… czas na uzupełnienie ekwipunku, dokonanie niezbędnych napraw, dokupienie żarcia i ciepłych łaszków. I oczywiście spróbowanie tutejszych dziewcząt. Twierdza robiła duże wrażenie, jej potężne mury górowały nad wszystkim w okolicy i sprawiały wrażenie nie do zdobycia… to jednak Helfdan raczej się tym zbyt nie podniecał. Nie pamiętał kiedy tyle się naszukał jakiegoś przyzwoitego zamtuza. Jednak jak już znalazł to dał tam zarobić dziewczynkom.
 
baltazar jest offline  
Stary 28-10-2010, 21:49   #129
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Spotkanie z resztą grupy miało kilka nieprzyjemnych akcentów, do których należało niewątpliwie podejście półelfa. Helfdan wręcz robił wszystko, by paladyn miał o nim jak najgorsze zdanie. Bowiem dotąd Raydgast nie uważał rozpustnego tropiciela, za dusigrosza i hienę cmentarną pozbawioną wszelkich oporów. Bowiem jakoś rabowanie świeżych zwłok ludzi, których Raydgast za życia niechętnie by dotknął, jakoś... było dla paladyna czymś wstrętnym.
Czymś co by zrobił w akcie desperacji.
I tym właśnie byli jego podwładni, męty wynajęte z najgorszych dzielnic. Bardziej podobne psom i sępom. I tak jak psy i sępy, oni ograbili swoich towarzyszy. Raydgast jedynie zezwolił na to, co bandyci sami by zrobili. Jeśli Helfdan chciał równać do nich poziomem... jego sprawa.
Ale cóż, Raydgast wzruszył ramionami tylko i mruknął .- Ja też się cieszę, że widzę cię wśród żywych.
Paladyn wypytał Iulusa o ty, czy najemnicy zachowywali się w miarę przyzwoicie.
I się ucieszył się na wieść, że poważniejszych problemów z nimi nie było.
Nie była to bowiem wyprawa mająca na celu resocjalizować najemników. Paladyn miał i bez tego zbyt wiele na głowie. Może z tych co przeżyją, uda się zrobić wartościowych ludzi.
Ale na razie wystarczy jak będą posłuszni i karni.
Drużyna co prawda znów się skurczyła... Paru łapserdaków zdezerterowało. Mniej niż sądził Silvercrossbow, a to wróżyło dobrze wyprawie.

Paladyn cieszył się gdy w końcu ujrzał zamkowe mury helmickiego bastionu. Raydgast zdecydowanie lepiej czuł się walcząc działając wraz współbraćmi zakonnymi, niż z awanturnikami. Ale cóż... może innym razem. Niemniej w przeciwieństwie do reszty drużyny ulokował się u helmitów i podobną propozycję złożył Iulusowi. Elfa i półelfa, pominął acz nie z powodu jakiejś niechęci wobec nich. Raydgast wyszedł z założenia, że zakonny rygor, który po części dotyczył także i gości helmitów, nie będzie im odpowiadał.
Dnie w Twierdzy Złamanego Topora spędzał na przygotowaniach do kolejnego etapu podróży i uzupełnianiu zapasów ich małej karawany.
I niecierpliwił się... Stracili bowiem zbyt wiele czasu, a w dodatku nadchodziła zima.
Co poniekąd komplikowało sprawę bardziej, niż mogłoby się wydawać. Pyły były niebezpiecznym miejscem i to bardzo. W lecie było tam ryzykownie wyruszyć, w zimie była to wyprawa na skraju szaleństwa. I gdyby nie obecna sytuacja Raydgast nie ruszyłby tam.
Niemniej pośpiech zmuszał ich do dalszej drogi.
Tuż przed wyjazdem opowiedział Iulusowi, Laure i Helfdanowi ( i tylko mi!) o zagrożeniach z Pyłów. O miejscach dzikiej i martwej magii, o błąkających się szalonych duchach i upiorach, o szkieletach, które uparcie powstają z martwych... mimo pokonania. O nieumarłych, których wiele łaziło po Pyłach. Wreszcie o samej naturze miejsca, splugawieniu jałowiącym ziemię i trującym wodę. Powiedział, że nie da się tam przebywać dłużej niż kilka dni; kilka godzin w przypadku bardziej podatnych osób.
Powinni wiedzieć w co się pakują, przynajmniej oni. Raydgast założył, że rzezimieszki które z nim jechały, wiedzą czym są Pyły. Zresztą , głęboko w duchu bał się im powiedzieć, przypuszczając, że wtedy by uciekli, przy pierwszej okazji.
Raydgast z radością przywitał dzień wyjazdu kierując wierzchowca swego w kierunku drogi do Pyłów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-10-2010, 23:34   #130
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Upierdliwy. Tym jednym słowem można było określić Laure, bowiem nie dał Iulusowi ani Helfdanowi spokoju do momentu aż nie wypytał o każdy najdrobniejszy szczegół poczynań Alehandry który tylko byli w stanie zapamiętać. Dopiero wtedy się odczepił. Półelf zapewne miał rację sarkając że nie jedyne to moce którymi Śnieżynka była w stanie ich zaskoczyć. Sęk jednak w tym że skoro nie wiedzieli czego jeszcze się po niej spodziewać, należało się przygotować choćby na to z czym już się zetknęli i Aesdil długie godziny łamał sobie głowę nad sposobami na poradzenie sobie z jej zaklęciami.

Nie tylko to jednak było powodem jego zadumy. Alehandra najwidoczniej dużo wiedziała. Zadawał sobie pytanie czy istniała szansa na odzyskanie miecza podążając tropami Sticka. Czy czarodziejka przyłączyła się do wyprawy niejako “na własną rękę”, w jakiś sposób dowiadując się o pomniejszych artefaktach w rękach Aesdila i Helfdana? Czy była częścią większej konspiracji? W tym pierwszym przypadku odebranie jej miecza było praktyczną niemożliwością i Laure przeklinał fakt że nie sprzedał zawczasu broni. Nie poprawiało to jego humoru, zwłaszcza gdy uzmysłowił sobie fakt że gdyby nie poszukiwania przez paladyna najemników na wyprawę do Pyłów, najpewniej w ogóle nie doszłoby do tego co wydarzyło się w wieży Urgula. Byłby jeszcze bardziej rozwścieczony gdyby wiedział że Helfdan specjalnie afiszował się z pierścieniem, realizując “sprytny” plan “wciągnięcia w pułapkę” osób które z jakiegoś powodu miałyby być zainteresowane “dziedzictwem”. Nie miałby nic przeciw temu by czarodziejka pochlastała tropiciela na dzwona za jego głupotę (bo inaczej nie można nazwać tego że nie wspomniał reszcie grupy o zagrożeniu), szkoda że sam ucierpiał próbując nieść mu pomoc...

Starając się odszukać ślady Sticka czy Alehandry Laure wypytywał zarówno w Siole jak i Twierdzy o osoby do nich podobne i o ich profesji. I tu odniósł połowiczny sukces - o ile o niewieście podobnej do czarodziejki niczego się nie dowiedział, o tyle w jednej czy dwóch karczmach faktycznie znalazł kogoś kto mgliście zapamiętał barda. Tyle tylko że miało to miejsce jakiś czas temu, akurat w trakcie tutejszych jarmarków i niewiele więcej uzyskał informacji. Zawsze jednak było to potwierdzenie tego że przynajmniej podążają tropem złowrogiego barda. Sumiennie wypytywał strażników u bram - co prawda nie spodziewał się by w natłoku podróżnych zwrócili uwagę na mężczyznę który usiłował tego uniknąć, ale zawsze istniała przecież szansa że z jakiegoś powodu Sticka ktoś zapamiętał ... Zastanawiało go czy dobrał sobie po drodze kompanów, czy też może konspiratorzy przydali mu obstawę - bo w to że Stick samemu jesienią wyruszył w niebezpieczną drogę nie wierzył.

Podobnie rozpytywał o Sorg i jej drużynę. W Siole niewiele dowiedział się tak jak i poprzednio, za to w Twierdzy Topora zyskał potwierdzenie że przejeżdżali - dokąd? Mógł jedynie zgadywać bowiem nikt tego nie wiedział na pewno. Zdenerwował się gdy okazało się że wrócili już od Elethieny Froren ale i odetchnął z ulgą gdy okazało się że złapali wielką szajkę bandytów i morderców, grasującą na północnym trakcie. Ba, nielichą sławę zyskali, na podzamczu zwłaszcza, bowiem w drużynie jeden zbrojny był jedynie, podobno, zamiast tego większość kompanii stanowiły dziewczęta. Giermka pasowano na rycerza - co do reszty informacje były denerwująco mętne, jakby drużyna w wielkim przemknęła pośpiechu albo wręcz próbowała uniknąć rozgłosu. Dokąd się udała? Nie wiedział.

Korzystając z okazji i tego że dysponował jeszcze niejakim zapasem gotówki uzupełnił jeszcze ekwipunek, samemu nie dowierzając że zgodził się na podróż do Pyłów. Nie mógł pozbyć się z głowy ostrzeżenia Britty, poza tym niepokoił się o Sorg i tylko ból połamanych kości, strata broni do której, co tu dużo ukrywać, już się trochę przywiązał mimo narzekania, i chęć odegrania się utwierdzały go w decyzji. Jak by nie było potrzebował jeszcze kilku przedmiotów, dokupił też kilka zwojów w jakimś składzie magicznych przedmiotów w Siole. I od razu przygotował te ostatnie do użycia zaklęciem Odczytania magii by nie obudzić się na trakcie z przysłowiową ręką w nocniku. Tyle dobrego że nie spieszył się z ich zakupem, starając się przedłużyć wizyty w składzie, z lubością przeglądając księgi i magiczne rulony, zwłaszcza dotyczące szlachetnej szkoły Odrzucania, bowiem magiczne ochrony Alehandry wprawiły go w straszne zakłopotanie swą przemyślnością i skutecznością. Niestety nie był już w stanie dokupić następnych pozycji do swej małej biblioteczki, ale pocieszył się rychło.
“Puste sakwy to miejsce na nowe skarby” - powtarzał przysłowie niziołków spodziewając się że prędzej czy później znajdzie sposób na powiększenie stanu gotówki.

Nie zaniedbał rekonwalescencji. Podróż na włókach do Sioła zaowocowała początkami przeziębienia, na to jednak na szczęście miał szybkie i skuteczne remedium. Gorzej z połamanymi kośćmi; po opuszczeniu lazaretu Laure nie nadwerężał się, a i później uważał, w drodze do Twierdzy i w samym mieście. Długie marsze, ostrożny bieg, walka z cieniem - powoli wracał do pełnej sprawności, podobnie jak wtedy - po Nonthal. Całe szczęście że przyzwana magiczna osłona i wtedy i w Wieży uratowała mu życie. Spędzał dużo czasu na świeżym powietrzu, z czego Kull był niezmiernie zadowolony a i Złocisty z miłą chęcią korzystał z ostatków dobrej pogody i sposobności do igrania z sokołem. Zrastanie się kości przyspieszał użyciem Płomienia i choć oczywiście to nie ogień płonął w jego ciele a tylko wrażenie takie dawał przepływ surowej energii magicznej, ale niejednokrotnie zaciskał zęby gdy odczuwał skutki uboczne takiej kuracji. Dzięki temu jednak pod koniec pobytu w Twierdzy niemal już doszedł do siebie i to mimo powtórnego nastawiania kości w Sielskim Siole, w lazarecie starego Eniali...

Nie zapomniał też o dopracowywaniu nowych zaklęć, bowiem podejrzewał że już niedługo pilnie ich będzie potrzebował. Podobnie, nie zaniedbał prób by dowiedzieć się co zakłóca Splot w Królestwie - albo chociaż, jakie ta sytuacja niesie ze sobą konsekwencje. Wieczorami czytał ile tylko się dało, bowiem był boleśnie świadom faktu że niedługo w podróży nie będzie ku temu okazji - a odrobina złota mu jeszcze została wystarczająca by nie musiał się jeszcze martwić o zarobkowanie.

Słowa paladyna o Pyłach obudziły jego zainteresowanie. Wypytywał długo, podobnie jak kapłana i tropiciela wcześniej, zafascynowany niebezpieczeństwami i niezwykłym wpływem nekromantycznej magii na uwięzione tam dusze. - “Nonthal...” - to egzotyczne miasto samo nasuwało mu się na myśl, bowiem podobnie jak Levelion zdawało się być wręcz przesycone magią - tyle że Pyły, najpewniej, dużo bardziej złowrogim jej rodzajem.
“Czy będę podatny na zło tam się gnieżdżące?” - zadawał sobie to pytanie raz po raz.

Tym niemniej, nie zaniedbał poinformować innych o wyniku swych starań.
- Sorg tu była wraz z towarzyszami... - jął opowiadać gdy siedzieli we czterech nad posiłkiem. Czuł niezmierną ulgę bowiem mimo że “ukryta była zasłoną potężnej magii” nic jej się najwidoczniej złego nie stało.
- Stick również kręcił się po Twierdzy. Ten jednak, spryciarz nad spryciarze ... - relacjonował przygarść informacji zdobytych w Siole i Twierdzy...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172