Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2010, 19:26   #40
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Elena zmierzyła przybysza od stóp do głowy, nie opuszczając broni ani na sekundę.
- Czego tu szukasz? - rzuciła krótko.
- Pewnie tego co i ty. Tylko uważaj, bo może wystrzelić - mężczyzna spoglądał co chwilę na pistolet w ręku dziewczyny.
- Nie mój mózg wtedy będą zdrapywać ze ściany. A teraz powtórzę ostatni raz, czego tutaj szukasz?
- A czego można szukać podczas włamu?! Przecież nie proszku do pieczenia - wypalił. Po chwili uspokoił się i dodał - Kasy, błyskotek i innych fantów, jak każdy.
- W takiej dzielnicy szukasz kasy i błyskotek? Ciężko w to uwierzyć, więc albo mnie okłamujesz, albo jesteś głupszy niż wyglądasz - prychnęła, ciągle trzymając nieznajomego na muszce.
Nieznajomy milczał dłuższą chwilę, aż wreszcie, jeszcze raz spoglądając na wymierzoną w siebie broń, powiedział niepewnym głosem:
- Każdy orze jak może, no nie? Yyy... Może i mniejsze fanty, ale... yyy... słabiej chronione niż w takim... Algonquin.
Bello prychnęła pod nosem słysząc te słowa.
- Złodziej to z ciebie żaden, zakładając, że co uwierzę. Nie ma tu niczego, czego szukasz, ale może... - zatrzymała się na chwilę, zastanawiając się, czy dobrze robi wdając się w zbędną dyskusję z mięśniakiem. - Wiesz coś o lokatorze tego mieszkania?
- Nawet nie wiem kto tu mieszka - facet odzyskał dawny ton głosu.
- W takim razie na ciebie już czas - oznajmiła, odblokowując broń i kładąc palec wskazujący na spuście. Miała nadzieję, że intruz zrozumie to jako 'zachętę' do opuszczenia lokalu, nie natomiast prowokację do walki. Chociaż kto tam mógł wiedzieć, co takiemu 'byczkowi' siedzi w głowie?
- Hej, no coty?! Nie strzelaj! Dobra, powiem ci wszystko, tylko do cholery nie strzelaj!
"Niespodziewany, acz fortunny obrót wydarzeń. Szczęściara ze mnie" pomyślała, uśmiechając się kącikiem ust.
- Mów.
- M-mogę zapalić?
- Nie.
- Mam swoje fajki - wskazał na wewnętrzną kieszeń kurtki.
- Ostatnio stałam się bardzo niecierpliwą kobietą, dlatego lepiej zacznij mówić albo już nigdy więcej nie poczujesz smaku tytoniu.
- Dobra, dobra, tylko spokojnie. Jakiś facet wynajął mnie, żebym śledził faceta, który tu mieszka. Dał mi tylko ten adres i jego zdjęcie. Czekałem na zewnątrz od rana, ale ten koleś się nie pojawił, więc postanowiłem wejść i poszukać czegoś co mogłoby mi pomóc.
Elena szybko przeanalizowała sobie słowa wypowiedziane przez osiłka. Czyżby mężczyzna, o którym mówił, mógł mieć coś wspólnego z morderstwem? W końcu wynajął tego przygłupa, by śledził jednego z Dzieci Polaka. Tylko nie do końca wierzyła w sens tej analizy. Czegoś jej tu brakowało, coś jej nie pasowało, ale musiała się złapać tego tropu.
- Jaki facet cię wynajął? - spytała, wpatrując się w niego z błyskiem ciekawości w oczach.
- Nie znam go, ok? Spotkałem go jednego wieczora w barze. Dał mi zaliczkę, adres i zdjęcie. To wszystko.
- Nie dał ci żadnych namiarów na siebie? W takim razie po co kazał ci śledzić gościa, który tu mieszka, skoro o swoim 'dochodzeniu' nie mógłbyś mu donieść?
- Powiedział, że sam zadzwoni, a do tego czasu mam obserwować tego Ruddieckensa.
- Pamiętasz chociaż jak wyglądał?
- Brunet, średniego wzrostu, twarz przeciętna... Miał włoski akcent.
- W którym barze go spotkałeś?
- Comrades Bar na Mohawk Avenue.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia, co mogłoby mi jakoś pomóc? - zapytała, opuszkiem palca delikatnie dotykając spustu.
- Skąd mam wiedzieć co ci może pomóc? Nawet nie wiem co ty tu robisz.
Elena westchnęła ciężko. Zapomniała, że osiłek nie należał do zbyt błyskotliwych osób.
- Oddaj mi swój telefon - oznajmiła krótko.
- Co? Powaliło cię?
- Przypominam, że lufa jest skierowana w twoją głowę, nie moją.
Mężczyzna powiedział coś niezrozumiałego po czym dodał:
- Telefon mam w wewnętrznej kieszeni.
Dziewczyna podeszła powoli do niego, stanęła tuż przed nim, celując mu w skroń. Drugą ręką sięgnęła do wewnętrznej kieszeni po telefon.
Wyciągnęła całkiem nową komórkę ze srebrną obudową i klapką. Całkiem nieźle leżała w dłoni. Facet musiał trochę na nią wybulić.
- Dzięki - puściła do niego oczko, po czym wyminęła go i ruszyła w stronę wyjścia, ciągle będąc w stanie gotowości do ewentualnej walki.
Nieznajomy nawet nie drgnął gdy opuszczała mieszkanie. Zbiegła więc po schodach i wyszła spokojnie na ulicę. Jej włosy ponownie rozwiał zimny podmuch wiatru. Wsunęła nową zdobycz do kieszeni spodni, po czym opatuliwszy się szczelniej płaszczem, przebiegła przez ulicę i ruszyła pieszo wzdłuż chodnika.
Jej głowę zaprzątały myśli o Włochu, o którym wspominał złodziejaszek. Czy rzeczywiście mógł mieć coś wspólnego z morderstwem Johna? W takim razie musiał być jednym z Dzieci Polaka, ale wtedy mijałoby się to z faktami. Chyba że wynajął któregoś z szóstki mężczyzn, by zabił Johna. Ale w takim razie po co kazał śledzić Ruddieckensa? Chyba że to właśnie on był mordercą, a Włoch chciał mieć go na oku... Nie, nadal czegoś tutaj brakowało. Jakiś element, bądź więcej, tejże układanki nadal były potrzebne.
Bello zatrzymała się i złapała taksówkę. Sięgnęła do kieszeni po kartkę z adresami. Postanowiła zaufać intuicji, a ta jej podpowiedziała, że powinna wywiedzieć się nieco na temat tajemniczego Rosjanina. Przypomniała sobie także o pewnym mężczyźnie, który mógł jej w tym pomóc. Choć oczywiście nie miała pewności, czy niejaki Petrovic będzie coś wiedział. W grę także wchodził fakt czy w ogóle Elenie uda się go odnaleźć. W końcu znała jego adres zamieszkania sprzed kilku lat, mógł już dawno się stamtąd wynieść. Postanowiła jednak zaryzykować, wiele w końcu nie traciła – prócz dolarów na taksówki.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline