Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2010, 20:51   #3
Olian
 
Olian's Avatar
 
Reputacja: 1 Olian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skał
To wręcz nienaturalne jaki strach może wywołać sama tylko mgła – biały opar, który wziął w swe objęcia bezbronne miasto i leżący wokół las. Otaczająca białość; która swym oddechem przynosiła nie tylko przeszywający chłód, ale także zapach czającej się tam gdzieś w głębi śmierci, zmusiła centaura do myślenia.

Stojąc tak i wpatrując się w białawą, pustą parę, Cexeriel po raz pierwszy w swym żywocie obawiał się o swe życie, które kruche jest niczym szkło… i może zostać rozbite w każdej chwili. Pomimo, że wiele razy brał udział w przygodach, które ścierały się z tym drugim światem; ponoć lepszym, to ta zdaje się będzie tą najbardziej przerażającą i niemożliwą do ukończenia.

Ale ciekawość i wiara wygrała sprawę, przewyższyły strach i przerażenie. Lecz czy w tej wyprawie Cexeriel odnajdzie to czego szuka? czy zazna spokoju i zobaczy w końcu ludzkie miasto, za którym tak bardzo tęskni, chociaż nigdy w żadnych nie przebywał? – Tak wiele pytań, brak odpowiedzi.

Jednak nie tylko w centaurze rodziła się obawa – również Karch, wilczy towarzysz Cexeriela został pochłonięty przez to straszne uczucie. Centaur zareagował tak jak zawsze, mówiąc:
- Seere, ta ere hiise – Zdanie to wypowiedziane zostało w języku istot leśnych i oznaczało: „Spokojnie, to tylko mgła”. Lecz wilk nadal kulił się i stał blisko swego pana. Niewiarygodne jak strach potrafi ujarzmić dzikie zwierze, które normalnie odwagą się cechuje.

Po chwili cała zgraja szalonych śmiałków, zaczęła się posuwać do przodu. Centaur obserwując poruszającą się masę, zastanawiał się czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy. Słyszał opowieści o tym miejscu – kto raz poddał się sile białego oparu, już nigdy nie powrócił. Na ten czas jednak, i Cexeriel ruszył z miejsca, a obok niego, tym samym tempem kroczył powoli Karch – było to niczym nie wyróżniające się zwierzę – naturalnych rozmiarów, naturalna szara sierść, gdzieniegdzie przegrywająca z bielą bądź kolorem nocy. Ale różnicę dało się zauważyć w zachowaniu wilka, który nie rzuci się na nikogo bez rozkazu swego pana; wyjątek jednak stanowi obrona centaura.


Gdy wszyscy już zostali otoczeni przez biały opar, przerażenie które kiełkowało w sercu centaura, teraz pokazało swój ogrom i wyszło na jaw. Chociaż był to odważny i pokaźnych rozmiarów przedstawiciel centaurów, to miejsce te posiadało specyficzną aurę, którą dało się wyczuć przy pierwszym kroku postawionym w tym przeklętym lesie.

Nagle, nie wiadomo jak, kilka osób znikło sprzed oczu Cexeriela. Przystanął momentalnie a wraz z nim wilk. A potem...

...potem stało się coś nadzwyczajnego i budzącego grozę. Przed centaurem wyrosło miasto – a może to centaur wyrósł obok drewnianych zabudowań? Nie zastanawiał się nad tym długowłosy centaur, odziany w wzmacnianą skórznie, na którego twarzy dało się zauważyć wieloletnią samotną wędrówkę przez świat - liczne blizny i zadrapania. Wzrostem przewyższał rasę ludzi, a nawet połorków. Mięśnie jego ciała zostały wyrzeźbione przez los który go spotkał - wydziedziczenie z rodu, śmierć przyjaciela i wiele innych przygód.

A teraz?
Szczęka otwarła się mu nieco, a powieki rozszerzyły się nieznacznie. Udało się – powiedział szeptem. Wtem po raz kolejny poczuł, delikatny dotyk znajomej sierści. Obrócił się natychmiast i uśmiechnął się nieznacznie, mówiąc:
- Ambirre, serotte de morre („wybacz, zapomniałem o tobie”). Zniżył się do poziomu wiernego towarzysza i poklepał go po grzbiecie.
Potem podniósł tułów i rozglądał się po okolicy, podziwiając drewniane budynki nasączone mgłą. Czy tak wygląda każde miasto ludzi – zbudowane z drewna, nietrwałe i spróchniałe? Wiele to dało do myślenia centaurowi, ale pojawiła się kula światła, która o dziwo nie przerażała Cexeriela, a raczej ciekawiła.

Szybko więc zaczął biec w jej kierunku, ile sił w nogach, tupiąc kopytami o kamienne bryły wystające z ziemi.
Miasto było monotonne i puste – nie tego oczekiwał po ludzkich miejscowościach, o których tyle słyszał od swego ludzkiego przyjaciela.
Jednak nie miał zamiaru zawracać i szukać wyjścia z białej pułapki. Kula światła była niczym hipnotyzujący amulet, który prowadzony przez rękę hipnotyzera mami cel i nie pozwala o nim zapomnieć.
 

Ostatnio edytowane przez Olian : 14-10-2010 o 14:18.
Olian jest offline