Deidre Jones
Pani szeryf widząc osuwające się na podłogę dziecko, niewiele myśląc rzuciła się w tamtym kierunku. Na jej czolę pojawił się zimny pot, a gdyby to był jej synek, jej Dorian. De uklękła przy chłopcu, kładąc broń obok siebie i szybko zaczeła go opatrywać. Na poczynania kobiety chłopic zareagował syknięciem z bólu. ~ Cicho zaraz bedzie wszystko dobrze, tylko spokojnie.
Powiedziała to cichym i kojącym głosem matki, tak że chłopak się troszkę uspokoił a nawet próbował się do nej uśmiechnąć. Szybko skończyła go opatrywać, mimo to ból był zbyt wielki i dziecko zemdlało.
Pani szeryf podniosła wzrok znad dziecka popatrzyła z nienawiścią na zamaskowanego bandytę i wysyczała ~ Jesteś potworem, jak mogłeś szczelać do własnego syna i to dla kilku centów. Zapłacisz za TO!!
Z tymi słowami powstała z klęczek podnosząc broń. Wycelowała w głowę ojca chłopaka po czym..... ~ Nie zasługujesz na śmierć to by było zbyt proste, bedziesz żył ze świadomością że zabiłeś własne dziecko, chyba że sędzia zadecyduje inaczej.
Z tymi słowami De schowała broń odwróciła się plecami do przestępcy i ruszyła na swoje miejsce. |