Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-04-2006, 20:50   #11
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Wilhelm van Leeborn

Stacja Little Worth, kilkanaście mil dalej.


Starszy pan stał na peronie ciesząc się słońcem rozgrzewającym jego stare kości. Ubrany był w czarny frak, nienagannie czysty i wyprasowany, podobnie jak biała koszula, lśniące buty tylko odrobinę pokryte pyłem i czerwono-złota kamizelka, z kieszonki której wystawał srebrny łańcuszek. Kapelusz o wąskim rondzie okrywał cieniem szczupłą, wysuszoną twarz z nienagannie przyciętą siwą bródką. Oczy - niebieskie i chłodne - wpatrywały się w jakiś punkt gdzieś w oddali. Nobliwy i przyjacielski wygląd starszego pana zakłócał tylko pas z błyszczącej skóry i dwa lśniące, staromodne rewolwery w kaburach.
Wilhelm van Leeborn wyciągnął srebrny zegarek, zerknął nań i krótko westchnął. Po czym sięgnął do kieszeni po nabitą wcześniej fajkę i zapalił ją, otaczając się na chwilę aromatycznym dymem. Mimo że wyraźnie na coś czekał nie zdradzał objawów zniecierpliwienia. Raz tylko dotknął piersi, jakby chciał pogłaskać coś, czego już tam nie było... Już rok minął od kiedy władze wysłały Starego Wiliego na emeryturę, szeryfem czyniąc jego młodszego brata.
Śmiech dwóch żartownisiów wyrwał go z zadumy. Uśmiechając się podszedł do nich powolnym krokiem, Cały czas pykając fajeczkę.
- Kogóż tu mamy? Pan Rainbow i Pan Kaminsky! Dzień dobry. Nie planujecie chyba niczego niedobrego chłopcy? Bo macie takie same miny jak wtedy gdy kradliście cukierki ze sklepu... -
 
Kulek jest offline  
Stary 20-04-2006, 00:00   #12
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Jarod Preston

Mężczyzna nawet nie drgnął kiedy do przedziału wpadł zamaskowany bandyta. Rzucił okiem na swój kapelusz przykrywający jego broń. Nie widział bandziora, ale domyślał się, że stoi przy wejści do wagonu za nim. Przeklął pod nosem, gdy kobieta zerwała się z miejsca dobywając broni.
"Wariatka - pomyślał - Bóg mi świadkiem, wariatka!" Nie spodziewał się tak lekkomyślnej reakcji, zwłaszcza po stróżu prawa. Cóż, młoda, w dodatku kobieta. Aż się wzdrygnął na myśl o mieszkańcach miasta, któremu przypadł zaszczyt posiadania takiego "szeryfa".
Oniemiał, kiedy ksiądz przystąpił do działania. "Kolejny wariat! - pomyślał znowu - Istny cyrk!"
Nie podjął żadnego działania, wciąż siedział gotów do szybkiego dobycia broni. Czekał co wydarzy się dalej planując następne działania. Nie zamierzał niczego oddawać temu rzezimieszkowi...
 
Malekith jest offline  
Stary 21-04-2006, 14:21   #13
 
Munchhausen's Avatar
 
Reputacja: 1 Munchhausen nie jest za bardzo znany
Bandyta widząc reakcję księdza roześmiał się
- Może to i mój syn, ale zawsze mam jeszcze sześciu... i nie zamierzam na tej szóstce skończyć - tu spojrzał wymownie na panią szeryf. - A teraz ojczulku skłoń zebranych, żeby oddali potrzebującemu wszystko co ma wartość, a może obejdzie się bez trupów martwych gringos...

Wilhelm van Leeborn:

Kaminsky wyciągnął z kieszeni swojego prochowca jabłko, które natychmiast ugryzł.
- Wiesz szefuniu - zwrócił się do Ciebie - że nic nam nie udowodniono. Zresztą słodycze psują zęby, a do jakiegoś łapiducha, co ma obcęgi wielkości Kansas i chce nimi grzebać w mojej gębie, nie pójdę...
- Tradycja jest tradycja, George'owi wystarczą sznurek i drzwi - wtrącił Justin - Metoda tańsza i przyjemniejsza.
- Przyjemniejsza?! Cholerny masochista, nie znałem Cię od tej strony...
- Już prędzej sadysta, bo to ja otwieram te drzwi - Rainbow uśmiechnął się szeroko.

Ech, dobre dzieciaki, tyle, że po złej stronie barykady. Gdyby doszło co do czego, ty zabiłbyś ich, a oni Ciebie. Może i znałeś rodziców Justina od lat, ale od czasu gdy zmarli chłopak popadł w złe towarzystwo. Zawsze lubił popić i był szybki, co często demonstrował. Dla Johnathana Mastersa, który przybył do miasta dokładnie w dniu 24-tych urodzin Justina, okazał się świetnym nabytkiem i dobrym pracownikiem. Kaminsky, najbardziej zaufany człowiek swojego szefa, przyjechał razem z Mastersem i to właśnie on zwerbował Justina, po jednym z jego pokazów szybkości. Szybko się zaprzyjaźnili, dzięki czemu Rainbow piął się szybko w hierarchii grupy. Nie minął pełny rok, a Justin jest obecnie zastępcą prawej ręki Mastersa.

- Ech, chyba widzę pociąg - powiedział Kaminsky wyrzucając ogryzek na tory.
 
Munchhausen jest offline  
Stary 21-04-2006, 22:44   #14
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Wilhelm van Leeborn

Stacja Little Worth, Peron

- Jak znam wasze temperamenty chłopcy to zęby nie zdążą się wam popsuć. Albo w saloonie wytłucze je wam jakiś zbir krzesłem, albo młodo zawiśniecie. Więc o zęby bym się nie martwił... - Wilhelm miał głowę zwróconą w kierunku nadjeżdżającego pociagu. - Kogóż to macie odebrać chłopcy że we dwóch was tu przysłali? -
 
Kulek jest offline  
Stary 30-04-2006, 23:11   #15
 
SHAQER's Avatar
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Ned Allen

Wielebny spojrzał srogo na bandytę.

- Szafujesz życiem dziecka gdyż więcej masz? Bezbożniku. Nie mogę patrzeć na Ciebie odrazy nie czując. Bóg kazał wybaczać, lecz jak istocie tak perfidnej można wybaczyć. Jeżeli ze ścieżki obranej nie zboczysz diabły po kres wieków rozszarpywać będą twe ciało katuszy przysparzając Ci niezmiernych.

Frustracja wielebnego z sekundy na sekundę rosła. Widać było iż z taką niegodziwością nie spotkał się nigdy wcześniej.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline  
Stary 30-04-2006, 23:28   #16
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Wilhelm van Leeborn

Stary ex-szeryf stał na peronie wpatrując się w nadjeżdżający pociąg. Niby spokojny widok, ale Wilhelm czuł dziwne napięcie, jakby zbliżało się coś złego. Zapomniał o pachołkach mastersa, wydmuchnął trochę dymu i odruchowo sprawdził rewolwery.
Właśnie, rewolwery. Wspaniałe dzieła sztuki rusznikarskiej sprzed wielu lat. Ładowane ręcznie, prochem i kulami, zdobione i poręczne. Na lufach grawerowane napisy "Najlepszy strzelec Boston City A.D. 1823". Służyły mu dobrze przez pięćdziesiąt lat. Czy dziś będzie musiał ich użyć?
Z każdą minuta pociąg był coraz bliżej. Słychać już było donośny gwizd.
 
Kulek jest offline  
Stary 01-05-2006, 14:58   #17
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Jarod Preston

Niepodobała mu się ta sytuacja. Oj, nie podobała się. Cóż... nie miał zamiaru oddawać nikomu swoich pieniędzy. Tym bardziej jakiemuś świrowi. Odłożył kapelusz i wciąż siedząc wyjął z kabury na biodrze swoją broń. Ci, który zerknęli w jego stronę dostrzegli nieco nietypową spluwę. Wyglądało to nieco jak Winchester z obciętą lufą i bez kolby. Mężczyzna szybko przeładował broń przesuwając dźwignę umocowaną pod rękojeścią. Wstał i odwrócił się, wciąż będąc zasłoniętym przez oparcie siedzenia. Szybkim ruchem wycelował w bandytę.
- Jedynym martwym gringo będziesz ty, jeśli zaraz nie puścisz dzieciaka - wysyczał lodowatym tonem - i gwarantuję ci, że więcej już ich nie spłodzisz.
Z zimną precyzją mierzył prosto w głowę bandziora, gotów pociągnąć za spust. Kto jak kto, ale on, Jarod Preston, nie zamierzał odpuścić byle bandycie napadającemu pociąg.
 
Malekith jest offline  
Stary 01-05-2006, 16:55   #18
 
Munchhausen's Avatar
 
Reputacja: 1 Munchhausen nie jest za bardzo znany
- Dosyć tego pieprzenia! - krzyknął nieznajomy. - Mogliśmy rozwiązać to po dobroci, ale...
Pierwsza kula trafiła w oparcie siedzenia, za którym stał Jarod. Druga miała trafić wielebnego, ale minęła go o włos i zatrzymała się dopiero w tylnich drzwiach przedziału. Bandyta widząc chybiony strzał szybko uskoczył w lewo, niemal potykając się o kulącego się na podłodze cowboya z harmonijką. Nieznajomy ucieszył się na widok nowego zakładnika.
- Macie na swoich rękach krew mojego syna! - krzyknął i strzelił do chłopca, który wciąż stał przy drzwiach zaskoczony całą tą sytuacją. Dzieciak zachwiał się i upadł, a z jego brzucha wypłynęła krew...

Wilhelm van Leeborn:

Gwizd... A potem chyba stłumiony przez hałas i odległość strzał... drugi... i trzeci...
Pachołki Mastersa natychmiast zareagowały; Kaminsky pobiegł gdzieś i wrócił po chwili ze strzelbą w ręku, a Justin dobył błyskawicznie swojego Peacemakera. Ich twarze wyrażały ciekawość i gotowość do podjęcia pewnych stosownych działań...
- Trzeba będzie chyba komuś sprzedać kulkę - powiedział Kaminsky i uśmiechnął się szerzej niż to miał w zwyczaju...
 
Munchhausen jest offline  
Stary 02-05-2006, 14:27   #19
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Wilhelm van Leeborn

- Panowie, schowajcie broń. To sprawa władz, a wy nie zostaliście zaprzysiężeni na zastępców - zaczął Wilhelm przyjaznym, acz stanowczym tonem, jednocześnie wyjmując rewolwer z kabury. - Właściwie to ja także. Eh, te przyzwyczajenia. Niech wam będzie. Ale jak zaczniecie strzelać we wszystko co się rusza, popamiętacie mnie. - van Leeborn był znany w miasteczku. Zwłaszcza z tego, że zawsze dotrzymywał obietnic.
Zerknął na pociąg, szybko rosnący w oczach i schował się za ścianą budki telegrafisty. Zaskoczenie to najlepszy przyjaciel stróża prawa. W pociągu był zastępca, a właściwie zastępczyni szeryfa, powinna zająć się sprawą. Ale stary Wilhelm spodziewała się raczej, że będą czekać miesiąc na następnego kandydata...
 
Kulek jest offline  
Stary 02-05-2006, 14:32   #20
 
Escalla's Avatar
 
Reputacja: 1 Escalla ma wyłączoną reputację
Deidre Jones

Pani szeryf widząc osuwające się na podłogę dziecko, niewiele myśląc rzuciła się w tamtym kierunku. Na jej czolę pojawił się zimny pot, a gdyby to był jej synek, jej Dorian. De uklękła przy chłopcu, kładąc broń obok siebie i szybko zaczeła go opatrywać. Na poczynania kobiety chłopic zareagował syknięciem z bólu.

~ Cicho zaraz bedzie wszystko dobrze, tylko spokojnie.

Powiedziała to cichym i kojącym głosem matki, tak że chłopak się troszkę uspokoił a nawet próbował się do nej uśmiechnąć. Szybko skończyła go opatrywać, mimo to ból był zbyt wielki i dziecko zemdlało.
Pani szeryf podniosła wzrok znad dziecka popatrzyła z nienawiścią na zamaskowanego bandytę i wysyczała

~ Jesteś potworem, jak mogłeś szczelać do własnego syna i to dla kilku centów. Zapłacisz za TO!!

Z tymi słowami powstała z klęczek podnosząc broń. Wycelowała w głowę ojca chłopaka po czym.....

~ Nie zasługujesz na śmierć to by było zbyt proste, bedziesz żył ze świadomością że zabiłeś własne dziecko, chyba że sędzia zadecyduje inaczej.

Z tymi słowami De schowała broń odwróciła się plecami do przestępcy i ruszyła na swoje miejsce.
 
Escalla jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172