Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2010, 21:55   #49
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Widział to. Czy zamykał kuźwa oczy, czy je otwierał... Czy się gapił na zdjęcie dzieciaków, czy na dno kubka z ABsyntem, czy też w tłum milczących górników. Widział...

- Stój Ranberg!!!



Jego wielka, nieugięta do tej pory dłoń nawykła do warunków naprawdę marnych, drżała teraz zaciskając lekko WKP Kellera... Celowo go nie zostawił. Nie uciekał od zła, które się do niego kleiło. Od słabości, która sprawiała, że miał zwyczajnie ochotę zacząć wrzeszczeć jak kolejny pojeb. Pozwalał jej ściekać po skórze, zostawiając zimne i paskudne uczucie wyobcowania, że to nie on tu siedzi. Że nie ma się czym przejmować i nie warto walczyć. Po prostu chwycić widelec i z rozmachem wbić go w czaszkę siedzącego za jego plecami górnika. Wbić i przekręcić czując jak stal i kość nadają sobie nowe lepsze i właściwsze kształty. Wtedy byłby już po tej drugiej stronie. Tam nie można niczego stracić... Kusiło... Bardzo kusiło... Chciał żeby go kusiło. Obracając myśli w stronę dwóch ludzi którzy umarli na jego oczach prowokował kuszenie. Celowo i z premedytacją. Bo miał kuźwa świadomość, że jest lepszy. Że dwójka dzieciaków, która pewnie teraz wyjechała z Madalaine do ciotki do miasta, zasługuje na to, żeby był lepszy. Zasługuje...
Zamrugał oczami gdy ktoś niechcący potrącił stolik przechodząc do jednego z dalszych. W kantynie nadal było mnóstwo ludzi, tylko jego stolik był pusty. Godzinę temu złapał Hala za fraki i przyparł do ściany grożąc, że jeśli jeszcze raz będzie mu mówił, że jest spoko, to on pokaże mu jak spoko jest wytrzeć czyjąś gębą cały hol prowadzący do C-28. No i dali mu spokój.
Wstał i skierował się do wyjścia z kantyny.
Drzwi prowadzące do pokoju Raya Blackaddera były zamknięte, a interkom milczał. Wróci do niego gdy się obudzi. A teraz do łóżka.
Sen.
Długo nie mogący nadejść sen.
Jak na ironię sen był dobry.

***

Komunikat został powtórzony chyba trzeci raz nim zdołał uświadomić sobie gdzie jest i co się dzieje. Szybko dorwał się do swojego zestawu tlenowego czując zimny powiew z wentylacji. Przez dobrą minutę klnąc na czym świat stoi, próbował sobie przypomnieć jak to ustrojstwo działa. I tak naprawdę tyle przygotowań. Bo pierwsze co chciał zrobić to wyjść na hol i zapytać kogoś co jest grane. Zablokowane drzwi jasno określiły problem.
O dziwo nie zdenerwował się. Wręcz przeciwnie. Nowa sytuacja postawiła przed nim nowy, jasny w zrozumieniu cel, który przybliżał go do sukcesu, czyli B-014. Cały więc wysiłek wkładał w realizację tego celu. Dopiero potworny wrzask z wentylacji łączonej z bocznym pokojem i dalszym systemem, sprawił, że paranoja poprzedniego dnia przypomniała mu się w pełnej swojej krasie...
Gdy seksowny kobiecy głos powtarzał w 5 minutowych odstępach niewesoły komunikat, próbował w staroświeckim stylu wyważyć drzwi. Oczywiście zupełnie bezskutecznie. Rozkręcona wajcha od ręcznej obrabiarki stanowiła idealną imitację łomu, jednak nawet to narzędzie nie poradziło sobie z tłokami ciśnieniowymi operującymi grodzią. Szczęśliwie gdy zabrał się do majsterkowania przy zamku z drzwi poleciały iskry i mechanizm rozsuwający zgrzytnął tworząc niewielką szparę. Teraz poszło już z górki. W holu był już jeden z rusków z administracji. Peter? Nie zdążył dopytać się niczego, bo z pokoju obok wyszedł jakiś gnojek i... Szczota. No tak. Ten cwaniak pasował do takiej kabały. Rzucił pomysł zmywania się, a Peter w odpowiedzi kiwnął głową i zaczął otwierać kolejne drzwi kombinując coś przy zamkach. Seamus miał o elektronice na pewno mniejsze niż Peter pojęcie więc wrócił tylko do pokoju po swój plecak z WKP Kellera i zaawansowany zestaw przetrwania w jaki każdy wyposażeni byli górnicy narażeni na katastrofy i odcięcie od reszty. Troszkę tylko rozszerzona wersja standardowego medpaka. Po chwili wyszedł znów na hol widząc jak Szczota z tym drugim młodym pomagają wyjść barmanowi Polaczkowi z szybu wentylacyjnego, a Peter otwiera drzwi tej lasce z ochrony... Sanders? Jak nigdy ucieszył się, że widzi kurtkę ze znaczkiem służb bezpieczeństwa Vittel. I wtedy go olśniło...
- Poczekaj! - krzyknął do Petera gdy ten podszedł do drzwi za którymi był pokój Yurgena. Znacznik nad drzwiami pokazywał, że kwatera jest zajęta, a Seamus przecież z tej strony właśnie słyszał wrzask... To mogło równie dobrze dochodzić skądinąd, ale... - Na wszelki wypadek warto być gotowym... Masz gnata dziewczyno?
Gdy spojrzeli na niego pytająco pokręcił przecząco głową.
- No mówię kuźwa na wszelki wypadek - rzekł podnosząc swój „łom” - Nie jednemu odbiło w ciągu ostatnich dwóch dni...
Pewnie też otworzyliby drzwi do pokoju Yurgena od razu gdyby nie to, że ktoś z zupełnie innych... zaczął pukać... I to nadając SOS.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-10-2010 o 22:07.
Marrrt jest offline