Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2010, 22:56   #15
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Część II

Obaj opuścili salę. Aleksander wiedział, że czas się kurczy, miał jednak jeszcze parę osób, z którymi chciał się spotkać. Nigdy nie było wiadomo, kiedy znów dane będzie z takimi porozmawiać. Ruszył do pokoju ciotki Llewelli mając nadzieję, że ją tam zastanie. Chciał sprawdzić czy nic jej się nie stało. Te dwa potwory, trochę ją poturbowały. Poza tym wszystkie te wydarzenia, również nie mogły pozostać bez wpływu na jej psychikę. Zapukał i poczekał na pozwolenia wejścia.

-Jak się czujesz ? Po tym wszystkim? Te potwory trochę cię poszarpały ... - odezwał się od progu uśmiechając się lekko. Martwił się o ciotkę. Bardzo ją lubił, z całej rodziny, ona najmniej przejmowała się wszelkimi politycznymi sporami. Była ponadto. Nie wzięła udziału w walkach poprzedzających wojnę skazy wzorca, ale pomogła wszystkim gdy nadszedł czas. Oczywiście jej domem była Rebma, ale wydawało mu się, że również Amber zajmuje ważne miejsce w jej sercu.

-Już dobrze - uśmiecha się nieśmiało - Dzięki twojej pomocy i Morgainne

-Co teraz planujesz? Wracasz do Rebmy? Czy zostajesz na dworze? - zapytał ją ciekawy odpowiedzi.

-Myślę, że jutro wrócę do Rebmy, Amber staje się dla mnie zbyt niebezpieczny. To co się dzieje wygląda mi na pierwszy akt nowej wojny. Wiesz, że mnie to w ogóle nie interesuje. Przykro mi z powodu śmierci Vialle. Byłyśmy bardzo blisko. Jeżeli Benedykt się zgodzi to chciałabym zorganizować jej pogrzeb -

-Cóż, myślę, że mój ojciec nie będzie miał nic przeciwko temu. Mam nadzieję, że będziesz bezpieczna w Rebmie, nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Dzisiaj wyjeżdżam razem z Corwinem w pościg, mam nadzieję, że po powrocie będę mógł cię odwiedzić w Rebmie, zawsze lubiłem spędzać tam czas - mówił spokojnie jednocześnie obiecując sobie, że gdy tylko będzie to możliwe przekaże jej prośbę dotyczącą pogrzebu Vialle. Wychowały się w tym samym miejscu. Można było powiedzieć, że były krajankami. Nic więc dziwnego, że Llewella chciała ostatni raz ją pożegnać.

-Oczywiście Aleksandrze. Ja również spotkam się z tobą z wielką przyjemnością. A Rebmie raczej mi nic nie grozi. Mimo, że jest ona pierwszy cieniem Amberu, to mało kto się nami interesuje. Nasze podwodne królestwo jest zbyt błahą zdobyczą, by kruszyć o nie kopie. Nie martw się o mnie. Mam nadzieję, że uda wam się ustalić kto za tym wszystkim stoi. Gdybyś potrzebował pomocy tylko powiedz, a zrobię co w mojej mocy. -

-Oczywiście, mam jednak nadzieję, że to nie będzie koniecznie - Aleksander uśmiechnął się lekko. Zawsze można było mieć nadzieję, chociaż w tym wypadku pewnie okaże się ona próżna. Ktoś włożył zbyt wiele trudu, w zaplanowanie tego wszystkiego, aby teraz odpuścić -Cóż, nie będę w każdym razie tobie dłużej przeszkadzał. Muszę się przygotować do wyprawy -

-Oczywiście. Do zobaczenia. Uważaj na siebie Aleksandrze – ukłonił się lekko na pożegnanie i wyszedł z pokoju. Chciał porozmawiać jeszcze tylko z jedną osobą. Ciotka Flora. Od służby dowiedział się, że razem z córką siedzą w pokoju. Zapukał i gdy usłyszał sakramentalne „proszę” nacisnął klamkę.

Flora, podobnie zresztą jak jej córka wyglądała na przestraszoną. Gdy zobaczyło go, spróbowała ukryć swoje uczucia, ale nie wychodziło jej to najlepiej. Była wyraźnie zdezorientowana, z pewnością zastanawiała się, co może od niej chcieć w tym momencie. Aleksandrowi wydawało się, że rozmowa przyda się jej dużo bardziej niż jemu. Nigdy jej takiej nie widział, a miał okazję spędzić z nią trochę czasu.

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział Aleksander skłaniając się lekko -Przyszedłem zapytać czy wszystko w porządku ... -

-Raczej tak - jej głos łamał się widać, było że nadal nie jest pewna siebie - Te demony na szczęście nic mi nie zrobiły. W porę uciekłam -

-Potwory, miały dla nas przygotowany inny plan, mamy sporo rannych, mam tylko nadzieję, że większość się uda uratować. Wydarzyła się już wystarczająca tragedia ... - młody amberyta przerwał na chwilę i popatrzył na obie kobiety -Co planujecie teraz? Powrót na ziemię, czy pozostaniecie jednak w pałacu?-

-Raczej zostaniemy tutaj. Monique bardzo chce przejść Wzorzec. A ja uważam, że ten w Amberze jest najlepszą próbą. Random miał dziwne opory przed tym by dostąpiła ona tego zaszczytu. Mam nadzieję, że Bendykt będzie innego zdania.

-Cóż, nie mogę mówić za mojego ojca, na pewno rozważy tą sprawę, chociaż obecnie ma po tych wszystkich wydarzeniach sporo do roboty -

-Nie wątpliwie tak, ale nie można odmawiać amberytce jej przyrodzonego prawa. Nawet w tych wyjątkowych okolicznościach nie ma podstaw, by do czegoś takiego doszło. - Flora wyraźnie zaczęła być bardziej agresywna - Może szepnąłbyś słówko swojemu ojcu. Nie chcę robić tego po cichu i za czyimiś plecami -

-Rozumiem całkowicie tą sprawę. Przejście wzorca jest nieporównywalne z niczym innym, ale również niebezpieczne. Oczywiście chętnie wspomniałbym o tej sprawie ojcu, ale wyjeżdżam z Corwinem wieczorem i mogę już go nie złapać. Jestem jednak pewien, że rozważy uważnie wszystkie argumenty ... zazwyczaj nie było problemów z przekraczaniem wzorca

-Zawsze możesz z nim pomówić poprzez Atuty,zarówno ja jak i Monique byłybyśmy bardzo wdzięczne gdybyś powiedział choć słówko w naszej sprawie. - mówiąc to zrobiła maślane oczka i zalotnie się uśmiechnęła- Jak mówiłem nie chcę się z tym ukrywać, ani zabierać Monique do jakiegoś Cienie, gdzie jest odbicie Wzorca. To moim zdaniem nie jest to samo. -

-Oczywiście ... mogę obiecać, że przekażę tą prośbę, przynajmniej przypomni to o tej sprawie mojemu ojcu. - odpowiedział spokojnie Aleksander -A jak już Monique przejdzie Wzorzec? Pozostaniecie w pałacu? Wydaje się, że jakaś burza nad nami zawisła – To było dość ciekawe. Wiedział, że Flora nie przepadała za Randomem. Nie był z pewnością typem osoby, z którą chciała się zadawać. Teraz całkowicie pochłonęła ją obsesja, żeby jej córka przeszła wzorzec. Czy był w tym jakiś głębszy sens? Nie wiadomo, ale był to fakt warty zapamiętania.

-Ja pewnie pozostanę na zamku. Tutaj czuję się bezpiecznie mimo dzisiejszego incydentu. Co do Monique to nie wiem, jakie będą jej plany po przejściu Wzorca - wyraźnie się uspokoiła i odzyskała pewność siebie. Widać było, że znów wchodzi w rolę zalotnicy. I cokolwiek można było powiedzieć, pasowała do niej jak ulał.

-No cóż, w takim razie mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze po moim powrocie. Muszę przygotować się do wyprawy, chciałem się tylko upewnić, czy coś będzie wam potrzebne. Czuje się trochę winny, że nie mogłem wam pomóc na sali -

-I ja mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy Koniecznie musisz poznać Monique. To cudowna istota. Na pewno przypadniecie sobie do gustu. Nie martw się. Wiem, że gdyby było to możliwe pomógłbyś i nam. Nie mogłeś oczywiście być wszędzie. A i tak gdyby nie twoja szybka reakcja, pewnie byłoby dużo gorzej. Nie masz sobie nic do zarzucenia. -

-Dziękuje, jeżeli tylko będę miał taką możliwość to chętnie ją poznam. Kto wie, może niedługo to wszystko się uspokoi? Chętnie porozmawiam z wami oboma, gdy tylko powrócę z tej wyprawy

-Będzie nam bardzo miło Aleksandrze. Do zobaczenia i powodzenia – Aleksander ukłonił się ciotce i uśmiechnął się lekko. Ta rozmowa była pouczająca, przynajmniej w jakimś sensie. Mimo wszystko lubił ją, po prostu miała w sobie coś, co sprawiało, że trudno było być na nią złą.

Przed ostatecznym powrotem do pokoju jeszcze raz spotkał się ze swoim ojcem. Przekazał mu prośby od obu kobiet. Chciał mieć przynajmniej czyste sumienie, zrobił to ponieważ obiecał i ponieważ uważał, że tak wypada. Ojciec zrobi i tak to co uważa. Akurat w przypadku Flory, ciężko ją było powstrzymać przed przeprowadzeniem córki przez wzorzec. Jeżeli nie tutaj, to może pójść do Rebmy albo Tir-na-Nog'th. Wiedział oczywiście, że jest tutaj już polityka. Ludzie będą rozważać każde zezwolenie. Z pewnością kilku będzie zadawać niewygodne pytania. Trzeba było się do tego przyzwyczaić. Natomiast całym sercem popierał prośbę Llewelli, ktoś i tak musiał się tym zająć, a ona była najlepszym wyborem w tym przypadku. Poprosił ojca o poważne rozważenie tej prośby. Nie może przecież zaszkodzić, tak czy siak trzeba było pochować królową.

Po drugiej rozmowie z ojcem udał się wreszcie do pokoju. Przede wszystkim wymył się. Zawsze powtarzał, że zna niewygody. Dlatego kiedy miał możliwość żyć w luksusie wykorzystywał to. Gdy siedział w swoim domu w Irlandii, na cieniu ziemi, zawsze brał długie kąpiele. Nie wiedział czy nie trafi na jakąś pustynię i następny miesiąc, będzie mógł obmywać się jedynie piaskiem. To samo dotyczyło miękkich łóżek. Na to jednak nie mógł sobie pozwolić. Na szczęście wcześniej łapał dużo snu. Był wytrzymały, a podejrzewał, że podczas tej podróży może mu się to przydać.

Szybko przebrał się, w coś bardziej odpowiedniego. Oczywiście dzięki manipulacji cieniem, można było zmieniać ubrania, ale potrzeba było do tego trochę czasu, on nie był w tym mistrzem, dlatego nie chciał się przesadnie z tym babrać. Można było to oczywiście obejść. Ubrania „uniwersalne”, w w żadnym cieniu nie powinny się wydawać nad wyraz dziwne. Może zwrócą uwagę, ale nie powinny robić sensacji. Spodnie, koszula i prosta kurta w stylu mundurowym. Na wszelki wypadek przygotował dla siebie również płaszcz, gdyby zdarzyło im się trafić, w nad wyraz zimne warunki, lub jakieś inne nieprzyjemne anomalie pogotowie. Do swojego zwykłego zestawu broni, zabrał jeszcze łuk i strzały. Nigdy nie było wiadomo, kiedy może się przydać broń strzelecka, zwłaszcza na takiej misji. Jeżeli będzie trzeba, będzie mógł go komuś oddać, wtedy będą mieli osłonę. Nie mógł również zapomnieć o hamaku. Osobiście wolałby śpiwór, ale płaszczem może się ewentualnie nakryć, a hamak sił specjalnych z ziemi, mieścił się w kieszeni. Doszedł do wniosku, że jest właściwie gotowy na tą podróż. Zapakował wszystkie te rzeczy i ruszył na spotkanie z Corwinem. Misja czekała ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline