Popołudnie, noc i kolejny ranek mineły wszystkim na opiece nad rannymi oraz przygotowania do drogi. Przyczepione do końskich uprzęży, podtrzymywane z drugiej strony przez najemników włóki miały zapewnić rannym względnie wygodną podróż przez las i trakt. Nawet jednak rozkazy Raydgasta nie mogły wyprostować drogi i usunąć kamieni, toteż obolałe ciała mężczyzn wyraźnie odczuwały każdy korzeń i wykrot.
Powolna podróż do Sielskiego Sioła zajęła oddziałowi sześć dni, podczas których wszyscy doszli już w miarę do siebie, choć nadal byli mocno osłabieni, a świeżo zrośnięte kości bolały przy każdym większym wysiłku. Niemniej jednak wygodne posiłki i ciepłe łóżka w gospodzie "Suchy Port" znacznie przyczyniły się do polepszenia ich samopoczucia, zwłaszcza że przez całą drogę do miasta padało.
Właścicielem "Suchego Portu" był postawny mężczyzna, który lata temu zrezygnował z żeglugi po Srebrnym Jeziorze i przeprowadził się aż do Sioła. Mimo to nigdy nie zatracił miłości do wody, toteż wnętrze Portu urządzone było w iście marinistycznym stylu, a połowę serwowanych dań stanowiły ryby... co nie przysparzało mu popularności wśród podróżników, którzy woleli solidną dziczyznę. Karczma była jednak czysta i niedroga, nie było więc na co narzekać.
Rozlokowawszy swój oddział w mieście i wydawszy rozkazy Raydgast udał się w zapowiedzianą podróż do Twierdzy Złamanego Topora. Co prawda najemnicy sarkali nieco, że kręcą się w kółko i tracą czas, ale nikt tego paladynowi w oczy nie powiedział. Iulus usłyszał tylko ich rozmowę, że z wieży do Twierdzy taka sama droga jak do Sioła była i paladyn to może i mężny chłop, ale wyczucia kierunku nie ma za grosz. Ponieważ jednak kapłan mapy nie posiadał, musiał zawierzyć raydgastowej znajomości (lub nieznajomości) Królestwa. Toteż paladyn wyruszył, obiecując wrócić w przeciągu dekadnia, a kapłan został na straży oddziału i marudnych rekonwalescentów, których w łóżku utrzymać było nie sposób, na podróż zaś byli jeszcze zbyt słabi. Najemnicy zaś przepuszczali pieniądze zdobyte na ich martwych kamratach, ktorych odarli niemal ze wszystkiego. A że jeden ze zmarłych był w posiadaniu magicznego sztyletu to mieli co przepuszczać. |