Ból... cóż znaczy ból? W gniewie on nie istniał. A fakt poważnych kłopotów tylko go pogłebiał. Urizjel uderzał z całych sił. Gdy lód dotarł do kolan nieco się uspokoił. Choć niefortunnie to brzmi to jednak gniew przygasł. Jego miecz nie chciał śmierci, a on nie jest w stanie logicznie myśleć. Więc wycofał się dając nieskończonemu pole do popisu.
Cholera... Magia to nie jest jego mocna strona. Sięgnął dłonią wgłąb szerokiej szczeliny w mieczu, czuł jakby włożył ją we wrzątek, zacisną zęby i wygarnął magmę na lód...
Jeśli to się nie uda pozostanie mu już tylko wołanie o pomoc... |