Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2010, 18:16   #275
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Dzielnica samurajska, Kosaten Shiro, Zamek Rozdroży, terytorium Klanu Żurawia; zima, rok 1113, 14 dzień miesiąca Togashi, godzina Amaterasu



Hiroshi patrzył na dziewczynę zachodząc w głowę co u licha powinien zrobić w takiej sytuacji. Sytuacja była dla niego niezwykła. Pokłon dziewczyny sprawiał, że czuł się dziwnie, a bycie obiektem podziwu pochlebiało mu bardziej niż chciałby się przed sobą przyznać. Miał ochotę zaprosić Satomi na herbatę i zobaczyć czym to się skończy. Albo uśmiechnąć się od ucha do ucha, zbagatelizować wszystko, zaprosić ją na kabuki lub wspólne ćwiczenia. I spędzić czas tak wesoło, tak miło, jak zasługiwało na to zwycięstwo. Z drugiej strony, gdyby się skończyło jak mogło się skończyć... Jak miałby ochotę by się skończyło... mogło to spowodować problemy. Z trzeciej... Haibane... Po chwili wahania przełknął pokusę i postanowił rozwiązać sprawę tak, jak spodziewałby się tego po Naritoki. Przynajmniej na tyle na ile potrafił.

- Każdy popełnia błędy Satomi-sani. Czasami nawet poważne. – młody bushi mówił cicho, kierując słowa tylko do klęczącej dziewczyny. – Ten, na szczęście nie był bardzo poważny w skutkach.

Dziewczyna podniosła głowę z nadzieją w oczach. Młody bushi gestem ręki zachęcił ją do wstania. Następnie kontynuował.

- Błędy przydarzają się każdemu. Najważniejszym wydaje mi się by uczyć się z błędów. Ważne jest też by godnie przyjąć konsekwencję pomyłek. Ja sam nie czuję już gniewu. – ton głosu był łagodny. Może łagodniejszy, bardziej sugestywny niż powinien. Hiroshi westchnął, raz jeszcze odrzucając pokusę, utrzymując rolę mądrego feniksa – Satomi-san, zauważ jednak, że to nie mój honor został podważony.

Dziewczyna spuściła oczy i pochyliła lekko głowę. W tej pozie, z oczami wilgotnymi od łez, wyglądała pięknie.

- Satomi-san, nie musisz tego robić bo nikt od ciebie tego nie będzie wymagać, ale jeśli naprawdę chcesz odkupić niewczesne słowa, idź do Asahina Si-Xin-dono wytłumacz sprawę i to jego proś o wybaczenie. Otrzymasz je łatwo. Si-Xin-dono jest świętym człowiekiem, który wolałby cierpieć samemu, niż zadać bój jakiejkolwiek innej czującej istocie. Niech to będzie twoim zadośćuczynieniem. To i pamięć, by nigdy nie sądzić pochopnie. Tak na dobre, jak i złe. – zakończył cicho.

W drzwiach dojo pojawiła się sylwetka Naritoki. Hiroshi miał już odwrócić się, zatrzymał się jednak w pół ruchu. – Satomi-san, Shizuka-san, gdy wrócicie na posterunek, przekażcie proszę gunnso-dono... – przerwał na chwilę szukając odpowiednich słów - ...podziękowanie za przydzielenie nam dobrych przewodników.

Oddając dziewczynom pożegnalny ukłon Hiroshi odwrócił się w stronę brata, czując rosnące z każdą chwilą poczucie tryumfu. Miał tylko nadzieję, że przekazana wiadomość powinna wystarczająco wyraźnie powiedzieć gunso, że choć decyzja pozostaje w jego gestii, Hiroshi nie czuje gniewu. A jeśli Satomi zdradzi się z zamiarem pójścia do Si-Xin – to nawet lepiej.

Noritoki szedł spokojnie, miarowym krokiem. Za nim, z drzwi dojo wylał się cienki strumyczek podekscytowanych bushi patrzących na niego z nieskrywanym szacunkiem i podziwem. Widząc zbliżającą się sylwetkę brata Hiroshi nie mógł powstrzymać uśmiechu – i nastawiania uszu na rozmowy jakie wychodzący bushi będą prowadzić.

- Naritoki-aniki. Czy wszystko już załatwione? – zapytał z wymuszoną nonszalancją, tłumiąc przy tym szeroki uśmiech i nadstawiając uszu na rozmowy samurajów podążających za bratem. Był przekonany, że Naritoki wygra, ale przekonanie i pewność, to dwie różne rzeczy. Teraz mógł już być pewien, że całą debata zakończyła się dobrze.

- Hai. – Odpowiedź brata była tak lakoniczna i pozbawiona intonacji, jak można było się po nim spodziewać.

Hiroshi skinął tylko głową i podążył za starszym bushi.

Minęli bramę dojo. Naritoki podobnie jak poprzednio, narzucił szybkie tempo marszu. Hiroshi szedł obok niego dumny i przepełniony tryumfem, z szerokim uśmiechem, który po prostu nie chciał zejść mu z twarzy. Kontrastowało to z kamiennym jak zwykle obliczem Naritoki, ale ten jeden raz, Hiroshi stwierdził, że nie będzie budził w sobie poczucia winny z powodu własnego braku samokontroli. Należała mu się ta chwila, na radość z sukcesu.

Szedł więc ciesząc się rześkością powietrza, szczęśliwy, nie zwracając uwagi na otoczenie. W myślach raz po raz odtwarzając przebieg pojedynku.


* * *


Bushi zbliżali się do domostwa Yasuhiku-dono. Hiroshi zastanawiał się jak przebiegać będzie śniadanie. Brat nie zająknie się zapewne ani słowa o pojedynku. Ciekawe jaką minę zrobi gospodarz, kiedy w końcu się dowie? Widziany w wyobraźni szerokooki grymas, zaskoczenia i irytacji był godny każdej niemal ceny. Ale nie, Naritoki dowiedział się o całej sprawie właśnie od Yasuhiku. Może więc gospodarz będzie starał się sondować czy goście zareagowali? Łobuzerski uśmiech na twarzy młodego bushi poszerzył się jeszcze. Hiroshi mu w tym nie pomoże.

Niezależnie od tego jak miały potoczyć się sprawy, zamierzał cieszyć się nadchodzącymi dniami.

Czymś co bardzo go ciekawiło Hiroshi, był sposób w jaki brat pokonał swoich przeciwników. Nie zamierzał jednak pytać. Przynajmniej nie tutaj i nie teraz. Zresztą zapewne jeden z towarzyszy podejdzie brata od odpowiedniej strony i zapyta go jakich technik użył, by wygrać. Młody bushi rzucił pełne dumy i radości spojrzenie na brata. A on sam miał szczery zamiar być przy tej rozmowie.

Rezydencja wyłoniła się zza zakrętu ulicy. Młody Feniks spoważniał nieco. Było kilka spraw, o które warto było zapytać brata możliwie szybko.

- Naritoki-aniki. Pokonałem Inouzuka-san, lecz nie znam reputacji tego szermierza. Wydawał się być osobą znaną w Kosaten-shiro. Czy wiesz może co mówią o nim w twierdzy? Ku mojemu wstydowi, nie znam również konsekwencji, przywilejów i obowiązków statusu gościa w Kosaten-shiro.
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 14-10-2010 o 18:24.
Wellin jest offline