Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2010, 19:49   #49
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
To było konieczne. Tak czasem bywa, że sami nie jesteśmy w stanie przejrzeć na oczy. Kiedy ja znalazłem się w takiej sytuacji, ona mi pomogła. Linda, czy jak tam było tej małej ćpunce.

Huk wystrzału był głośniejszy, niż Kurt się spodziewał, a odrzut rewolweru mocniejszy, niż zakładał. Trafił jednak. Zabił tę bezczelną sukę, która rozbiła jego związek. Tak przynajmniej myślał.
Widział, jak pocisk wbija się gładko w czoło, nieco ponad linią brwi, a krew i mózg plamią obficie przeciwległą ścianę. Nie były to jednak krew i mózg Lucy. Jego ofiara nie miała nawet blond włosów. Po chwili dopiero poznał Dianę, tę samą, która, na spółkę z nim, zabiła Atillę. Stał jak wryty, patrząc jak ciało kobiety powoli, niczym w zwolnionym tempie, osuwa się na upstrzoną krwią posadzkę. Znowu to zrobił. Znowu zabił nie tę osobę, co trzeba.

Oparł się o framugę i tępo wpatrywał w swoją kolejną ofiarę. Nie chciał zabijać, gdyby go tu nie było, nie zabiłby już nikogo. Ale tu był. I zabijał. Jednego po drugim.
Spojrzał do góry, w lustro odbijające całą tą potworną scenę. Patrzył, jak kałuża krwi pod dziewczyną rośnie, jak... patrzy na niego... Jej wzrok utkwiony był teraz w Kurcie, a raczej w jego odbiciu. Smutny, nieświadomy, niewinny wręcz. Jak mógł ją pomylić z Lucy?

Powoli zaczął rozumieć, jak. "Sumienie", tak doktorek nazwał ten innowacyjny lek. A czym się okazał? Zwykłym psychodelikiem powodującym halucynacje i omamy. Chociaż celność, z jaką "lek" wybierał te najgorsze wspomnienia była godna podziwu.
Ale to nie koniec, Sumienie ma jeszcze jedno działanie. Ogłupia. Marevick nie miał pojęcia, jak mógł uwierzyć, że Eric i Lucy tu są, że nadal żyją... Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co im zrobił, a mimo to dał się zwieść omamom, tak jak chciał tego ten pieprzony doktor. Co gorsza, podporządkował się ich woli i zabił, ponownie.
Czy teraz, mając świadomość tego wszystkiego, będzie umiał rozróżniać fikcję od rzeczywistości? Obawiał się, że nie.

Pomogła mi zobaczyć i zrozumieć. Dziękuję Ci, Lindo. Wiem, że mnie słyszysz, że gdzieś tam jesteś, i pewnie gniewasz się na mnie, ale niepotrzebnie. W końcu, to było konieczne. Powinnaś to zrozumieć. Poza tym, powinnaś być z siebie dumna, Twoja śmierć zmieniła mnie bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.


- I co, tak już, kurwa, będzie? Nie mam już nawet własnej woli?- powiedział bardziej do siebie, niż do doktora, jednak ten, o dziwo, przemówił. Nie była to odpowiedź na pytanie chłopaka, tylko pewna informacja. Dość ważna, jeśli wziąć pod uwagę to, że Ewa była bardzo blisko projektu i wie znacznie więcej niż on. Nasuwało się jednak pytanie, czy nie jest wtyczką?

Kurt wciąż trzymał w dłoni rewolwer, nawet bez naboi był przydatny. W końcu, metal w dłoni to metal w dłoni, zawsze pomoże w obronie. Albo w ataku. Udał się w kierunku głównego holu. Nie spieszył się, bo i po co?
Przez chwilę zastanawiał się, czemu Lechner mówił w liczbie mnogiej, po chwili dopiero przypomniał sobie tę blondynkę, której tak bardzo trzymała się ćpunka, a która opuściła ich, łamiąc "regułę liczb parzystych". Właściwie, to przyczyniła się do śmierci Atilli tak samo, jak pozostała dwójka.
Pozostawały jeszcze inne osoby, które pamiętał z krótkiego spotkania, jeszcze zanim tu wylądowali. Ilu ich było? Nie mógł sobie przypomnieć, jednak chyba około dziesięciu. Biorąc pod uwagę spore rozmiary budowli, mogli znajdować się wszędzie, co nie wróżyło dobrze. Musiał być ostrożny, nie wiadomo jak zareagują na jego widok. Nawet jak nie świadomie, to pod wpływem Sumienia mogą go zaatakować...

Początkowo Marevick myślał, że hol jest pusty. Uznał, że Ewa wystraszona ukrywa się przed nimi, prawdopodobnie gdzieś na parterze. Jednak gdy zszedł zauważył ją przy ścianie. Nagą, pobitą i wiszącą na łańcuchu zaczepionym na haku. Właściwie, to jeszcze nie wisiała, resztkami sił utrzymywała się na drżących koniuszkach stóp. Była bardzo podobna do tej kobiety, która zaproponowała mu udział w tym "projekcie", jeśli tak można nazwać zmuszanie ludzi do zabijania się nawzajem. Gdyby usłyszał jej głos, byłby pewien jej tożsamości.

Oczywiście każda śmierć zmienia człowieka, jeśli nie jest wariatem. Ale Twoja była na swój sposób wyjątkowa. Chociaż, każda śmierć jest wyjątkowa... Mimo to uważam, że jednak Twoja była bardziej wyjątkowa. Tak, chyba tak.
- Hej, ty! Jesteś Ewa?- powiedział głośno, podchodząc do kobiety, ta jednak tylko podniosła głowę i wydała z siebie zduszony jęk.

- Pytałem, kurwa, czy ty jesteś Ewa. Więc jak, to Ty? Wiesz jak stąd wyjść?- Kontynuował, aż nie zbliżył się do niej a odległość niespełna metra. Kobieta podniosłą głowę bardziej świadomie i znowu zajęczała, tyle że tym razem jakoś... inaczej. Tak, jakby chciała coś powiedzieć, ale, z jakiegoś powodu, nie mogła. Gdy chłopak chwycił ją mocno za szczękę i lufą rewolweru odgarnął bujne loki na bok, zauważył, co przeszkadza jej odpowiedzieć n jego pytania.


Usta zaszyte były, można powiedzieć, po amatorsku. Kilka szwów nici łączącej górną i dolną wargę, na tyle jednak mocnej, żeby skatowana kobieta nie była w stanie nic z nimi zrobić. Nitka była związana na maleńki supełek w lewym kąciku ust, nie była mocno naciągnięta, więc przy ściśnięciu warg zostawał kawałek dość długi, żeby dało się go przegryźć. Kurt bez chwili zastanowienia zbliżył swoje wargi do warg Ewy, jednocześnie pociągając za supeł, chcąc wyciągnąć jak najdłuższą część. Kobieta jęknęła, nie będąc pewna intencji chłopaka, gdy jednak ten zaczął przegryzać drobną nić, uspokoiła się i stawała zdusić ból, jaki powodowało szarpanie nici. Po dłuższej chwili było już po wszystkim, chociaż wyciąganie nici z ciała nie było przyjemne dla żadnego z nich. Marevick dopiero teraz jej się przyjrzał. Na całym ciele miała pełno siniaków i zadrapań, parę z nich szpeciło nawet jej szczupłą, nieco pociągłą twarz i krągłe, symetryczne piersi ze stwardniałymi z zimna sutkami. Rany, w połączeniu z bladą cerą, nadawały jej wygląd trupa, lub choćby pół-trupa, Wampira.

Gdy kobieta miała już nieskrępowane usta, Kurt zapytał ponownie.
- Wiesz, gdzie jest wyjście? Jak stąd uciec?
- Pomóż mi, a ja pomogę Tobie
- wyszeptała przytomnie, w przerwach między dreszczami wzdrygającymi całym jej ciałem, a nerwowymi wdechami.

Pierwszy raz od kilku chwil oderwał wzrok od kobiety, i niemalże od razu zobaczył drugą. Przeciętny facet może by się uciszył, on jednak przeciętny nie był. I nie cieszył się.
Zobaczył Rebekę, blondynkę o której jeszcze parę minut temu myślał, współwinną śmierci Atilli. Stałą i przyglądała się im, kto wie jak długo.

- Ty... Ty... Zostawiłaś nas tam... Masz, kurwa, pojęcie, przez co musieliśmy przejść? Oczywiście, że nie masz, i pewnie Cię to gówno obchodzi... I nawet Ci się nie dziwię. A teraz, chodź tu, pomożesz mi ją zdjąć z tego haka. Chodź tu.- Miał nadzieję, że zarówno jego podniesiony głos, jak i trzymany w ręce rewolwer zmuszą blondynkę do pomocy.
- Chodź, podsadzę Cię, a Ty zdejmiesz ten łańcuch z haka- wytłumaczył. - Wiesz kto to jest? Słyszałaś tego pojeba, doktora? To ta Ewa, jego pomocnica. Chodź, pomóż.

Nie zawsze możemy robić to, co byśmy chcieli. Czasem musimy być cierpliwi, musimy odłożyć na bok emocje i pragnienia.
Czasami musimy zachować się niczym wytrawni szachiści, planując kilka ruchów w przód, przewidując zachowania przeciwnika. Świadomie dać się wciągnąć w jego grę, by móc wciągnąć go w swoją, i wykończyć.
Czasami musimy paść przed kimś na kolana, aby móc wyszarpnąć czerwony dywan spod jego stóp, żeby upadł i rozbił głowę o twardą posadzkę ze szlachetnego marmuru. Albo żeby ostrze noża sięgnęło jego ścięgien Achillesa. Gdy upadnie, zorientuje się, że grozi mu niebezpieczeństwo i, mimo zerowych szans ucieczki, będzie próbował się odczołgać. Tak, to musi wyglądać komicznie. Z takiej pozycji można też wymierzyć ładny cios w krocze, "karpik" na twarzy murowany. Albo, można też...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 14-10-2010 o 20:04.
Baczy jest offline