Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2010, 06:02   #35
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Plan Diritha był sam w sobie był niemalże genialny pod względem prostoty - zejść na odpowiednią głębokość wyłupić oko poczwarze i wrócić. Z reguły takie plany nie są specjalnie trudne w realizacji jednak niestety od każdej zasady są wyjątki.. Dodatkowo tygrysołak schodząc pod wodę nie miał pojęcia, że ten plan należy to tej samej klasy wyjątków co jego dwa poprzednie plany ataku zakończone niepowodzeniem.
Złych przeczuć zaczął nabierać dopiero, gdy przestawał widzieć mackę obok której nurkował i miała go doprowadzić do tułowia. Owego celu również nie widział za dobrze, a nie zamierzał nurkować w nieskończoność trzymając dwie armatnie kule. Puścił je zatem i spróbował dopłynąć do Krakena. Tutaj pojawił się kolejny problem, tygrysołakowi jako zwierzęciu czysto lądowemu nie szło to tak sprawnie jak planował, jednak szybko na coś natrafił. Co to było? To wie chyba tylko ośmiornica, gdyż było równie oślizgłe jak macka, jednak znajdowało się mniej więcej na głębokości na jakiej powinien znajdować się łeb przerośniętej przystawki. Dodatkowo drow nie poznał na to pytanie odpowiedzi, gdyż bardzo szybko coś owinęło się wokół niego (tym razem już był w pełni świadomy, że jest to macka). Zatem nie pozostało już nic innego jak spróbować zastosować plan "b" zakładający gryzienie drapanie i szarpanie tego co go pochwyciło. To był jednak już jeden z tych złych planów, bo szybko stracił nad sobą kontrolę i zaczął warczeć przez co wypuszczał z płuc powietrze oraz ogólnie topić. Następnie była już tylko ciemność.

Pierwszym co poczuł mroczny elf było wirowanie. Nie musiał nawet otwierać oczu żeby stwierdzić, ze nadal jest miotany w kółko przez Krakena jak szmaciana lalka po jakimś dnie. Dodatkowo nie wiadomo od czego strasznie szumiało mu we łbie. Kolejną rzeczą jaką stwierdził, to że oddycha. Choć bardziej pasowałoby stwierdzenie, że próbuje oddychać, lub coś wlazło mu do gardła i chce go udławić i udusić zarazem. Bardziej instynktownie przewrócił się na bok i zaczął kaszleć, charczeć, robić co tylko mógł aby pozbyć się tego cholernego kła... khpwleh!!..
~ Rozgwiazda?! ~ było pierwszą rzeczą jaką pomyślał gdy w końcu otworzył oczy i zobaczył swojego oponenta. Dopiero potem do niego doszło, że nie jest już podwodą tylko leży na jakimś piachu.

Ne zauważył też zupełnie kiedy ktoś do niego podszedł. Zorientował sie dopiero kiedy usłyszał skierowane do niego słowa podczas gdy łapał tą podstępną rozgwiazdę chcącą go pozbawić życia.
- Czy ja ciebie kiedyś nie widziałam przypadkiem?
Drow leżąc na piachu obrócił z trudem głowę w kierunku Magini. Jedyne co zobaczył to... buty. Podniósł się więc lekko aby lepiej się zorientować kto do niego przemawia i zobaczył zdziwioną Maginię, która wzrokiem taksowała mrocznego elfa. Dirith był w tej chwili także dość mocno zdziwiony. Przede wszystkim tym, że żyje, a dopiero potem słowami kobiety.
- A gdzie by to mogło być? - powiedział przyglądając się wnikliwie postaci wyraźnie przeszukując pamięć - Bo nie pamiętam twarzy wszystkich których spotkałem.. Chyba, że mam z kimś na pieńku, takich osobników znam dobrze. - dokończył podnosząc się na klęczki i wypuszczając z dłoni przeciętą na pół rozgwiazdę.
- Na szczęście nie pan ma zapewnie ze mną na pieńku - odrzekła oschle R., nad czymś zamyślona. - Choć doprawdy przypominasz mi kogoś, kto jakieś dziesięć lat temu się na mnie natknął. Wyglądał tak podobnie... - rozglądała się na wszystkie strony kogoś poszukując. - Tak podobnie, a jego imię brzmiało Dirith... - tutaj urwała jejmość przyszpilając swoje złote oczy wprost na twarz niedoszłego denata. - W zasadzie chyba tak - my się widzieliśmy...
Po tych słowach pani dobyła swej butelki z torby. W flaszce znajdował się trunek, którego upiła sporawy łyk.
- Czy to nie ty nim jesteś?
Mroczny elf słuchał uważnie, jednocześnie próbując dojść do siebie po.. w sumie do końca on sam nie wiedział czym, ani nie był pewien czy chciał wiedzieć. Słysząc swoje imię szybko spojrzał Magini w oczy, a kiedy zaczęła pić w końcu zaświtała mu jedna myśl.
- Tak, to zapewne jestem ja.. A ciebie chyba już tez sobie przypominam.. Znamy się z tamtej przeklętej patelni koło Navarre? - powiedział przyglądając się reakcji, choć był prawie pewien, że chodzi o tą pijaczkę, która namówiła go jakimś cudem do picia.. czego rezultatem była niemalże kompletna rozbiórka karczmy, w której pili.
- No tak - odrzekła, kiedy odłożyła trunek do torby. - A pamiętasz, jak chciałeś sprzedać czajniczek jednemu sułtanowi? Ja sprzedałam tamtemu wtedy dywanik!
- Heh.. Ode mnie wtedy kupić nie chciał z tego co pamiętam. Na jego szczęście jednak potem udało m się z nim dogadać. - stwierdził uśmiechając się jednoznacznie, po czym spróbował wstać. Jednakże bardzo szybko stracił równowagę i usiadł z powrotem na piachu, po czym pokręcił gwałtownie głową oby się otrząsnąć.
- Z tego co pamiętam był tam chyba ktoś jeszcze.. - stwierdził rozglądając się i taksując resztę rozbitków. - Barbak z tego co kojarzę, choć wydawało mi sie, że nawet gdzieś go w tamtym zamieszaniu na statku widziałem.
- Ale mniejsza o to, widze że ciebie też sprowadza okazja łatwego zarobku. -
drow ponownie uśmiechnął się lekko.
- Ależ kupił - odpowiedziała mu R. - Wtedy mu powiedzieliśmy, że dywan, który ja mu sprzedaję, może latać, a z tego czajnika (nazwaliśmy ją lampą), co ty sprzedawałeś, można wywołać dżina.
Mroczny elf pokiwał głową, jakby dopiero teraz przypomniał sobie trochę dokładniej ową sytuację. Wszak trochę czasu temu miała ona miejsce oraz były w niej momenty, których nie zarejestrował zbyt dokładnie ze względu na stan w jakim się czasem znajdował.

Podczas dalszej części rozmowy udało mu się wreszcie dojść do siebie na tyle, aby być w stanie stać stabilnie oraz zaczął przeszukiwać swoje rzeczy w poszukiwaniu ewentualnych braków.. Niestety znowu nie poszło tak jak pójść powinno. Mianowicie plecak, w którym znajdowała się księga z notatkami Riktela zawierająca kluczowe informacje dla jago eksperymentu był teraz całkowicie pusty. Natychmiast zaczął się uważnie rozglądać po plaży i linii wody, czy przypadkiem nie leży gdzieś wyrzucona przez fale. Nic.
Co prawda kiedy był owijany pod wodą przez mackę wiedział, że to się źle skończy, ale żeby aż tak źle?! Mniejsza o to jakby zginął, wtedy bu mu było zupełnie obojętne co się z nią stało, jednak teraz rzeczy przybrały dla niego zdecydowanie nieciekawy obrót. Przestało się liczyć gdzie się znajduje i zamiast tego jedynym celem Diritha było odnalezienie tej księgi.
Już miał zamiar ruszyć wybrzeżem aby sprawdzić możliwie największy jego obszar gdy usłyszał skrzek kłócących się goblinów. Spojrzał gwałtownie w ich kierunku po czym w końcu został zauważony i szkodniki zaczęły uciekać w las. Zauważył jednak, że jeden z nich był w posiadaniu sieci pochodzącej z rozbitego statku. Nie trwało to zatem długo zanim drow domyślił się, że pewnie były tu wcześniej i jest szansa, że mogły go najzwyczajniej w świecie okraść.
Nie było jednak czasu na to, aby wiecznie nad tym rozmyślać. Sytuacja miała się wręcz tak, że domniemany ślad po księdze uciekał i trzeba było działać.
Likantrop odrzucił więc pusty plecak po czym rozpoczął przemianę. Jego ciało zaczęło się gwałtownie zmieniać, przybierało na masie, praktycznie całe zmieniało kształt. Głowa zmieniała się w tygrysi łeb, tułów także coraz mniej przypominał ludzki aż przybrał kształt tułowia tygrysa. Równocześnie ręce oraz nogi zmieniły się zwierzęce łapy. Podczas tego procesu jego ciało porosło czarnym futrem poprzecinanym białymi pręgami w dokładnie w miejscach gdzie wcześniej znajdował się biały tatuaż drowa. Wszystko to przy akompaniamencie wściekłego warczenia, które w formie tygrysa mogło wzbudzić respekt. Jakby tego było mało, przez owy warkot przebijały się trzaski jakby łamanych kości, kiedy to owy kościec protestował podczas gdy każdego razu gdy tak gwałtownie zmieniał swoją budowę.

Niemniej jednak po krótkiej chwili obok Magini nie było już drowa, lecz czarny tygrys z białymi pręgami (jednak odrobinę bardziej wyrośnięty niż jego naturalne odpowiedniki). Choć właściwie długo go tam nie było, gdyż owa bestia ruszyła w pogoń za goblinami najszybciej jak mogła.
Dirith będąc już w biegu zwolnił lekko w miejscu gdzie kłóciły się gobliny aby złapać ich śmierdzący zapach, po czym zupełnie nie zważając na reakcję osła ruszył za nimi dalej kierując się węchem lecz głownie słuchem. Kiedy już je dogonił, zamierzał za nimi podążać. Miał nadzieję, że te stworzenia zaprowadza go do swojej wioski lub kryjówki, co z kolei może go doprowadzić go obecnego posiadacza zaginionej księgi.
Podczas pogoni zamierzał powarkiwać, aby zielone pokraki mogły cały czas wyczuć jego oddech na swoich plecach, jednak na tyle daleko, aby pozwolić im obierać kierunek oraz postarać się ich nie rozdzielać. Po drodze również zamierzał w miarę możliwości przyjrzeć im się, czy przypadkiem żaden z nich nie ma przy sobie przedmiotu mogącego przypominać zgubę. Jednakże głównym jego celem było teraz odnalezienie wioski/kryjówki goblinów.
Kiedy już będzie na jej obrzeżach, Dirith postara się nieco uspokoić i wpierw poobserwować, obejść ją dookoła w poszukiwaniu szamana lub czegoś co mogłoby wyglądać na jego siedzibę. Najprawdopodobniej wśród tych stworzeć tylko on wiedziałby co to jest książka i szybko przywłaszczył sobie taki tajemniczy przedmiot, jeśli zauważyłby go w posiadaniu któregoś z innych goblinów.
Kiedy już będzie to wiedział (lub też jeśli mimo wszystko nie uda mu sie tego ustalić) czas na zadymę. Tygrys zamierza jak najgwałtowniej i najgłośniej wparować do wioski terroryzując zielone pokurcza aby móc w miarę spokojnie przewrócić wioską do góry nogami przeszukując w niej każdy kąt. W razie jakby znalazły się jakieś odważniejsze osobniki, zamierza się przemienić w tygrysołaka i jeśli to nie odstraszy prawdopodobnych natrętów, to wtedy już nie zamierza się z nimi cackać. Jeśli jednak zauważy, że jakiś goblin ma przy sobie jakąś książkę, to automatycznie ten osobnik staje się celem likantropa. Jednakże nie zamierza atakować aż tak agresywnie jak podpowiadałaby mu w tym momencie adrenalina i instynkt, gdyż mogłoby to doprowadzić do uszkodzenia księgi, a tago chciałby uniknąć za wszelką cenę.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline