Przebudzenie się było procesem bolesnym i nad wyraz niewdzięcznym. Laure musiał mocno zaciskać zęby na drewienku żeby krzykiem nie dać dowodu braku u paladyna umiejętności leczniczych. Jednak Aesdil żył, żył i miał dożyć kolejnego dnia i tylko to się liczyło. Z wolna pamięć tego co się wydarzyło wróciła - zaskoczenie na widok rozrzuconych, zakrwawionych ciał i Alehandry nachylającej się nad tropicielem, krótki moment triumfu gdy Płomień pomknął celnie ku magiczce, jeszcze większe zaskoczenie gdy osłona uchroniła ją przed potężnym ciosem, przeradzające się w zdradliwy bezruch wywołany niewiarą. Potem zadziałał instynkt ale bard nie spodziewał się tego co nastąpiło i utrata podłoża pod nogami przeraziła go - na krótko, zanim koszmarny ból i błogosławiona ciemność nie wzięły go w swoje władanie. Był kontuzjowany. Poważnie. Zupełnie jak wtedy gdy zwierzęcy strażnicy jednego z arystokratów Nonthal, Falaby, dopadli drużynę wkradającą się do jego pałacu. Wtedy również żebra elfa popękały jak zapałki gdy ogromny kot zacisnął na nim swe szczęki i miotnął nim o kolumnę. I z tego też powodu wiedział że coś jest nie w porządku. Kłucie i ból były teraz gorsze. Zacisnął jednak zęby oczekując na poprawę swego stanu. I powrót do Sioła, mimo że sama myśl o trudach podróży wywoływała jeszcze zimniejszy pot na jego czole. Nie cierpiał uczucia bezsilności i braku Płomienia. Gdy tylko był w stanie przywołać pierwsze z zaklęć jął rozpalać w ciele magiczny ogień. Na razie jednak wstrzymał się z użyciem go. Miał nadzieję znaleźć lepszą opiekę w Sielskim Siole. I zaciskał zęby gdy kolebiące się włóki transportowały go przez Las, podrzucając na każdym wyboju i kamieniu. W międzyczasie odkrył kradzież miecza. Nic nie dał po sobie poznać, prezentując obojętną maskę, choć złość nim targała - mniejsza jednak niż można by się spodziewać, bowiem przywykł do tego że prędzej czy później ale w jakimś tam stopniu zawsze się odgrywał na swoich przeciwnikach - czy był to zdradliwy niedoszły “teść” czy podstępny Falaba, czy wreszcie “ćma” lub widmo w podziemiach Fortecy. Oczywiście, podziękował paladynowi i kapłanowi za uratowanie życia, gdy tylko był w stanie, wypytał też ich o to co wydarzyło się po tym gdy stracił przytomność... W Sielskim Siole znalazł pomoc której potrzebował. Eniali, starszy już wiekiem półelf prowadzący żelazną ręką lazaret w zachodniej części Sioła znalazł jego przypadek interesującym. Co prawda bardowi nie do końca podobał się błysk w oku półelfa gdy ten oglądał jego kończyny ani entuzjazm którym tamten skwitował prośbę o poprawne nastawienie kości, ale postanowił zaryzykować... I znów ból, znów wymuszona bezczynność, jednak, mimo że w gorącej wodzie kąpany, czekał z cierpliwością elfa na właściwy moment. Gdy znalazł się już dobrze na drodze do wyzdrowienia bez zwłoki jął wspomagać odzyskiwane siły Płomieniem, ostrożnie kierując magiczne energie w obolałe miejsca, by przyspieszyć leczenie. Dzięki temu drobne kości zrastały się o wiele szybciej niż można by się spodziewać w przypadku kruchego elfa. A gdy tylko Eniali pozwolił mu na ostrożne wstawanie z łoża i sam Aesdil był pewien że nie zaszkodzi sam sobie zajął się swoim ekwipunkiem, by doprowadzić go do ładu i naprawić uszkodzenia. Do łask wrócił też wcześniej zdobyty przez barda Sahandrian, którego przezornie nie sprzedał wcześniej na wypadek utraty Przerażacza... Resztę czasu Laure poświęcił na odpoczynek, dochodzenie do pełnej sprawności i główkowanie nad ostatnimi wypadkami. Miał nadzieję spotkać Alehandrę raz jeszcze - tyle że faktycznie mogła być trudnym orzechem do zgryzienia... Dlatego gdy był już w stanie opuścić lazaret udał się do Helfdana by dowiedzieć się co zaszło pod fatalną wieżą...
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise |