Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2010, 17:08   #4
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Miarowe stukanie wyrwało Gabriela z pijackiej drzemki. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem próbując z lokalizować źródło hałasu. Głowa ciążyła a próba podniesienia się zaowocowała bólem i zawrotami. Sięgał w miejsce gdzie zwykł zostawiać butelkę leczącą porannego kaca. Gdy owej nie znalazł rozejrzał się nieco przytomniej, przy stole w rogu izby siedział Onyks i bawił się pustym kubkiem wywołując tym samym miarowy stukot.
- Dawniej obudził bym cię tylko uchylając drzwi - uśmiechnął się ciepło po czym wypełnił kubek szkarłatnym płynem. Podniósł się i usiadł na rogu łóżka wyciągając kubek z trunkiem w stronę Gabriela. Ten niepewnie wyciągnął rękę i chwyciwszy pojemnik zaczął powolnymi łykami opróżniać zawartość.
- Mów - wyszeptał Gabriel.
- Przyjechałem ci powiedzieć że mógłbyś już do nas wrócić, uspokoiło się ostatnio i choć nie jest to, to samo miasto które znałeś to Twoja pomoc może okazać się nieoceniona w zaprowadzeniu porządku. Poza tym wszyscy się już zdążyliśmy stęsknić za tobą. - na te słowa Gabriel podniósł wzrok i spojrzał pytająco na Onyksa, ten westchnął i poklepał pijącego po ramieniu po czym wstał.
- Nie było by mnie tutaj gdybym nie był pewny że jestem w stanie zapewnić wam bezpieczeństwo ale zanim to nastąpi musisz wyświadczyć mi przysługę. Na zewnątrz czeka elf który szuka takich specjalistów jak ty, pojedziesz z nim i zadbasz żeby był zadowolony z naszych usług. A potem spokojnie wrócisz do mnie o wszystkim zameldować. Nie zawiedź mnie Gabrielu.

Człowiek mocno wciągnął powietrze, oprócz woni kilkunastu współtowarzyszy wyczuwał zapach mokrej ściółki, słodkiej żywicy i chyba perfum. Dziś po raz pierwszy miał okazję ujrzeć wszystkich z którymi przyjdzie mu podróżować i od których to będzie zależało jego życie. Chyba najbardziej jego uwagę przykuł centaur. Nie na długo bo elf właśnie szykował przemówienie. Następne z tych których wysłuchiwał już setki razy. Uśmiech sam wpełzł na jego usta. Dotknął dłonią mokrego liścia, zerwał go, zmiął i zaciągnął się zapachem. Nie umknęły mu spojrzenia jednej czy dwóch osób, nie obchodziło go to bo oto znów czuł wyzwanie. Podniósł się i ruszył z pozostałymi, a gdy mgła owijała go czuł tylko podniecenie. Nie minęło pięć minut gdy stracił wszystkich z oczu a nawet nawoływania nie dawały rezultatu. Parł do przodu bo to był jedyny kierunek w którym mógł podążać.

Czuł się trochę zakłopotany gdy znów zaczął rozpoznawać kształty i nieco zaskoczony gdy okazało się że tuż obok niego stoi inny członek ekipy, poza tym byli sami a przed nimi rozpościerała się panorama zrujnowanego miasta w znacznym stopniu już opanowago przez żywioł natury. Mniej więcej w centralnym punkcie ruin unosiła się kula światła. Na tyle silnego by oświetlić okolicę. Pasma mgły otulające jeszcze przed chwilą Gabriela wtopiły się w mleczno-białą ścianę która znajdowała się tuż za jego plecami. Pożegnał kochankę która jeszcze przed chwilą tuliła go do siebie i skupił wzrok na mężczyźnie który w ciszy i pełnym skupieniu lustrował okolicę. Osobnik ten poza niamałym wzrostem nie wyróżniał się niczym szczególnym. Czarno-brązowe ubranie podróżne całkiem jeszcze nowe za które musiał pewnie zapłacić kilka dodatkowych monet krawcowi, dwie sztuki broni dobrej jakości: sztylet za cholewą buta i lekka kusza na plecach a zapewne przynajmniej jedna z nich magiczna oraz wypchana torba podróżna. Wyglądał w miarę normalnie no może oprócz kamienia Ioun unoszącego się wokół jego głowy i maski na usta i nos z białego materiału w tej chwili opuszczonej na szyję. Gabriel oceniał go pod względem ewentualnego zagrożenia ale uśmiechnął się sam do siebie i pokręcił głową z nie dowierzaniem że stare nawyki tak mocno są w nim zakorzenione.
- Straciliśmy dowódcę, albo jest martwy albo został w lesie. - czarnowłosy osobnik wyjął jakąś książeczkę i zaczął coś skrzętnie notować równocześnie mamrocząc coś pod nosem wyraźnie zafascynowany kulą światła. To nagłe stwierdzenie zaskoczyło już po raz drugi tego samego dnia Gabriela, nie nawykł do tego by odbierano mu inicjatywę, przeklinał się w duchu za swoją nierozwagę.
- Myślę że żyje, myślę że wszyscy żyją tylko tak jak i my zgubili się we mgle. Wybacz gdzie moje maniery, nazywam się Gabriel. - wyciągnął dłoń w kierunku nieznajomego i musiał chwilę odczekać zanim tamten, zaskoczony jego głosem uścisnął prawicę.
- Profesor. Możesz mnie nazywać Profesorem. Nie sądzę jednak, by wszystko było z nim w porządku. Owszem, niektórzy tak jak my zgubili się we mgle, chociażby krasnolud jednak on jeden z niej nie zdołał jeszcze wyjść. Dlatego wnioskuję, że albo nie żyje albo nie może się z niej wydostać. - Profesor najwyraźniej już tracił zainteresowanie bo jego wzrok co chwilę kierował się w kierunku kuli.
- Mówisz o tym zielonowsłosym krasnoludzie? To nie ma dla nas znaczenia tak naprawdę teraz, prawda? Możemy wręcz uznać ze cel misji nadal obowiązuje, jeśli masz tutaj jakieś inne zadanie do wykonania może nawet będę Ci w stanie pomoc. Ale póki co proponuję usunąć się z widoku i udać w bardziej zaciszne miejsce, mniej więcej w kierunku kuli. Z ciekawości gdyby doszło do walki jaką taktykę zwykle przyjmujesz? - Gabriel przykucnął rozglądając się i oceniając która z tras zapewni im jak najwięcej kryjówek. Starał się nie spuszczać wzroku z nowo poznanego ale tamten wydawał się równie łatwo tracić skupienie na konwersacji próbując widocznie wrócić z powrotem do analizy kuli.
- Walki? Jestem naukowcem, a nie wojownikiem. Uznałem, że informacja o zaginięciu dowódcy może cię zainteresować, bo mnie osobiście nieco zaniepokoiła. Jednak zgadzam się, że powinniśmy wyruszyć w stronę kuli, bardzo mnie ciekawi na jakiej zasadzie działa. Przekażę krasnoludowi by również się tam udał, on jest od walki a nie ja. -
- To jest nas dwóch widzę, moja taktyka to uciekaj dopóki cię nie przestaną gonić. - uśmiechnął się przy tym, jak do dobrego żartu. - Pozwól w takim razie ze ja poprowadzę, proszę cię również abyś zachował ciszę w miarę możliwości a jeśli coś zauważysz pociągnij mnie za ramię, również jeśli będziesz się chciał zatrzymać, niebezpieczeństwo szarp i spieprzamy, zgoda? - Gabriel uśmiechnął się ciepło do Profesora nie wiadomo już który raz podczas tej krótkiej rozmowy. Podał mu również kawałek nici z pętelką na końcu której końce obydwaj zawiązali sobie na nadgarstkach. Po czym ruszyli w kierunku ruin.
- Zajmujesz się magią? Wolę wiedzieć jeśli natkniemy się na coś co będzie mogło cię zainteresować. - Profesor zastanowił się chwilę zanim odpowiedział.
- Zajmuję się prowadzeniem badań, ale owszem, magia jest jednym z narzędzi które wykorzystuję do tego celu. Nie oznacza to jednak że znam się na magii destruktywnej, preferowanej przez tak wielu niezbyt rozsądnych magów. - po chwili milczenia dodał.
- Krasnolud jest sam, pozostali najwyraźniej zostali również odseparowani od siebie. -
Podeszwy ich butów stukały o popękany bruk, choć trawa i piach w większości pokrywały podłoże Gabriel zastanawiał się jak ten magik poradzi sobie ze skradaniem. W ogóle zaczynał nabierać wątpliwości czy powinni się ruszać z miejsca i maszerować bez wsparcia w nieznane. Potrzebują reszty ekipy jeśli chcą stąd wyjść.
- Jeszcze jedno, potrafisz może wystrzelić w niebo coś co potrafili by zobaczyć inni? Tak myślę że przed samą kulą warto by było zebrać wszystkich pozostałych do kupy i w ukryciu oczekiwać na nich, na wypadek gdyby miejscowi zechcieli się do nas przyłączyć, powiedz proszę krasnoludowi jeśli możesz żeby wypatrywał pozostałych członków wyprawy. - już tylko kilkadziesiąt kroków dzieliło ich od pierwszych zabudowań.
- Nie, nie potrafię. Zaklęcia którymi dysponuję mają to do siebie, że nie są widowiskowymi sztuczkami. Sądzę jednak że to i lepiej, bo nie zdradzimy swojej pozycji nikomu niepowołanemu. Nie czuję się na siłach jeśli chodzi o starcie z kimkolwiek, a skoro twierdzisz że i ty nie jesteś zbyt silny w walce... - tak powiedziałem poprawił go w myślach Gabriel, ale nie uprzedzajmy faktów może walki unikniemy a ja już się o to postaram. Ciało nieświadomie samo powoli zaczęło dopasowywać się do bezszelestnej wędrówki, gdy oczy szukały możliwych niebezpieczeństw którymi mogło okazać się wszystko. Powoli krok za krokiem zagłębiali się w labirynt opuszczonego miasta.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day

Ostatnio edytowane przez Uzuu : 15-10-2010 o 17:15.
Uzuu jest offline