Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2010, 20:26   #63
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
[Media]http://www.youtube.com/watch?v=dBHLBZwXEPY[/Media]

Shadow nie uchylił się na czas. Być może nie zdążył, być może chciał skontrować. Istniała też trzecia opcja, która okazała się prawdziwa - to była zwykła sztuczka. Pułapka. W momencie gdy Cris uderzył głową o swojego oponenta, sylwetka zaczęła falować i buchnęła dziwną, błękitną mgłą, zatracając jakiekolwiek kształty, a następnie rozwiewając się całkowicie. Prawdziwy Shadow pojawił się tuż obok, wyprowadzając potężny (jak na jego budowę ciała) cios od góry, wprost w skroń brodacza. Ten również dotarł bezbłędnie na miejsce przeznaczenia, ale Cris, w przeciwieństwie do swojego rywala, z iluzją miał niewiele wspólnego. Skóra i fragment czaszki ustąpiły pod naporem uderzenia, a długowłosy runął na parkiet, zatraciwszy swój środek równowagi. Miał okropne zawroty głowy i chciał zwrócić, chociaż nie bardzo pozwalała mu na to zawartość żołądka. Cienisty jegomość nie kontynuował swojego natarcia. Zamiast tego obchodził leżącą ofiarę dookoła. Spokojnie, dystyngowanie... choć tak naprawdę przywodząc na myśl wilka, który jedynie czeka by dobić, rozszarpać odsłonięte gardło. Brodacz czuł się jak gdyby ktoś walnął go w skroń ciężki młotkiem. Patrzył tempo w matę podpierając się rękoma. Jednak coś w jego głowie nie pozwalało mu upaść, jakiś wewnętrzny, cichy głosik mówił:
I co, to tyle? Pozwolisz się pokonać nie trafiając go nawet? Walcz, walcz ile masz sił, nie możesz się teraz poddać...”
Cris ryknął głośno i odpychając się od ziemi stanął na nogi, przy okazji próbując trafić Shadowa swoją wielką piąchą. Jednak głównie skupił się na ewentualnym kontrataku drugą ręką. Gdyby cienisty wojownik znowu próbował tych samych sztuczek, łokieć, lub dłoń masywnego młodzieńca miały mu to utrudnić.

Owy Cienisty Wojownik skoczył do przodu jak gepard. Jego pięść wystrzeliła w stronę twarzy Crisa, kierując się z dołu ku górze. Zapewne Shadow mierzył w kość nosową, która miała wbić się do mózgu i uśmiercić przeciwnika jednym ciosem. Choć zamaskowany trafił swoim błyskawicznym atakiem, to... rozwiał się jak nocna mara, nie robiąc brodaczowi krzywdy. Drugi cios okazał się być kopniakiem, ten jednak (z wielkim trudem), długowłosy zdołał zablokować swoją masywną dłonią. Przez zasiany zamęt, o skutecznie wyprowadzonej kontrze nie było nawet mowy. Cris nie zwlekał, od razu wystrzelił swoją potężną rękę w pogoni za cieniem. Tym razem jednak nie chciał uderzyć w dosłownym tego słowa znaczeniu. Postanowił złapać Shadowa i przerzucić go przez ramię, tak by ten z hukiem rąbnął o marmurową matę. Ponadto, by utrudnić oponentowi ucieczkę, zdecydował się na fortel ze swojej pierwszej rundy w turnieju. Włochaty ogon ponownie miał pomóc wojownikowi w walce, unieruchamiając Shadowa chociaż na chwilę, tak by Cris zdołał go pochwycić, zapewniając tym samym podróż w jedną stronę - w objęcia marmurowego podłoża.

To było bardzo poważnym błędem. Shadow bowiem widział i całkiem dobrze zapamiętał tą walkę. Metalowa łepetyna schyliła się schodząc tym samym z trajektorii wielgachnej piąchy a Cris poczuł, jak na jego ogonie zaciska się zimny i bezwzględny uścisk czarnej dłoni. Fioletowe wyładowanie energii buchnęło z pod stóp pancernego wojownika, wyrzucając go z wielką siłą w powietrze. Brodacz otworzył oczy szerzej i choć wiedział na co się zanosi, nie miał jak tego uniknąć. Tkanki i kość uległy naprężeniu. Przemożny ból zalał wszystkie zmysły. Coś chrupnęło a następnie rozpruło się jak stare prześcieradło. Shadow wylądował trzy metry za plecami Crisa... trzymając w swoim uścisku właśnie wyrwany przeciwnikowi ogon. Ten podrygiwał jeszcze przez ułamek sekundy. Wciąż gorąca krew wypływała z ohydnej rany na plecach młodzieńca. Miał jednak trochę szczęścia - mimo przemożnej symfonii bólu w jego głowie, wciąż mógł chodzić.
- Cóż za piękne trofeum. Naprawdę, przepiękne.
Powiedział Shadow, wyraźnie zauroczony trzymanym fragmentem ciała.

Cris nie mógł się powstrzymać i aż wrzasnął z bólu. Mimo tego, coś wciąż nie pozwalało mu zejść z maty. Z wielkim trudem odwrócił się w stronę Shadowa. Krew lała mu się z rany po wyrwanym ogonie, krwawienie nie chciało ustać.
Co ja sobie myślałem? Mistrzu teraz wszystko zależy od tego jak wiele nauczyłem się od Ciebie…”
Cris widział Shadowa, widział Gendou sędziującego walce, a w myślach widział twarz pewnego starca, który wiele lat temu przygarnął pod swoje skrzydła dziecko z ulicy. A to dziecko teraz miało zamiar bronić honoru swego nauczyciela nawet za najwyższą cenę.
Patrząc na czarną sylwetkę przeciwnika brodacz złożył dłonie jak gdyby trzymał między nimi niewidzialną kulę. Umieścił je ze swoje prawej strony, tak ze wierzchnia ich strona skierowana była w stronę przeciwną do wzroku wojownika.
Mistrzu, czas użyć techniki której nauczyłeś mnie w ostatnich dniach swego życia. Mam nadzieje że jeżeli mi się nie uda, to spotkamy się w zaświatach
W tym czasie, honorowe miejsce na widowni zajął stary człowiek z długą, siwą brodą. Choć zupełnie inny niż ten do którego nawiązywał Cris. Towarzyszyło mu dwóch mnichów, a jego spojrzenie zdradzało mądrość i rozwagę stanowiące owoc wielu lat ćwiczeń i nietypowych sytuacji. Czarno-biały strój został tu i ówdzie przyozdobiony złotymi ornamentami przedstawiającymi mistyczne symbole. Kimkolwiek był owy jegomość, obserwował całą walkę z iście grobową ekspresją człowieka, którego nic na świecie nie jest w stanie zadziwić. Uważnie analizował ciosy Cienistego i zagadkowe ruchy dłoni wykonywane przez Crisa. Rozumiał ich taktyczne posunięcia, jak i ruchy przesiąknięte desperacją. Tak, mistrz Xan rozumiał wiele rzeczy. Na szyi owego starca spoczywał niewielki, okrągły obiekt mieszczący się w dłoni. Co bardziej wścibskie osoby mogły ustalić, że posiadał lekko pomarańczowy kolor oraz bliżej nieokreślony, karmazynowy symbol.


Shadow zatrzymał się na moment, zauważając podstarzałego wojownika. Trochę tak jakby zobaczył ducha ze swojej przeszłości. Nie trzeba było być geniuszem taktycznym aby stwierdzić, że dokładnie coś analizował. W końcu przemówił:
- Mam już Twój ogon małpo, twoje życie nie jest mi do niczego potrzebne. Mam także pilną sprawę, którą muszę załatwić. Uznaj moją wyższość a pozwolę Ci żyć. Pogrążenie Cię w hańbie na resztę Twojego marnego żywota będzie wystarczające.
Oferta darowania życia? Cris ciągle stojąc w tej samej pozycji uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Shadowa. Nie był to ironiczny czy bezczelny uśmieszek, lecz pełen spokoju uśmiech człowieka który pogodził się już ze swoim losem.
- Widać, że nic nie rozumiesz… Mój mistrz zawsze powtarzał, że nie należy bać się śmierci. To tylko przejście, jednorazowe. A plama na honorze pozostaje na zawsze. Wybacz, lecz nie skorzystam z twej propozycji. Już postanowiłem że zejdę z tej maty jako zwycięzca, albo zniosą mnie do mogiły. Innej alternatywy nie uznaję.
Mówił to bardzo opanowanym i rzeczowym tonem. Skoro jego mistrz nie czuł strachu to czemu on by miał? Oczywiście, że teraz jego sercem targał lęk przed nieznanym, lecz lęk minie wraz ze śmiercią. Hańba natomiast na zawsze skaziła by jego życie, niczym choroba. Czasem trzeba wybrać to co serce uważa za słuszne, a nie to co podpowiada nam rozum. Cris nie ruszał się, koncentrował swoją energię Ki by wyprowadzić ostateczny atak. Młodzian przekierował całe ki jakie krążyło w jego ciele wprost w dłonie. Kula światła delikatnie powstawała między nimi niczym blask nadchodzącej jutrzenki. A on głośnym i (mimo bólu) pewnym głosem zaczął wypowiadać słowa niezbędne do tej techniki.
- Kaaaa… Meeeee…
Zagadkowa kula zwiększyła swe rozmiary trzykrotnie, zalewając dłonie wojownika światem. Światłem ostatniej dla Crisa nadziei.
- Haaaa… Meee…
Chłopak wyrzucił ręce przed siebie, krzycząc na cały głos ostatni człon wymawianej formuły.
- Haaaa!!!
Promień światła wystrzelił niczym rakieta w stronę odzianego w czerń wojownika. Prędkość była tak duża, że włosy Crisa targane były powiewem wiatru. Nawet broda młodzika wygięła się od tej energii. A błysk w jego oczach świadczył o niezwykłej wręcz determinacji i pokładanej w ten ostatni atak wierze.

- Tsch. Skoro tak…
Shadow skrzyżował ręce, a cała jego sylwetka pokryła się niewyraźną, srebrną falą. Błękitna wiązka destrukcyjnej energii uderzyła wprost w jego osobę, rozorawszy część marmurowych płyt pod stopami walczących i wzbudzając kolosalne wręcz zawirowania pyłu i kurzu. Odłamki poleciały na wszystkie strony a widzowie musieli zakryć swoje twarze aby nie dosięgły ich przypadkowe odpryski. Kiedy nienaturalna mgła opadła i dzwonienie w uszach ustało... Shadow wciąż stał. Zachwiał się przez moment, zdołał jednak utrzymać swoją równowagę. Kawałek hełmu został urwany, ukazując cienkie kosmyki długich, czarnych włosów. Mroczna jak bezgwiezdna noc zbroja posiadała wyrwę na samym środku klatki piersiowej. Wyrwę, która w dotychczas doskonale wyżłobionym, męskim torsie ukazywała... anatomię kobiecą. Przylegający do skóry, gumowy materiał mimo swojego nadpalenia dość dobrze podkreślał parę niewieścich piersi.

Jak na komendę, stary mistrz Xan powstał na równe nogi i zaczął oddalać się pośpiesznie wraz ze swymi ochroniarzami. Brązowe oko ujawnione zza odłupanego kawałka hełmu zadrżało i zmrużyło się, ukazując ledwie kontrolowaną frustrację.
- Nie. Nie, nie, nie! Byłam tak blisko. Tak blisko!
Właśnie zdemaskowana dziewczyna zacisnęła i ponownie otworzyła pięści. Trzęsła się cała jak osika. Bynajmniej nie ze strachu. Obserwujący spektakl widzowie mieli wrażenie, że za chwilę eksploduje, zabijając ich wszystkich na miejscu. A potem... potem się uspokoiła. Choć może po prostu ognisty gniew zmienił się w mieszankę apatii i sadyzmu.
- Ty żałosna karykaturo ludzkiej formy, zabrałeś mi ją.
Metalowa dłoń sięgnęła po pozostały fragment maski i zerwała ją z twarzy, ukazując bladą karnację i ziejące czerwienią, cybernetyczne oko. Podobnie stało się z pozostałościami futurystycznego napierśnika. Te grzmotnęły o ziemię.
- Mam jednak dla Ciebie dobrą wiadomość…
Cris dyszał ciężko, ten atak całkowicie wyczerpał zasoby jego energii. A mimo to Shadow… stał (a raczej stała) dalej. Na pytanie dziewczyny odpowiedział jedynie pytającym spojrzeniem zmęczonych oczu. Póki co nie miał siły nic mówić, pierwszy raz wyrzucił z siebie tak pokaźną ilość Ki za jednym razem. Dziwnie się czuł.


- Cooo!? Pan Shadow jest... jest kobietą?!
Tiara przygryzła oba kciuki nie mogąc dać wiary temu co właśnie zobaczyła. Istne wodospady błękitnych łez zaistniały właśnie w jej oczach i poczęły spływać hektolitrami, a prywatny wszechświat dziewoi osiągnął maksymalny poziom absurdu.
- No, mówiłam Ci przecież…
Królikówna, która wciąż była wierna swojemu zadaniu gnębienia panny z dobrego domu, rzuciła tonem oczywistej oczywistości.
-… że będę faworytą numer dwa. Skoro numer dwa, to już musiała być numer jeden.
Najwyraźniej wbrew oczekiwaniom Tiary, Usagi dobrze znała różnicę między faworytką, a jej mniej grzeczną kuzynką pozbawioną “k”. Ledwo powstrzymując pozbawione serca wzruszenie ramionami, poklepała mistrzynię oślepiania po plecach.

- Za chwilę spotkasz się ze swoim mistrzem. Sczeźnij!
Shadow uniosła dłonie, z których wystrzeliły dziesiątki niewielkich, srebrzystych zawirowań energii Ki. Te zaczęły dosłownie bombardować sylwetkę Crisa. Każda seria docierała dalej, odparowując fragmenty skóry i mięśni. Wyzwalając niewielkie erupcje krwi, które były jak miniaturowe gejzery. Pustosząc i dewastując jego muskularną formę. Brodacz czuł jak skrystalizowana nienawiść przebija się przez atak dziewczyny. Chęć całkowitego unicestwienia jego osoby. Upadł bezwładnie na ziemię, cały świat ponownie przysłoniła karmazynowa mgła. Ta, która zwiastowała, że śmierć jest blisko. Niewiasta odziana w gumowy skafander zbliżała się by dobić. Mimo niezwykłego bólu chłopak uniósł głowę, ale nie spojrzał na kobietę, lecz na Gendou który był daleko za nią i… najzwyczajniej się do niego uśmiechnął, po czym mimo drżenia całego ciała przeniósł wzrok na przeciwniczkę i wyrzęził najgłośniej jak tylko umiał.
- To że popsułem Ci plany, to już jakieś zwycięstwo…
Mistrzu mam nadzieje że znajdziejsz dla mnie miejsce przy swoim stole.”
Młodzian wysilił się na ostatnią myśl, zamykając oczy. Metalowa pięść bezwzględnie opadła, rozchylając się na końcu swojej krótkiej podróży. Wyciągnięte na pełną długość palce spenetrowały prawą gałkę oczną, która ustąpiła z cichym pęknięciem. Następnie przebiły się do mózgu, rozdzierając jego strukturę siłą dostarczonego ciosu. Ułamek sekundy. Właśnie tyle było potrzeba aby życie uleciało z Crisa.

Gendou nie odezwał się słowem. Wciąż był pod wpływem przeszywającego spojrzenia uśmierconego przed chwilą młodzieńca. Trzeba było dobrych trzydziestu sekund żeby odzyskał kontakt z rzeczywistością. Złapał się za głowę, rzucając nienawistne spojrzenie czarnowłosej dziewoi. Znał ją. Być może od dawien dawna. Jednak dopiero teraz, przy pomocy ostatniego ataku brodacza, był w stanie przejrzeć jej przebranie.
- Pierwsza tura zakończona. Zwyciężczyni… “Shadow”.
Powiedział tylko monotonnym głosem i oddalił się w kierunku klasztoru.
 
Highlander jest offline