Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2010, 21:08   #276
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.


Krab słyszał o Strażnicy Wschodu wiele nieprzyjemnych wieści, lecz słyszeć a zobaczyć na własne oczy co tu się działo... nie dziwił się, że opowieści nie dorównywały realiom, jak można było w ogóle opisywać ten stan rzeczy? Akito czuł się jak nie w swoim klanie, miał wrażenie, że nie odwiedził jednej z siedzib Kraba, lecz twierdzę roninów. Na niższych piętrach wieży, po prawdzie nie widział większej różnicy, może i z tej racji, że nie znał za bardzo roninów. Odstępstwa od normy, brak dyscypliny wartowników, nie mówiąc już o hazardzie czy syfie. Wiedział, że im szybciej stąd wyruszą tym lepiej.

Akito przemieszczając się po kolejnych komnatach grozy dostrzegł nagle swoją okazję do dalszego odegrania się na Oninie.

"Widzisz szubrawcze jak nisko można upaść? Czy ty to widzisz? Czy siedzisz jeszcze skulony jak pies po niedawnej porażce? Może wolałbyś próbować opanować jednego z tych upadłych samurajów? Pewnie poszło by ci łatwiej choć ich to już do głupich czynów nie trzeba nawet namawiać, sami się w nich pławią. Miałbyś łatwą i przyjemną robotę, co prawda chwały wśród swoich byś za to nie miał żadnej, no ale za to dyrygowałbyś jakiemuś straconemu samurajowi... Nie wolałbyś?" - Akito celowo drażnił Onina, pytając się go o rzeczy których i tak nie zamierzał spełnić. Onin miał być jego więźniem tak długo jak to będzie konieczne. I nie miał mieć z tego powodu łatwo. " Jesteś tak bezużyteczny , ba szkodliwy wręcz, że oddałbym cie pierwszemu lepszemu, nawet półludziowi, bo na lepszego pana nie zasługujesz. Ba oddałbym cie nawet za dopłatą, taki jesteś parszywy. Ale nie łudź się, nie wypuszczę cie z rąk, jeszcze byś po kilku latach zdołał przekonać półludzia do jakiegoś głupiego czynu... " - Akito niemal śmiał się w duchu, domyślając się, że gorzej już chyba nie może obrazić Onina. "Patrz uważnie zanim jeszcze kiedykolwiek przyjdzie ci zasiać we mnie wątpliwość co do mojej wartości, patrz i ucz się jak nisko może upaść samuraj nie tracąc monu"
Dla Akito była to także dobra lekcja, szczególnie po nocnych udrękach jakie wcześniej sprawiał mu Onin, porównując i przyrównując, oczywiście do lepszych a nie gorszych samurajów, tak aby to Akito poczuł się tym gorszym, tym bardziej skazanym na łaskę i pomoc Onina. Przeciwnik w katanie wiedział już, że stracił okazję by przekonać Kraba po dobroci, by omamić go swoją pomocniczością... Pomocny mógł być jedynie w starciu ze stworami na których zwykła broń nie robiła wrażenia. "Równie dobrze mógłbym mieć poświęconą przez Schugenja katanę, efekt byłby taki sam a przynajmniej nie musiałbym się wstydzić za nieużyteczne beztalencie które wkute zostało do mojej katany..."

Akito nie próżnował, nie po tym czego dowiedział się od Moeru z którym rozmowa ponownie stanęła przed oczyma wyobraźni Kraba.

Prowincja Ayo, 35 ri na południe od Strażnicy Wschodu. Szlak kupiecki, terytorium Klanu Kraba; 10 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, ranek.

Kiedy odchodzili na stronę, wychudzony Hida wyglądał przy Akito jak pokurcz. Moeru ciężko oddychał, ale miał - pomimo ewidentnego bólu i odczuwanego dyskomfortu - bardzo radosną, mściwą i triumfującą minę.

- Akito-san - odezwał się, kiedy odeszli już dostatecznie, by nie być słyszanymi - przejdę od razu do sedna, pominę też zwroty uprzejmościowe. Nie z braku szacunku, lecz dla więzi, którą widzę między nami. Masz przy sobie potomka Oni no Tetsujin i masz go w pętach, prawda? Rwie się, ale nie może się wyrwać. Jak to się stało?

- Gempuku - odparł tym razem pewnym głosem Krab. - To na niego polowałem, choć nie znam sposobu w jaki Kuni ściągnęli go do mojej broni. Jest przytrzymywany mocą obręczy Asahiny, jednak niewiele wiem na ten temat. Wiem, że ich moc się wyczerpuje a do dziś ich wykonanie to sekret rodów Isawa i Asahina.
- Moeru-san a jak jest z Tobą? Słyszałem jedynie legendę o jakiejś klątwie choć teraz rozumiem jej źródło. Jak ty radzisz sobie z Oninem?
- zapytał Akito równie bezpośrednio, niemal zapominając o różnicy pozycji. Przy problemie jaki łączył obu Krabów funkcje czy rangi były istotnie bez znaczenia. Czy to chłop czy to król - każdy wyglądałby pomocy, czy choćby wysłuchania. W końcu z kim wyklęci mogli rozmawiać, jak nie ze sobą samymi?
Miał jeszcze wiele pytań, ale sam nie wiedział czy wszystkie wypada mu zadać. Wynikało to poniekąd z faktu, że wciąż nie wiedział jak zachowa się Moeru. Nie było wątpliwości, że nie bierze go pod włos, jedyne wątpliwości jakie miał Krab to jak wygląda kontakt z Oninem w przypadku Moeru. Czy on również mierzył się z sobą by nie walczyć? Czy może był po stronie Fu Lenga i dlatego współpracował z Oninem?
Niczym komar powracała kąsająca myśl: "Moje dzieci Cię znajdą, młody Krabie. Wspomogą Cię." Co gorsza nie wiedział nawet czy to wciąż jego myśli czy też już nie... Moeru zdawał się pasować do opisu...choć z drugiej strony Akito pamiętał, że kłamstwo było podstawową bronią Oni no Tetsujin , zresztą sporo się o nim uczył...Tak...wiedza o Łowcy Kenku także miała swe znaczenie w kontrolowaniu Onina i tym także Krab gotów był się podzielić z Moeru

- Historia jakich wiele - wzruszył ramionami Moeru, ale tym niemniej zaczął opowiadać - Szesnaście pokoleń temu, mój przodek razem z dwójką swoich przyjaciół walczyli i pokonali Oni no Tetsujin. Nie jednego z wielu, pokonali pierwszego z nich wszystkich. Praojca całego rodzaju. Nie umieli go jednak zabić. Potwór zaczął ich doprowadzać do szału, zmieniał sny w koszmary, poznawał coraz lepiej, coraz lepiej kłamał, coraz większy miał na nich wpływ - znacząco spoglądnął na obręcze i na drugiego Kraba - sam wiesz jak, Akito-san. Ale dwaj przyjaciele mojego przodka mieli łatwiej. Jeden udał się do swoich nauczycieli ze szkoły Kuni Tsukai Sagasu, drugi powędrował do Shinomen, szukając mędrca wśród swoich... mój przodek nie miał takiej drogi. Poszedł do shugenja Kuni, wszak szukają drogi do powstrzymania złego wpływu wszelkich demonów. Oni zaproponowali mu obręcze Asahina..., resztę znasz. Niestety, okazało się, że demon się podzielił. Próbował opętać całą trójkę. Kiedy tamci pozbyli się swojej części, przeszła ona na mojego przodka. Sny się zintensyfikowały. Przyszła gorączka bagienna. Klątwa stała się faktem. Najstarszy z przeklętych dożył trzydziestu dwóch lat. Ja... jak będę miał szczęście, dożyję dwudziestu siedmiu, ośmiu może.

- Jak sobie z nim radzę? Piję. Palę opium. Gubi się wtedy. Milknie. Nie jest w stanie rozróżnić co się dzieje. Ale to wyniszczająca droga i po pewnym czasie łotr się przyzwyczaja. Uczy się tolerować sake, coraz lepiej. Pomaga przystawienie jadeitu do obręczy. Ale nie nadużywaj tego - lepiej to stosować jako środek na ostatnią chwilę, niż uciszać go tym często. Im częściej będziesz przykładać jadeit, tym gorzej będzie on działał. Oni zawarte w obręczach jest jak więzień, a przykładanie jadeitu jest jak bat. Ale nawet głupi więzień z czasem przywyka do bata, jeśli codziennie otrzymuje chłostę. Wiesz oczywiście, że obręcze Asahina mogą więzić też inne oni? Ale w moim przypadku ten łotr zbyt się z nimi obeznał - jest w końcu w naszej rodzinie od pokoleń, jest też związany z jednym z nas z każdego pokolenia. Nie przepuszcza żadnej okazji aby się uwolnić. Może to zrobić, jeśli zdobędzie kontrolę nad nosicielem, czyli jeśli poproszę o ochronę, jeśli pokona moją wolę - choć z doświadczenia wiem, że nawet jeśli zwycięży, musi potem nieustannie walczyć aby się utrzymać. Zapamiętaj to, Akito-san. Jeśli uwięziony w Twoim ostrzu demon wygra z Tobą rundę, po prostu odczekaj chwilę, nabierz sił i zacznij następną. Nie panikuj, to go tylko wzmocni. Cóż - Twój przypadek jest lżejszy. Miast praojca całego pomiotu, masz jedno młode. W dodatku niedoświadczone. Próba przejęcia nad Tobą kontroli jedynie ujawnia prawdziwą naturę kreatury jaką pokonałeś. Wycie jest oznaką utraty kontroli. Do tego, ten demon może zapewne wyczuwać inne stworzenia ziem cienia, a także ludzi mających naprawdę parszywe zamiary. Tetsujin to sprytna kreatura. Mój może przyzywać, nie tylko wyczuwać takie stworzenia. Jeden z moich przodków niemal tak przegrał: diabeł przyzwał swój pomiot, a następnie przedstawił mu ofertę ochrony... - Moeru zaśmiał się gorzko - To jeden z najtrudniejszych oni do pokonania, a zdecydowanie jest trudniejszy w utrzymaniu. Twoja walka, krewniaku, dopiero się zaczęła. Zresztą, widząc Twe obręcze widzę, że to świeża sprawa. I dobrze. Masz czas. Po dzisiejszym będziesz miał spokój przez parę dni, nawet do dwu tygodni. Dobrze jest go wściekać. Rozjuszaj go, będzie wściekły, to nie będzie Ci pomagał. Najgorsze jest, jak pomaga. Zaczynasz wątpić, gubić się. Pozwalasz się mu poznać, a przecież każdy ma takie swoje strony, których nie odsłania nawet najbliższym. Tetsujin pozna je, pozna Twe najskrytsze obawy i wykorzysta je przeciw Tobie. Jeśli dasz mu czas, uknuje plan, którego efekty może nie będą bardzo widowiskowe, ale długotrwałe i bolesne. Na chłodno jest przerażającym przeciwnikiem, więc trzeba zeń szydzić, rozjuszać go, piętnować jego niepowodzenia, śmiać się z nich.

Przydługa kwestia wygłaszana była z coraz większym trudem, a końcowe słowa Moeru po prostu wyrzęził, po czym zgiął się w pół w ataku kaszlu. Zaalarmowany Akito pochylił się ku niemu, podtrzymując go. Chłopak zanosił się nieprzyjemnym, mokrym kaszlem, który targał jego chuderlawe ciało. Długo po ataku nie mógł mówić. Jego usta barwiły malutkie kropelki krwi. Gorączka wyraźnie się wzmogła.

- Im starszy... - chłopak szeptał teraz, rwanym, powolnym chrapliwym głosem - tym... potężniejsze. Sprytniejsze. - Rwana mowa wyraźnie miała go oszczędzać. - Mój... karze gorączką... bagienną. Najstarszy z nas... trzydzieści dwa lata. - Słowa były przerywane. - Niewiele czasu. Słuchaj! Szukaj... przewodnika... kenku. Albo... tensai... ognia... Isawa. Asahina... może pomogą. Teraz... ich droga... to... te... zabaw.. ergrhh, rlyahh, kharr. - Znowu kaszel. Oczy chłopaka zmętniały, ciało zwiotczało.

Krab podtrzymał Moeru jednocześnie wołając:

- Tatewaki-san gorączka się wzmogła! Jednocześnie ciszej dodając już Moeru
- Dzięki Ci Moeru-san, twoje imię będzie odtąd szanowane tak jak imiona moich przodków, reszty się dowiem, poradzę sobie, szczególnie teraz gdy już wiem co robić. - Odpowiedział Akito któremu ze wzruszenia pociekła łza, wiedział, że Onin w ciele Moeru toczy podobną walkę do tej którą Akito właśnie stoczył. Tyle, że już nie walczy o kontrolę, ale o osłabienie swego nosiciela...
Akito zamierzał dobrze zapamiętać dane mu wskazówki, wiedział już nawet jak zadręczy własnego wroga, wreszcie miał na niego sposób, w końcu mógł przestać się cofać. Odetchnął, jednocześnie z niepokojem obserwując zmagania Moeru i czekając na pomoc. Niewątpliwie Tatewaki wiedział najlepiej co czynić przy takim ataku, Krab mógł jedynie mu pomóc. "Może Manji -san będzie miał jakieś zioła?..."


Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.


Środkowa bryła twierdzy, wejście


Cień nadziei pojawił się na czwartym piętrze. Niestety była to próżna nadzieja. Krab żądający pieniędzy najwyraźniej nie wiedział do kogo mówi.
- Dla ciebie Hida - san i jeśli jeszcze raz powiesz do mnie ty, odpowiesz nie tylko za obrazę kuriera ale i za uniemożliwianie mu jego zadań.
W głosie Kraba zabrzmiało coś więcej niż tylko możliwa i łatwa do spełnienia groźba, zatrzymujący Akito Krab musiałby być głuchy żeby nie usłyszeć irytacji graniczącej z rękoczynem. Zresztą dłoń Akito z przyzwyczajenia powędrowała w stronę rękojeści, zatrzymując się jednak w pół drogi. Nie mógł pozwolić sobie na obrazę, ale nie mógł też walczyć z każdym napotkanym w twierdzy Krabem. Wiedział, że jeśli ustąpi jego dalszy pobyt w Twierdzy będzie nieustannym pasmem coraz to gorszych wyzwań. Wiedział, że ustępstwo podochoci szantażystów i wszelkiej maści hołotę jaka stacjonowała w twierdzy. Dlatego od początku zdecydował się na ostry ton. Nie miał większego wyboru a już na pewno nie przy towarzyszach.

Strażnik chyba dostrzegł, że nie rozmawia ze zwykłym kurierem, a już na pewno nie z takim, który płaci dla świętego spokoju. Musiał raz jeszcze ocenić siły na zamiary, bo dobrowolna opata nie wchodziła w rachubę, a spojrzenie Akito na pewno nie było spojrzeniem zlęknionego kuriera jacy zwykle trafiali do twierdzy.

Dalej już było lepiej , dyscyplina i karność do jakiej Akito przywykł. Na chwilę zanurzył się w kałuży normalności słysząc tak długo oczekiwane:

- Witam panie Hida. Jestem Hida Xiu Wang. Mogę poznać Twe imię i cel podróży?

Akito uśmiechnął się choć nie było to widoczne pod maską jaką nosił. Czuł się z nią nieco nieswojo pośród Krabów, niemal jak Skorpion, z drugiej jednak strony mon Kraba i postawa ( nie mówiąc już o ogromnej posturze) wystarczająco wskazywały na pochodzenie samuraja. Maska mogła nasuwać pytania, wątpliwości czy choćby podejrzenia , jednak szrama jaką zakrywała nasuwała by tych pytań nie mniej.

- Witam , jestem Hida Akito, kurier w służbie Hiruma Makasu-sama, dowódcy Czwartej Strażnicy. - odpowiedział grzecznie swoją formułkę. Cel podróży... tego Akito zdradzać nie chciał ze względu na bezpieczeństwo podróży. Przychodziło mu co prawda na myśl powiedzenie o Zamku Goblina czy o oddaniu czci zmarłym towarzyszom... jednak wiedział, że nie jest to potrzebne, może być wręcz niebezpieczne, dlatego postanowił ten temat przemilczeć. Miast tego dodał - Mam listy i paczkę dla osób z tej twierdzy, ponadto mam do przekazania wieści kapitanowi strażnicy.
Akito okazał swoje papiery podróżne, po czym gdy Xiu Wang skończył je czytać dopytał, czując że znalazł wreszcie kogoś kto mógł mu odpowiedzialnie pomóc.
- Czy mógłbyś wskazać mi szlachetny Hida Xiu Wang - san gdzie dokładnie znajdę adresatów przesyłek oraz kapitana?
- Kapitana znajdziesz idąc wprost tym korytarzem, w głąb tego poziomu. Kolejne posterunki powinny wskazać Ci drogę, Hida-san. Adresatów przesyłek... a kim są?

Kiedy Akito wyrecytował imiona, bushi po prawej ożywił się wyraźnie.
- Ja jestem Hiruma Oe Gomaru.
Xiu Wang chwilę zmierzył go wzrokiem, by rzec:
- Jeśli spieszy Ci się, Hida-san, zostaw przesyłki memu podwładnemu - gest dłoni wskazał Hirumę - jeśli zaś nie, to kończy on służbę z końcem Mrocznej Godziny, będzie wtedy dostępny.

Akito przez moment spoglądał na Xiu Wanga, zaciekawiony. Mroczna Godzina, była poetyckim określeniem godziny Fu Lenga, której to nazwy na ziemiach Kraba nie używano domyślnie niejako. Do tego uprzejmość Hidy... nie do końca pasowała do Kraba. Nie, że takich Krabów nie dało się spotkać, ale byli... no, jakby to rzec... rzadcy.

Gdy usłyszał odpowiedź zdecydował się pociągnąć Xiu Wanga nieco bardziej za język

- Czy mógłbyś powiedzieć mi coś więcej o kapitanie? Jestem w twierdzy po raz pierwszy i nie chciałbym go niczym urazić z powodu swej niewiedzy... czy nieznajomości sytuacji... - dodał po chwili, sugerując uważnemu słuchaczowi, że może coś wiedzieć o sytuacji wewnątrz twierdzy, choć równie dobrze mógł się o to pytać jak każdy inny speszony Krab nie mogący wyjść z "wrażenia" po przebyciu poprzednich pięter.

Po prawdzie Krab nie znał nawet imienia kapitana, a to co słyszał o Twierdzy, nie mogło spodobać się strażnikom. Wolał więc ukryć, przynajmniej chwilowo swą wiedzę o Amoro, domyślał się, że skoro kapitan się hańbił - a tak to opisywał Tatewaki - to i strażnicy Twierdzy nie mogą czuć się najlepiej przy takim obrocie sprawy. Poczuliby się jeszcze gorzej gdyby wiedzieli, że wieści o Amoro wyszły już poza obręb Twierdzy i przyczyniają się do zwiększenia hańby jaka spotyka tutejszą załogę. Załoga której dowodzi przybysz a nie kapitan musiała na wskroś to odczuwać, szczególnie jeśli zwyczaje Amoro były tak ... specyficzne, że nawet Tatewaki powstrzymywał się od ich głębszego określania.

Wiedział jednak , że pozostawienie przesyłek Hirumie może nie zostać dobrze przyjęte przez tych którzy je wysłali. Co więcej w takim miejscu , szczególnie teraz, ryzykowałby pozostawiając je samemu kapitanowi, skoro ten ulegał Amoro. " Równie dobrze jak Amoro się dowie, osobiście zniszczy przesyłki, byle tylko mi dokuczyć" - pomyślał kwaśno wiedząc już , że będzie musiał poroznosić przesyłki osobiście, choćby i po Mrocznej Godzinie. Co prawda narażało go to na dalsze zaczepki... z drugiej jednak strony stwarzało okazję do lepszego poznania Twierdzy, a być może i poszukania sprzymierzeńców. Xiu Wang nadawał się na takiego, choć Akito nie był jeszcze pewny czy uprzejmość nie była tu podstępem. "Zbyt długo przebywam z Manjim..." - skwitował w myślach, żartobliwie, choć nie bez cienia prawdy. Ponoć w każdym żarcie czaiło się ziarno prawdy. Wiedział, że zanim będzie mógł zapytać się Xiu Wanga o przewodnika , będzie musiał zapytać się kogoś o niego samego. Póki co rozmówca zdawał się być uprzejmy a może nawet uczynny - zważywszy na pozostawioną możliwość oddania przesyłek. Z drugiej strony przebywanie ze Smokiem nauczyło już Akito cierpliwości i że z pewnymi sprawami nie należy się śpieszyć.
 
Eliasz jest offline