Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2010, 22:53   #5
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
O nie, tak być nie może. Jak oni w ogóle ŚMIELI mu zrobić coś takiego! JEMU! Temu, którego już za czasów spędzonych w akademii magów nazywano geniuszem! Przecież to dzięki niemu akademia zyskała tą sławę, o jego wizytę i gościnny wykład zabiegały najwspanialsze uczelnie świata. Nikt spośród żyjących nie wniósł do świata nauki tyle, co on. A co z tego miał? Odebrali mu wszystko… Jego sławę, jego dobre imię, fundusze, stanowisko a na końcu wygnali go z kraju! Przeklęci zawistnicy! O, jak on ich nienawidził… Zazdrościli mu od dawna, gdyż to co jemu przychodziło łatwo oni musieli osiągać przez lata ciężkiej pracy. Najpewniej planowali to przez lata, od tak dawna chcąc odebrać mu to co zdobył dzięki swojemu umysłowi. Wybrali również perfekcyjny moment by uderzyć, gdy jego najwspanialsze odkrycie wchodziło właśnie w ostatni etap i już tylko godziny dzieliły go od osiągnięcia sukcesu. Byłoby to coś, co zrewolucjonizowałoby świat, pozwoliło pokonać prymitywne ograniczenie materii i wznieść się umysłom ludzkim na wyżyny. Nastąpiłby złoty wiek ludzkości a jego imię po kres czasu byłoby nieśmiertelne…

A oni śmieli nazwać go SZALEŃCEM!

Powstrzymali go w ostatniej chwili i zniszczyli jego dzieło, nie chcąc by kiedykolwiek ujrzało światło dzienne. Następnie ukartowali wszystko w taki sposób, by wyglądało jakby to on zwariował. Jak każdy prawdziwy naukowiec niczego nie cenił tak bardzo jak swojego nazwiska i swojego dorobku naukowego, a oni mu odebrali jedno i drugie. Nikt już nie kojarzył jego nazwiska z wybitnymi dziełami których był autorem i z których wciąż uczyło się wiele osób, ale z groźnym szaleńcem którego tylko cudem udało się powstrzymać. Niewiele brakowało a zostałby skazany na śmierć, jednak z uwagi na jego wcześniejsze dokonania wyrok został złagodzony na wygnanie. Oj, nie było to w smak wszystkim tym zawistnym którzy rozumieli, że nie zostawi tego w ten sposób. Pewnego dnia zemści się na nich wszystkich, odzyska swoją sławę i jeszcze raz rozpocznie prace nad swoim najwspanialszym dziełem

Nie mógł już jednak występować pod swoim dawnym nazwiskiem, by ludzie nie kojarzyli go z kłamstwami rozpowiadanymi na jego temat. Nie potrafił się jednak do końca rozstać ze swoją przeszłością dlatego zamiast przybrać nową, fałszywą tożsamość przedstawiał się samym tytułem naukowym. Tak będzie do dnia w którym uda mu się odbudować swoją naukową sławę. O tak… już widział jak przyjdą go przepraszać i błagać by wrócił ponownie na ich uczelnię, a on uśmiechnie się i powie, że prześle odpowiedź w najbliższym czasie. Oczywiście, będzie udawał że się wacha jednak wybaczy im – kochał akademię w której najpierw przez wiele lat uczył się jak patrzeć na świat, a potem przez wiele lat wykładał przekazując cząstkę swojej wiedzy młodym adeptom magii. Wtedy ci wszyscy zawistni będą musieli przyznać mu rację i to ich sława w naukowym świecie umrze raz na zawsze. On będzie pamiętany przez wiele pokoleń, podczas gdy oni odejdą w zapomnienie…

Jeszcze zobaczą, kto będzie górą!

***

,,…i dlatego właśnie podejmuję wyprawę do Zimnej Puszczy, gdyż wyjaśnienie i opisanie w naukowy sposób wszystkiego co tam zastanę pozwoli mi na rozwianie zabobonów jakie na temat tego miejsca można usłyszeć wśród prostego ludu. Jeżeli faktycznie działa tam magia która dotychczas nie była w powszechnym użyciu poczuwam się w obowiązku do dokładnego jej przeanalizowania i w miarę możliwości przygotowania do użytku przez innych magów…”

Profesor przerwał pisanie i zamyślił się na chwilę. Ciekawiło go co zastanie w lesie a towarzystwo krasnoluda zapewniało mu bezpieczeństwo w razie natknięcia się na jakieś dzikie zwierzęta lub jakiekolwiek inne zagrożenie które można było rozwiązać brutalną siłą. Jednak w jaki sposób powinien udokumentować całą wyprawę? Jako pamiętnik czy jako naukową rozprawę? I czy na pewno znajdzie w nim coś wystarczająco niezwykłego by pozwoliło mu to odbudować choć część jego naukowej sławy? Z zamyślenia wyrwał go głos krasnoluda

- Profesorku, zbieramy się

Profesor schował przybory pisarskie, zwinął zwój i schował go do tuby, a następnie wstał. Nie widać było po nim, że dopiero co odbył daleką podróż, wyglądał na pełnego siły mimo, że nie był już bardzo młody - nie było to dziwne, w swojej karierze odbywał wiele odległych podróży także w miejsca niebezpieczne. Niejednokrotnie z drużyną wynajętych poszukiwaczy przygód przeszukiwał stare grobowce, labirynty czy ruiny dawno już zapomnianych miast w poszukiwaniu ukrytych w nich ksiąg, artefaktów lub zwojów z zaklęciami. Dlatego wyprawa do Zimnej Puszczy, choć zdawał sobie sprawę z tego, że może być niebezpieczna nie napawała go lękiem. Mając u boku drużynę która zajmie się walką będzie mógł skoncentrować się na zgromadzeniu jak największej ilości danych, a to właśnie mu chodziło. Musiał w końcu odbudować swój autorytet i dopiero wtedy gdy ponownie zdobędzie sławę i będzie mógł korzystać z zasobów różnych placówek naukowych, dopiero gdy dzięki temu uda mu się doprowadzić badania do końca – wtedy i tylko wtedy odkryje swoją prawdziwą tożsamość. A wszyscy ci, którzy kiedyś z zawiści okrzyknęli go szaleńcem będą musieli publicznie przyznać mu rację. Zemsta będzie jego!

Widział już, że pozostali zebrali się na skraju lasu. Dość nietypowa zbieranina, musiał przyznać ale i dziwniejsze drużyny poszukiwaczy przygód zatrudniał. Liczyło się tylko, by potrafili zapewnić mu bezpieczeństwo w trakcie wyprawy, a to że po śmierci być może znajdą dodatkowe zastosowanie… to osobny rozdział historii. Profesor po prostu nienawidził sytuacji, w których coś się marnowało, a dokładna sekcja zwłok takiego na przykład centaura mogłaby dostarczyć mu wielu nowych informacji. Najbardziej ciekawiło go na ile organizm tej istoty podobny jest do innych humanoidów a ile do konia. Każde ciało wewnątrz było niczym księga, w której zapisana była historia życia – a przebadanie i opisanie go dla potomnych gwarantowało przecież częściową nieśmiertelność, bo choć zwłoki już dawno się rozłożą to osoba do której należała żyć będzie w pamięci innych. Los godny pozazdroszczenia!

Profesor był mężczyzną zbliżającym się już do czterdziestki, choć oceniając go po wyglądzie nikt nie dałby mu więcej niż trzydziestu lat. Poruszał się energicznie, widać było że nieobce mu są dalekie podróże i niewygody, choć uważna osoba widząc jego dłonie mogła śmiało stwierdzić, że nigdy nie zajmował się pracą fizyczną. Był dość wysoki, miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i był przeciętnej postury. W dobrze dopasowanym podróżnym ubraniu, z kuszą przytroczoną do plecaka i sztyletem w cholewie buta sprawiał bardziej wrażenie poszukiwacza przygód niż naukowca. Jednak takie atrybuty jak kilka tub wypchane zwojami czy pokaźny zestaw przyrządów badawczych pozwalały się domyślić jego prawdziwej natury

Gdy tylko zagłębili się między drzewa i wszechobecna mgła otoczyła ich ze wszystkich stron profesor stwierdził coś niepokojącego – magia wiążąca jego umysł z umysłem krasnoluda i dowódcy wyprawy przestała działać. Najwyraźniej działało tu silne pole antymagi, jednak gdy magia nie wracała pomimo przejścia sporego dystansu doszedł do wniosku, że jak na zwykły czar jego obszar jest zbyt duży. Zastanawiał się jakich czarów użyto w tym celu. Spróbował przeanalizować wszystko co wiedział o antymagii, zarówno tej pochodzącej z pierwszej sfery materialnej jak i o tej która mogła mieć swoje źródło w innych sferach. Jedynym co przychodziło mu na myśl to wpływ niektórych planów niematerialnych, które na swoim obszarze negowały wszelką magię. Napisał nawet kiedyś na ich temat pracę, jednak nie nadawały się na obiekt poważnych badań ze względu na wyjątkowo trudny i czasochłonny dostęp oraz konieczność użycia zaawansowanej magii, a korzyści z ich eksploracji były znikome. Stworzenie jednak tak ogromnego, stabilnego portalu wyglądającego jak las wymagałoby magii przekraczającej możliwości śmiertelników – choć zapewne jego mentor byłby w stanie coś takiego zrobić, to jednak wątpił by było to jego dzieło. Co zatem mogło to oznaczać?

Gdy w końcu udało mu się opuścić obszar zajęty przez mgłę i dotarł najwyraźniej do obrzeży miasta, pochłoniętego niegdyś przez puszczę. Miejsce to wyglądało na kompletnie opuszczone a natura powoli odzyskiwała niegdyś przekształcony przez człowieka obszar. Jedynym źródłem światła była unosząca się nad miastem kula, a Profesor sam przed sobą musiał przyznać że był to naprawdę wspaniały przykład wykorzystania magii. Mógł to być jakiś efekt utrwalonego czaru świetlnego, ale nie mógł mieć pewności jeśli nie znajdzie się bliżej. Dziwnym było, że rośliny były tutaj zdolne do życia bez dopływu promieni słonecznych i wody deszczowej. Czyżby światło które dawała ta kula było w stanie zapewnić roślinom możliwość przeprowadzania fotosyntezy? A jeśli tak to skąd brały one konieczną wodę, skoro rośliny tworzące ,,sklepienie” wyglądały na takie, które nie przepuszczą nawet odrobiny deszczu do środka? Wiedział co prawda o czarach druidów które mogło pomóc roślinom we wzroście jednak to oznaczałoby, że miejsce nie jest tak wymarłe jak mogłoby się wydawać. Dodatkowo martwiło go nieco, bo choć odzyskał więź umysłową z krasnoludem to niestety nie udało się jej odnowić z elfim dowódcą wyprawy. Czy nie mógł się wydostać z negującej działanie mgły czy już nie żył? Rzucił nawet uwagę na ten temat pod nosem, jak to miał w zwyczaju czynić i ku swojemu zaskoczeniu usłyszał odpowiedź. Okazało się, że na swoje szczęście nie jest sam. Jego towarzyszem okazał się niejaki Gabriel i choć Profesor nie do końca był w stanie skoncentrować się na rozmowie gdyż zajęty był szkicowaniem świetlistej kuli i notowaniem swoich hipotez na temat magii za sprawą której mogła zostać stworzona to jednak zdołał zapamiętać imię swojego rozmówcy, przynajmniej na jakiś czas. Miał taki problem, że choć naukowcem był wybitnym ciągle miał problemy z zapamiętywaniem imion i przypisywaniem ich do konkretnych osób.

W trakcie rozmowy doszedł do kolejnego interesującego wniosku. Uznając że otaczająca go mgła może być nośnikiem zaklęcia wydobył ze swojej torby badacza próbówkę i zebrać nieco mgły by poddać ją analizie za pomocą magii. Jakie było jego zdziwienie, że schwytana do probówki mgła momentalnie skrystalizowała a następnie zmieniła się w wielokolorowy płyn a ostatecznie wyparowała nim zdążyłby rzucić jakiekolwiek zaklęcie. Pomimo swojego dość dużego doświadczenia z zakresu nietypowych zjawisk magicznych Profesor nie miał pewności co może to oznaczać. Miał dwie, dość prawdopodobne hipotezy – pierwsza z nich mówiła, że mgła jest po prostu wizualizacją utrwalonego zaklęcia antymagii rozłożonego na tak duży obszar, natomiast druga zakładała że to właśnie pole antymagii podtrzymuje istnienie tajemniczej mgły, która po wyniesieniu poza obszar działania zaklęcia przybiera swoją naturalną formę. Co prawda miał jeszcze kilka hipotez roboczych, jedna nawet zakładała nawet że mgła może być jakimś typem świadomego bytu, najpewniej z innego planu, jednak tymczasem odsunął je na dalszy plan uznając za mniej prawdopodobne.

Wraz z Gabrielem ustalili, że udadzą się w stronę świetlistej kuli i taką samą informację przekazał krasnoludowi. Zdawał sobie sprawę, że dwarf nie przepadał za czarnoskórymi ze względu na swoją przeszłość, jednak ustalili że niezależnie od tego kogo z ekspedycji spotkają przekażą im informację by oni również udali się w stronę kuli. Poza tym, że była to doskonały punkt orientacyjny to dodatkowo dzięki temu być może będzie miał okazję dokładniej ją zbadać
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 15-10-2010 o 22:57.
Blacker jest offline