Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2010, 13:07   #48
SmartCheetah
 
SmartCheetah's Avatar
 
Reputacja: 1 SmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłość
W trakcie gdy obaj meżczyźni brnęli prosto w paszcze lwa, Xantha nawiedziły zbrodnicze myśli. Każda z nich miała być swoistą solucją i wyjściem z tej - de facto - nieprzyjemnej sytuacji. Mężczyzna walczył sam ze sobą, zastanawiając się po której stronie stanąć.
W trakcie analizowania możliwych przebiegów sytuacji przyglądał się Trentowi i starał usłyszeć strzępki kłótni która panowała w gęstwinie.

Trent. Natrętny czarodziej. Gdyby nie fakt że od samego początku jest w pewnym sensie przeciwko mnie, myślę...Myślę że mógłbym tego fiuta polubić. Ale czy mogę im zaufać? Czy warto zdradzać podłe ideały które mimo wszystko ratowały moją dupę na rzecz innych ścierwojadów...Którzy stawiają na szali moje życie i poniekąd nie pozostawiają mi wyboru?

Zdecydował stanąć po swojej stronie. Przetrwanie było tu najważniejsze. Nie ważne były trupy po jakich musiał w tym wypadku stąpać. Hale stawał się najprawdziwszym drapieżnikiem jeżeli w grę wchodziło jego życie. I to właśnie w takich momentach inni ginęli z jego własnej ręki.

Obaj, wraz z Trentem zatrzymali się przy dwojgu drzew o grubych konarach, wychylając się zza owych w celu obserwacji kłócących się grupek. Hale nie był w stanie przypomnieć sobie twarzy żadnego z nich jednak nie wykluczał posiadania wśród grupy przynajmniej paru "znajomków". Zapowiadało się na rzeźnię, o czym Hale doskonale wiedział.

W najlepszym wypadku zginie dwóch albo trzech a reszta rozbiegnie się po okolicy. Gorzej jeśli wtedy znajdą nas.

- Po połowie?! To my przeprowadzaliśmy całą akcję!
- Powinieneś się cieszyć, że chcemy wam dać tak dużo, bo równie dobrze mogliśmy wynająć najemników!


Kłótnia między dwójką liderów trwała w najlepsze, a ponad dwudziestka osobników już ostrzyła zęby na takich samych bandytów jakimi oni byli. Różniły ich tylko strony po których stali. Odwieczna wojna i pogoń za pieniądzem w których umierali najbardziej wyhukani i przebiegli, a zostawali najsilniejsi i najbardziej twardzi duchem. Dla Hale'a był to chleb powszedni. Trent wyraźnie również obeznał się w sytuacji, mruknąwszy do awanturnika:

- Bardzo dobrze. Może sami się powycinają - po mruknięciu przemieścił się wgłąb polany, chowając za sporym, ukrywającym jego sylwetkę w całości - drzewem. Hale skinął głową, rzuciwszy ledwo dosłyszalnym tonem
- Ingerowanie skończyłoby się przelewem i naszej krwi. A w wypadku tak dużej grupy to kurewska loteria. W razie gdyby którego tutaj przywiało - nie panikuj.

Chwilę później zarówno Trent jak i Hale chowali się za drzewami, obserwując dalszy przebieg wydarzeń. Xanth po drodze, bardzo powoli obnażył klingę swego miecza, wtulając go zaraz później w korę. Broń mogła okazać się niezbędna o czym mężczyzna doskonale wiedział. Mimo wszystko Trent miał rację. Czasami lepiej przeczekać burzę.

Powybijać się skurwysyny. Jedno będzie z głowy.

Raz po raz upewniał się też czy aby "ktoś" nie postanowił obejrzeć sobie ich pleców. Robił to dość dyskretnie, z doświadczenia wiedząc że robienie za ogon w środku gęstwiny to wyjątkowo prosta robota.

Czas jakoś tak zwolnił, i zaczął się dwójce przeraźliwie dłużyć. Właściwie to nawet każde słowa docierały jakby w zwolnionym tempie... Tym razem nie była to wina aury i bycia przemokniętym czy zmęczonym. To sytuacja dawała po ryju i kazała czekać na magiczne hasło rozpoczynające potyczkę...Bądź coś innego.
 
__________________
Don’t call me your brother
’cause I ain’t your fucking brother
We fell from different cunts
And your skins an ugly color!

Ostatnio edytowane przez SmartCheetah : 16-10-2010 o 13:17.
SmartCheetah jest offline