-Nie mogę uwierzyć, że zaspałeś na to spotkanie. Nawet jeżeli ty to ty to jest to nie do pomyślenia. Czy ty sobie zdajesz sprawę co..........- Hutrio mógł równie dobrze robić głupie miny bo Ao wyłączył się kompletnie na świat zewnętrzny. Tylko po to żeby tego nie słuchać. Z tego stanu idealnej koncentracji wytrącił go kopniak w twarz. Z równowagi w locie również, lot bowiem zatrzymał się na iglicy unoszącej się w powietrzu wieży. -Chociaż byś potakiwał. Zero szacunku do kogokolwiek, nawet do mnie.- Hutrio, sprawca kopniaka unosił się teraz obok Ao, który masował twarz. -Oj tam, oj tam. Sam mnie wczoraj nakłaniałeś żebym poszedł na ten festyn. Gdyby nie to to bym nie zaspał.- Ao jednak przejmował się bardziej czy nie podarło mu się ubranie. -Pewnie wszystko zwal na mnie. Tyle że ja jakoś od rana byłem na nogach.- Hutrio przez chwilę grzebał w torbie, by wyciągnąć niewielkie zawiniątko. Rzucił je tak, że jego przyjaciel znów musiał masować twarz. - Masz i się ciesz. Wiedziałem że sam o to nie zadbasz więc kupiłem to za ciebie. Wiedząc jakim jesteś niewdzięcznikiem skasowałem już równowartość z twojego konta. A teraz leć dalej sam, ja mam swoje sprawy do załatwienia.- I odleciał w kierunku portu, Ao natomiast grzebał w zawiniątku. Prosty zapas napojów i eliksirów. Zawinął buteleczki z powrotem i Włożył do swojej torby przewieszonej przez ramię. Już miał lecieć gdy nagle... -Zaraz, zaraz......Jak to skasowałeś równowartość z mojego konta? *** „Ale mi się upiekło. Całe szczęście że udało mi się ich dogonić i bez wzbudzania większego zamieszania dołączyć. Staruszek musiał chyba opowiedzieć o mnie generałowi i dlatego ten się nie zdziwił. A mina tego najemnika, kiedy wsiadłem niepostrzeżenie na tego konia którego on prowadził obok siebie bezcenna.” Ao przyglądał się obozowi. Część jeszcze rozbijała namioty, cześć kręciła się przy swoich jukach, a część siedziała już przy ognisku. On był minimalistą, starał się być samowystarczalny i brał ze sobą jak najmniej. Niewiele też potrzebował. Ot Kawałek suchej ziemi, przesłonięty od wiatru i deszczu. Postanowił nikomu nie przeszkadzać, oraz by jemu nie przeszkadzano, udał się więc z dala od obozu. Zatrzymał się gdy po jakichś trzystu metrach znalazł nieduży plac płaskiej ziemi. „Idealny do poćwiczenia. Poćwiczę chwilę. Nikt się nie obrazi, a generał nie ma dla mnie żadnego zadania. Ani razu nie poprosił mnie do map, nie organizował zwiadu. Choć w sumie jesteśmy wciąż na raczej znanych terenach. Kurde, mogli by coś wykombinować. Nudy że ja nie mogę. Właściwie to po co ja tu jestem. Panna Valeria zakamuflowała się w jakichś starożytnych ruinach czy co. Będę musiał porozmawiać jutro o tym z generałem. Pewnie dowiedział bym się tego na odprawie. No nic, to jutro.” Ao ćwiczył, naprzemnian blokując i kontratakując wyimaginowanych wrogów. Zmieniał kierunki, wysokość postawy, by zadać cios. Kilka błyskawicznych uderzeń które poruszały jedynie wiatr, by następnie kopnąć w pustkę za plecami. Ćwiczył tak jakiś czas, a gdy przestał zorientował się że już noc. Pośpiesznie wrócił do obozu, machając przy wejściu wartownikowi. ***
[media]http://www.youtube.com/watch?v=wDbwDQy5m7E[/media] Czterech przeciwników obrało sobie za cel podróżnika w niebieskim płaszczu. Podróżnik tyko się uśmiechnął. Stanął pośrodku i dał się okrążyć. Zrzucił kaptur z głowy i w tym momencie lekki wietrzyk rozwiał srebrne włosy. „Marna ta zasadzka, ale lepsze to niż nic. Nareszcie coś się dzieje. Widać ktoś tu nie wie z kim ma do czynienia. Warto by pokazać czemu nazywają mnie Huragan.” -Co, chcecie się zabawić?- Ao uśmiechnął się jeszcze szerzej, szybkim ruchem rzucił płaszcz w kierunku pierwszego z wrogów, i ruszył na niego. Przygotował dokładnie cały plan. Jedno błyskawiczne uderzenie w tułów, niskie kopnięcie w nogi tak by stracił równowagę i założyć dźwignię na złapane ramię. Prościzna. W duchu jednak liczył, że przeciwnicy będą trochę bardziej wymagający.
Ostatnio edytowane przez Jendker : 16-10-2010 o 14:01.
|