Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2010, 20:13   #17
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Słowa lorda Pandrera miały sens i młoda księżniczka o tym wiedziała. Zwłaszcza ta część dotycząca osoby Mandora. Nie mniej jednak ktoś jeszcze musiał z nią tu pozostać. To była decyzja obliczona na ochornę własnych czterech liter, na wypadek najgorszego. Idealnym kandydatem był lord z domu Jesby. Wszyscy wiedzieli, że Tmer Jesby również był blisko korony i również zginą w niewyjaśnianych okolicznościach. A jego śmierć, podobnie jak śmierć Tubblea Chanicut utorowała drogę obecnemu królowi na tron Dworców Chaosu.
Idealna osoba. Idealna ochrona. Pomyślała kwaśno księżniczka.

W krótce zjawił się książę Benedykt. Jego gorące zapewnienia były jak najbardziej na miejscu, podobnie jak propozycja gościny. Jednak większość delegacji musiała opuścić tego gościnne progi. Poinformowała o tym księcia. Wymienili jeszcze uprzejmości i wzajemne deklaracje o chęci współpracy i pokoju i Benedykt odszedł do swoich spraw.

Lilavati chciała by Lorda Mandora przeniesiono do jego komnaty, która znajdowała się tuż obok jej własnej. W ten sposób mogła mieć baczenie na jego kurację. Jej życzeniu stało się za dość. Młoda chaosytka mogła wreszcie w spokoju przemysleć całą sytuację. Chwilowy brak kontaktu z Logrusem mógł być oczywiście spowodowany działaniem Wzorca. Ale skoro sami amberyci mieli problem z użyciem mocy Wzorca, to coś było nie tak.
Lilavati wyjęła ze swojej toaletki srebrne lusterko. Chwilę przyglądała się jego misternym zdobieniom. Później skupiła się na odbiciu w lustrze. Swoim własnym odbiciu. Powoli odbicie to stawało się obrazem jej własnej siostry. Wymagało to sporo wysiłku, ale po pewnym czasie Derris stała przed nią jak żywa. Jeszcze trochę wysiłku i... udało się. Księżna Chanicut zaczęła się poruszała w tafli zwierciadła.
Lilavati szybko zdała relację siostrze z niedawnych wydarzeń. Uspokoiła ją także, że jej samej nic poważnego się nie stało, niestety Mandor był w kiepskim stanie. Regent, książę Benedykt, zapewnił im jednak należytą opiekę i ochronę. Chociaż w obecnej sytuacji nie była tej ostatniej tak pewna. Panna Chanicut wspominała również o owej dziwnej burzy i pewnych niedogodnościach, jak to infantylnie brzmi, z tym związanych. W Dowrcach pojawiły się tylko plotki o tym, iż w okolicznych cieniach było coś nie tak.
Siostry rozmowę zakończyły zapewnieniem starszej z nich iż będzie młodszą informowała o wydarzeniach w domu. Czułe pożegnanie i koniec rozmowy.

Obita wiśniowym drewnem komnata zapewniała całkiem niezłą izolację od całego rozgardiaszu panującego wewnątrz zamku. Tylko przez otwarte okiennice docierały fragmenty tego, co się działo. Akcja ratunkowa, wzmożone patrole wypatrujące ewentualne harpie, które mogły się skryć jeszcze gdzieś w jakimś mrocznym kącie, okrzyki gwardzistów, jęki rannych, rozmowy. To wszystko działo się tam, za drzwiami komnaty.

- Przepraszam – delikatne stukanie do drzwi przecięło ten względny spokój. - Nazywam się Connley, diuk Kolviru. Czy mogę porozmawiać z księżniczką Lilavati Chanicut?

- Tak, proszę. - Odparła kobieta siedząca na łożu, odkładając jednocześnie srebrne lusterko obok siebie. Wstała, poprawiła suknię i podeszła do gościa.
- Lilavati Chanicut. - Przedstawiła się. - Miło pana widzieć. - Gestem zaprosiła go do środka. - W czym mogę pomóc??

Rozejrzał się po gustownie urządzonej komnacie. Dziewczyna była sama i taka, no, prawie taka, jak kiedyś.
- Nie wiem, czy pani sobie przypomina. To było jakiś czas temu, ale mieliśmy przyjemność się poznać. Przynajmniej dla mnie to była przyjemność. Na balu organizowanym przez pani siostrę, lady Derris. Zobaczyłem panią tutaj, wśród delegacji Jego Wysokości Merlina i ucieszyłem się. Już wtedy chciałem się z panią spotkać, ale nastąpił atak i to całe zamieszanie - urwał na chwilę. - Nie chciałem przeszkadzać, bo jako przewodnicząca uroczystej delegacji ma pani na pewno wiele zajęć, ale pomyślałem, ze może uda się połączyć zarówno chwile powspominać, jak również porozmawiać o ty, co się wydarzyło niedawno.

Connley, diuk Kolviru, zaświtało w głowie chaosytki. Teraz go sobie dokładnie przypomniała i temten bal.
- Przypominam sobie. - Uśmiechnęła się słabo. - Jako nieoczekiwana przewodnicząca, należałoby powiedzieć. Ale w tej chwili mam trochę czasu. Proszę, proszę usiąść. Chce pan rozmawiać o tym co się stało?? O ataku na zamek??
- Tak naprawdę, to wcale nie chciałem o ataku. Raczej o pani. To było bardzo niespodziewane zobaczyć panią tutaj, ale też obudziło wiele miłych wspomnień. Bardzo się ucieszyłem, ale rzeczywiście,to co się stało potem ... no cóż ... z miłego spotkania, przynajmniej miałem nadzieję, że takie będzie ... po prostu sądzę, ze teraz ktokolwiek z kimkolwiek spotyka się na terenie Amberu, mówi właśnie na temat napadu.
- Dziwi się pan?? To co się stało na balu może zburzyć kruchą równowagę. Wszyscy o tym wiemy. - Lilavati dokładnie studiowała twarz swojego rozmówcy. Każda zmarszczkę, każdą bruzdę. Wszystko. Dla niej samej było jasne, że ten atak rzuca cień na wzajemne stosunki Dwroców z Amberem. Podejrzliwie więc traktowała każdego, zawłaszcza Amberytę, który nie chce rozmawiać o tym ataku. - Wspomnień czar. - Dodała jakby od niechcenia. - Wspomnień czar. Będzie to zaiste miła odskocznia od tego co tu i teraz. - Lekko skłamała.

Wyczytał doskonale w tonie jej głosu ostrożność oraz daleko posuniętą podejrzliwość. Trudno zresztą, żeby było jakkolwiek inaczej. Stanowił pewnie dla niej kogoś, kto próbuje coś ugrać na całej sytuacji. Poza kilkoma spotkaniami nie znali się i nie wdzieli. Natomiast niewątpliwie ona sama także chciała odnaleźć się w niepewnej sytuacji. Dlatego grała oraz kłamała, oczywiście całkowicie według dyplomatycznej etykiety.
- Zaiste miła odskocznia, terefete - podumał, na głos zaś rzekł.
- Niestety, księżniczko, jak wspomniałem, chciałem porozmawiać na inne, znacznie przyjemniejsze tematy, ale ten napad zmusza mnie do trochę innej tematyki. Cóż, przyznam, że dziwię się, że pod twoimi drzwiami nie było ustawionej kolejki. Pewnie rodzina zastanawia się, co zrobić oraz co powiedzieć. Tylko pewnie dlatego, ich tu jeszcze nie ma.
- A pan, diuku, przeanalizował już wszystko wcześniej? - uśmiechnęła się tak czarująco oraz dwuznacznie, jak to tylko potrafią zrobić szalenie piękne kobiety na dyplomatycznych stanowiskach. - Czy wyjawi pan, dlaczego tak się stało?
- Może dlatego, że nieczęsto bywam tutaj. Dlatego raczej nie muszę analizować owych mirind powiązań czy problemów, którymi bawią się wujowie oraz ciotki. Zanim jednak przedstawię swoją propozycję, czy mogę zapytać o panią? Wtedy tak nagle pani zniknęła z dworu. Może słusznie, gdyż księżna Minobee mocno się odgrażała - westchnął. - Zresztą pewnie pani siostra wspomniała cokolwiek na ten temat. Właśnie, kolejna sprawa, a jak lady Derris? Proszę pozdrowić ją przy okazji. Pamiętam, jak ona wtedy poznała nas ze sobą. To był wspaniały bal, orkiestra, suknie, pani uśmiechnięta oraz szczerze radosna.

- Zaczynając od końca. - Na twarzy nadal miała tę maskę, uśmiech, - Pozdrowię przy najbliższej okazji, dziękuję. Lady Derris czuje się dobrze. Piękna i władcza, - Tu westchnęła lekko. - jak to tylko ona potrafi.
- Oprócz lady Derris, pytałem o panią, księżniczko. Jeżeli to oczywiście nie tajemnica - spojrzał mając szelmowską minę.
- Tajemnica?? - Uśmiechnęła się ma poły niewinnie, na poły uwodzicielsko. - Żadna tajemnica. Ot, ojciec uznał, że czas na zmianę otoczenia. I to wszystko. A co do tabunów przed moją komnatą. Widocznie wszyscy uznali, że przeprosiny regenta wystarczą. Albo też delegacja z Dworców nie jest taka ważna??

- Ach, domaga się pani zaprzeczeń? - niemal się złośliwie uśmiechnął. - Obydwoje wiemy, że jest najważniejsza na tym balu oraz obydwoje wiemy, że sytuacja stała się bardzo niezręczna. Niektórzy wrogowie pokoju, chociażby niektóre klany, mogą podnieść tą nieszczęsną napaść, jako dowód nieprzyjaznych chęci Amberu. To byłoby nadzwyczaj niepokojące nie uważa pani?

- Ale chyba nie przyszedł tu pan tylko dla akademickiej dyskusji o tym jak taki atak zostanie odebrany przez tę drugą stronę?? Drugą stronę mogącą zostać oskarżoną o niego.

- Rzeczywiście przyszedłem mając inny powód. Właściwie dwa powody. Pierwszy wspomniałem już, mianowicie spotkanie pani oraz odnowienie miłej znajomości mając nadzieję, ze będzie pani ją chciała kontynuować. Drugi natomiast nawiązuje do obecnej sytuacji. Mianowicie, należę do tych osób, które pragną dla naszych królestw pokoju. Ze względu na tą szalenie trudną sytuację oraz możliwość oskarżeń królewskiej familii Wzorca proponuję, by zechciała pani wziąć udział w wyprawie, którą właśnie szykuje książę Corwin. Wiem, że oczekuję dużo, ale jeśliby pani zgłosiła swój akces oraz osobiście potwierdziła, że naprawdę szukamy sprawców ataku. Może zresztą odnajdziemy ich. To zamknęłoby gadanie przeciwko pokojowi oraz uratowałoby stabilne relacje pomiędzy naszymi państwami. Książę Corwin nie wyrażałby sprzeciwu, my zaś mielibyśmy więcej czasu na przypomnienie sobie dawnej znajomości. Rozumiem, że musi się pani zastanowić, czy poza pięknymi - skrzywił się lekko - słowami nie kryje się jakaś pułapka, ale słowo honoru, że mam dobre intencje.

- Zaiste, to mogłoby przekonać obie strony o wzajemnych pokojowych zamiarach. Propozycja warta jest rozważenia. Nie mniej jednak w pierwszej kolejności zadbać muszę o należytą opiekę lekarską dla lorda Mandora. Jeżeli wszystko będzie z nim dobrze, wtedy chętnie przyłączę się do wyprawy.

Księżniczka i diuk pożegnali się.

Intrygujące spotaknie, po latach. Dodała w myślach odprowadzając diuka do drzwi.

Mandor otrzymał, zgodnie z zapewnieniami regenta, najlepszą opiekę i to uspokoiło Lilavati. A skoro ta sprawa została załatwiona, to ona spokojnie mogła uczestniczyć w pościgu zorganizowanym przez księcia Corwina. Sama. Wśród amberytów.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline