Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2010, 20:49   #50
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Wszystkim wieczór upływał pod znakiem odpoczynku, rozmów i żartów. Pomimo całej sytuacji obaj bracia nie stracili rezonu i skutecznie zabawiali towarzyszy dzielących z nimi pokój. Rozmawiali o wszystkim. O pogodzie. O odcieniu trawy. O sobie. Jednak większość czasu zajmowała ich obecna pozycja i co z tym dalej robić. Nie stanęło na niczym konkretnym, ot musieli chyba sobie po prostu pogadać.

W końcu, gdzieś z oddali korytarza, dobiegł ich dźwięk dzwonka wołającego wszystkich na wieczerzę. Kompani radzi z tego, bo diabelnie głodni po zajściach dnia dzisiejszego, ochoczo skierowali się ku drzwiom. I w tej chwili nastąpiła eksplozja. Wstrząs targnął wszystkimi. Popatrzyli po sobie i podbiegli do okien. Na zewnątrz panował całkowity chaos. Wszyscy biegali z jednego miejsca na miejsce. Ravarath zaczęła zastanawiać się co robić w tej sytuacji, a Salarin stwierdził, że to demony atakują. W duchu Sinthel przyznał mu rację, bo któż inny mógłby w tej chwili zaatakować potężne Myth Drannor.

Sinthel chwycił płaszcz i przecisnął go przez głowę. Kołczan jednym zwinnym ruchem znalazł się na jego plecach a w dłoni ściskał już swój cisowy łuk. Ruszyli.

Wybiegli na zewnątrz. Toczyła się tam zażarta bitwa. Salarin miał całkowitą rację - to były demony. A przynajmniej tak by demony wyglądały w mniemaniu Sinthela. Rzut oka na sytuację i wszystko już było jasne.
Bracia spojrzeli na siebie.
-Za Elirenę... - szepnął Sinthel do brata.
-Za Elirenę... - odpowiedział Salarin.
Obaj stuknęli się zaciśniętymi pięściami. Gdzieś z boku Ravarath odmówiła modlitwę. Sinthel sięgnął po strzałę. Sama znalazła jego palce i wylądowała na cięciwie. Jeszcze jeden rzut oka na pole bitwy. Czas jakby zwolnił. Rozumiał się z bratem bez słów - nie potrzebował tej komendy od Salarina. To ten największy jest zagrożeniem. To on tu jest najsilniejszy. To on jest celem.
-Mamy porachunki... Mirthass - szepnął do siebie Sinthel muskając delikatnie lotki strzały a jego łuk rozbłysł na chwile od nasycającej go mocy. Zaraz mieli dołączyć do bitwy i stanąć w obronie mitu. W obronie klejnotu tej krainy. W obronie miłości. A w głowie tropiciela znów zabrzmiały słowa "Za Elirenę"...
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...

Ostatnio edytowane przez Nathias : 16-10-2010 o 20:58.
Nathias jest offline