Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2010, 21:08   #41
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Jamfire siedział w kompletnych ciemnościach, bił się z własnymi myślami. Nie wiedział którą ścieżką powinien podążyć. Co zrobić, jak postąpić. Teoretycznie, świat stał przed nim otworem. Był w stanie ukształtować przeszłą przyszłość według swoich planów. Jednak podstawowym pytaniem, kłębiącym się w głowie elfa było to, jak to wszystko wpłynie na tą rzeczywistość, którą znał. Nie był w stanie przewidzieć konsekwencji swoich czynów. Co, jeżeli uda mu się zmienić bieg wydarzeń na tyle, aby nie stracić tego, co stracił tak dawno temu, a za co gotów był oddać życie. Czy jeżeli zmieni to, co wtedy poszło nie tak jak miało pójść, zmieni jego samego? To wiedział na pewno. Pytanie było inne. Czy chciał tych zmian. Nie był pewien swoich wyborów.

Jego przemyślenia przerwał dźwięk dzwonków, wzywających towarzyszy na kolację. Nim jednak zdążyli choćby otworzyć drzwi i wyjść na korytarz, budynek zatrząsł się. Huk, pochodzący z pobliska, był wielce niepokojący. Elf zgarnął najpotrzebniejsze rzeczy, przypiął pas skrywający wiele tajemnic, i wybiegł na korytarz. Nikogo na nim nie było. Zastanawiał się czy jego towarzysze śpią, co było możliwe jedynie w przypadku krasnoluda, którego nie obudziłby wybuch wulkanu, czy też nie zdążyli jeszcze zareagować.

Po chwili dopiero z poszczególnych pomieszczeń zaczęły wyłaniać się poszczególne postacie. Elfi mag nie widział już tego, biegnąc ile sił w nogach w dół. Kiedy tylko wypadł z budynku, złapał pierwszego z brzegu żołnierza i krzycząc, chciał dowiedzieć się co się stało.
-Co się dzieje?!- rozglądając się jednocześnie w około.
 
daamian87 jest offline  
Stary 07-10-2010, 21:49   #42
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Nic się nie śniło Robhunowi. A jeśli nawet to tego nie zapamiętał, a szkoda, jego sny bywają... inspirujące. Mogło by się zdawać, że ścigany listem gończym psychicznie chory krasnolud będzie spał bardzo ostrożnie i lekko. Tak nie było. Chrapał, a jego sen był naprawdę twardy. Jednak ktoś bardzo starał się sprawdzić czy krasnolud śpi, aż tak mocno. No cóż, Hordyanki przegrał, ale nie od razu.

Gdy jakiś huk zbudził go, ale nie do końca, przeszedł stan drzemki. Zaraz rozległy się krzyki i było po sprawie. Zerwał się jednym ruchem z łóżka, chwycił tasak, założył zbroję (troszkę to trwało) i wybiegł na korytarz z krzykiem, przy okazji trochę niszcząc drzwi. Rozejrzał się... nikogo
Spojrzał na drzwi
- Nędzna robota. Pewnie elficka.
Zostawił je zniszczone i zbiegł na dwór, również krzycząc

Tam też nie było widać wrogów, poza elfami, krasnoludami i ludźmi. Ale byli to wrogowie potencjalni, tacy byli najgorsi, niezdecydowani.
- No co jest? Gdzie one... oni... WRÓG gdzie jest pytam?!
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 08-10-2010, 13:37   #43
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Ravarath spędziła czas bardzo miło. W towarzystwie Salarina, Sinthela i Ervana co prawda nie zapomniała o tym, co ich wszystkich spotkało, ale bawiła się całkiem dobrze. Zwłaszcza w rozmowach z Salarinem, który zdawał się okazywać jej szczególną sympatię. Elfka nie była przyzwyczajona do skupianej na niej uwagi. Zazwyczaj podróżowała w bardzo okrojonym gronie. Towarzyszący ją Otto, będąca zawsze z nią Mystra i ... no cóż, nieważne. O tym nikomu mówić nie zamierzała. Zastanawiała się także co robią pozostali. W zasadzie to, co przekazali elfim dowódcom mogło już zmienić historię. Jaka będzie przyszłość? Czy to, co stanie się tutaj będzie miało na nią wpływ? Czy w ogóle kiedykolwiek wrócą? Te pytania błąkały się w myślach dziewczyny, choć całą uwagę skupiała na rozmówcach. Całkowicie ignorowała też natrętny głos w swojej głowie, zupełnie nie słysząc cóż miał jej do powiedzenia...

Czas zleciał szybko i nim się obejrzała rozległy się dzwonki zapraszające na kolację. Zastanawiała się jak będzie tu smakowało jedzenie. Podobnie jak w Everesce? Lepiej niż w Amn, Waterdeep, Neverwinter czy Suzail? Nie miała pojęcia jak jadało się sześć setek lat przed jej życiem. No w zasadzie pięć setek lat, bo i setkę miała już za sobą. Mogła jedynie mieć nadzieję, że wszystkie opowieści, których nasłuchała się o wspaniałości dawnego Myth Drannor były prawdą i znajdzie tutaj ich potwierdzenie. Ruszyła ku drzwiom jako pierwsza, wiedząc, że każdy z mężczyzn ustąpi jej pierwszeństwa w drzwiach. Wtem rozległ się wybuch i rozszedł wstrząs.

Dopadła do okna, zgarniając po drodze Otta zaczepiającego - ze swoim zwykłym spokojem - Bystrą. Rozległy się kolejne dzwony, tym razem nie mające już nic wspólnego z kolacją... Dojrzała przez okno uwijające się elfy i krasnoludy. Dostrzegła także kilku ludzi. Zbrojni biegli ku eksplozji, bezbronni uciekali.
- Mają kłopoty. Albo wypadek albo jakiś atak. - stwierdziła rzeczowo, spokojnym tonem - Nie wiem czy powinniśmy mieszać się w wydarzenia tutaj, to może mieć naprawdę niewyobrażalne konsekwencje... Ale możemy chociaż sprawdzić co się tam dzieje. - podsumowała - Jeśli i tak już coś zmieniliśmy, to będziemy mogli z czystym sumieniem działać dalej... - westchnęła cicho.
Ruszyła ku drzwiom energicznym krokiem, by jak najszybciej opuścić budynek i odnaleźć miejsce zdarzenia.
 
Amanea jest offline  
Stary 08-10-2010, 15:35   #44
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Dziwne to były chwile. Zazwyczaj podczas podróży nie było czasu na dłuższe rozmowy w spokojnym miejscu takim jak to. Cóż, taki zawód poszukiwacza przygód, ciepło kominka i miękki fotel nie były dla nich. Teraz jednak pomimo sytuacji w jakiej się znaleźli atmosfera tego miejsca w jakiś sposób koiła i uspokajała duszę. Przynajmniej Salarin tak się czuł, jego dobrego nastroju mogła doświadczyć na przykład Ravarath, której poświęcał wiele uwagi. Po prostu ją polubił i dobrze się czuł w jej towarzystwie.

W tych rzadkich momentach, w których z nią nie rozmawiał rozmyślał nad całą tą sytuacją. Nawet ściany i sufit wydawały mu się ciekawe i tajemnicze. Skupienie często przerywało mu burczenie w brzuchu, miał nadzieję że nikt tego nie dosłyszał.

Czasami obserwował wygłupy Bystrej i Otta. Obecność gada dobrze na nią wpływała, przynajmniej miała jakieś zajęcie. Z tego co pamiętał Jamfire udał się do osobnego pokoju, tak samo jak Robhun. Cztery osoby były w tej kwaterze… ale gdzie się podział Corrax? Dziwne, że dopiero teraz się tym zainteresował. Nie przypominał sobie by druid zareagował w jakiś sposób na zaproszenie Salarina czy na cokolwiek innego.

Wreszcie usłyszał dźwięk na który tak długo czekał. Zerwał się z łóżka wyobrażając sobie najróżniejsze potrawy jakich będzie mógł za chwilę skosztować. Niestety nie wszystko w życiu układa się po naszej myśli o czym dobitnie przekonał się Salarin. Rozległ się potężny wybuch który nawet zatrząsł budynkiem. Pobiegł szybko do okna stając obok Ravarath.

- To z pewnością demony. Kto inny mógłby zaatakować to miejsce? Jesteśmy teraz w podobnej sytuacji co oni, nie wyobrażam sobie siedzieć z założonymi rękami patrząc jak inni walczą na śmierć i życie –spojrzał na Evrana i Sinthela, po chwili ponownie na elfkę- Elenis mówiła, że już zmieniliśmy bieg historii informując ich o wydarzeniach z przyszłości. Moim zdaniem od momentu teleportacji w to miejsce było już za późno na ostrożność względem zmiany przyszłych wydarzeń. Chodźmy czym prędzej nim Robhun wszystko sam zabije-uśmiechnął się pod nosem po czym ruszył za Ravarath-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 10-10-2010, 20:25   #45
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Klękał spokojnie, w milczeniu, przed oknem, za którym rozciągała się ciepła smuga wieczornego nieba, ognistą czerwienią prezentujące ostatnie tego dnia promienie słońca. Ervan ze splecionymi rękoma wpatrywał się w ten łagodny krajobraz i myślał. Myślał jak teraz będzie wyglądało jego życie. Słowa towarzyszy uświadczyły go w prawdzie, jaką jest fakt iż bardzo możliwe, że już nie powrócą do swoich czasów. Nie mógł jednak przerywać swojej misji, wciąż obowiązywała go przysięga oraz kodeks… Choć sam nie wiedział jakie ona ma znaczenie teraz, kiedy tak naprawdę znajdował się w momencie czasu, kiedy jego osoba nigdy nie oddała się boskiej posłudze. Nie miał pojęcia jakie to ma znaczenie dla bogów, być może są oni świadomi przyszłości i przeszłości i znają ich wszystkich tak jak znaliby 600 lat wprzód. Może z kolei jednak magia tak potężna, że przeniosła drużynę w historii jest ponad najwyższymi znanymi mu istotami i nawet na bogów działa. Nie, to nie tak. Myślał o nich rzeczowo, jego wiara stałą się przerażająco niepewna. Szybko odrzucił te przemyślenia, odgarnął i znów w jego duszy zabłysł promyk boskiego powołania.

Teraz musiał odnaleźć nowego patrona, jeżeli Kelemvor w owych czasach nie istniał, jego rolę musiał pełnić starszy bóg.
Ervan późniejszym wieczorem zastawszy Salarina obecnego w kwaterze odważył się na rozmowę. Podszedł do elfa po czym rzekł:
- Dobry wieczór przyjacielu - odezwał się życzliwie.

Zerknął na paladyna.
- Witaj Evranie. Nie możesz spać? Czy czekasz tak jak ja na kolację?-uśmiechnął się nieznacznie.

- Owszem, zjadłbym coś. Chciałem jednak zapytać się ciebie jak samopoczucie, w końcu ta niecodzienna sytuacja... - odparł starszy mężczyzna.

- Samopoczucie? Ujdzie... jeśli nie zacznę nagle myśleć o złych stronach tego wszystkiego -westchnął- o prostu... musimy iść przed siebie.

- Racja - uciął nagle. - Uważasz, że powinniśmy pomóc elfom? Nie zastanawiałeś się jakie to może mieć skutki? W końcu jesteś elfem, a to kraina bardzo ci bliska. Być może zmiany doprowadzą do wielkich zmian w twoim życiu.

Spojrzał na Evrana bystro.
- Nie wiem czy MY powinniśmy. Ja pomoge... mam swoje powody. Pamiętaj co mówiła Elenis, zmiany już zaszły, zapewne nieodwracalne. Gdyby dało się wrócić do przyszłości od tak to dawno byśmy to zrobili. Nie wiemy jednak jak do tego dojść. W Myth Drannor są obecni najwięksi czarodzieje w historii magii, oni mogą nam pomóc jednak będzie to zapewne miało swoją cenę. My pomożemy im teraz, oni nam później. Z kolei ja mam także inny cel, chcę pomóc komuś mi bliskiemu i... możesz mnie uznać za lekkomyślnego kretyna, ale nie obchodzi mnie co się stanie ze światem, dla najbliższych zrobię wszystko. -powiedział hardo-

- Piękne słowa... Widać, że na kimś bardzo ci zależy - paladyn zadumał się chwilę. - I masz także racje w tym, że uznam cię za lekkomyślnego, jednak rozumiem powody i wartości którymi się kierujesz oraz to szanuję. W końcu nie mamy sprzecznych interesów - westchnął, - Ja z kolei obawiam się, że trafiłem w moment historii, w którym nie mogę liczyć na łaskę swojego patrona...

Wyraz twarzy Salarina znacznie złagodniał.
- Ty chyba rzadko kiedy kogoś karcisz za jego poglądy prawda? To cecha wszystkich paladynów? Żeby Ci podpaść to trzeba by się bardzo starać -roześmiał się, ale spoważniał gdy usłyszał kolejne słowa- Nie możesz? Dlaczego?

Ervan uśmiechnął się lekko na pierwsze słowa towarzysza, jednak potem powrócił do niepewnego wyrazu twarzy.
- 700... Ileś... O ile dobrze pamiętam, to mój Pan narodzi się nieco - podkreślił ironicznie - później... Najbardziej mnie martwi jednak fakt iż mogę przez to utracić moc. Aby temu zapobiec musiałbym obrać nowego patrona o podobnych wartościach co Kelemvor, ale... Kogo?

- No tak, wybacz, nie skojarzyłem faktów -podrapał się za uchem- Nie mogę Ci pomóc jeśli chodzi o sprawy bosko-religijne. To zdecydowanie nie jest mój temat, wiem tyle ile mnie interesowało na przykład znam historię Mystry, ale z resztą jest gorzej. Może zapytaj naszą drogą Ravarath? Ona z pewnością w tej materii jest lepszym autorytetem.

- Zapewne tak zrobię... Tak w ogóle, czym się parasz? Jesteś zaprawdę wszechstronną osoba, ale nigdy nie byłem w stanie zgadnąć jak zwą twoją profesję, a teraz i czym się ona charakteryzuje.

- Jestem pieśniarzem klingi. Będąc dzieckiem podziwiałem ich przechodzących przez Silverymoom. Byli wspaniali, potrafili połączyć sztukę, szermierkę i magię wtajemniczeń w harmonijną całość. Chciałem być taki jak oni, myślę że w jakiś sposób mi się to udało. Jednak wiele jeszcze przede mną. Nie wiesz nawet jakim hulaką byłem kiedy jeszcze nie opuściłem rodzinnego domu -roześmiał się ponownie- tańce, śpiewy, festyny... to było to co lubiłem. Ojciec przekazał mi podstawy fechtunku z kolei matka będąca czarodziejką raczyła mnie mnóstwem opowieści na temat magii... rozwijałem się jak tylko mogłem i tak oto jestem tutaj. -zrobił przerwę- Najbardziej lubię grać na tym -wyciągnął z plecaka pięknej roboty flet poprzeczny- kupiłem go od wędrownego kupca z Calimshanu... jednak od pewnego wydarzenia nie wydobył się z niego nawet jeden dźwięk. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni -uśmiechnął się smutno-

- Ciekawe - odpowiedział Ervan zmieszany natłokiem słów historii elfa.



Po tych słowach do uszu rozmówców dotarł metaliczny dźwięk dzwoneczka nawołującego na posiłek. Oboje długa na to wyczekujący powstali i skierowani się ku drzwiom kwatery, po chwili jednak huk i niepokojące wstrząśnięcie podłożem zszokowało ich. Krótka wymiana zdań, twierdzenie elfa. Nie miał zdania, to mogły być demony, ale o ile pamiętał z wywodów elfki i kompanów atak miał mieć miejsce o wiele później. Być może właśnie następowały skutki których tak obawiał się Ervan. Co gorsza, być może ich pojawienie się w tym czasie przyspieszyło demoniczny najazd.

Mimo wszystko, Ervan jako paladyn nie mógł zignorować niebezpieczeństwa.
- Elenis mówiła, że już zmieniliśmy bieg historii informując ich o wydarzeniach z przyszłości - rzekł Salarin.
- Owszem, mój przyjacielu, jednak nikt z nas nie wie jak duże zmiany wprowadziliśmy dotychczas, ani jak wielkie jeszcze z sobą przyniesiemy - spojrzał na elfa, po czym dodał - Nie wiem co to może być, ale osobiście nie będę stał obok i patrzył jak elfy i krasnoludy zmagają się z najeźdźcą, nawet jeżeli to będzie dla przyszłości katastrofalne w skutkach. Mam nadzieję iż żadne z was nie ma zamiaru pozostawić elfy bez pomocy – zwrócił się do obecnych w pokoju kompanów. – Ruszajmy – zakończył chłodno po czym wypadł z kwatery w poszukiwaniu wyjścia by jak najszybciej stanąć wśród zjednoczonej straży elfów i krasnoludów.
 
Elthian jest offline  
Stary 13-10-2010, 20:53   #46
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Jakiekolwiek nie przyświecały im cele wybiegli wszyscy przed budynek, w którym znajdowały się ich kwatery. Tuż przed nimi przebiegła grupka ciężkozbrojnych krasnoludów, przypominających nieco jednego, który skorzystał z zaklęcia tworzącego kilka identycznych jego iluzji. Każdy odziany w taką samą zbroję z podobnymi symbolami. Jedynie różnorodność ich broni, była dowode iż to nie Lustrzane Odbicie. Wojacy biegli w stronę toczącej się bitwy, gdzie i skierował się nieokrzesany Hordyanki. Kolejna eksplozja zatrzęsła ziemią. Kilku uciekających w panice przechodniów przewróciło się na ziemię.

Nieco obłąkany krasnolud z manią mordowania biegł za grupą ciężkozbrojnych, nie zważając na swoich kamratów, którzy pozostali nieco z tyłu. Wojownik wybiegł za jeden z niewielkich budynków, gdzie dostrzegł istne pole bitwy. Drewniane elementy, zawalonej wieży strażniczej płonęły, unosząc w powietrze słup czarnego dymu. Wokół rozbrzmiewały lamenty i jęki rannych i umierających. Hordyanki dostrzegł w dali jak oddział krasnoludów za którym podążał rozpędzony uderza w trzy czarty o paskudnym wyglądzie przypominającym wielkie, żywe galarety.

Nie były to jednak jedyne diabły jakie widział brodacz. Wszędzie roiło się tu od kytonów, posługujących się śmiercionośnymi łańcuchami, były nawet piekielne koty, które skakały po dachach mniejszych budynków, wybierając sobie kolejne ofiary. Obrońcy starali się jak mogli. Krasnoludy, którzy pojawiali się z każdej strony obozu atakowały wręcz, nie szczędząc sił i tchu. Elfy zaś, korzystały z strzał i magii, powszechnej u tej rasy. Dla szalonego krasnoluda była to idealna scena, którą mógł sobie wymarzyć.

Pozostali, którzy ledwie co wybiegli z budynku z kwaterami, rozejrzeli się wokół. Oni nie byli tak narwani i lekkomyślni. Być może ich skromniejsza o jednego osobnika grupka miała jakiś plan działania w takich momentach. Jedni chcieli pomóc inni obawiali się konsekwencji. Jedno było pewne, teraz nie mieli wyboru. W jednej z uliczek rozbrzmiało rżenie konia, niesione jakąś mroczną siłą. Tętent jego kopyt był głośniejszy, groźniejszy. Prychanie zwierza sprawiało iż nieobytych w boju przechodziły ciarki po plecach. Sierść jego czarna jak smoła, lśniła delikatnie. Grzywa zaś oraz ogon były zastąpione przez żywy ogień, który buchał również z jego nozdrzy.

Dosiadał go mroczny rycerz. Kyton, który po za śmiercionośnymi łańcuchami miał do dyspozycji jeszcze długą włócznię, której żeliwny grot był przyozdobiony czerwonymi jak krew runami. Broń pulsowała zaklętą w nią mocą. Kyton na piekielnym wierzchowcu zdawał się lubować strachem uciekających przed nim, bezbronnych osób. Jeden z młodych elfów, przewróćił się kilka metrów przed czartem. Kyton widząc to kopnął swego wierzchowca a ten bez żadnych oporów ruszył, tratując na śmierć nieszczęśnika.
 
Nefarius jest offline  
Stary 14-10-2010, 19:45   #47
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Biegnąć przez miasto krasnolud nie wiele myślał. Ważne, że jakieś inne krasnale biegły do walki. Nie mógł być od nich gorszy.

Była to bardzo fajna sytuacja, o tak. Krasnolud obejrzał się czy nie ma gdzieś elfa, albo reszty jego drużyny. Nie raczyli przyjść...
~A i dobrze, co się będę dzielił!~
Na cel obrał sobie najbliższego dziwnego stworka z łańcuchami. Taka broń dawała mu przewagę na otwartej przestrzeni, ale Hordyanki też miał swoje walory. Uśmiechnął się do przeciwnika i obmyślił genialną jak na jego standardy taktykę (którą zresztą często stosował przy przeciwnikach, którzy nie nosili zbroi).

Przygotował się do szarży, jakże przyjaznej. Nabrał rozpędu i biegnąc tuż przed przeciwnikiem rzucił się na niego chcąc nadziać go na swoje kolce u zbroi.
Gdyby mu się to udało to odczepiłby się od przeciwnika i utrzymując bliski dystans, co miało ograniczyć zdolność walki łańcuchami, starał się rozpłatać mu brzuch.
Gdyby skok się nie powiódł, zbliżyłby się do przeciwnika i postarałby się o jak najszybsze i najgłębsze cięcia tasakiem w brzuch.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 15-10-2010, 21:42   #48
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Ravarath z prawdziwym przerażeniem przyglądała się napaści demonów. Nie chciała ingerować w historię. Nie mogła naruszyć linii czasu. Niestety, najwyraźniej jej towarzysze mieli rację. Już samo ich pojawienie się tu i wyjawienie wielu informacji na temat przyszłości, prawdopodobnie, wpłynęło na bieg wydarzeń. Niezależnie od konsekwencji mogła się wycofać i nie uczestniczyć w tym dalej. Mogła również dołączyć do walki i wesprzeć drużynę - oraz obrońców - swoją magią. Pierwsza możliwość nie była wyborem, była po prostu ucieczką, a także zamknięciem sobie możliwości powrotu. Ich czas mógł już nie istnieć. Ale mogły być też czymś w rodzaju światów równoległych. Któż mógł to wiedzieć? Nie zamierzała uciec, zostawiając wszystkich na pastwę demonów.
~ Gdzie Ty trafiłaś?! Do samego piekła? Jak dobrze, że jestem martwy... ~ usłyszała kpiący komentarz, ale zignorowała go. Była w tym coraz lepsza.

Na ile Ravarath orientowała się w historii, Mystra w tym czasie istniała. Zresztą czuła obecność Pani Tajemnic gdzieś w sobie, tak, jak zwykle. Tak, jak od długiego już czasu. Jak od zawsze?
- Pani Magii, pobłogosław nas swą mocą, abyśmy gotowi byli stawić czoła tym, którzy chcą nas skrzywdzić... - wypowiedziała krótką modlitwę, a znak Mystry, spoczywający na jej piersi, na chwilę rozjarzył się błękitnym blaskiem.
Nie tylko jej towarzysze, ale i wszyscy obrońcy obecni w promieniu kilkunastu metrów od dziewczyny poczuli delikatny przypływ siły i wiary w wygraną.
- ...udziel mi także swej magii, chroniąc mnie przed krzywdą. - medalion ponownie zabłysnął, a tym razem delikatna poświata otoczyła na moment postać elfki, by zaraz zgasnąć.
Dopiero teraz Ravarath sięgnęła po miecz. Na wszelki wypadek, wolała mieć oręż w ręku, w międzyczasie szykowała zaś kolejne zaklęcie.
 
Amanea jest offline  
Stary 16-10-2010, 20:08   #49
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Biegł ile sił w nogach strącając włosy z twarzy, które co i rusz starały się zasłonić mu widok. Kiedy znalazł się na miejscu zamarł.

Nie ze strachu, to po prostu… nie wiedział co o tym sądzić. Sam mówił o atakach demonów, widział je przecież także. Ale to była regularna bitwa, bitwa demonów z elfami, krasnoludami i innymi. Tego nie spotykało się na co dzień w Faerunie, dzięki Bogom.

Słysząc słowa modlitwy spojrzał na Ravarath i kiwnął głową. Ogarnął wzrokiem pole bitwy i dostrzegł kogoś wyróżniającego się z tłumu biesów. Przypominał rycerza prosto z koszmarów, dosiadał wielkiego rumaka, w dłoni dzierżył włócznię, dodatkowo mroczna aura emanująca od niego nie mogła kłamać. To on tu dowodził.

- Widzicie tego tam? –wskazał na rosłego Kytona- to on zapewne przewodzi demonom. Musimy go wyeliminować w pierwszej kolejności.

Dobył rapiera i spojrzał na wroga mrużąc oczy. Przesunął dłonią po ostrzu i szepnął.

- Spopiel.

W jednej chwili rapier zapłonął żywym ogniem rozświetlając okolicę. Salarin pomimo tego, że był porywczy to potrafił ocenić siłę przeciwnika. Nie zamierzał rzucać się do walki bez przygotowania. Zacisnął wolną dłoń w pięść i wypowiedział na głos magiczną formułę. Wokół niego pojawiło się namacalne pole energii.

Czuł co raz bardziej ogarniającą go adrenalinę… uśmiechnął się drapieżnie i uniósł broń w górę skandując kolejne magiczne zaklęcie. Rapier rozbłysnął jasnym światłem.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 16-10-2010, 20:49   #50
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Wszystkim wieczór upływał pod znakiem odpoczynku, rozmów i żartów. Pomimo całej sytuacji obaj bracia nie stracili rezonu i skutecznie zabawiali towarzyszy dzielących z nimi pokój. Rozmawiali o wszystkim. O pogodzie. O odcieniu trawy. O sobie. Jednak większość czasu zajmowała ich obecna pozycja i co z tym dalej robić. Nie stanęło na niczym konkretnym, ot musieli chyba sobie po prostu pogadać.

W końcu, gdzieś z oddali korytarza, dobiegł ich dźwięk dzwonka wołającego wszystkich na wieczerzę. Kompani radzi z tego, bo diabelnie głodni po zajściach dnia dzisiejszego, ochoczo skierowali się ku drzwiom. I w tej chwili nastąpiła eksplozja. Wstrząs targnął wszystkimi. Popatrzyli po sobie i podbiegli do okien. Na zewnątrz panował całkowity chaos. Wszyscy biegali z jednego miejsca na miejsce. Ravarath zaczęła zastanawiać się co robić w tej sytuacji, a Salarin stwierdził, że to demony atakują. W duchu Sinthel przyznał mu rację, bo któż inny mógłby w tej chwili zaatakować potężne Myth Drannor.

Sinthel chwycił płaszcz i przecisnął go przez głowę. Kołczan jednym zwinnym ruchem znalazł się na jego plecach a w dłoni ściskał już swój cisowy łuk. Ruszyli.

Wybiegli na zewnątrz. Toczyła się tam zażarta bitwa. Salarin miał całkowitą rację - to były demony. A przynajmniej tak by demony wyglądały w mniemaniu Sinthela. Rzut oka na sytuację i wszystko już było jasne.
Bracia spojrzeli na siebie.
-Za Elirenę... - szepnął Sinthel do brata.
-Za Elirenę... - odpowiedział Salarin.
Obaj stuknęli się zaciśniętymi pięściami. Gdzieś z boku Ravarath odmówiła modlitwę. Sinthel sięgnął po strzałę. Sama znalazła jego palce i wylądowała na cięciwie. Jeszcze jeden rzut oka na pole bitwy. Czas jakby zwolnił. Rozumiał się z bratem bez słów - nie potrzebował tej komendy od Salarina. To ten największy jest zagrożeniem. To on tu jest najsilniejszy. To on jest celem.
-Mamy porachunki... Mirthass - szepnął do siebie Sinthel muskając delikatnie lotki strzały a jego łuk rozbłysł na chwile od nasycającej go mocy. Zaraz mieli dołączyć do bitwy i stanąć w obronie mitu. W obronie klejnotu tej krainy. W obronie miłości. A w głowie tropiciela znów zabrzmiały słowa "Za Elirenę"...
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...

Ostatnio edytowane przez Nathias : 16-10-2010 o 20:58.
Nathias jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172