Wiersze Connleya
Na Corwina
Zbiegł w dalekie Avalony,
Bo, jak większość, bał się żony.
Na odwagę Merlina
On herosów awangarda,
Ale tylko zza spikarda.
Na pechowego boksera
Pięści miał niczym stal twarde,
Ale spotkał się z Gerardem.
Na Fionę
Gorsze niż poród ma takie bóle,
Że jako kobieta, nie może być królem.
Na nawrócenie amerykańskiego geja na heteroseksualizm
Pewien gej z przedmieść Chicago
Ujrzał Lilavati nago.
Na Aleksandra
Cezar, Aurelian to są cieniasy,
Co czyścić mogą mu Adidasy.
Na reklamę służby zdrowia
Wygrasz z chorobą i każdą ranką,
Kiedy Morgaine jest twą kapłanką
Na sztukę lekarską pięknej kapłanki
W jej gabinecie nic się nie zmienia
Nawet zdrowi faceci, pragną jej leczenia.
Na Benedykta
Facet proste ma podniety
Woląc w łóżku czołg od kobiety.
Na Gerarda
Ma taka krzepę w mięśniach, ścięgnach, nogach, dłoniach,
Że w starciu trąba w trąbę, to pokonał słonia.
Na siebie
Pragnie przyrządzić tak dobre danie,
Co posmakuje wybrednej mamie.
Na Llewellę
Urody pełna wielce,
Lecz lubi siedzieć w muszelce.