Specnaz
Dominik spał. Nie był to jednak sen spokojny, przynoszący odpoczynek i ukojenie. Raz za razem Spec zmieniał pozycję snu, coś mówił niewyraźnie, odpychał niewidzialne przeszkody rękoma. Raz nawet krzyknął.
We śnie przychodzili do niego umarli. Jeden po drugim. Rozszapmany przez minę-pułapkę. Zastrzelony z karabinu. Dwóch dobitych z zimna krwią, rzygających w gazie. I wielu innych, padających pod kulami karabinu i pistoletu. We śnie przyszli do niego wszyscy, i żaden z nich nie pozwolił mu zaznać spokojnego snu.
Pot spływał z czoła młodego gangera, prawie jak podczas gorączki. |