Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2010, 13:20   #6
SmartCheetah
 
SmartCheetah's Avatar
 
Reputacja: 1 SmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłośćSmartCheetah ma wspaniałą przyszłość
Xun wylądował na schodach wyjątkowo zgrabnie, jak gdyby spodziewając się zbliżającego upadku. Zwinnymi, szczupłymi palcami przesunął wzdłuż spróchniałego drewna, upewniając się czy to co widzi aby napewno nie jest jakąś iluzją.

- Cholerna magia. - Syknął ktoś kogo Xun doskonale rozumiał. Język Illythirii, a niewielu poza drowami się takowym posługiwało. Instynktownie spojrzał w stronę z którego go usłyszał. Stała tam jakaś kobieca postać na którą miał przyjemność patrzeć jedynie przez parę chwil zanim całkiem zniknęła z jego pola widzenia. Zmarszczył cienkie, białe brwi i mruknął tylko coś pod nosem. Coś co brzmiało całkiem jak mało kulturalna, przepełniona jadem typowym dla drowów wersja “Widziałem Cię, kimkolwiek jesteś”. Niestety miał zbyt mało czasu by się jej przyjrzeć. Miała rację - cholerna magia.

Drow był średniego wzrostu, dość szczupłym osobnikiem - co widać było nawet pomimo grubego, czarnego, okrywającego większość jego sylwetki płaszcza. Wysokie lekkie buty zachowane były w barwach czerni i ozdobione srebrzystymi pajęczynami rozchodzącymi się od połowy stóp aż do końca ichniejszych cholew. Ich czuby zdawały się być specjalnie wzmacniane, całkiem na modłę kopiącego mnicha. Widoczna spod czerni płaszcza była też część spodni. Na tych zabrakło jakichkolwiek zdobień, jednak wydawały się być wyjątkowo luźne i nie ograniczające ruchów mnicha. Wykonane były z delikatnego materiału który nie wydawał z siebie żadnych dźwięków w razie tarcia. Tors był starannie zasłonięty srebrzystymi zapięciami jakie utrzymywały płaszcz na miejscu. Dłonie drowa, wystające z długich, nieco workowatych rękawów - były szczególnie czarne. Bystre oko mogło stwierdzić że nawet ciemniejsze od samej mahoniowej skóry. Głęboki kaptur, mimo iż nasunięty na głowę - nie zasłaniał surowych rysów twarzy i pozbawionych emocji, niewielkich ust. Szczupła i podłużna twarz, podkreślona wystającymi kościami policzkowymi na myśl przywoływała delikatne porcelanowe laleczki nie posiadające żadnej skazy. Skóra i cera drowa faktycznie była wyjątkowo zadbana i równomiernie rozłożona na czaszce. Obrazu dopełniały mlecznobiałe oczy, pozbawione tęczówek czy czegokolwiek innego. To one nadawały “lalaczkowatej” twarzy tego...straszliwego wyrazu.

Straciwszy drowkę z oczu, wyprostował się rozglądając po zatęchłej i dość nietypowej okolicy. Ostatecznie jednak wzrok zawiesił na źródle światła które panowało nad okolicą.

-Ta magia... jakkolwiek nie cholerna, to wyjątkowo potężna. I to mnie niepokoi...

Oparł ręce na biodrach, obserwując tak kulę. Plecami zaś odwrócił się do postaci która postanowiła się mu nie ujawniać. Wyraźnie poszanował ten wybór, nie próbując zaspokoić ciekawości. W końcu nie tego go uczyli w zakonie.

Niedługo później uszu drowa doszedł dzwięk charakterystyczny dla otwierających się drzwi. Wiedział "kto" zagląda do środka, mimo że do końca nie miał pojęcia kim tak naprawdę ta istota była. Tak czy inaczej, utwierdził się tylko w przekonaniu że znikająca postać trzyma jego stronę i nie ma zamiaru poderżnąć mu gardła. Zsunąwszy wzrok z jaskrawej kuli odwrócił się frontem do budowli, zaglądając do wnętrza poprzez uchylone drzwi. Ograniczone pole widzenia dało mu wgląd jedynie na pustkę jaka panowała w tym pokoju.

Wygląda na to że dużo się tutaj nauczysz, Maevir. To miejsce jest doskonałe do nauki. Jest tu to coś czego szukałeś...

Drow uśmiechnął się kącikami ust podejmując decyzję wspięcia się na dach budynku przy którym się znajdował. Był specyficzny i nigdy nie używał najbardziej przewidywalnych ścieżek. Poza tym z wysokości miał lepszy wgląd na okolicę. Wspinaczka w jego wykonaniu wyjątkowo przypominała tą jaką uprawiały pajęczaki i tym samym nie kosztowała go jakichkolwiek nakładów siły. Wybierając jakiś pewny, trwale wyglądający gzyms - ruszył ostrożnie w kierunku światła, przeskakując zwinnie z budynku na budynek.



Obserwował przy tym czujnie otoczenie, zatrzymując się co parę kroków. W końcu wypatrzenie jakiejś innej żywej duszy mogło mu niebywale pomóc. A jak nie żywej duszy, to chociażby jakiejś podpowiedzi do tej skomplikowanej zagadki.
 
__________________
Don’t call me your brother
’cause I ain’t your fucking brother
We fell from different cunts
And your skins an ugly color!
SmartCheetah jest offline