Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2010, 17:38   #23
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
Un travel routs before us

***

Piotr Sowiński
Robin nie miotała się podczas kąpieli. Piotr delikatnie usuwał pyłek z jej ciała, obmywając jej sierść na kolanach, pośladkach i plecach oraz długich blond włosach, starając się nie sprawić jej tym samym bólu. W końcu do tej chwili dziecko nie odezwało się ani nie nawiązało żadnego sposobu komunikacji z grupą. Była niczym pies przybłęda. Mimo to, po zabiegu, małe dziecko obejrzało swoje na wpół nagie ciałko i odwdzięczyła się Piotrowi. Obdarzając go najpierw nieśmiałym, jednak szybko rosnącym w siłę, szczerym uśmiechem i uroczym skinieniem akcentowanym wypuszczonym powietrzem na kształt parsknięcia radości. Piotr nie wiedząc jak zareagować ta ten ludzki gest w wykonaniu króliko-podobnej istotki, również pozwolił sobie na chwilę ekscytacji.

Po chwili przystąpił do własnej higieny i uwolnienia dziwacznego machinarium porzuconego w jednym z korytarzy w formie barykady. Klucz francuski okazał się wielce przydatny, gdyż po kilku próbach podważenia pokrywy, ta puściła uwalniając z wewnątrz dość wielkich rozmiarów oko wprost z filmu „Odysei kosmicznej 2001”. Wielka czarna kula z czarnymi źrenicami, utrzymywane na mechanicznym ramieniu wystrzeliło w stronę nic niespodziewającej się Robin, porządnie ją przy tym wzdrygając. Piotr stał po lewicy wielkiego oka, które obecnie wpatrywało się w zdziwioną twarz dziecka.

Robin nie wiedziała, na co ma zwrócić uwagę, obserwując całą powierzchnię kuli, TO natomiast, po dłuższym stanie nieużywalności również miało problemy z lokalizacją ‘twarzy’ Robin. Spotkanie obu istot wyglądała nader dziwacznie, gdyż wyglądało na to, że jedynie Piotr zdawał sobie niejakie wrażenia na temat pochodzenia obu ze stworzeń. Czegoś, co kiedyś było, bądź może ewoluować w człowieka, oraz czegoś, co mogło pochodzić, bądź zmierzało do zastąpienia bankomatu. Maszyna zdołała w ten czas wysunąć małą lufkę i wystrzelić coś w kierunku dziecka, denerwując je do stanu, w którym na połyskującej powierzchni kuli ukazało się odbicie szczerzonych zębów Robin. Wkrótce włączyła się kolejna funkcja, najwyraźniej skanująca twarz króliczka. Robin nie wiedziała skąd pochodzi światło, które wydawało się wydobywać wprost z czarnej kuli, a nie z jakichś czujników zamontowanych na niej. Dziecko bardziej było zainteresowanie kichnięciem, które to pozostawiło na lśniącej kuli, chmarę kropelek, skutecznie je tym samym odstraszając. Maszyna cofnęła się do wewnątrz pudła, z którego został wydostane.
-Em…
Chwila zwątpienia Piotra, zainteresowała ponownie dziwną maszynę, która obróciła się wewnątrz pudła, tak jakby wcześniej nie dostrzegła drugiej osoby. Wysuwając się również do niego, tym razem o wiele wolniej. Świetlana kurtyna obmyła kule przed przystąpieniem do następnych badań, kropelki zniknęły wyparowując w mgnieniu oka. W brodę Piotra wystrzelił mały pocisk z kotwiczką, który wyrwał pojedynczego włosa z jego brody, dokładnie z tej samej lufki, którą ten widział wymierzoną w Robin. Pewnie wcześniej jej nie dostrzegł. Wyrywanie włosów nie było wcale przyjemne. Następnie rozpoczął się skan. Piotr pozostał w miejscu, oczekując rezultatów badań.
-Witam. Dziękuje za skorzy… skorzy.. –odtwarzanie nagranej wiadomości musiało ulec zniszczeniu w przeciągu lat- GeaS Typu „Stróż” Serii Beta. Gratuluje! Niedługo nastąpi kolejny etap na ptzzzz… ‘Pana’ ewolucji. Wraz z rozwojem otrzymuje Pan łączną sumę 1300 c (kredytów) jako klient V.I.P. Dziękuje w imieniu C.C. za dalsze korzystanie z naszych usług. Ptzzzz…. W ‘Pana’ rejestr danych wdarł się błąd podczas ostatniej aktualizacji, proszę o ponowne uzupełnienie wymaganych danych.
Na wielkiej czarnej kuli wyświetliło się menu.

Kod:
Accaunt/Login: „Fist”
Name: 
Surname: 
Age: 
Sex: male
-Proszę słownie wybrać pole, po czym dwukrotnie powtórzyć wpis.
Na tym samym monitorze jednak było o wiele opcji. U góry ekranu widniały zakładki takie jak; Self Development Progress / Core Corporation / Spend Your Credits
Każde z nich stanowiły jedynie skróty; SDP / CC / SYC, które to rozwijały się, gdy tylko Piotr kierował ku nich swój wzrok.

Parskanie Robin nasilało się wyrywając częściowo Piotra spod uroku ‘bankomatu’. Dziecko nie było w najmniejszym stopniu zainteresowane maszyną, kierując swe kroki ku oświetlonemu Mamlasowi.



Maksymilian Kowalski & James Hightower
(poniższy tekst jest kierowany do całej trójki, jednak pozostawiam wolną przestrzeń dla Majka, czy zechce porządniej odpisać na poprzedni update, czy skupić się wyłącznie na tym)
Alejka, w której się znaleźli była dość wąska, salon C.C. był wspólnie z wyburzonym lokalem restauracji nieopodal, jedynymi wyróżniającymi się punktami w zasięgu wzroku. Dookoła jedynie ciasne, w większości przypadków zabarykadowane, przejścia do ogrodów, placów zabaw bądź targowisk. Dużo zamkniętych drzwi, a w zasięgu wzroku, rzucający się w oczy mur z cegieł. W jednym miejscu był dość surowo naruszony pociskami. Przed czymkolwiek miejscowi chcieli się odgrodzić, raczej im się to nie udało. Świadczyła o tym cisza, oraz widok obrośniętych wzgórków padliny człeko-podobnej na ulicy. Droga przy wyschniętej rzece była obsunięta, zatem jedynym wyjściem z Alejki stanowiły kanalizacje, same budynki, oraz naruszony, trzymetrowy mur.

James zaczął przekopywać się przez prowizoryczną barykadę utworzoną z metalowych prycz oraz mebli, zastawiających wyłamane drzwi w jednym z budynków. Nie dało to większych rezultatów, prócz groźnego dla ich bezpieczeństwa, hałasu.

Maks zasugerował dostanie się przez jedno z okien, większość z nich była również zastawiona meblami, gównie na parterze. Jednak pojedyncze okno, gdzieś z dwa i pół metra nad ziemią, tuż koło schodów prowadzących do drzwi frontowych budynku, było lekko uchylone. Nie zastanawiając się wiele, oboje mężczyzn spróbowało swych sił.

O ile poprzednio, James nie wykazywał się dobrą wytrwałością, jego zwinność w dostawianiu się do czyichś mieszkań wprawiała w podziw. James wspiął się na parapet, uchylając delikatnie okno i bez naruszania starej framugi i poszarpanych żaluzji, zajrzał do środka. Wewnątrz było w miarę jasno, budynek nie był specjalnie szeroki, już z miejsca, którym się znalazł mógł dostrzec światło dobiegające z okna w pomieszczeniach po drugiej stronie mieszkania. Oczywiście mieszkanie było złupione i wywrócone do góry nogami. Chociaż może ‘złupione’ nie było najlepszym określeniem. Wszelkie cenne rzeczy jak panoramiczny telewizor, i szafka na trofea, były nietknięte. Jednak jakieś stworzenie z pewnością zagarnęło część wykładziny oraz miękkie wnętrze skórzanej kanapy.

Maks poczekał chwilę aż James rozejrzy się po wnętrzu. Po chwili znów go ujrzał, tym razem wystawiając ku niemu rękę. Obaj już znajdowali się wewnątrz. Drzwi na klatkę schodową były otwarte. Mogli, zatem skierować swe kroki na trzecie piętro, mając nadzieje że drzwi do mieszkania które widzieli z ulicy pozostaną otworem. Lina łącząca pewne zrujnowane sekcje tego budynku wydawała się wystarczająco długa by mogli użyć jej do wyciągnięcia Piotra i Robin.

Maks dostrzegł chwile słabości, Jamesa gdy mijali obrócone twarzą do nich zwłoki lokatorów porzucone na schodach klatki. Samemu również nie było mu przyjemnie oglądać szczątki po obiedzie, które kiedyś były dla ‘czegoś’ ludzkim daniem. Mijając pierwsze piętro, z dużymi solidnymi drzwiami, Maks poczuł mrowienie w palcach. Było o wiele delikatniejsze, gdy tylko usłyszał dziwne mlaskanie oraz ucieczkę, ‘czegoś’ co mogło znajdować się za drzwiami.

Obojgu przeszły ciarki po plecach. Strasznym nie było to, co słyszeli, jednak to, czego nie mogli zobaczyć. Wydłużyli krok, skacząc po dwa stopnie na raz. Henry dotrzymywał Piotrowi towarzystwa, będąc na otwartej przestrzeni, zatem powinni się śpieszyć, co jeśli i jemu coś się stanie?
(Majk może wybrać, co w ten czas robił, czy szedł wraz z Jamesem i Maksem, czy nie)

Mieli szczęście. Może i nie widzieli tego z ulicy, ale drzwi do domniemanego mieszkania były otwarte, a dokładniej uchylone. Wewnątrz znajdowało się połowę mieszkania, oraz wywarzona ściana, z widokiem na połowę mieszkania sąsiada za ową ścianą. Musiał to być jakiś zwolennik historii oręża, gdyż już stąd oboje widzieli, ustawioną za szklaną witryną, zbroje husarską. Z przepięknym pióropuszem z czarnych pór, rozłożonym w kształt skrzydeł, zaraz na łopatkach metalowego jeźdźca. Wraz z położoną o szklaną witrynę, nagą szabelką o pięknym, zakręconym uchwycie. Może właściciel domostwa wynajął je jako tymczasowe muzeum? To nie było ważne, lina stanowiła priorytet.

Po krótszej wymianie zdań, oboje mężczyzn uzgodniło, że najlepszym sposobem byłoby przejście jednego z nich i odczepienia liny po drugiej stronie, tak by osoba mogła spuścić się do mieszkania poniżej, niczym tarzan na lianie. W ten sposób obaj będą po właściwej stronie budynku, wraz z liną. Maks wydawał się o wiele bardziej wysportowany do takich rzeczy, jednak w demokratyczny sposób obaj postanowili ciągnąć słomki. Nawet najlepszy sportowiec, w obawie przed kontuzją zwątpi w swoje możliwości. Tym razem ponownie padło na Jamesa, ten jednak nie sprzeciwiał się, pewnie po drugiej stronie musiało być coś ciekawego skoro ten zacierał już dłonie do liny.

Minęło już dobre pół godziny, od kiedy widzieli się ze staruszkiem. Oby Alicji nic się nie stało. James spojrzał w kierunku jezdni, Henry nadal dotrzymywał towarzystwa Piotrowi. Niczego groźnego w zasięgu wzroku. Most, po którym przeszli był już ruiną, trzymaną jedynie wiarą i dobrymi intencjami. Nim zabrał się za rozwiązywanie liny, skupił swa uwagę na zbroi. Takie coś z pewnością miało swoją sumę, a szkoda by było ją zostawić w takim miejscu.

Maks obserwował zwlekanie Jamesa, z oddali. Z miejsca w którym się znajdował miał wyraźny widok na zawalony Mamlas (słup informacyjny) w centrum skrzyżowania po drugiej stronie muru. W tą samą dziurę zapadł się również i autobus. Wszystko wydawało się w porządku, ani jednej żywej duszy w zasięgu wzroku. Żadnego strzelca na dachach budynków, zero mięsożernych stworzeń zdolnych zjeść ich oboje. Mur stracił już swoją funkcjonalność, część dzielnicy, po której się znajdowali nie różniła się wcale od tej po drugiej stronie.

Iskra (+/+/-/-/-/-)

Jednak, czym było to piekące mrowienie w jego palcach? Nie zawracając sobie głowy informowaniem Jamesa. Maks podążył za nim po linie. Byli obecnie w dwóch osobnych pomieszczeniach. Maks zajmował się odwiązywaniem liny po ich stronie, a James stał przy już otwartej witrynie zbroi Husarskiej. Mrowienie nadal rozgrzewało dłonie Maksa, najwidoczniej strona liny, po której się znajdował, nie miała z tym nic do czynienia.

Gdy nagle kantem oka dostrzegł grupkę ludzi przechodzących koło autobusu, przy Mamlasie, z towarzyszącymi im dwoma kroczącymi bestiami z metalu.
Mówię wam, że coś poczułem… dochodziło stąd. Był we mnie przez chwile, i zatrzymał mój V.S. To już niedaleko
Jeden z nich przemówił przez radio.

W tej dokładnie chwili, część ściany, do której była przywiązana druga strona liny puściła, pozostawiając jedną drugi koniec w dłoniach przerażonego Maksa. Grupa na skrzyżowaniu skierowała swe karabiny w jego kierunku. Maks zdołał uchylić się, za ścianę. Jednak James, nadal będąc w najbardziej odkrytej części pomieszczenia z husarską zbroją, był świadom jedynie hałasu towarzyszącemu zawalającej się ściany. Jedynie Maks wiedział o grupie strzelców przy Mamlasie, czy powinien coś mówić Jamesowi? Czy powinien ryzykować odezwanie się? Któryś z nich zbliżał się do muru, ciekaw strony, po której znajdował się nieuświadomiony James.
-
James otworzył usta, niepewny drogi powrotnej.
 

Ostatnio edytowane przez Kawairashii : 17-10-2010 o 17:43.
Kawairashii jest offline