Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2010, 21:10   #50
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Wiedźmini zareagowali natychmiast. Zaraz, gdy portal otworzył się wskoczyli w niego, lądując w ciemnym, wilgotnym i śmierdzącym pomieszczeniu. Dopiero po chwili Brego zorientował się, że znajdują się w lochu. Po dokładnym rozejrzeniu się, mutant zauważył w celi tuzin przedstawicieli innych ras. Siedzieli oni w grupkach, tak jakby każdy miał przydzielone swoje miejsce, którego opuszczenie niosło za sobą straszne konsekwencje.
Nie dało się ukryć, że wiedźmini wywołali niemałe poruszenie wśród więźniów.

Nagle po korytarzu rozniosło się echo stukotu metolowych butów. Z całą pewnością był to strażnik. Brego wiedział, że ich nagła obecność w tym miejscu nie będzie dobrze przyjęta. Mężczyzna wolał ominąć ewentualne kłopoty i jak najszybciej rozpocząć poszukiwania Kurta.

-Chować się, kurwa, chować, chować, chować!- stojący niedaleko gnom popchnął wiedźminów w najciemniejszy kąt celi, gdzie nie było ich widać. Mutant zdziwił się, gdy duża część więźniów przemieściła się tak, aby możliwie jak najbardziej zasłonić przybyłych.

Krótka rozmowa ze strażnikiem przyniosła Brego na myśl, że znaleźli się w celi ze skazanymi na dożywocie, lub karę śmierci, którzy nie mięli nic do stracenia i dla tego pozwalają sobie na taką rozmowę z klawiszem.
Kiedy tylko wyszedł z celi, towarzystwo rozstąpiło się, a gnom, który ich ukrył wyszczerzył się.

-No. To teraz wy pomożecie nam stąd uciec.- powiedział.

-Niby dla czego mielibyśmy wam pomóc?- zapytał zdziwiony.

-Widzę dokładnie... Raz, dwa, trzy, cztery... Sami policzcie ilu nas tu jest, bo mi się nie chce. No. Tyle mamy powodów-rzekł gnom, szczerząc krzywe, nadpsute zęby.

Brego nie podobała się wizja współpracy z tymi więźniami i pomoc w uwolnieniu ich, jednak wyglądało na to, że nie mają innego wyjścia. Lepsze to niż narażanie się temu okutemu w stal rycerzowi.

-Myślę, że możemy rozważyć waszą propozycję. -spojrzał na Galena- Jednak nie za darmo. Na początek odpowiecie nam na kilka pytań.

-Wy stawiacie warunki MNIE?!-warknął wysoki krasnolud, zakładając ręce na piersi. Po chwili jednak uspokoił się i kontynuował -Mówi wam coś nazwa: Drotogor?

-Zapominasz przyjacielu kto w tym zgromadzeniu jest uzbrojony. -odpowiedział- A co do Drotogora... pierwsze słyszę.

Nagle ten sam krasnolud wystrzelił do przodu... i został powstrzymany przez rękę Dżentelmena, której jeszcze przed chwilą tam nie było.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz, a przetrącę ci kark-warknął zatrzymany.

-Dretogor to loch Redanii. Nie dziwię się, że o nim nie słyszeliście, bo jest on... tajny. Tak. To może być dobre słowo.
Wybudowany przez miłościwie nam panującego Radowida V Srogiego przy współpracy z Foltestem Temerskim i Triss Merigold.
Naturalnie robotnicy mieli serię nieszczęśliwych wypadów.
Znajdujemy się jakieś... Dwieście metrów pod ziemią na malutkiej wysepce usytuowanej na Pontarze.


-Chcesz powiedzieć, że nie jesteśmy w Cintrze?

Wszyscy równocześnie ryknęli śmiechem.
-Oni do Cintry!-otarł łzy gnom.

-Jak długi już tu siedzicie?

-Kilka miesięcy. Zawsze podczas zjawienia się pani Merigold sześciu najstarszych stażem wychodzi z celi. Wraca dwóch. Może trzech.
Reszta przepada bez śladu.


-Żelazna suka-sapnął ktoś z celi.

-Wydostać się z celi nie będzie trudno. Gorzej z przedarciem się przez korytarze. Który z was był "zabrany" i wrócił?

-Ja-warknął gnom. -Ale żeby nie było tak kolorowo, zanim docieramy do pierwszego zakrętu, jesteśmy pozbawiani przytomności. Magicznie.

-Warto by zdobyć wam jakąś broń. Sami we dwójkę sobie nie poradzimy jeżeli przyjdzie walczyć z większą grupą przeciwników, a skoro to jest tak tajne więzienie, na pewno nie obejdzie się bez walki.


-Można przyjąć, że jest tu przynajmniej dwudziestu strażników. Wystawienie mniejszej ilości byłoby głupotą, na którą nie stać miłościwie nam panujących.

-Możemy wziąć wszystkich, którzy widzą w ciemności, ponarozrabiać chwilę, zdobyć jakąś broń dla reszty i ruszyć ze wszystkimi.

-A potem sami wyjdziecie i zostawicie resztę-odezwał się jakiś człowiek, po czym prychnął pogardliwie.

-Proponuje by zwołać tu najbliższego strażnika, gdy otworzy drzwi załatwić go i tak wyjdziemy z celi. Podzielić naszą grupę na wojowników i na tych co do walki się nie nadają. Do grupy nie walczącej dobrać jedną, dwie osoby widzące w ciemności by przeprowadzili resztę. Dla wojowników zdobyć broń. Jest gdzieś tu jakaś zbrojownia nie? Ja z Brego idziemy przodem, gasimy pochodnie znakami i z pomocą wszystkich widzących załatwiamy strażników i tak do samego wyjścia. Dalej liczę na was -spojrzał na więźniów- będziecie w stanie nas przetransportować w bezpieczne miejsce? Co wy na to? Słowo wiedźmina że nie zostawimy nikogo.- powiedział Galen.

-Powinniśmy jednak możliwie unikać walki. Jeżeli każdy ze strażników wygląda jak ten, który tu był, może być niewesoło. Jeżeli uda nam się złapać jednego z nich, można spróbować wyciągnąć z niego jakieś informacje.

-Podsumujmy: Wołamy strażnika, ogłuszamy i później przesłuchujemy go i dzielimy się na dwie grupy. Jedna rusza do zbrojowni, druga trzyma się bezpiecznie z tyłu. Gasimy wszystkie pochodnie jakie znajdziemy, żeby zwiększyć nasze szanse. Strażnicy w tych hełmach nie zobaczą nic bez światła... Mam jeszcze pytanie- widzieliście tutaj człowieka o nienaturalnym zielonkawym odcieniu skóry?

-W tej celi go nie było, lecz głupotą byłoby zakładanie, iż w Dretogorze znajduje się tylko jedno takie pomieszczenie.
Są tu przynajmniej dwa skrzydła, w tym jedno nasze. Wnioskuję, że zrobił coś paskudnego, skoro spodziewasz się jego obecności w tymże miejscu
-odparł Dżentelmen.

Po zakończonej rozmowie, Brego zwrócił się do krasnoluda, który wcześniej chciał się na niego rzucić.
-Postaraj się ściągnąć tu tego strażnika. Drzyj się, wpierdol komuś cokolwiek. Kiedy już przyjdzie postaraj się, aby stanął tyłem do mnie i Galena.

Sam wiedźmin schował się w tym samym ciemnym kącie, w którym zostali ukryci, gdy przybyli do celi. Stojąc w ukryciu odpiął od pasa jedną, małą fiolkę z niebieskawym płynem, który zaraz wypił. Na jego twarzy pojawił się grymas, jednak zniknął on tak samo szybko jak się pojawił. Wydarzenia poprzedniej nocy mocno nadszarpnęły jego kondycję, tak więc wiedźmińska „Jaskółka” powinna zwiększyć jego szanse wydostania się z tej nory.
Miał zamiar ogłuszyć strażnika uderzając aardem z bliskiej odległości. Reszta należała do Galena.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 18-10-2010 o 19:14.
Zak jest offline