Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2010, 22:25   #64
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Loto uśmiechnął się lekko... jak już powiedział, skoro Cris zmarnował swoją szansę, jedynym co może zrobić to wyeliminowanie organicznych graczy. Albo raczej tych w pełni organicznych. Irytowały go ciągłe śmierci których powodem był Gendou, Shadow, jeżeli nie ma celu, powinna się wycofać... wtedy pozostawi turniej kobietom. Ale znając jej zachowanie do tej pory, android miał przeczucie że jednak zostanie, aby zniszczyć plany innym.
- Zazdrościsz jej?
Lekko zdziwiony Loto spojrzał na źródło głosu siedzące obok niego.
- Widzę po twoich oczach że odczytałeś tamte zapiski w pamięci.
- Tch. Jak tu wlazłeś karzełku?
- Nie spostrzegli mnie, potem wrócę na trybuny, wolę posiedzieć na razie za kulisami. - odparł mu. A był to niemal całkiem łysy starzec, z nosem długim niczym dziób i wzrostem mniejszym od metra. Jego oczy zaś zdawały się wypadać z orbit.
- Nie przejmuj się tym co było kiedyś. Nie wszystkie z tamtych części które użyłem muszą mieć informacje o tobie.
- Wolę się jednak w to zagłębić.
- Aż takie to szokujące, że kiedyś byłeś człowiekiem?
- Ja tak...ale oni nie. Czemu? Czemu mam numer 14, skoro pozostali byli tacy od początku?
- Teraz rozumiem twoją ciekawość. - Karzeł wstał z ławki dla zawodników i zaczął nosem pokazywać w stronę areny, ręce zaś splótł za plecami. - A ci dwaj? Coś fajnego przegapiłem?
- Bestię która zagryzła króla. - odparł Android wstając - bo nieopacznie ktoś spuścił ją z smyczy - dodał patrząc za odchodzącym Gendou.
- Będziesz jeszcze walczył? Nie musisz sobie żałować, jak tu jestem to mogę cię naprawiać.
- To zależy czy ona będzie miała powody do walki. - stwierdził, powoli zmierzając na arenę.

Jego przeciwniczka, gdy tylko stanęli obok siebie w krótkiej drodze na mate, sprawiała wrażenie jakby za wszelką cenę chciała sobie, i wszystkim dookoła udowodnić, że Loto równie dobrze mógłby być przeźroczysty jak powietrze - tyle ją obchodził. Nie wywarł na niej najlepszego wrażenia i zapewne gdyby w tej rundzie wylosowano mu za przeciwnika Usagi, sytuacja byłaby bardzo podobna. Dziewczyna zadarła wysoko nos i z królewską, lub raczej książęcą gracją ruszyła na drugi koniec areny, mrużąc oczy.

- Hmpf... Ja ci jeszcze pokażę, ty konserwo... - prychnęła pod nosem. Loto był chyba pierwszą osobą, do której tak naprawdę czuła tutaj niechęć i na walkę z kim miała największą ochotę. Tym razem nie skinęła głową, ani nie skłoniła się lekko, stając w pozycji gotowej do walki jeszcze zanim rozległ się odgłos gongu.

Loto skierował lewą nogę za drugą, jedną zaś rękę ustawił za plecami.
Nie rozumiał wrogości Regget od samego początku, chociażby w kwalifikacjach była jeszcze w miarę neutralnie do niego nastawiona. Mimo to nie robiło to żadnej różnicy, chciał ograniczyć łamanie przeznaczenia tego turnieju, irytowało go że każdy kolejny zawodnik szedł na śmierć niczym wieprz który właśnie dożył godziny przemiany w szynkę.
- Regget. – rzekł twardo i wyraźnie w jej kierunku – Po co dalej walczysz? Widziałaś co się tutaj dzieje, nawet co spotkało Crisa. Silniejszego od nas obu razem wziętych. Shadow wygrała ten turniej już dawno, jednak śmierć widzi ci się jako coś aż tak przyjemnego? Odpowiedz. – przymknął lekko oczy, zwężając pole widzenia – Albo po prostu chodź, jeśli nie masz powodu, lub jeżeli jest on na tyle silny, że wygrana to wszystko czego potrzebujesz, przekonaj mnie że przeżyjesz. Wiem że jestem słaby, ale nie wiem, jaką siłą dysponujesz ty!

Ragget wybiła się ze swojego miejsca mniej więcej w chwili w której Loto otwierał usta. Jego słowa nie zdążyły wyprzedzić jej ataku, zamachnęła się raz, drugi, celując w tors androida .
- po pierwsze... - trzeci cios- Nazywam się RAGETT! Po drugie... - kolejny, tym razem wymierzony w splot słoneczny- Nareszcie robię coś, co sprawia mi prawdziwą przyjemność, nareszcie jestem gdzieś, gdzie czuje, że w tej chwili jest moje miejsce... - krzyknęła głośno, składając obie dłonie w pięść, uskakując w górę uderzając w kark- Nie jesteś kimś, kto by to mógł zrozumieć!

Poziom filozoficznego bełkotu na macie przekroczył normy bezpieczne dla obserwujących, w skutek czego część widowni zaczęła patrzeć na cały ten spektakl z dziwnym zakłopotaniem. Ciężko było oszacować co właściwie wywołało w dwójce kombatantów takie górnolotne myśli. Na całe szczęście, czarnowłosa dziewoja szybko przystąpiła do działania, zalewając swojego oponenta istnym gradem ciosów. Niestety, blaszany kociak spodziewał się tego i był nastawiony diablo defensywnie, w skutek czego żaden z ataków nie zdołał uderzyć w jego metalową formę. Jednakże przez chaotyczny balet bitewny w wykonaniu Ragett, niemożliwym okazało się również wyprowadzenie dogodnej kontry. Kombatanci na powrót od siebie odskoczyli.

- Dobrze więc – szepnął już tylko sam do siebie. Ona chciała po prostu walczyć, skoro Regett cierpiała na nadmiar adrenaliny, jedyne co pozostało Loto, to zmniejszenie jej szans na udział w ostatniej rundzie, chociażby przez duble k.o., jak tego dokona nie grało większej roli. Android pochylił się i wybił w przód zwodniczo pochylając się w kierunku biegu, nie mówiąc już nic, nie było bowiem nic do powiedzenia, będzie, co ma być. W trakcie biegu, wyprostował jedną rękę za swoje plecy.

Dziewczyna zaklęła pod nosem, niezadowolona z całkowitego braku efektu swych pierwszych ataków. Nie zastanawiała się nad tym jednak zbyt długo, mając już jako takie doświadczenie w walce z androidami, nie chciała dać swemu przeciwnikowi więcej czasu niż to było konieczne. Znów szybko odbiła się od maty i w pełnym pędzie ruszyła na Loto, zaciskając dłonie w pięści wyprowadziła z dołu cios w jego szczękę, nie zatrzymując się przed nim, a dopiero za nim, wyprowadzając dużo mocniejszy atak na okolice jego kręgosłupa, o ile android jeszcze w ogóle takowy posiadał.

W tym miejscu można by chyba wysilić się na jakieś skromne przyrównanie tej walki do pojedynku rewolwerowców. Obie postaci rzuciły się na siebie, kolejno z zimną determinacją i furią w oczach. Loto nie zdążył odskoczycz przed ciosem Ragget i został poderwany gwałtownie ku górze, kiedy pięści zetknęły się z jego szczęką. Nie przeszkodziło mu to jednak uwolnić zgromadzonej energii w postaci błękitnej włóczni, która przebiła się przez odzież dziewuchy i ugodziła ją wprost pod lewe żebro. Obie walczące postaci po raz kolejny nabrały względem siebie nieco dystansu, jednak ta wymiana okazała się nieco korzystniejsza dla Ragget niż dla Loto. Co prawda nadpalone tkanki bolały jak diabli, ale nie ograniczały zbyt szczególnie funkcji motorycznych. Niebieskowłosy chłopak odkrył natomiast, że nie może otworzyć ust. Zapewne z powodu uszkodzenia jakiegoś mechanizmu w jego szczęce.

Loto podniósł się, lekko się ociągając tak aby zgrać swoje powstanie z reakcją Regget, spodziewał się jednej z typowych reakcji dziewczyny, bądź okazji do ponownego zaprezentowania swojej standardowej sekwencji ruchów. Z Igorem czekającym przy ławkach dla zawodników, drobne uszkodzenia nie były dla Loto niczym aż tak specjalnym, w końcu jest ktoś, kto je naprawi. Jego mimika nie zmieniła się zbyt specjalnie, ale każda osoba na widowni mogła spostrzec jedno, koniec z zbędnym pieprzeniem w trakcie walki, android nie ma nawet jak zadeklarować poddanie w razie czego, zostało mu tylko walczyć.

Ragget zmrużyła oczy, zdawała się, że nic nie jest w stanie ją zmorzyć, ilekroć odskakiwała od swego przeciwnika, zaraz znów leciała w jego stronę. Teraz, po ataku Loto wiedziała jedno - musiała wyeliminować z gry jego sztampowy atak, którego źródłem były dłonie. Znajdując się szybko przy nim uchwyciła go za nadgarstki i przeskakując przez niego, wykręciła je do tyłu. nie był to jednak koniec jej planu, z całych sił bowiem, zapierając się nogami o jego plecy i wciąż mając w dłoniach jego ręce, odepchnęła się od nich, chcąc uszkodzić mu złącza, możliwe jak najbardziej skutecznie.

Ofensywa i kontrofensywa. Chcąc złapać Loto za ręce, dziewczyna miała sporego pecha. A może po prostu to android wykazał się genialną myślą taktyczną, ponieważ idealnie przewidział taki obrót spraw. Błękitnowłosy chłopiec przeskoczył nad Ragett i wypłacił mocarny kopniak z półobrotu jej potylicę. Czarnowłosa poznała w tym momencie nową formę transportu - rycie twarzą po marmurowych płytach. Gdy się zatrzymała, nie tylko kręciło jej się w głowie, ale jej prawy policzek przypominał sobą dżem truskawkowy. Można chyba powiedzieć, że koci chłopiec zyskał chwiejną przewagę.

Android nie czekał, wybił się w przód za lecącą towarzyszką, zastanawiając się czy jej nie przecenił. Choć była to zuchwała analiza, nie zmieniła jego postępowania. Nie biegł co prawda aż tak szybko jak przed chwilą wyskakiwał w powietrze, po prostu nie wykorzystał do tego Ki. Biegł to bardziej po prawej, to po lewej slalomem pełnym zmyłki, prawą rękę zaś wyprostował. Znowu. Tak jak wtedy, gdy wyrzuca włócznię-oszczep w swoich przeciwników.

- Tsh... No dalej... - szepnęła pod nosem, obserwując swego przeciwnika, a gdy ten wreszcie znalazł się na odpowiedniej odległości...- Taiyo-ken! - krzyknęła i od razu wybiła się w stronę Loto, by złapać go w potężny uścisk swych wszystkich kończyn. Nie miała zamiaru się poddać, nawet jeżeli nie doceniła swego przeciwnika.

Chłopak o kocich uszach zaczynał wykształcać w sobie nową fobię. Była to fobia przed latarkami, które odbyły fuzję z kobiecą formą. To już drugi raz w tym turnieju kiedy ktoś wyłączył mu światło, erm... nadmiarem światła. Czerń ponownie zalała system optyczny, powodując, że Loto poczuł się jak w nowej odsłonie Alone in the Dark. Próby jego ataku chybiły mizernie. Znów był zdany na łaskę i niełaskę wroga... no chyba, że wymyśli coś naprawdę oryginalnego, co sprawi, że na powrót odzyska przewagę.

Loto szybko odskoczył za siebie, jako jedyny ślad po miejscu w którym się znajdował zostawiając kabel o słuchawek, doprawdy, poprzedni razy dał mu lekcje na temat słuchania muzyki podczas paraliżu sensorów wzrokowych. Gdyby tylko zbliżył się, na swoje przeczucie, w miarę blisko końca maty, mógłby przetestować swój chwyt w wersji beta. Kiedyś było trzeba.

Dziewczyna w mgnieniu oka wypruła do przodu, mając nadzieję, że jej, bądź co bądź, desperacka taktyka przyniesie pożądany przez nią efekt. Z chwilą odpalenia słonecznej flary wiedziała dokładnie, co będzie chciała zrobić dalej - dopaść Loto w najbardziej ‘uczuciowy’ uścisk, na jaki ją teraz było stać...

Chociaż taktyka słuchawkowa nie miała zbyt dużych szans powodzenia, Loto próbował tak, czy siak. Czarnowłosa panna dopadła go jednak szybko, zamykając w uścisku, który ze słowami “przyjemny” i “czuły” nie miał właściwie nic wspólnego. Ręce zacisnęły się na metalowych nadgarstkach, miażdżąc je, a głowa odchyliła się do tyłu, tylko po to aby za chwilę wypłacić oponentowi “z bańki”. Struktura czoła nie wytrzymała tego natężenia i odkształciła się w parodii bulwaru gwiazd. Można powiedzieć, że Ragget na zawsze zostawiła na czymś (a raczej na kimś) swój ślad. Delikatne komponenty wewnątrz głowy Loto nie wytrzymały tego typu pieszczoty. Dym i iskry buchnęły z uszu i oczu, a nawet przez zaciśnięte, przywodzące na myśl kamienną statuę wargi. Android drgnął. Raz i drugi. A potem złożył się jak papierowy model. Opadł na kolana, wyłączony z użytku, lecz mimo to wciąż trzymany w nieustępliwym uścisku.
- Druga walka trzeciego etapu zakończona, zwyciężyła Ragget!
Wykrzyknął sędziujący Blaise, który obecnie odwalał robotę za nieobecnego Gendou.

Ragget westchnęła cicho, mogąc wreszcie opuścić swą gardę. Nie rzuciła jednak androidem, jak z początku miała zamiar, kiedy ten był już nieprzytomny ostrożnie, by nic więcej już nie uszkodzić uniosła go i podała niewielkiemu mężczyźnie, który już zdążył podejść do maty.
- Mógłbyś przeprogramować nieco ten jego charakter - bardziej stwierdziła niż zapytała, następnie zeszła z areny, uśmiechając się nieco krzywo z powodu obitego policzka, w stronę Usagi. Ta zaś była czerwona jak burak i bliska płaczu...ze wściekłości. Zaciśnięte piąstki bardzo wyraźnie miały ochotę robić komuś w tej chwili krzywdę.
-Dlaczego nie...miałaś taką okazje!...taki fajny prezent, a co jak ja już go nie spotkam?! Jakbyś przegrała, to jeszcze, ale tak...pffffffffffft!
- Weź je sama, teraz raczej nie będzie miał za wiele do gadania - odpowiedziała Ragget, boleśnie wytykając królikównie język.

Targając za sobą nieporadne pudło kabli, Igor odparł tylko spokojnie Ragget
- Wybacz młoda damo, to niestandardowy model, dokopał się do cudzej pamięci w rdzeniu, i trochę go...posrało, ale nie powtarzaj mu tego. Widziałem te rejestry, blokowałem je bo są naprawdę...nietypowe. Mogę go odsprzedać, tak, że będzie posłuszny...powiedzmy, za 1/3 głównej nagrody. Chcę się pozbyć tej kupy złomu zanim doczyta rejestr do końca jest tam też coś na mój temat.
Gdy to mówił targał sprzęt coraz szybciej, aby nie dać zbyt wiele czasu na odpowiedź dziewczynie, czy też, ‘młodej damie’. Wszystko tylko po to aby postawić Loto na ławce i zacząć grzebać w jego częściach, jeśli ktoś chciał się przyjrzeć, to wyglądało to jak sekcja z głębokim zainteresowaniem zawartością mózgu. Najciekawsze było to, że rdzeń Loto dalej pracował.

Chwilę trwało nim Ragget przetrawiła to, co powiedział jej Igor, szybko jednak odwróciła się na pięcie, jej oczy były wielkości jej pięści.
- Chcesz mi go odsprzedać? - zapytała naiwnie, a w jej głowie pojawiło się milion zastosowań dla personalnego androida - Za 1/3 nagrody? Tylko? Jasne, że go biorę! Od roku błagałam rodziców, by mi kupili nowy model komputera, a to jest sto razy lepsze! Tylko go trochę napraw, bym nie miała z nim problemów... No i żeby nie jęczał jak mój ojciec kiedy chodzimy na zakupy...

Igor zdziwił się wyraźnie odpowiedzią panienki, jednak postanowił skorzystać!
- A żeby tylko! I jeszcze to model oryginalny, kopii nie będzie! Tylko płatne w gotówce, naprawia się sam, więc jak go wyremontuje, to nie będzie niestety gwarancji...ale to nic, nie jest trudny w naprawie dla zwykłego mechanika

----

- Patrzcie co mam!
- Nie drzyj się, komu ukradłeś?
- Zabiłem jakiegoś dzieciaka! Ha! Mam rogi demona
- Co ty gadasz? To zwykłe słuchawki...nie powinieneś mówić takich historii przy ludziach!
- Tu ich nie ma, Abel, wyluzuj...Loto, a ty co sądzisz? Jak wyglądają...
- Jak...kocie uszy!
- Co...!? A...z resztą, weź je, już jesteś jak my, my wyglądaliśmy jak ty, ale ty teraz jesteś wewnątrz jak my znaczy...yyy
- Uspokój się Kain...daj mu to i nie gadaj więcej...póki się nie nauczysz...
 
Suryiel jest offline