Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2010, 09:08   #23
Miaucur-Dymek
 
Reputacja: 1 Miaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znany
Praca wspólna: Lechu&MIaucur-Dymek

Otto obudził się. Pierwszym widokiem jaki ujrzał był wymierzony w jego czoło stalaktyt. Kropla chłodnej wody kapnęła na rozpalone czoło. Przypomniała o bólu i gorączce.

- Wodyyy...- Wycharczał sługa pełznąc w stronę kałuży. Krystalicznie czysty płyn przelewał się przez piekące gardło przynosząc chwilową ulgę w bólu.

-Cholera, nikt nie stoi na warcie, no cóż, chyba sam się pofatyguję.- powiedział Otto do siebie.-W tym stanie nie dam rady sam. Obudzę Gerharda, wygląda na sprawnego mimo gorączki.- kontynuował.

Podszedł do towarzysza i potrząsnął nim delikatnie.

-Zbudź się, musimy pilnować obozu. No obudź się.- Rzekł klepiąc Gerharda po policzku.

- Ehhh... - wyksztusił zaspany wojownik powoli podnosząc głowę. - Otto. Już wstaję. Łeb mi pęka i zdaje się, że choroba staje się bardziej uciążliwa. Walczę z tym, aby nie zacząć się drapać gdzie popadnie. Cholerna przypadłość. - Z tymi słowy Gerhard spokojnie wstał i sięgnął po manierkę z wodą.

- Dobra. Chodźmy pilnować wyjścia z jamy. - Powiedział po paru łykach płynu.

Drużynowi wartownicy przeszli w kierunku wyjścia z jamy. Ich nikły stopień oświetlenia wnętrza jaskini sprawiał, że wszystko było mroczne jak w koszmarze. Ze wsząd było słychać odgłos kapiącej wody co wystraszony ludzki umysł mógł zinterpretować jako dźwięk syczących szeptów pomiotów chaosu. W takich miejscach jak te człowiekowi odechciewało się żyć. Było tam ciemno, duszno i strasznie a ta cisza przerywana uderzeniami kropel wody o półki skalne mogła doprowadzić do obłędu.

- Straszno tu. Nie lubię jaskiń, urodziłem się pod gwiazdami, i pod gwiazdami winienem umrzeć, a nie błąkać się po jakich starych krasnoludzkich tunelach. Brrr... Aż dreszcz przechodzi jak pomyślę, co się za rogiem czaić może. Ale mam ja na to sposób. Może ta latarnia trochę rozświetli te mroki.- Otto zapalił latarnię. Jej jasny blask uspokoił wartowników. W kręgu rzucanego przez nią światła ujrzeli piękne nacieki, zapierające dech w piersiach draperie skalne oraz wszechobecne stalagmity, stalaktyty i stalagnaty.

- Bądź przez chwilę cicho, spróbuję coś usłyszeć. - Otto starał się wsłuchać w odgłosy z dalekich tuneli.

Obaj doszli do wniosku, że wszelkie rozmowy muszą być ciche więc postanowili zaledwie szeptać głosem sciszonym do minimum.

- Tak jak się spodziewałem wiele nietuzinkowych odgłosów nie usłyszysz. Niewiele poza nieprzerwanym kapaniem wody oraz chrapaniem Will. - Nawet w tak opłakanych sytuacjach Gerhardowi zdawał się dopisywać nie najgorszy humor.

- A co do twego zdania na temat jaskiń: Masz rację. Są mroczne i kryją wiele niebezpieczeństw. Mnie również przechodzi dreszcz, ale z całkiem innego powodu. Ja doskonale wiem co może kryć ciemność tych tuneli i powiem Ci, że nie jest to nic co przeszłoby obojętnie obok obozu na wpół żywych awanturników. Dziwię się, że wcześniej nikt nie wystawił warty pomimo moich wyraźnych próśb. Wszyscy byli pewnie zbyt zmęczeni. Następnym razem trzeba zwracać się do konkretnych osób, bo mówiąc do grupy nikt na to nie zwraca uwagi. Ale cóż ja też byłem strasznie zmęczony co odczuwam do teraz. - powiedział wojownik próbując przeciągnąć się co zaowocowało wyrazem bólu na jego obliczu.

-Ehhhh... Masz rację, jak coś jest wspólne to jest jak niczyje. I nikt o to nie dba. No ale cóż, poczuliśmy się do obowiązku, to robić musimy. Za jakiś czas może zbudzimy kogoś innego. Ale na razie możemy pogadać. Ja zacznę. Chyba że nie chcesz słuchać, jakie drogi zawiodły mnie do tego paskudnego miasta.

- Chętnie dowiem się co Cie sprowadziło do tej zapomnianej przez Bogów mieściny... - rzekł nieco zmarnowany kompan.

- Pochodzę z pięknego, pokrytego żyznymi polami Stirlandu. Spędziłem tam większość moich młodzieńczych lat, ucząc się zawodu od matki. Była służącą w pobliskim dworku. Nauczyła mnie gotować. Swoją drogą może coś przekąsimy? Ale wracając do opowieści. Zabrałem się z przejeżdżającą karawaną kupiecką i podróżowałem po imperium. Jeden ze szlaków zaprowadził mnie do Taalagadu. Tuż przed wjazdem do Talabheim zostałem wyrzucony na zbity pysk przez tego... No, w każdym razie staczałem się w knajpach. Potrzebowałem pracy, nie mogłem nie wykorzystać niesamowitej okazji zostania od razu pomocnikiem samego Rudolfa Nierhausa. Myślałem że może uda mi się dostać do Talabheim. Ale spodobała mi się ta praca. Niedawno zacząłem regularnie odwiedzać doktora. Wtedy wybuchła epidemia. I w końcu spotkałem was. A ty jak znalazłeś się w tym cuchnącym bagnie? I jak poznałeś resztę drużyny?

- Jak się pewnie domyślasz jestem wojownikiem zarabiającym na życie za pomocą walki. Jednak często ludzie oceniają to zbyt powierzchownie. Będąc łowcą nagród większy nakład pracy włożyłem w szkolenie takich umiejętności jak tropienie czy przetrwanie w warunkach w jakich normalny człowiek byłby martwy. Mój zawód z samą walką ma niewiele wspólnego o czym może poświadczyć każdy pojmany przeze złoczyńca. - rzekł łowca z szelmowskim uśmiechem.

- Do Taalagadu przybyłem niedawno będąc zmuszonym do ucieczki z terenów zajętych przez armię chaosu. Widziałem jak zwierzoludzie i im podobni wycinają resztki garnizonu imperialnego w pień. Wtedy nie mogłem nic na to poradzić więc uciekłem. W samym mieście spotkałem najpierw Willaminę. Cóż nie powiem, aby nie było to dziwne spotkać krągła i niebrzydką dziewczynę samotnie podróżującą w okolice takiego sporego miasta. Jednak nie wypytywałem... - Zdawałoby się, że łowca popadł w chwilową zadumę.

-Może obudziłem złą osobę, hehe.-rzekł ze śmiechem Otto.

- Potem spotkałem resztę drużyny jakiej całkowity skład nie przetrwał do dziś. Straciliśmy w drodze już 3 osoby z czego jedna nie żyje. Szkoda mi Siegfrieda - polubiłem jego nieco buńczuczne podejście do walki i nie zaprzeczalną odwagę...

- Widziałem śmierć biedaka. Jak powiedział pewien kapłan, ludzka głupota i potęga Sigmara są nieskończone, a tego drugiego nie jestem pewien. Cholerni szaleńcy. Masz może coś mocniejszego?

- Nie mam, ale już dość wypiłem po naszej ostatniej misji, która nie była tak udana jak przypuszczałem. Na razie mam dość... Jak chcesz pij, ale nie zapomnij, że musisz nabrać sił na zbliżającą się drogę. Do tego coś tu jest. Coś nam grozi. Coś czego nie jesteśmy świadomi...

- Ja również niebezpieczeństwo czuję w kościach. Powinniśmy się przespać, może tym razem ta urocza dziewczyna wraz z nowym nabytkiem? Może ona jakoś go otworzy, i powie nam co kryje się w tym małomównym wnętrzu.- Otto podszedł do Thomela.

-Obudź się, obudź.- Klepnął go w czoło.

Łowca widząc nadwyraz szybko podnoszącego się przewodnika przeszedł obok spoczywając na swoim posłaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Miaucur-Dymek : 18-10-2010 o 09:09. Powód: Malutkie przeoczenie
Miaucur-Dymek jest offline