Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2010, 09:47   #37
Bartosh
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Ciemność, zapach morza i zaschnięta sól na ustach. Szum wiatru koił, w czasie gdy ciepły piasek wysysał wilgoć z przemoczonej odzieży. Ursuson czuł że zapada się w sobie, podążając za przyjemnym uczuciem ulgi.

"Ktoś coś mówi...słowa…pomruk…Czy ja żyje?"

Słysząc czyjeś słowa, uchwycił się tego jak wystającej gałęzi. Wiedział że spada w otchłań i musi to zakończyć. Zmusił się do powrotu. Otworzył oczy, które boleśnie zapiekły, wystawione na ostre światło słońca. Odetchnął kilka razy, potem wkładając całą siłę i hart ducha w proces wstawania. Nogi zagłębiły się w piasku. Odczekał chwilę. Siła i moc wracały.

„Sprzęt, broń…moja Vierra…wszystko jest…medalik…ocalał…dobrze”


Odwiązał linę z nadgarstka, zręcznie mocując jej koniec do pływaka z pakunkiem. Korkowiec może się jeszcze przydać. Sprawdził umocowania, po czym zarzucił improwizowaną torbą, przekładając pasek przez pierś. Przeszedł kilka kroków, upewniając się że nie będzie wadzić w walce. Rozejrzał się po plaży, obserwując pozostałych rozbitków. Części brakowało. Może się potopili, albo prąd zniósł ich gdzie indziej. Liczył na drugą opcję, nawet jeśli miałby ich już nigdy nie spotkać.

„Nikomu nie życzę niesprawiedliwej śmierci…póki co”

Wyciągnął swoją broń, która wciąż pewnie tkwiła w mocowaniu przy pasku. Zdjął z niej kilka wodorostów i obejrzał krytycznym okiem. Trzeb ją będzie wyczyścić.

„Słona woda nie jest przyjaciółką stali. Tak mawiał kupiec Bortsoc, który w swych podróżach odwiedzał wielkie morza”

Idąc w kierunku pozostałych, zauważył nagle dwóch kłócących się pokurczów. Wyrywali sobie sieć, po czym zauważyli grupę i z piskiem rzucili się w gęstwinę roślinności.

- Niech Królowa Matka ma nas w swej opiece. To Naghwa! Szukajcie osłon!

Rzucił się w kierunku zdziwionych zamieszaniem towarzyszy. Drow zmienił się w bestię i pomknął za pokurczami.

„Lekkomyślna istoto, zginiesz kiedyś, jak będziesz się pchał w sam środek walki”

Ursuson zatknął broń z pas, i w biegu chwycił kilka zbitych ze sobą desek, tworzących fragment wielkości i szerokości człowieka. Podbiegł do grupy, rzucił drewno, po czym rękoma zaczął odgarniać piach. Po wykopaniu niewielkiego wgłębienia, wsunął w nie deski i przysypał ziemią, dodatkowo podpierając konstrukcję znalezionymi pod ręką fragmentami statku. Pod taką osłoną może skulić się kilka osób, na wypadek, gdyby Naghwa zaatakowali. Ursuson obserwował otoczenie. Drow zniknął w gęstwinie. Atak nie nastąpił. Uspokoił się nieco, spoglądając na towarzyszy, którzy stali jak wryci, nie mogąc pojąć sensu jego działań.

„Drow chyba przegnał napastników. Mam tylko nadzieję, że nie zastawili na niego pułapki, i nie zdycha gdzieś tam, pod postacią tygrysa”

Przeszedł się po plaży, zbierając kawałki drewna, z którego po chwili ułożył zgrabny stosik. Drewno było przemoknięte, i nie było szans na rozpalenie go, przy użyciu zwykłych metod.

- Pani…czy możesz użyczyć tu części swojej mocy. Potrzebujemy wysuszyć ubranie i ogrzać się nieco.

Zwrócił się do Magini, pokazując przygotowane ognisko. Podchodząc do Braciszka Michała, i ciągnąc go po piasku bliżej ognia, odezwał się, tłumacząc swoje zachowanie.

- Na stepach i na obrzeżach puszczy często można spotkać takie zielone stworzenia, bardzo podobne do naszego zaginionego towarzysza, Tzga. Nazywamy je Naghwa. Są niebezpieczne i z zabójczą skutecznością posługują się swoimi prymitywnymi łukami. Zasypują nieuważnych gradem zatrutych strzał, po czym oddalają się na bezpieczną odległość, czekając aż cel osłabnie. Wtedy atakują. Nie znają litości. Mam nadzieję, że Drowowi nic się nie stało, ale jeśli te bestie są choć w połowie tak sprytne jak nasze Naghwa, to obawiam się, że jego szanse są nikłe. Gdy tylko zacznie się zamieszanie, biegnijcie w stroną zasłony i przeczekajcie ostrzał. Nie będziemy się ruszać, udając osłabienie. Wtedy Naghwa ruszą w naszą stroną, a gdy będą już wystarczająco blisko, wtedy Vierra znowu posmakuje zielonej posoki. Pamiętajcie moje słowa.

Braciszek próbował wypluć wodę. Ursuson przewrócił go na bok i huknął kułakiem w plecy. Kleryk kaszlnął i wypluł słony płyn na piasek.
Ursuson usiadł obok, plecami opierając się o kawałek pokładu wkopany w piasek. Z torby wyjął przybory do czyszczenia, i kładąc nadziak na kolanach, zaczął troskliwie wycierać go czystą ściereczką nasączoną oleum.
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!

Ostatnio edytowane przez Bartosh : 18-10-2010 o 09:53.
Bartosh jest offline