Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2010, 14:48   #29
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
... ciąg dalszy posta wspólnego...

Igan z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie toczonej w pomieszczeniu. To właśnie dlatego nie przepadał za takimi spotkaniami. “Dowodzący... dowodzeni... tylko robić nie ma komu” - pomyślał. Zaproszenia na bal były już całkowitą przesadą. Di Grizz dostanie wszystkich na złotej tacy. Bomba. Póki poruszano temat balu spokojnie mógł sobie pooddychać świeżym, rześkim powietrzem. Zaczynało się ciekawie i szybko skończyło. Zawsze jak ktoś mówił, że nie może zdradzić szczegółów, nie miał bladego pojęcia o czym gada.
- Czyli ogólnie nie masz bladego pojęcia o czym mówisz? Tak mam to rozumieć? - zapytał Igan wchodząc do pomieszczenia. Za sobą miał otwarte drzwi, a przed sobą... Cóż niektórzy byli zdziwieni.
- Rozum sobie jak chcesz, twoja sprawa. - wzruszył ramionami Ramsay.
- Nasza sprawa Ramsay, nie moja i nie twoja. To, że ty masz wszystko w dupie nie znaczy, że ja mam na tym stracić. Twierdzisz, że Bhaalici nie będą problemem? Na jakiej podstawie? A, co by nie było - dobry wieczór państwu.
- Dobry wieczór - powiedzieli jednocześnie Aerie, Misc, Orlamm oraz prawdopodobnie Boo, bowiem z sakiewki Misca coś zapiszczało.
- Ale także chcemy się dowiedzieć czegoś na temat Bhaalitów - dodała Aerie. - Jakby nie było, Harfiarze mocno się interesują tym zakazanym kultem. Każda informacja, która pozwoli nam ich zrozumieć oraz ograniczyć szkodliwa działalność ...
- Co tam ograniczyć - krzyknął Misc - Boo porwie ich na kawałeczki.
- Czyli co tam się stało, mości Kenneth?

Ramsay nie zdążył odpowiedzieć, o ile w ogóle chciał to zrobić, bowiem rozległo się pukanie do drzwi, po czym weszła Darsys prowadząc trzy osoby, dwóch mężczyzn i kobietę.
- Przepraszam milady, ze przeszkadzam - zaczęła służka - ale panienka Aerie poinformowała mnie, ze przyjdą oraz, że mam ich do państwa od razu zaprowadzić i że to ważne dla pani bezpieczeństwa.
- Dokładnie tak jest - przyznała Aerie. - Jaheira poleciła ich wynająć, jako ochronę twojego domu, Yllaatris. Harfiarze płacą. Biorąc pod uwagę Bhaalitów oraz to co się stało panu Mardockowi wydaje się, ze miała rację. Toteż udała się do Briana Hawkwooda, nacisnęła go, a ten dał trojkę ludzi, w tym swoja córkę.
- Oczywiście milady Yllaatris - niemal zameldowała się dziewczyna - jestem Effie Hawkwood, a to Dzwon i Zeusznik, dobrzy żołnierze. Mamy chronić panią oraz wykonywać polecenia, jeśli tylko nie będą przekraczały granic zdrowego rozsądku. przy czym muszę oznajmić, ze to, czy coś przekracza, czy nie, będę osobiście decydować. Jeśli jednak będzie dobrze, proszę nami dysponować.
Yllaatris oparła łokieć o stół, głowę wsparała na ręce i odchylając palce spoglądał;a na nowo przybyłych. Wydęła przy tym usta.
“Najpierw nawrzeszczą, potem wcisną kogoś i każą być zadowoleni.” Pomyślała z niesmakiem.
“A to coś mi się stało?” - Igan uśmiechnął się nieznacznie. W ogóle to wszystko jest lekko bez sensu. Za niedługo to będzie tu cała armia ludzi. Tylko, że jakoś sprawy nie posuwają się do przodu. Yllaatris nie wiedziała gdzie jest reszta drużyny... Ciekawe czy ktokolwiek wiedział, czy wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego i udawali, że nic się nie stało? Można było i tak. Tylko, że nie zmieniało to stanu rzeczy - drużyna była ujawniona i przeciwnicy doskonale wiedzieli kto jest jej członkiem... Oczywiście, o ile zdrajca nie znajdował się na tej sali. Po całym zamieszaniu z wejściem ochrony zwrócił ponownie wzrok na Ramsaya.
- Wiesz, to, że zachowujesz się jakbyś miał w dupie gefrajterski kij, nie dodaje ci powagi. Śmieszności, co najwyżej. W sprawie kultu powiedziałem już, co miałem do powiedzenia, powtarzać się nie będę.
- Powtarzać? A to coś konkretnego powiedziałeś??? - Igan zignorował zupełnie przytyk Ramsaya. A przynajmniej wyglądało na to że zignorował, bo w ostatniej chwili ugryzł się w język i nie rzucił znaną formułką, że krowa która dużo ryczy mało mleka daje, a pies, który szczeka nie gryzie...
- A teraz ci co dają dobre rady, niech mi powiedzą jak tu współpracować z takimi?? - Yllaatris na chwilę zignorowała nowoprzybyłych. - Bo z niektórymi nie da się współpracować. - Wpatrywała się w Misca, Aerie i Orlamma.
- Hm, może zapytaj Jaheiry - stwierdziła Aerie gryząc wargi, prawdopodobnie powstrzymując się od śmiechu.
- Tak, Boo doradza to samo. My jesteśmy od bicia nie od współpracy z takimi ludźmi. Jak wiedźma powie, żeby walić, to walimy.
- Mości Kenneth, to naprawdę poważna sprawa, nie zaś głupie gierki - ofuknęła wreszcie Ramsaya Aerie.
- Wiedźmo, Boo pyta, czy prać tego brodatego?
- Poczekaj Misc. Naprawdę toczymy wspólną walkę przeciwko złu, a ty, panie Ramsay, jesteś Harfiarzem, a nie wolnym strzelcem. Powiedz, co jest grane, bowiem to nie czas na ciuciubabkę.
- Taaaak. Z pewnością Jaheira poradziłaby sobie tu śpiewającą. - Odparła ironicznie Yllaatris, puszczając jednocześnie mimo uszu przytyki. Następnie przeniosła wzrok na przybyłych. Zlustrowała ich od stóp do głów i z powrotem. Westchnęła głośno. - Znajdź im Darsys jakieś pokoje, później z nimi porozmawiam im ustalę szczegóły. - Wskazała na zabudowania dla służby znajdujące się za kamienicą.
- To faktycznie zaczyna przypominać jakąś ciuciubabkę. - powiedział po wyjściu ochrony i służki oraz chwili ciszy Igan - Ja nie mam ochoty się w to bawić. Ochoty i czasu. Przekomarzanie się "ja coś zrobiłem, ale nie powiem co" zostawmy dzieciom w piaskownicy. Widać niektórzy nie wyrośli z tego wieku... W ciągu dnia udało mi się zdobyć pewne informacje i chyba niektóre sprawy wyjaśnić. Jakby szacowny Ramsay zapomniał powiedzieć to główna siedziba kultu Bhaala znajduje się w dużym budynku przy Trakcie Flisaków, trzy domy dalej jest karczma "Biały Jeleń". Informacje zdobyte od naszego... hmm... informatora mówiły o tym, że wśród bhaalitów jest znaczny kupiec, z siedziby kultu widziałem wychodzącego jednego z synów zamordowanego w świątyni Ilmatera kupca. Nasz informator twierdzi również, że bhaalici nikogo nie porwali. Według mnie zatem morderstwo i porwanie nie mają z sobą nic wspólnego. Sprawa bhaalitów jest zupełnie osobnym wątkiem - w skrócie - synalek postanowił dorwać się do pieniędzy tatusia przez jego usuniecie z tego świata. Otrucie się nie powiodło, więc zabili go w świątyni. Na to zupełnie przypadkowo nałożyło się porwanie kapłanki, o którym nic nie wiemy. Jeżeli zaufać słowom Ramsey'a to sprawą kultu nie musimy się zajmować... - zrobił przerwę podkreślającą zamkniecie, przynajmniej przez niego, tematu. Mało go obchodziło, czy faktycznie można było się sprawą już nie zajmować, czy nie. Ramsay brał to na swoją klatę. Chciał grać twardziela, jego sprawa. - To pozostawia sprawę porwania bez jakichkolwiek śladów... Jeżeli było to porwanie. Wiemy tylko, że nocą ktoś wyniósł przez okno duży pakunek. Założyliśmy, że w pakunku była kapłanka - to nie musi być prawda. W każdym razie możemy założyć, że celem porywaczy było niedopuszczenie do tego, abyśmy dowiedzieli się czegoś od druida...
- Do tego dodajmy, że porywacze nie byli tutejsi. - Lady Yllaatris powróciła do meritum sprawy. - Ramsay?? A może ty chcesz odwiedzić pewien znany ci już pokoik?? Na koszt firmy.. Gwarantuję niezapomniane wrażenia. Hmmm...?? - Kapłanka nawet nie patrzyła na osobnika, do którego skierowane było pytanie. Zajmowała się natomiast podziwianiem barwy wina w swoim kieliszku.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline