Cytat:
Jak sam napisałeś malahaj - "z racji niedostatku BG"... Może ja jestem dziwny, ale nie znoszę jak moja postać, którą udało mi się zrobić "kilka poziomów" i "przeżyć kilka walk" ginie, bo nie zdeklarowałem, że w karczmie patrzę na podłogę i uważam na rozlane piwo, aby się nie poślizgnąć. A taka była śmierć postaci Nefariusa, która zeszła ze sceny tylko dlatego, że inni gracze mieli ją w dupie. A nawet GM miał ją w dupie. (Złośliwość: To bardzo cementuje grupę i motywuje gracza - zapewne).
|
Cytaty istotnie szkodzą spójności tekstu, ale niech będzie jakiś punkt zaczepienia. Po pierwsze, postać Nefariusa nie zginęła. Odpadła i może powrócić, co sugeruje choćby inna ikonka przy imieniu postaci w sesji. Ci, którzy zginęli definitywnie dostali świeczkę.
Druga rzecz to te Twoje, mam wrażenie, że niczym szczególnym nieuzasadnione, twierdzenie o ubijaniu postaci na złość poprzez wykorzystanie świata. Przykład postaci Nefariusa jest dla mnie sztandarowym wręcz obrazkiem temu przeczącym. Postać, która walczyła, na dobrą sprawę sama [bo post wcześniej odpadli pozostali, co na pewno było dla gracza jasną informacją o trudności wyzwania] zdołała poważnie poranić głównego przeciwnika i przeżyć. Zdana na łaskę kompanów została przez nich zdradzona, ale moment! MG ją uratował. Nie pozwolił dopełnić Gantolandonowi zadeklarowanej akcji i Słowo Boże podryfował gdzieś tam w mrok, gotów powrócić, w którejkolwiek z następnych sesji. I na ile znam Bielona to wiem, że jeśli Nef będzie chciał to tą postacią zagra dalej.
Śmierć wszystkich pozostałych postaci wynikała z niepostowania, bądź zbyt krótkich postów. Tym samym chyba będzie ciężko o przykłady do Twojej tezy.
Cytat:
Nie twierdzę, że graczom wszystko ma wychodzić. Jednak co graczom wyszło w sesji "To tylko interes"? Poza śmiercią?
|
Niewiele. To jednak podpada przez wymieniony przez Ciebie casus sesji przerwanych w trakcie nim się na dobre rozwiną. Kiedy zostaliśmy już tylko we dwójkę z Cohenem to moment później sesja dobiegła końca. I chyba dobrze.
Cytat:
Czy sesja nie jest partią szachów z stertą blueprintów? Wydaje mi się, że niestety jest. Czy zaczyna być. Jeżeli chcę, aby mojej postaci coś wyszło to muszę kombinować jak koń pod górę i te dziesięć ruchów do przodu.
|
Tu też się do końca nie zgodzę. Owszem, kombinowanie się ceni, ale wszelkie heroiczne działania na hurra (jeśli nawet są szaleńcze, byle nie przerażająco głupie) mogą się liczyć z przychylnym spojrzeniem Bielona. To skoro przykłady z sesji rzucamy... Wjazd trybunalczyków na posesję swego mistrza, jego porwanie i ucieczka przez pół miasta w poprzednim epizodzie. Mojej postaci, opisane raczej z przymrużeniem oka, odpiłowanie zeuglowej macki czy zmasakrowanie nasłanych siepaczy, którzy się zjawili w poprzednim epizodzie, zaskakując główną część graczy. Jeżeli nawet nadziejesz się na brutalne konsekwencje swych akcji to zwykle nie uniemożliwią Ci one dalszego rozrabiania i prędzej czy później, regularnie postując, wyjdziesz na swoje.
Odniosę się jeszcze do ostatniego akapitu. Od początku do końca, dość logicznie. Po pierwsze, sesja została z konieczności przerwana, a dotrwali ci, którzy pisali. I nie wiem też, już na marginesie to stawiając, czy Salim i Cilian zwykli stać z boku. Poza sytuacją głównego (głównego, bo tak wyniknęło w toku wydarzeń) starcia obaj byli raczej w centrum wydarzeń. Kłamiąc, czarując, walcząc.