Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2010, 22:10   #38
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Pierwszego dnia non stop chodziła między Nicodemusem i Sorenem. Oczywiście w batyskafie człowiek się nie naspaceruje, może obracała się, lepiej oddawałoby istotę tego ruchu, niemniej tak właśnie było, krążyła między rannymi, a w chwilach gdy nie podawała im lekarstw, albo nie zmieniała opatrunków i tak była tuż obok. Myśl, że niewiele brakowało, żeby któryś z nich zginął gryzła ją niczym robak i baronówna wydawała się całkowicie zatracona w tym pomaganiu. Ale tak naprawdę nie była ani tak naiwna, ani tak egocentryczna, żeby przypisywać sobie winę za tę wyprawę i jej wczorajszy finał. Zdawała sobie sprawę, że wszyscy byli ludźmi, którzy nie unikali kłopotów. Toteż gdy Soren powiedział o niewolnikach na karaweli nikt z załogi nie miał chyba wątpliwości. Skoro mogą coś zrobić powinni spróbować. Na szczęście było to możliwe. Cenne eliksiry wykonały za nią większość roboty i obydwaj mężczyźni zdrowieli.

Unikała natomiast Evrosa. Ale chociaż unikała i tak było go wszędzie za dużo. Więc kiedy się mijali odwracała głowę, co było jakimś dziecinnym zachowaniem, dużo prościej było zwyczajnie podziękować za pomoc na platformie.
Ale jej sarkastyczny umysł jeszcze pływał po romantycznych wodach i nie chciała pewnie usłyszeć, nie ma za co, to mój obowiązek.

No i były ważniejsze sprawy. Coś w baronównie od zawsze krzyczało o wolności i samostanowieniu jednostki. I chyba uważała, że lepsza jest śmierć niż niewola. Oczywiście z wychowania była arystokratką. I wierzyła w genetykę. Głupim rodzicom rodziły się zazwyczaj głupie dzieci, arystokracja wyrosła na wszystkich perturbacjach tego świata, dzięki zdolnościom i inteligencji. Supremat arystokracji nad resztą miał więc uzasadnienie biologiczne. Ale hermetyczność klasy już nie, genetyka nadal zaskakiwała. Geniusz mógł narodzić się wszędzie. Jego prawa powinien określać rozum. Oczywiście znała założenia demokracji, wydawały jej się straszliwie naiwne. Jak mogą funkcjonować społeczeństwa gdzie rządzi większość. Przecież większość jest głupia.

Chyba oni wszyscy, stłoczeni w tym małym okręcie, wierzyli w nadrzędną rolę wolności.
Dlatego nie odpuścili. Choć oczywiście Soren miał jeszcze dodatkowy powód. Którego uparł się nie zdradzić.
Mimo całkowicie szczerej troski, gdy robiła mu zastrzyki zawsze wybierała największą igłę.

Mimo, że życiu Sorena i Nicodemusa nic w tej chwili nie groziło, a dobre tempo dawało nadzieję, że dogonią karawelę nawet następnego dnia, tej nocy długo nie mogła zasnąć. Gdy zamknęła oczy widziała skorupę, która szykowała się do śmiertelnego ciosu i słyszała znowu ostrzegawczy krzyk, głos co brzmiał jak jej własny, ale przecież własnym nie był.

Musiała nie być do końca przytomna, gdy to robiła. Sięgnęła do sieci.To było jak bieg przez zatłoczoną salę balową, starała się tak manewrować, żeby nikogo nie dotknąć, żeby tylko w dzikim pędzie obejrzeć wirujące we wspólnym tańcu umysły. I znalazła ją ... siebie ... jedną. Hermes mówiła w liczbie mnogiej, o siostrach, ale Aspazja nie miała odwagi na drugi taki rajd. Zerwała się z posłania z tłumionym szlochem. Podniosła się zbyt gwałtownie, zrobiło jej się ciemno przed oczami, do tego trzęsły się pod nią nogi, więc ciężko oparła się o ścianę. Przytrzymując się przedmiotów po drodze podeszła do kokpitu odprowadzana czujnym spojrzeniem Evrosa, wyciągnęła z wciśniętej pod świecący diodami pulpit skrzynki butelkę czerwonego masarskiego i duszkiem wychyliła jej połowę. Po chwili stwierdziła, że to jednak za mało, żeby zasnąć natychmiast, najlepiej na długo, by dać szanse jawie zmieszać się ze snem, i jutro jednego nie odróżnić od drugiego, więc sięgnęła do apteczki. Ręce jej drżały gdy odkręcała buteleczkę, kilka kapsułek wypadło na ziemię, kilka zostało w dłoni, nie połknęła jednak niczego, bo drogę do ust zagrodziła jej ręka ochroniarza.
- Daj spokój – powiedziała tonem który nie wróżył nic dobrego. Ale Evros jakby jej nie słyszał, siła odgiął jej zagięte palce. Fentanyl rozsypał się po podłodze.
- W każdej chwili mogę cię zwolnić – miała chrapliwy głos i wypieki od wina na policzkach. Myśli skakały w niej szaleńczo. Gdyby się roześmiał pewnie by go uderzyła, gdyby zapytał co się stało, rozpłakała się i potem nie mogła mu tego darować.
Wykonała więc pierwszy ruch i pocałowała mężczyznę.
Długo nie mogła oderwać od niego ust, chyba zapomniała jak jest cudownie, gdy całe ciało drży kompletnie zanurzone w jednej chwili, a potem gdy ją delikatnie odsunął, mówiąc, że jest pijana, wróciła na swoje posłanie.

Jeśli przytłacza cię jeden problem znajdź sobie drugi.

***

Drugiego dnia obaj ranni czuli się dobrze. Aspazję bolała głowa, ale ile razy próbowała sięgnąć do skrzynki Evros stawał jej na drodze. Obmyślali plany jak zaatakować goniony statek. Soren, chyba zadowolony z wyzwania, zręcznie omijał rafy.

Wtedy ich zaatakowano.

Absolutnie nie znała się na możliwościach współczesnych statków podwodnych. Zdała się na Kano, Sorena i Evrosa.
Choć przy pomyśle wyrzucenia tratwy wyraziła wątpliwości, wolałaby wyrzucać co innego.

A potem już nie brała udziału w gorączkowej naradzie co robić. Od wczoraj zmieniło się tak wiele, ze Aspazja spróbowała sięgnąć umysłem na wrogi statek.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline