Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2010, 09:22   #67
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Kartka z wiadomością od Amandy nie dawała Herbertowi spokoju. Pomimo licznych zajęć związanych z kwestiami bezpieczeństwa jego domu zadzwonił do panny Gordon.
- Amando ? Chciałaś ze mną rozmawiać ? - przez telefon wyraźnie było słychać zdenerwowanie w jego głosie.
- Szczerze mówiąc wpadłam w małe tarapaty. Podkusiło mnie żeby dotrzeć do Wagonowa i teraz nie wiem teraz jak z tego wybrnąć. Tylko nie krzycz Herbercie.
- Chyba nie zrobiłaś czegoś głupiego ?
- Nie, nie udało mi się ewakuować bezpiecznie, ale facet nie chce odpuścić i nasłał mi nawet ogon. Miałam dużo szczęścia... -
dopiero teraz do Amandy dotarły jej własne słowa i aż zadrżała - Ale mam też mały trop. - podjęła po chwili - Widziałam zmierzającego do rezydencji Wagonowa tego fałszywego informatora o różnokolorowych źrenicach. Walenjew zdaje się, że takie nazwisko podał. Coś jednak wiąże Wagonowa z tym... kultem. Mam dzisiaj również zaproszenie na wyścigi hartów, ale boję się, że tym razem Wagonow mi tak łatwo nie odpuści. Co robić Herbercie?
Herbert długo milczał w końcu jednak odpowiedział dobierając słowa.
- Obawiam się, że ja jestem spalony. Miałem dziś w nocy wizytę czegoś, co widzieli na cmentarzu Lafayette i Lynch. To oznacza, że przeciwnik o mnie wie. Istnieje szansa, że Ciebie jeszcze nie wiążą ze sprawą Prooda i naszym dochodzeniem. Moim zdaniem nic Ci nie grozi na wyścigach, wśród ludzi, ale absolutnie nie możesz sama się zbliżać do Wagonowa. Najlepiej pójdź tam z jakąś przyjaciółką, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- O Boże! -
wykrzyknęła - Nic ci się nie stało? Przepraszam, że od razu nie wyczułam, że jesteś zdenerwowany, ale... Wokół nas naprawdę zaczyna robić się gorąco. - a cicho dodała - Nie wiem co stanie się jeśli Walenjew mnie rozpozna...
- Mnie nic, ale murzyna mi poturbowało. Tego z różnymi oczyma nie powinno go być na tych wyścigach. Myślę, że możesz zaryzykować, ale to Twoja decyzja. Spróbuję się czegoś dowiedzieć o tym Walenjewie. Przy okazji, czy masz coś do obrony ?
- Mam pistolet... i nawet wiem jak go użyć. Pójdę na te wyścigi z przyjaciółką, tak jak radziłeś.
- Bądź ostrożna i nie daj się zwabić do jego domu. Jeśli chcesz też się tam wybiorę, by czuwać z daleka. Garretta niestety jeszcze nie ma. Spróbuj coś od niego wyciągnąć, może znał Angelinę Duvarro, albo zna tą Otylię Callahan.

- Zobaczę co da się zrobić. Myślę, że faktycznie trochę spanikowałam i że Wagonow nie spróbuje niczego głupiego w miejscu publicznym. - powiedziała trochę już pewniejszym głosem - Ty również na siebie uważaj Herbercie. Zadzwonię jeszcze po powrocie.

Ledwo zdążył odłożyć słuchawkę, a już ktoś do niego dzwonił. Jak się okazało był to Chopp.
- Walter, to nie jest rozmowa na telefon wpadnij do mnie do biura. Też mam Ci coś do powiedzenia.
Mężczyzna jednak wolał opowiedzieć Herbertowi swoje spotkanie z niejakim Tołoczko.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, jestem cały pobity. Mam złamany nos i nie mam kawałka palca. Muszę chwile dojść do siebie. Co prawda najchętniej wyszedłbym teraz i porozwalał tych wszystkich ruskich, ale reszta zdrowego rozsądku podpowiada mi, że powinienem się z wami nie spotykać, bo na pewno jestem śledzony. Nie wiem, czy uwierzyli w historię o zakochanym księgowym. Nie powinni wpaść na nasz wspólny trop. Zresztą z tego, co mówisz, to też jesteś namierzony, chociaż myślę, że ten ghul szukał po prostu twojego syna.
- Moim zdaniem uwierzyli w Twoją historyjkę, bo żyjesz. Robi się coraz niebezpieczniej. Masz jakąś broń ? W każdym razie wygląda na to, że Dominik o niczym nie wie. Może warto z nim zagrać w otwarte karty ? –
zastanawiał się na głos Hiddink.
- Broń mam na szczęście, ale co do Dominica, boję się podejmować jakiekolwiek decyzje teraz. Myślę, że powinniśmy skontaktować się z Garrettem. On jest profesjonalistą. Niech powie, co nie zaszkodzi śledztwu, no i nam oczywiście. Chociaż może być z tym problem, Teodor ma jedynie kontakt do jego zleceniodawcy. A widziałeś się może z Amandą? Zostawiła informację, że podobno ma coś ważnego. I warto by było złapać Leonarda, mówił, że spróbuje dostać się do Prooda. Doszliśmy do momentu, gdzie właśnie on może nam najbardziej chyba pomóc. Mi na pewno nie uda się tam dotrzeć wyglądam naprawdę podle.
W odpowiedzi Herbert streścił Walterowi rozmowę z Amandą.
- Jeśli tak się mają sprawy może powinniśmy zacząć używać bardziej radykalnych środków. Bardziej w ich stylu. Może powinniśmy po prostu porwać tego całego Walenjewa i zmusić go do gadania. Jak ich rozwścieczymy, to w końcu popełnią jakiś błąd. Ja jestem tak nakręcony, że z chęcią go potorturuję na ochotnika. Ale na pewno by się przydało, żeby ktoś obserwował tę willę Wagonowa. Co o tym myślisz?
- Jaki błąd Walter ? Że zamiast palca utną Ci całą rękę ? Musimy być ostrożni. Nie mamy do czynienia z amatorami, ale masz rację warto przycisnąć tego Walenjewa, a i poobserwowanie Wagonowa może się przydać. Potrzebujemy jednak Garretta, to nie nasza branża.

Na tym w zasadzie rozmowa się skończyła. Herbert siedział w swoim gabinecie i w zamyśleniu spoglądął na ogród za oknem. Wyglądał tak sielsko i spokojnie. Zupełnie nierealnie.
Hiddink wyciągnął z biurka zdjęcia Rosjan jakie dostał od policyjnego fotografa i rozłożył je na blacie. Wyciągnął też kartkę papieru i zaczął spisywać ołówkiem nazwiska. Gdy skończył po krótkiej chwili namysłu dopisał.
Wagonow, Walenjew, Tołoczko.
- Trzeba zdobyć ich zdjęcia. Z Wagonowem pójdzie łatwo. Pewnie był gdzieś w gazetach. Tych dwóch trzeba sprawdzić na Policji. W końcu nie ma dużo ludzi z różnymi kolorami oczu.
Herbert podniósł kubek kawy do ust, lecz jego ręka zawisła w powietrzu. Powoli odłożył kubek.
- Właśnie … a może … Walenjew to Tołoczko ? To by miało sens.
Hiddink napisał ołówkiem wielki znak zapytania. Potem sięgnął po telefon.
- Kate ? Chcesz zarobić kilka dolców za nadgodziny ? Tak w niedzielę. Że co ? Że nie jesteś niewolnicą ? Mam się wypchać ? A jeśli zamiast forsy ładnie poproszę i powiem, że prócz Ciebie nie mam się do kogo zwrócić ? Tak mała jestem w potrzebie … Dzięki wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć. Zrób się na bóstwo jedziemy na wyścigi psów. Tak. Dobrze słyszałaś. Na razie.



Problem polegał na tym, że była niedziela, a jutro był 4 lipca. Cholerne święto i wszystko będzie pozamykane. Plany by z policyjnego archiwum coś wyciągnąć o Walenjewie vel Tołoczce musiały poczekać.
Herbert postanowił wybrać się na wyścigi z Kate jako osobą towarzyszącą i fotografem wydawnictwa Georgem Luzem. Na szczęście z nim nie trzeba było ceregieli. Luz był świetnym fachowcem, a prywatnie dzieciorobem. Hiddink był pewien, że oferta stu dolców i możliwość wyrwania się w niedzielę z domu od żony i ośmiorga dzieciaków George przyjmie ze łzami wdzięczności w oczach. A Hiddink chciał mieć fotografie Wagonowa, a zwłaszcza ludzi kręcących się koło niego.
Zanim jednak wybrał się na wyścigi otrzymał wiadomość, że Chopp wyjeżdża do Nowego Yorku. To trochę komplikowało sprawy. Musiał porozmawiać z Lafayettem.
Amanda miała zapewne numer do baru, gdzie miała się skontaktować z Walenjewem. Pod pozorem dodatkowego wynagrodzenia, może dałoby się ściągnąć go na spotkanie. Lecz jeśli to był Tołoczko. Należało sprawę dokładnie przemyśleć. W każdym razie można było zadzwonić i zostawić mu wiadomość.
 
Tom Atos jest offline