Julia Wellington była odpowiednią towarzyszką na takie sytuacje. Pewna siebie, przebojowa i dość wyzwolona, mogła dodać Amandzie dość odwagi żeby ponownie stanąć twarzą w twarz z Wagonowem. Zadzwoniła do niej tuż po powrocie z wypadu z Vincentem do… cukierni.
Wieści zasłyszane od niego i Herberta były bardzo niepokojące. Na tyle żeby ponownie zastanowić się nad dalszym udziałem w całej sprawie. Jednak Amanda wiedziała, że jest winna Viktorowi kontynuację śledztwa. Jego życie i dobre imię były warte tej walki.
Dlatego sięgnęła po słuchawkę i wykręciła numer Julii.
-
Witaj moja droga – panna Wellington pierwsza zagadnęła odbierając telefon -
Cóż to się stało, że raczyłaś mnie zaszczycić swoją uwagą?
-
Witaj Julio, wiem, wiem, znowu zakopałam się, jak to zawsze nazywasz, w papierkach, ale wybaczysz mi przecież, prawda? Skruszona składam swą głowę na twoich kościstych kolanach – odparła ze śmiechem Amanda
-
Wypraszam sobie panno Gordon – Julia odparła z udanym oburzeniem –
Nie wykręcisz się tak łatwo kochana. Oczekuję zadośćuczynienia godnego moich kolan.
-
W takim razie pozwól, że zaproszę cię dziś na czternastą – tu zrobiła małą przerwę –
na wyścigi hartów.
Przez chwilę słychać było milczenie.
-
Mówisz poważnie, czy nadal sobie ze mnie żartujesz Amando? – spytała Julia zdziwionym głosem.
-
Oczywiście, że poważnie, przecież mnie znasz. – ponownie zaśmiała się Amanda –
No dobra, to powiem już o co chodzi. Muszę zdobyć do artykułu pewne informacje od pewnego wpływowego człowieka. I potrzebuję twojej pomocy Julio. Facet trochę się na mnie… napalił i …
-
I potrzebujesz obstawy tak? – ton głosu Julii zawierał drobną nutkę urazy
-
I tak i nie. Czeka nas mam nadzieję dobra zabawa, a ty po prostu lepiej odnajdujesz się w towarzystwie. Nie odmawiaj mi kochana, obiecuję, że potem zaproszę cię na dobrą kolację i jakiś film. Prooooszę.
-
No dobrze. – odparła po chwili Wellington. –
Przyjadę po ciebie w takim razie za godzinkę.
-
Dziękuję ci, jesteś kochana.
Ufffff… Amanda odłożyła słuchawkę i od razu poczuła się pewniej. Wskoczyła prędziutko do łazienki i zaczęła przygotowania.
***
Wyścigi hartów, były zaraz po gonitwach konnych, drugim ulubionym sportem hazardowym bostończyków.
Specjalnie przygotowany tor, otoczony barierkami przyciągnął i tej niedzieli tłumy widzów i spragnionych emocji graczy.
Amanda z Julią miały okazję przyjrzeć się psom w drodze do loży Wagonowa.
Okazało się, że znany Amandzie szofer Rosjanina, oczekiwał jej tuż przed wejściem. Teraz, obydwie z Julią podążały jego śladem.
Fiodor Wagonow po raz kolejny z iście burżuazyjnym rozmachem przygotował praktycznie małe przyjęcie. Na stołach w specjalnych pojemnikach chłodził się szampan, a na półmiskach piętrzyły się truskawki z bitą śmietaną i całe mnóstwo drobnych przekąsek.
I znowu Rosjaninowi towarzyszyło stadko zamożnych, rozbawionych ludzi.
Julia spojrzała na Amandę wymownie, ale z uśmiechem, na równi z Amandą przywitała się z gospodarzem.
A Fiodor? Fiodor, okazał się przesympatyczny, szarmancki i niezwykle czarujący.
Gdyby Amanda poznała go w innych okolicznościach, bez wiedzy o nim, którą posiadała, uznałaby go zapewne za niegroźnego Don Juana i przedsiębiorczego finansistę.
Po raz kolejny przekonała się jak złudna może być powierzchowność i ogłada towarzyska.
Tymczasem wyścigi na dobre rozpoczęły się, a obie kobiety wciągnięto w rozmowy. Większość z nich dotyczyła sztuki, kobiet i psów. Amanda mogła zabłysnąć wiedzą o sztuce. Na tym polu zawdzięczała wiele wujowi, dlatego z lekkością rozprawiała o malarstwie, rzeźbie i architekturze. I gdyby nie świadomość zagrożenia, panna Gordon świetnie by się bawiła tego popołudnia.
Jedna z rozmów przywróciła ją szybciutko do pionu. Jeden z bliskich współpracowników Wagonowa, jak jej przedstawiono Kajetan Wierzbowsky, zdradził jej nieświadomie bardzo cenną informację…
***
Pomimo lekkiego rozkojarzenia, spowodowanego usłyszanymi wieściami, Amanda postanowiła dotrzymać danego Julii słowa. Po pierwsze bardzo długo nie widziała przyjaciółki, a po drugie musiała jakoś potwierdzić kłamstewko, którym wykręciła się od zaproszenia na kolację u Wagonowa. Nie była pewna, czy Fiodor nie pozostawił jej na karku ogona.
Wybrały się więc do znanego klubu muzycznego w Bostonie o nazwie „ Po godzinach” i tam wesoło spędziły resztę wieczoru.
Julia próbowała wypytywać ją o Wagonowa, ale Amanda wykręciła się żartem i zmieniła temat, tak, że przyjaciółka szybko zapomniała o zadanych pytaniach.
***
Poniedziałek obudził ją promieniami słońca. Kiedy Amanda spojrzała na zegar, wskazówki wskazywały dziesiąta dwadzieścia.
Ponieważ 4 lipca był dniem świątecznym postanowiła poleniuchować w łóżku i zająć się ponownym tłumaczeniem zaznaczonych w księdze przez Vincenta wersów, wymagających korekty.
Zadzwoniła więc po służbę, prosząc o śniadanie do łóżka, a także o telefon.
Kiedy gospodyni podała jej aparat, Amanda wykręciła numer Garretta i przekazała prośbę aby odebrał 6 lipca, czyli za dwa dni, Hiermonima Wegnera z przystani i przywiózł go w miarę możliwości do Bostonu, do jej domu.
Poinformowała go również o tym, czego dowiedziała się od Wierzbowsky’ego.
Dwight był równie zaskoczony co i Amanda…