Mężczyzna w mundurze siedział na wraku samochodu dłubiąc zapałką w zębach. Na siedzeniu obok siedział jego stary druh, który nigdy go nie zawiódł. Dzięki niemu mógł sobie tutaj siedzieć spokojnie i odcinać stalkerowe kupony. Nazywał się Automat Kałasznikowa. Przez przyjaciół zwany też Kałachem. Wersja z roku 74, z czarnymi okładzinami, szyną "Jaskółczy ogon" i kolimatorem 1,5x. Cud wojskowej techniki. Egzemplarz tego wojaka był wysłużony i pozdzierany, na dolnej szynie wisiała lampka taktyczna, niezwykle przydatna w tym zapomnianym przez Boga i opinię publiczną miejscu.
- Majorze, ktoś się zbliża do przejścia. Jeden człowiek, SWD i peemka piątka. Zdjąć ? - Nie, po co zabijać jak można zarobić? - major wstał i chwycił swojego AK. Gdy mężczyzna był już około stu metrów od przejścia pod mostem kolejowym, major wycelował i rzucił do niego agresywnym tonem
- Wiesz, że jak sięgniesz po broń to rozwalę ci łeb, nie ? Czego tu szukasz ?
Pozostali wojskowi tylko przyglądali się tej całej sytuacji. Major był doświadczonym żołnierzem, który przerabiał już współpracę ze stalkerami setki razy. I niemalże za każdym razem czerpał z tego niezłe korzyści.